środa, 31 grudnia 2014

Sylwestrowo!

Cześć!!! Obiecałam, więc jest! Poniżej macie przedstawione niespodzianki dla was:
1. Największe i najważniejsze pytanie, dla którego czyta to 98% to czy Isabell skończyła swe przygody? Po części tak, ponieważ za niedługo (a może nawet jutro) pojawi się specjalny rozdział 30, który będzie zwieńczeniem jej przygód. Potem nastąpi rozdanie nagród w konkursie ( o którym zaraz powiem). Następnie dodam kilka rozdziałów wprowadzających (bez numeru) i nastąpi całkowite przemienienie bloga i Isabell. Więc koniec był zaledwie początkiem :)
2. Dobra teraz o konkursie. Na razie przysłano mi tylko 2 prace (klaudianfforever@gmail.com), które na pewno zostaną nagrodzone. Pamiętajcie, ze to nie musi być obrazek, może to być jakaś dwu-wersowa rymowanka, piosenka albo cokolwiek innego. Z ogłoszeniem wyników czekam do godziny 15.00, więc macie jeszcze czas :). Zapytacie Jakie nagrody?! Proszę:
     1 miejsce: Dowolnie wybrana nagroda, która może dotyczyć nie tylko bloga.
     2 i 3 miejsce: Temat opowiadania napisanego dokładnie dla tej osoby.
3. Chciałabym przeprowadzić małą ankietę, która pomoże mi z lepszym prowadzeniem bloga:
       Pyt.1: W jaki sposób przeglądasz teraz mojego bloga:
                a) Komputer
                b) Telefon
                c) Inne
       Pyt.2: Z którego urządzenia najczęściej oglądasz mojego bloga:
                a) Komputer
                b) Telefon
                c) Inne
       Pyt.3: Jak często odwiedzasz mojego bloga?
       Pyt.4: Który rozdział (lub przygoda Is) podobała ci się najbardziej?
4. Dziękuje wam ze to, że jesteście. To w jaki sposób komentujecie moje posty, w jaki sposób mówicie Wow, albo łał, jest dla mnie bardzo ważny. Każdy komentarz jest dla mnie wyjątkowy. Wiecie co jest najgorsze? To, że wchodzę na mojego bloga co 15 minut i sprawdzam czy pod postem nie ma komentarza, ale pojawia się tam tylko 1-3 opinii. Nie wiem, czy po prostu tych wspaniałych ANONIMOWYCH użytkowników już nie ma, czy po prostu nie chce im się napisać tych kilku słów. Ale ci, którzy mają konto, są najwspanialsi. Bo zawsze pamiętają by skomentować. Dla was, a także dla wszystkich innych mam dziś prezent. Ja, autorka bloga, a także nasza bohaterka Isabell odpowiemy na każde zadane pytanie w komentarzu. Pytajcie o co chcecie, o coś, czego nie napisałam w rozdziale, albo o jakieś zwykłe pytanie co do życia. Jeśli chcecie zapytać mnie przed pytaniem napiszcie [K], a jeśli do Isabell [I]. Pytania zadawajcie do 1 stycznia 2015 roku. Dziękuję wam, to był wspaniały rok :)
5. Czas na wyniki konkursu!
     1 miejsce: Dominika
       2 miejsce: Chocolate xD
Gratuluję! W komentarzu piszcie nagrody! 

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 29

Uwaga!!! 31 grudnia wyniki konkursu i od rana czeka was niespodzianka!

-Musisz odpowiedzieć.-powiedziała również lekko zaniepokojona Elsa.-Obiecywałaś.
-A więc...-Isabell stawała się coraz bardziej czerwona.-Ja...Kocham Jasona.
-A ja kocham ją-odpowiedział chłopak.
-Ach tak? A więc droga publiczności, skoro nasza...Władczyni sama się przyznała, czy nie jest to przypadkiem, że ten oto chłopak nie jest zwykłym synem nimfy, ale przede wszystkim jest to syn waszego...to znaczy naszego największego wroga-Mroka.
W sali rozległy się szepty. W końcu jeden głos męski spytał:
-O pani...To prawda? Czy bratasz się z wrogiem?
-Tak, ale Jason nie jest zły. On mi pomaga. Nie jest taki jak jego ojciec!
-A więc to zdrada! Zabić go! Ją też!
Ludzie zaczęli łapać co popadło i biec do przerażonej Is. Nie mogła uwierzyć, że ludzie mogli ją posądzić o coś takiego. Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę i odciąga jak najdalej od rozwścieczonego tłumu. Ostatnie co widziała to Elsa, która próbowała ich zatrzymać i jednocześnie krzyczała: ''Uciekajcie!''. Spojrzała na swoją rękę i zobaczyła Jasona ciągnącego ją w stronę drzwi. Biegła za nim, ale nadal słyszała krzyk ludzi. Schowali się w jakimś małym pomieszczeniu.
-Dlaczego? Co ja zrobiłam?-mówiła Is.-Co ja im takiego zrobiłam?
-Nic...-powtarzał Jason, cały czas ją przytulając.-Po prostu nie potrafią tego zrozumieć. Ucieknijmy.
-Co?
-No ucieknijmy. Ze mną będziesz bezpieczna.
-Nie, ja obiecałam że tu zostanę. Przysięgałam.
-Nie chcę cię opuszczać.
-Ja też nie chcę się rozstawać. Musimy coś wymyślić! Jason myśl!
-Jest...-nerwowo przełkną ślinę.-jest jeszcze jeden sposób, by nas ocalić. Widzisz ludzie muszą zapomnieć o mnie. Ty też. Ucieknę sam, ale przedtem wymarzę ci pamięć. Zapomnisz o mnie.
-Nie... To nie jest żaden sposób. Nie chcę o tobie zapominać!
-Musisz...Musimy, to jedyny sposób. Kiedy Mroka już nie będzie, wrócę i pokażę, że nie chciałem źle. Ludzie zobaczą jaka jesteś wspaniała.
-Dobrze..-Is płakała, a jej łzy spływały po policzku, który cały czas gładzony był przez Jasona.-Ale nie teraz. Dokładnie o północy wymażesz mi pamięć, ale przedtem wykonasz każde moje polecenie. Kiedy zegar wybije dwunastą, wykonasz swą powinność. Na razie pójdziemy do naszego świata.
-Jak?! Nie wiem czy zauważyłaś, ale goni nas rozwścieczony tłum. Wiesz, to może być mały problem.
-Tak rzeczywiście, chyba, że użyjemy tego.-dziewczyna pokazała chłopakowi Kulę Czasu. Złoty piach, znajdujący się w nim, drżał, przez drgania ręki Is.-To Kula Czasu. Pozwoli nam zatrzymać czas na jakieś 24 godz.
-Zaraz, więc będziesz czekała 24 godziny?! Czemu aż tyle?
-Wiesz myślę, że kula nie będzie tyle działać, bo czytałam, że działa tyle ile chcemy żeby działała, ale ten czas nie może przekroczyć 24 godzin. Dobra koniec gadania, trzeba zwabić wszystkich do sali balowej, tam rozbiję Kulę.
Byli najlepszym wabikiem na świecie. Ludzie chcieli ich zabić, więc bardzo łatwo było ich zwabić do sali. Tam Is rozbiła Kulę i wszystko stanęła w miejscu. Ludzie zachowywali sie, jakby moc Elsy zamroziła ich tak jak Annę. Przeszli szybko przez portal i znaleźli się w pokoju Is.
-No to co chcesz robić?-spytał Jason siadając luzacko na lóżku.
-Widzisz-mówiła Isabell szukając czegoś w szafie.-Nie wiem kiedy wrócisz, a ja  będę rosła i rosła i rosła, a Czkawka i Astrid, moi opiekunowie zostaną w tym samym wieku. Dlatego pójdziemy do kina na Jak wytresować smoka 2, by mogli się zmienić...znaczy zmienić wiek.
-To bezpieczne?
-Nie wiem, nigdy ich nie zmieniałam o jest!-Isabell wyciągnęła z szafy materiał i owinęła się nim. Zamknęła oczy a po chwili materiał zaczął się zmieniać w krótką sukienkę, a także kurtkę.
-Co do?
-Ach to taki mały prezent. Nieważne. Chodź.
Na szczęście z mała pomocą magii zdążyli na seans. Is czuła jak Berk się zmienia, jak zmienia się ona. Było jej przykro, że już nigdy nie zobaczy Stoicka. Płakała. Po skończonym seansie błąkali się po parkach rozmawiając. 10 minut przed północą wrócili do domu.
-To już czas Is.
-Nie chcę!-krzyknęła dziewczyna i objęła ramionami chłopaka.
-Ja tez nie chcę, ale pamiętaj zniknę stąd...-wskazał na głowę-...ale nigdy stąd-wskazał na serce.-Pozostaje tylko jeden niewyjaśniony punkt. Widzisz muszę gdzieś ''schować'' twoje wspomnienia, abyś później, spoglądając na to mogła przywrócić pamięć. Co to ma być?
Is rozejrzała się po pokoju. W końcu złapała rękę Jasona. Dotknęła go palcem, a na ręce pojawił się mały wzór. Ciągnęła linię dalej, a na twarzy Jasona pojawił się grymas bólu.
-Już.-powiedziała, gdy skończyła. ''Tatuaż'' przedstawiał plątaninę linii i kształtów.-Gdybyśmy schowali moją pamięć w ''czymś'' mogłabym zobaczyć to przedwcześnie, przed twoim powrotem. Natomiast to unikatowe cacko będziesz posiadał tylko ty.
-Jesteś gotowa?
-Tak.
Jason wyciągnął dłonie w jej stronę. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej Is czuła się zmęczona. Jej powieki stawały się ciężkie, aż w końcu zamknęła oczy. Jednak nie widziała ciemności tak jak zwykle, ale wspomnienia, wszystkie sytuacje z Jasonem. Kłótnie, zgody, a nawet płacz. Krązyło to wokół niej, aż w końcu jedno wspomnienie po drugim znikało, aż nie zostało ani jedno. Opadła bezwładnie na jego ramiona. On położył ją na łóżku. Otworzyła jeszcze oczy i ujrzała mężczyznę o ciemnych włosach wychodzącego z jej pokoju, jednak była zbyt zmęczona, by zapytać o tożsamość owego człowieka. Spała.


                                             Pozostało jedno pytanie: Co przeżyła Isabell?
                                                              KONIEC




czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 28

Uwaga! Ostatniego dnia grudnia od rana czeka was niespodzianka!



-Wszyscy już są?-pytała ciągle zniecierpliwiona Isabell.
-Nie, pani.-odpowiadał jej raz za razem nadworny sługa, na którego wołali Sumbaga-Brakuje tylko gości oficjalnie przez ciebie zaproszonych- panny Rosalindy i panicza Jasona.
Jason
-Ale posłaliście już po nich sługi?
-Tak, pani.
-Dobrze.
 Is cała się trzepała, ni to z zimna, ni ze strachu. Bolał ją brzuch i cały czas powtarzała w myślach tekst swojej pieśni. Spojrzała przez dziurkę od klucza, by zobaczyć, co się dzieje na sali wypełnionej ludźmi. Brzy drzwiach stała pięknie ubrana Elsa. Obok niej, równie piękna Astrid. Witały ludzi, którzy wchodzili przez główne wejście. Zauważyła, że każda kobieta była ubrana inaczej, a każdy mężczyzna ubrany był identycznie. Była to tradycja, która mówiła, że płeć Władcy ma ubrać się strojnie, a płeć przeciwna ma ubrać się w tradycyjny strój. Nagle spostrzegła wchodzących przez salę główną Ros i Jasona. Szli obok siebie, ale widać było, że jeszcze się nie pogodzili. Nagle główne wejście się zamknęło. Is wiedziała, ze nadchodzi ten moment. Muzyka ucichła, a właściwie było słychać tylko ciche, samotne skrzypce. Na podium weszła Elsa.
Ros
-Panie! Panowie!-zaczęła.-Drodzy goście. Przybyliśmy tutaj, by uczcić dzień, w którym zostaliśmy obdarowani ochroną, jaką możemy sobie tylko wyobrazić. Walczymy ze złem już od kilkuset lat. Władcy chronili nas, byśmy dziś mogli powitać następczynie, która jest wyjątkowa, nie tylko ze względu  na swój charakter, ale dlatego, że ma dopiero 16 lat. Jednak zgodziła się osiąść na tron w tak młodym wieku, byśmy mogli nadal żyć i towarzyszyć jej w każdej walce. Dziedziczka imion poprzednich władczyń: Isabell Cornelio Anno Julio Cortez.
Drzwi się otworzyły. Isabell poczuła podmuch powietrza. Pewnie wyszła z komnaty i zaczęła zbliżać się do schodów. Wyglądała nieziemsko, jakby płynęła w swej kreacji. Podeszła do orkiestry. Jedna z służących podała jej gitarę. Wiedziała, że to był jej moment, że musi zaśpiewać pieśń.
Zaczęło się wszystko niewinnie od łez,
Skończyło się na tym że  królową jest.
A kiedyś przyjdzie na bitwę czas,
I ona obroni wszystkich nas.
Z pomocą przyjaciół tylko uda się,
Więc rusz się z miejsca i pomóż jej
Księżycowa tiara
Jej głos niósł się po całej sali. Słyszała szepty. Kiedy skończyła wstała i podeszła do tronu, obok którego stali już Elsa, Jack, Czkawka i Astrid. Usiadła na tronie, a wtedy ogromne okno na przeciwko niej zostało odsłonięte, a światło księżyca wpadło dokładnie na Isabell. Wtedy podszedł kapłan. Zdjął jej naszyjnik i wymierzył światło księżyca, padające dokładnie na Łzę pradziadów, na czerwoną poduszkę. Nagle poduszka zaczęła się świecić, aż w końcu pojawiła się tam wielka, srebrzysta tiara. kapłan wziął ją nad głowę Is i powiedział:
-Isabell Cornelio Anno Julio Cortez czy przysięgasz bronić swych poddanych?
-Przysięgam-odpowiedziała pewnie Isabell.
-Czy przysięgasz odstawić własne szczęście, na dobro ludzkości?
-Przysięgam.
-Czy bedziesz uczyła się do czasu, gdy skonczysz 18 lat?
-Będę.
-Czy będziesz zawsze prawdomówna?
-Będę.
-Czy będziesz rozwiązywała problemy innych?
-Będę.
-Czy będziesz odpowiadała na każde pytanie, zadane od poddanych?
-Będę.
-Przysięgałaś na moc Księżyca, więc niech on nie będzie ci wrogiem.
W tym momencie włożył jej koronę na głowę. Poczuła, ze lata, ze może wszystko. Wsłuchiwała się w rytm swojego serca. Kapłan mówił dalej:
-Otrzymujesz Dar Ziemi, po swojej przodkini Corneli, Dar Zgody od swej przodkini Anny, Dar Kreatywności od swej przodkini Julii. Pomnażaj swe umiejętności. Niech nigdy nie zabraknie ci sił.
Korona zniknęła i znów na jej szyi pojawił się naszyjnik. Już nie czuła tego, co przedtem. Był to jednak czas, by wygłosiła swą przemowę. Stanęła na mównicy.
-Drodzy moi! Nie chcę mówić do was poddani, bo nie chcę, byście stracili swą wolną wolę. Zostałam dzisiaj Władczynią i nie ważne, czy macie mały, czy duży kłopot. Pomogę wam. Jako opiekuna wybrałam Czkawkę i Astrid, ponieważ Elsa i Jack zrobili więcej niż ktokolwiek dla mnie....
-Kim jest dla ciebie ten młody człowiek?-spytał nagle ktoś z tłumu. Był zakapturzony.Wzkazywał na Jasona.-Odpowiedz mi o Pani! Jaką rolę pełni w twoim życiu?
Is poczuła się nieswojo. Wydawało jej się, ze to podstęp, ale wiedziała, że musi odpowiadać na każde zadane pytanie. Nerwowo obróciła głowę w stronę nauczycieli.
-Elso...?

Astrid
Elsa


Isabell

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 27

przypominam o konkursie! Na razie na e-mail i na blogu nie zgłosił się jeszcze nikt. Macie duże szanse! Przypominam mój e-mail to: klaudianfforever@gmail.com


 Isabell opowiedziała Jack'u i Elsie, oczywiście nie wszystko, bo jak mówiła na przyjdzie czas. Potem wypytywała się Elsy czy dobrze się czuje, co było, gdy ich opuściła. Królowa mówiła, że to było jak we śnie, że czuła się samotna, mimo, ze otaczał ją sztab ludzi. Mówiła też, że nie czuła bólu. Właściwie to nic nie czuła, dlatego chciała poczuć go znów. Teraz czuła pieczenie i swędzenie na całym ciele, a szczególnie w miejscach zranień. Podczas jej opowieści Is spoglądała kątem oka na chłopaka, który ani na chwilę nie puszczał ręki Elsy, jakby była jego własnością. Elsa rzekła:
-Zaraz! Spotkałaś się z Nieznanymi! Nie przeszłaś jeszcze pełnego szkolenia, ale...Za trzy dni urządzimy ci Uroczystość Koronacji.
Isabell piszczała ze szczęścia.
-Dziękuję! Dziękuję!
-Możesz zaprosić trzy osoby ze świata, w którym się urodziłaś. Ale tylko trzy.
-Naprawdę, myślałam że...
-Dla ciebie zrobimy wyjątek.
-Dziękuję! Jeszcze raz! Kocham was!
Isabell otworzyła portal już własną mocą. Przed przejściem usłyszała głos Strażnika:''Mówiłem, ze nam się uda. Mrok już nam nie zaskoczy.'' Okazało się, że czas tu stał w miejscu i nadal była po lekcjach i po pamiętnym pogodzeniu z Jasonem. Zaczęła chodzić niespokojnie po pokoju. Myślała, czy powiedzieć Jasonowi i Ros teraz, czy poczekać do jutra. Usłyszała dźwięk kluczy. Jej mama wróciła. Właśnie co z mamą? Musi z nią iść, ale niczego nie będzie pamiętała. Nie będzie świadoma tego, że jej córka dostaje najważniejszą władzę...wszędzie. Tak mało czasu z nią spędzała. Powie im jutro, a teraz zostanie z mamą.
  Cały dzień spędziły razem. Były na lodach i w kinie, po drodze poszły też do centrum handlowego. Oczywiście Isabell niczego nie kupowała, bo ze swoją ''magiczną tkaniną'' mogła wymarzyć sobie każdy możliwy strój. Pod koniec dnia, były już tak zmęczone, że obie padły do swych łóżek. Is jednak nie mogła zasnąć. Myślała o tym, co powie Jasonowi i Ros. Jak oni zareagują? Bała się. Już jej powieki powoli się zamykały, kiedy nagle usłyszała cichy męski śpiew pod oknem
''Kochana panieneczko!
Wyjrzyj przez okieneczko!
Pokaż mi się!
Chcę wciąż znajdować się!''
-Jason...Ciszej obudzisz mamę.-powiedziała wyglądająca przez okno dziewczyna. Poczuła mocne uderzenie wiatru. Włosy poleciały jej na wszystkie strony, a ona sama chciała unieść się do góry.
-Dobrze...chciałem tylko cię zobaczyć. Proszę zejdź tu do mnie.
Is tylko tego chciała. Już miała zejść na dół, ale przypomniała sobie, że przecież wróciły jej moce. Stanęła w oknie i niepewnie postawiła nogę w powietrzu, a potem cała ześliznęła się i...leciała. Wiatr delikatnie ją unosił, aż dotarła na wprost Jasona.
-Wow.-powiedział zaskoczony chłopak.-To było...niesamowite. Jak to jest? No wiesz, być jak ptak?
-To ty nigdy...-dziewczyna podniosła znacząca brew.-zaraz się przekonasz.
Odeszła kawałek od niego i szepnęła: ''Wietrze!'' Zaraz już była w górze, poczuła się z nim jednością i machnięciem ręki uniosła do góry chłopaka. Złapała go za rękę i polecieli w górę. Złapani za ręce płynęli w powietrzu-dwa niezależne ciała, które były złączone sercami. Wylądowali na polanie, gdzie w miłosnym uścisku pozostali do brzasku. Rano, gdy się obudzili, czas było się już pożegnać. Is wróciła do domu.
-Za dwa dni moja koronacja. Przyjdziesz?-spytała niepewnie dziewczyna stojąc w oknie.
-Mam wziąć to za zaproszenie?
-Tak...?
-Oczywiście, że przyjdę, nie opuściłbym takiej okazji. Przecież moja ukochana zostaje najpiękniejszym władcą
-Pa-powiedziała speszona i nieco zarumieniona dziewczyna.
Zaraz zadzwoniła do Ros.
-Halo? Ros? To ty?
''Tak. Kto mówi?!''
-Ja, to znaczy Is.
''Witam witam! Co tam?''
-Kochana! Zakochałam się! W Jasonie!
''W nim?!''
-Tak, gdybyś wiedziała...
''Dlaczego w nim?!''
-Ach Ros przesadzasz!
''Nie przesadzam, tylko wiem co mówię. Jesli dzwonisz tylko po to, by mi to powiedzieć, to najlepiej się rozłącz.''
-Nie, nie tylko dlatego. Za dwa dni koronacja. Chciałabyś przyjść?
''Aaaa...!!!To cudowne! Przyszłą Władczyni zaprasza mnie na Koronację! Na jej Koronację! To wspaniałe! Już się idę szykować! Pa! Matko co je włożę...''
-Pa
Is leżała na łóżku. Myślała o swojej koronacji. A co jeśli nie będzie dobra? Usłyszała głos jej służącej z Arendelle:
-Pani...
-Greta? Co ty tu robisz?
-Za dwa dni twoja koronacja, trzeba się przygotować.
-Zaraz? Dwa dni mam się przygotowywać?
-No tak, sam makijaż dwa 7 godzin, a do tego jeszcze obraz i wybranie sukni?
-Makijaż? 7 godzin? O nie moja droga. Mogę iść tam, ale poczekaj, zabiorę kilka kosmetyków.
Wzięła 2 czarne tusze do rzęs, 1 niebieski, 2 eyelinery, 3 podkłady, 5 lakierów do paznokci, róż do policzków, cienie do powiek szminki i błyszczyki. Od mamy pożyczyła pędzle i puder. W biegu złapała jeszcze lakier i żel do włosów. Tak obładowana wpadła do pokoju i przeszłą wraz z Gretą przez portal. W jej komnacie czekały już wszystkie służące, kobiety obładowane materiałami i Elsa. Widząc obładowaną dziwnymi rzeczami dziewczynę, zaczęły szeptać i chichotać między sobą. Jednak ta wytłumaczyła im wszystko, pokazała i wytłumaczyła, a także kazała zawołać najlepsze malarki w kraju. Potem przyszedł czas na wybranie sukni. Było ich tak wiele, ale tak naprawdę tylko jedna, ręcznie robiona suknia przypadła Is do gustu. Gdy malarki już przyszły kazała dobrać kolory i pomalować się. Była już prawie gotowa na swą uroczystość.                                                                              

Czy sukienka będzie aż tak wspaniała? Czy Uroczystość przebiegnie bez szwanku? Czy Is będzie dobrą Władczynią?

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 26

Hej! Zanim przeczytasz odwiedź mnie! Mowa tam o konkursie Z NAGRODAMI, więc warto sprawdzić.


 Isabell miała dość. Dość szkoły, Jasona, Ros, Elsy i samej siebie. Skoro przytłaczają ją takie błahostki, to czy da radę rządzić tyloma ''postaciami''. Przez kilka dni była jak duch. Chodziła do szkoły, lecz jakby w ogóle tam jej nie było. Była w domu, ale nie dawała znaku życia. Mówiła, ale jakby nie wydawała głosu. W końcu nie dała rady. Wpadła do pokoju i legła na łóżko. Zaczęła płakać jak małe dziecko. Nagle ni stąd ni zowąd głośno otworzył się portal. Wpadli przez niego dwaj przerażeni i zmęczeni strażnicy z Arendelle.
-Pani!Pani!-zaczęli krzyczeć głośno dysząc.-Elsa! Chcę się z tobą widzieć. Cały czas woła cię i chyba odzyskuje świadomość! Wybacz, że przeszkadzamy, ale ona zachowuje się strasznie! Nie je, nie pije, nie mówi nic prócz ''Isabell...Zawołajcie tu ją.'' Teraz jeszcze krzyczy i rzuca przedmiotami we wszystkich! Błagamy chodź.
-Oczywiście.-Isabell nie mogła przecież zostawić jej samej. Otarła łzy i przeszła przez portal. Tam usłyszała głos tłuczonego szkła i krzyki: ''Wybiła okno!''. Isabell starała się szybko pójść do komnaty, gdzie zastała zakrwawioną Elsę i przerażonych strażników i służące. Podeszła do jednej z nich.
-Co z nią?-zapytała.
-Rozbija szkło, potem...potem łapie je w ręce i krzyczy do Strażnika Zabij mnie i idź do tej swojej laski! Gdzie Isabell?!.
Nie mogła czekać kazała wszystkim wyjść, mimo ostrzeń podeszła do leżącej na środku pokoju Elsy. Pobite szkło, wazony i krew tworzyły mroczną atmosferę. Dziewczyna ostrożnie podeszła do Elsy i złapała ją za ramię.
-Powiedział, że już jej nie ma. Że odeszła. Chcę to usłyszeć od ciebie. Chcę, byś przysięgła, że Roszpunka już nigdy tu nie wróci, a Jack będzie mój.
-Roszpunka już odeszła. Jack nigdy jej nie kochał on kocha tylko ciebie. Tylko z tobą chce być.
-To dlaczego nie uratuje dziecka! Dlaczego nie ofiaruje mu nieśmiertelności?!
-Jeśli będzie mógł to ofiaruje. Nie możesz się od niego odsuwać. On nie potrafi bez ciebie żyć. On cię kocha.
-I będzie mój na zawsze?-Elsa podniosła głowę. Wyglądała jak małą dziewczynka, która płacze nad zepsutą zabawką. No może poza krwią na twarzy i na włosach.
-Tak. Twój na zawsze. Idź się teraz odśwież. Porozmawiamy później.
Królowa posłusznie wstała i wyszła do swej łaźni. Została sama pośród rozbitego szkła, które....świeci?! Odłamek lustra obok jej stopy zaczął ewidentnie świecić. Potem następny i następny. Aż wokół niej pojawiło się miliony odłamków. Nagle wzleciały do góry. Odruchowo położyła się na ziemi, myśląc, że chcą ją zabić. One jednak zaczęły krążyć i krążyć wokół niej. Coraz szybciej i szybciej aż złączyły się w lustro. Ogromne lustro, które aż prosiło się, by przez nie przejść. Jakby wiedziona magiczną mocą Isabell przeszła przez nie. Poczuła ciepło. Zaraz zimno. Usłyszała szum. Szum drzew. Była w przepięknym lesie. Zaśmiała się i okręciła dookoła. Nagle pojawiły się przed nią trzy kobiety.
Pierwsza z nich stała na czele. Ubraną miała zieloną, długą suknię bez ramiączek. Na rękach miała rękawiczki w tym samym kolorze. Na ramieniu wisiał jej drewniany, prosty łuk. Uczesana była w kucyka. Z tyłu opadał jej płaszcz z liści.
Druga, stojąca po prawej, miała biały gorset z delikatnymi, różowymi kwiatami. Spódnica była koloru krwisto czerwonego. Na środku spoczywały małe, biało czerwone róże.Włosy związane miała w warkocza z powplatanymi, malutkimi stokrotkami.
Trzecia, po lewej stała w cieniu. Było ją naprawdę słabo widać. Is wydawało się, że ubrana jest w mocno czerwoną sukienkę. Włosy miała rozpuszczone, a na ramionach miała przeźroczysty szal.
Pierwsza zaczęła się do niej zbliżać. Kiedy podeszła blisko niespodziewanie uklękła na kolano i powiedziała:
-Witaj o wszechwładna. Czekałyśmy na ciebie. Rade jesteśmy, że możemy służyć tak wspaniałej...przyszłej władczyni.
-Acha...Kim jesteście?-spytała zdziwiona i lekko skrępowana dziewczyna.
-Jesteśmy Nieznane.-powiedziała stojąca tuż obok niej kobieta.-Zanim opowiemy ci naszą historię pozwól, że się przedstawimy. Jestem Ete-Władczyni lasu. Łuczniczka. Ta po prawej to Printemps-Strażniczka natury. Jest czarodziejką. A ta w cieniu to Hiver-Nocny obrońca, wojowniczka. Każda z nas jest inna. Ale może najpierw poznaj naszą historię. Widzisz dawno temu, mieszkała tutaj nasza matka- Reine. Nie lubiła towarzystwa ludzi, elfów, wróżek czy nimf. Wołała całe dnie wpatrywać się w naturę i rozmawiać ze zwierzętami. Jednak kiedy przychodzili do niej ludzie, którzy po prostu chcieli pomocy, nigdy im jej nie odmawiała. Pewnego dnia, przyszła do niej kobieta. Trzymała na swych rękach dziecko. Nie ruszało się ani nie oddychało. Dla matki nie był to problem, uzdrowiła je, ale kiedy widziała jak dziecko się uśmiecha zapragnęła mieć własne. Pewnej nocy zebrała różne przedmioty. Ułożyła je w małą kupkę, poprosiła Księżyc o dziecko i poszła spać. Księżyc nigdy nie dał jej żadnej nagrody, więc chciał dać jej coś, co będzie sprawiało, że już zawsze na jej twarzy będzie gościł uśmiech. Niestety Mrok postanowił pokrzyżować jego plany i zakrył sobą połowę serca dziewczynki. Rosła jak normalne dziecko, jednak w wieku 16 lat zapytała się mamy, dlaczego nie może być zła. Dlaczego musi robić tylko dobre uczynki. Mama tłumaczyła jej, ze takie jej przeznaczenie, ale ona cały czas twierdziła, że chce być zła. Mroczna strona brała górę. Zniszczyła cały las, zabijała zwierzęta. Jedyne co mogła zrobić Reine, to  zabić swą własną córkę, a robiąc to jej matczyne serce złamało się. Kiedy obie umierały mama powiedziała: ''Lunes, aident et partagent le cœur de ma fille.'', co znaczy ''Księżycu, pomóż i podziel serce mej córki''. Wtedy jej serce rzeczywiście się podzieliło i powstałyśmy my. Księżyc dokładnie nam wszystko opowiedział. Widzisz Printemps dostała największą część serca dobrego, a przez to czasami naprawdę słodzi. Hiver dostała największą ilość serca złego, ale doskonale potrafi ją wykorzystywać w dobry sposób. A ja dostałam trochę tego i trochę tego. Cały czas miałyśmy pomagać ludzkości. Byłyśmy niepokonane i niezniszczalne, ale kiedy poznałyśmy Mroka, zauważyłyśmy, ze jest on i może nam zagrażać. Wytworzyłyśmy obronną sferę wokół lasu i mieszkałyśmy tutaj. Kiedy dowiedziałyśmy się o Władcach, postanowiłyśmy, ze tak możemy pomagać. Kazałyśmy nazywać nas Nieznanymi. Ale koniec z tym tchórzostwem. Ujawnimy się światu na twojej Uroczystości Koronacyjnej. Tylko najpierw musisz przejść krótkie szkolenie. Nauczymy cię czegoś, czego nigdy nie wyobrażali sobie ci twoi nauczyciele.
-Wow...To znaczy to wspaniale, nie właściwie nie, bo widzisz, ja...Ja nie mogę. Zostałam pozbawiona Kondyrogencji.
-Och przestań!-powiedziała trochę nadpobudliwa Printemps.-Mamy każdą moc, przecież cię uzdrowimy!
-Naprawdę.
W tym momencie Wszystkie położyły dłonie na głowie Isabell. Wypowiadały jakieś dziwne, niezrozumiałe słowa, a już za chwilę poczuła mrowienie i w końcu swędzenie na rękach. Zobaczyła, że rysunki powróciły. Chciała się rozpłakać ze szczęścia, ale nawet nie zauważyła, gdy była już z Printemps na polu rzepaku. Nauczyła się od niej kilku sztuczek, dowiedziała, że można pobierać energię od roślin i dowiedziała, że z ich pomocą może ukryć się w miejscu zwanym Hibernatum.
Potem wraz z Hiver miała zajęcia w nocy. Dowiedziała się, że żaden wojownik, prócz mrocznego nie może widzieć w ciemności. Nauczyła się patrzeć jak kot, wyciągać proszek z nocnego powietrza i za pomocą chusty Hiver walczyć. Okazało się, ze jest ona bardzo ostra, prawie tak  jak najostrzejszy miecz.
Potem miała lekcje z Ete. Dowiedziała się, że dotykiem może zawołać zwierzęta, a nawet za jego pomocą może z nimi rozmawiać. Nauczyła się medytować i odzyskiwać przez to energię. Okazało się, ze Ete to doskonała przywódczyni i nauczycielka. Po kilku dniach nauki Isabell miała opuścić magiczny las. Stała teraz przy wyjściu.
-Dziękuje wam-powiedziała.-Dziękuję za wszystko.
-Nie to my dziękujemy.-powiedziała Ete.-Mimo swego młodego wieku jesteś niezwykle rozważna. Chcemy podarować ci prezent. A właściwie prezenty. Ode mnie dostaniesz coś na kształt telefonu. Tylko ze to wyświetla obrazy w 3D, hologramy i ludzi, których chcesz znaleźć. Dodatkowo, możesz z nim rozmawiać, bo ma sztuczną inteligencją. Acha i nigdy się nie tłucze.
-Ode mnie-odezwała się uradowana Printemps.-Dostaniesz materiał nabierający kształty i kolory. Popatrz, jeśli owiniesz sobie to w okołu rąk i wypowiesz np. Przeźroczysta rękawiczka ciepła jak puch, to własnie taka się stanie.
-Ode mnie-powiedziała Hiver.-Dostaniesz Kulę Czasu. Jeśli rozbijesz ją w danym miejscu lub świecie, czas się zatrzyma na jakieś 24 godziny.
-Dziękuje wam Nieznane.
-Czy jest coś, co chciałabyś dostać?
-Tak, to znaczy to nie jest rzecz, a umiejętność.
-A jakaż to umiejętność?
-Chciałabym móc rozmawiać ze smokami.
-Hmm....Podejrzewałyśmy, że zapragniesz czegoś takiego. Ale niestety na razie nienmożemy ci tego dać najpierw przeczytaj to-Ete dała Is niebieską, trochę zniszczoną książkę, z podobizną smoka na okładce.-Jak to przeczytasz dostaniesz następną. Kiedy przeczytasz wszytkie, spotkasz się z kimś. Teraz już idź, czekają na ciebie.
-Do zobaczenia!-Krzyknęła Isabell i przeszła przez portal. Gdy tylko zobaczyła Arendelle, pobiegła uradowana, zobaczyć co z Elsą. Był już późny wieczór, a kiedy wpadła do jej komnaty zobaczyła Elsę siedzącą na fotelu bujanym i Jack'a, który łapał ją za rękę.
-Isabell? Gdzie byłaś? Martwiliśmy się.

Co będzie dalej?

Nieznane

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 25

Zanim przeczytasz! Wiem jest PONIEDZIAŁEK!!!! PONIEDZIAŁEK nie niedziela. Wybaczcie, ale cały weekend przesiedziałam u kuzynki i naprawdę nie miałam czasu na pisanie. Ten rozdział może być dziwny i nieskładny gramatycznie ale napisałam go przed kilkoma godzinami i nie za bardzo miałam nad czym myśleć. Za to wszystko podziękujmy kuzynce :) Pamiętajcie, że każdy może napisać komentarz, nawet, gdy nie jest zalogowany i nie ma konta! Wesprzyj mnie komentarzem!

 Isabell nie  mogła spać całą noc, którą spędziła w Arendelle. Słyszała kłótnie Jack'a i Elsy, przerywaną płaczem królowej. Nad ranem wszystko ucichło i Is zamknęła oczy, lecz nie na długo. Około godziny 8 rano usłyszała głośne dudnienie do drzwi i głośny, lecz niezrozumiały krzyk. Szybko wstała z łóżka i podeszła do ogromnych drzwi. Pociągnęła je i zobaczyła leżącą na podłodze, przerażoną Elsę.
-Mój Boże! Elso! Co się stało?! Chodź!-powiedziała zdenerwowana Is.
-Ona! Ona mnie osacza! Ona mnie zabije! Zabije nasze dziecko! Ja nie chcę umierać! Uratuj mnie! Zabierz ją!-krzyczała królowa jak opętana.
-Ale kogo? Powiedz co się stało?
-Kłóciłam się z Jack'iem. On mi powiedział. Powiedział, że Roszpunka. Że ona nie chciała z nim być. Że go zostawiła. Ale ja mu nie wierzyłam. On mnie oszukał. Wybiegłam. Wybiegłam ze swej komnaty. Żeby przywitać słońce. I pożegnać księżyc. Może żeby pobawić się i wyżyć. Wtedy się stało. Zrobiło się ciemno. Mgła wszędzie była mgła. Wtedy ten przerażający szept. ''On jest mój. Na zawsze mój.'' Wtedy pojawiła się ona. Była straszna. Złapała mnie za nadgarstek. Pociągnęła na nim  paznokciami. Zrobiła mi krwawiące ślady. Złapała za brzuch. Mój brzuch. Krzyczałam. Wołałam Jack'a. On nie przyszedł. Już mnie nie kocha. Znów powiedziała: ''Jack jest mój. Kocha mnie. Nie zdołasz go zwabić na dziecko. Po za tym ona umrze, bo jack wolał oddać swą nieśmiertelność mi!'' Uciekłam. Bałam się jej. Przyszłam do ciebie. Proszę pomóż. Zabierz ich stąd.
Królowa zachowywała się jak psychicznie chora. Cały czas szeptała ''Zabierz ich stąd.'' Isabell zawołała służące. Kazała zająć się nią. Wychodząc usłyszała jeszcze cierpiący głos: ''Dokąd idziesz?''
-Muszę...coś załatwić. Śpij Elso. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.
Wyszła i zaczęła szukać Jack'a który siedział w parku bawiąc się swoją laską. Chciała podejść do niego i cała swoją mocą uderzyć go pięścią. Ale zauważyła Roszpunkę. Zobaczyła jak przytula chłopaka i przeczesuje  rękami jego włosy. Kiedy spostrzegli ją, a spojrzenia Is i Roszpunki się spotkały nie wytrzymała. Znów użyła mocy zawartej w amulecie, by przygwoździć dziewczynę do podłogi. Jack wstał, a Władczyni przybliżyła się do niego.
-Jak śmiesz?!
-Ale...
-Nie przerywaj mi! Elsa wariuje, a dziecko jest zagrożone! A ty miziasz się tutaj wraz ze swoją nową panienką?! Posłuchaj będę broniła Elsę, nawet wtedy, gdy to oznacza wyrzucenie ciebie z królestwa! Jeśli tego nie chcesz masz natychmiast się jej pozbyć i iść do Elsy! Do swej miłości, pamiętasz ją jeszcze? A ty kochanieńka mów dla kogo pracujesz. Pewnie dla Mroka zgadłam? Mów żmijo!
-T..tak.-powiedziała dysząc głośno dziewczyna.
-Jakie było twoje zadanie? Mów albo cię zabiję!
-Dał mi odrobinę swej złej mocy. Miałam skłócić Elsę i Jack'a. Elsa miała dość do szału i stracić dziecko. Wtedy on chciałby się zemścić na Mroku i pozostawiłby cię bez obrony. Byłabyś łatwym celem.
-Po co to wszystko?
-On zabrał mi mojego męża-Julka. I powiedział, ze go nie odda póki nie wykonam zadania. Teraz już mi go nie odda.
-Posłuchaj. Pójdziesz teraz stąd do niego i powiesz, że wykonałaś zadanie, ale siła miłości tych dwoje jest inna niż wszystkie, ponadczasowa. Nawet on musi wywiązać się z danego słowa. Idź i nie wracaj! A ty Jack! Lec do swej królowej i błagaj o przebaczenie, nawet nie wiesz jak bardzo tego potrzebuje. Leć!
Isabell zrobiło się słaba. Kilka minut później w oknie zobaczyła ''Jelsę'' w oknie. Trzymali się za ręce, lecz ona nie dawała znaku życia wpatrywała się w jeden punkt w oddali. Jack pokazywał jej odchodzącą Roszpunkę. Ona nie reagowała.

Czy Elsa wyjdzie z obłędu?

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 24

   Isabell nie mogła spać całą noc. Rozmyślała o wszystkim, a jednocześnie o niczym. Co powinna zrobić? Czy tak bardzo zależało jej na Jasonie? Zasnęła nad ranem. Niestety z błogiego snu wyrwał ją dzwonek budzika. Ubrała się w sukienkę i ruszyła do szkoły. Już od progu Ros zaczęła ją wypytywać o wczorajszy wieczór, ale w odpowiedzi słyszała tylko: ''Nie wiem'', ''Nie pamiętam''. Po piątej lekcji Is poszła się przewietrzyć. Ponieważ była to długa przerwa chciała usiąść na ławce i powtarzać do kartkówki. Już miała wyciągnąć książkę, kiedy podleciał do niej mały wróbelek.
-Co tam masz mały kolego?-spytała wyjmując z jego dzióbka papierek. Ptaszek zaraz odfrunął.
''Przyjdź za szkołę.''-Tak napisane było na kartce. Is szybko zabrała plecak i poszła za budynek. Cały ogródek zasypany był różami. Wszędzie widniał napis:''Kocham cię''. Na środku stał mały stolik, z kartką na stole. Na wierzchu napisane było:''Zabrała mnie baba od polskiego!'' Otworzyła czym prędzej kartkę i zaczęła po cichu czytać zawartość.
''Najdroższa Isabell!
Mam nadzieję, ze przemyślałaś wczorajszą rozmowę. Ostrzegam cię! Nie zamierzam rezygnować z twojej miłości. Pamiętaj, że już...''
-...zawsze będziesz moja.-dokończył Jason. Isabell podbiegła do niego i przytuliła go wytrącając mu z ręki grabie. Czekała na to. Czekała na jego uścisk, na jego zapach. Nagle wszystkie jej smutki przeminęły. Zaczęła się uśmiechać. Spojrzała na niego.
-Tylko to chciałem zobaczyć.-powiedział chłopak.
-Co?
-Twój uśmiech. Z nim jesteś jeszcze piękniejsza. Teraz już idź Jazułkowa kazała mi posprzątać ten bałagan.
Isabell wbiegła do szkoły. Była taka szczęśliwa. Zobaczyła Ros. Podbiegła do niej, złapała ją za rękę i szczęśliwie powiedziała:
-Chodź! Idziemy na kartkówkę!
-Skąd ta zmiana nastroju?-spytała zdziwiona dziewczyna.
-Nieważne chodź!
Cały dzień przesiedziała na lekcjach rozmyślając o ukochanym. Po lekcjach, kiedy była już w Arendelle, siedziała nad wielką mapą i starała się skupić na zadaniu. Jack odkrył, że w okolicy domu Is zwiększył się poziom ''zła''. Starali się oni znaleźć jego przyczynę. Jednak przyszli rodzice widzieli, że z dziewczyną jest coś nie tak. Już mieli przestać, kiedy do drzwi komnaty zapukał jeden ze strażników.
-Królowo.-powiedział.-U wrót stoi dziewczyna. Mówi, że koniecznie musi tu wejść!
-Wprowadzić.-Powiedziała królowa. Jack i Elsa wstali, więc Is również się poruszyła. Do komnaty weszła dziewczyna, która trzymała coś w rękach. Popchnięta przez strażnika wypuściła z rąk...włosy. Były jasne i długie. Jej oczy, które były bardzo duże, były zielone. Ubrana była w różową sukienkę. Miała bose stopy. Rozejrzała się po komnacie, a gdy jej wzrok skupił się na chłopaku, podbiegła, ciągnąc za sobą włosy.
-Jack! Nawet nie wiesz jak się stęskniłam!
-Jack? Kim jest ta dziewczyna?-spytała, ze stoickim spokojem na razie, Elsa.
-Ja...Nie...To znaczy...-zaczął jąkać się Strażnik.
-Kochanie.-przerwała mu Roszpunka.-Co to za kobieta? A z resztą. Widzi pani, Jack to mój chłopak.
Elsą wstrząsnęło to. Zaczęła się trząść. Is odruchowo do niej podeszła i objęła ramieniem. Roszpunka w tym czasie złapała Jack'a za rękę i powiedziała:
-Oddał mi swoją nieśmiertelność-dowód swej największej miłości.
Elsa osunęła się na nogach, jednak nie upadła. Wyszła szybkim krokiem z komnaty i szybko uciekła do swojej. Jack chciał z nią pobiec, ale mocny uścisk Roszpunki mu na to nie pozwalał. Isabell nie mogła w to uwierzyć. Spytała tylko:
-To prawda?
-Ja..Byłem inny...Nie znałem Elsy...
-Powiedz! Czy to prawda?!
-Tak.
Isabell zrobiło się słabo. Najdoskonalsza para we wszechświecie nagle miała się skończyć?! Dziewczyna wybiegła z komnaty w poszukiwaniu Elsy.

Czy Elsa wybaczy Jack'owi?

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 23

Patrzyła na nią. Czuł jak odchodzi. Jej bezwładne ciało leżało na podłodze. Z oka popłynęła jej samotna, czysta łza. Musiał działać. Musiał coś zrobić. Ale co? Wiedział co, ale czy mógł. On się dowie, ale musiał zadziałać. Wyjął z pod koszulki ciemny kryształ na łańcuszku, zerwał go i włożył na szyję Is. Nie ruszła się. Nie zadziałało. Umarła? Nagle jej oczy gwałtownie się otworzyły. Szybko podniosła się tak, że teraz siedziała. Głośno oddychała.
-Isabell! Ty ży...- nie zdążył dokończyć chłopak. Jakąś nieznaną mocą przyszpiliła go do muru.
-Ty wężu! Jak śmiałeś! Dla kogo pracujesz? Dla Mroka? A może dla kogoś jeszcze straszniejszego? Gadaj!-nagle spostrzegła, ze używa mocy. Nie była to jej moc. Nie czuła mrowienia w rękach. W takim razie kogo była ta moc. Przerwała. Spojrzała na siebie. Zauważyła wisiorek.-Co to jest?!-krzyczała zrywając go z szyi. Gwałtownie zemdlała. Na szczęście słaby Jason zdążył ją złapać.
-Nie...nie zciągaj  tego. Rany się jeszcze nie wygoiły.
-Puść mnie! Gadaj coś ty za jeden?
-Dobra, ale usiądź. A więc wszystko zaczyna się od tego, ze tak naprawdę nie jestem człowiekiem. Widzisz moja matka jest nimfem wodnym. Na pewno nie wiesz co to nimfy, co nie? Dobrze, a więc widzisz jest jeden portal, który przenosi do Elfique, świata, w którym żyją wróżki, elfy i nimfy. Zacznijmy od elfów, bo to one są najważniejsze. Widzisz są bardzo podobne do nas. No może oprócz długich kończyn, spiczastych uszu i różnych kolorów skóry. Są bardzo chude, w tym światku uznane byłyby za wychudzonych anorektyków. Swą mocą mogą bez wysiłku tworzyć tysiące cech, które wzajemnie się wkluczają. Mają swoją królową, najstarszą z rodu-Anciene. Jest surowa, ale od milionów lat utrzymuje elfy w nienaruszonym stanie. Króla wygnano, by błąkał się po wszystkich światach. Słyszałem, że jest wysoki obrany na czarno i nie ma twarzy, by już nigdy nie mógł okazywać uczuć.Elfy mieszkają w lesie, Dzielą się na Garconów i Fillie, u nas można uczynić to jako kobieta i mężczyzna. Są oczywiście nieśmiertelne, chyba, że ktoś ich zabije.
Wróżki to...wyjątkowo dziwne stworzenia. Właściwie wyglądają jak ludzie. No prawie. Z ich pleców wyrasta narośl, tak jak u ptaków. Oczywiście chodzi o skrzydła, które raczej ich nie przypominają. Są cieniutkie, przeźroczyste, ale ostre jak najostrzejszy miecz. Mieszkają na łąkach. Nie mają żadnej władzy, ale jest tam najstarsza z wróżek i najstarszy z wróżów. Jeśli ma się jakiś kłopot idzie się właśnie do nich. Mimo, że wydaje się, ze są wspaniałym ludem, dobrym i pięknym, ale w rzeczywistości tak nie jest. Sa wybuchowi, zawsze chętni do walki, a broń i umiejętności zdobywają własnym poświęceniem. Mieszkają na łące i również dzielą się na kobiety i mężczyzn, czyli po prost wróżki i wróżów.
Ostatni z ludów mieszkających w Elfique, to nimfy. Widzisz nie mają skrzydeł, spiczastych uszu, czy długich kończyn. Za to są bardzo piękne.Nie mają władcy. Są wolnym ludem, chociaż muszą przestrzegać swego prawa. Widzisz nimfy to tylko kobiety. Ich zadaniem jest wołanie błąkających dusz, albo zabieranie ich. Nie są złe, po prostu potrzebują ogromnej ilości miłości.Mieszkają w lasach, wodach, łąkach. Wszędzie.  Widzisz każde z tych stworzeń rodzi się w ten sam sposób. Matka wybiera cechy i wygląd dziecka, a jeśli będą one dobrze wybrane, dziecko się rodzi. Widzisz moją matką jest młoda nimfka Asalinda. Była młoda, gdy poznała jego. Był młodym poszukiwaczem przygód. Przystojnym poszukiwaczem przygód. Od razu się w nim zakochała. Przychodziła do jego obozu każdej nocy. On też ją kochał. Ona nie chciała zabierać mu duszy, chciała być jego na zawsze. Ostatniej ''normalnej'' nocy obiecała mu, że zabierze go już na zawsze do Elfique. Jednak tej nocy coś się w nim zmieniło. Stał się bezlitosnym duchem bez uczuć. Przez Dolinę wróżek dostał się do mojej matki. Zażądał syna. Było to zabronione, ale zagroził, że zniszczy cały Elfique, jeśli tego nie zrobi. Wtedy pękło jej serce. Na jej ciele wypaliły się sceny bólu. A ona pogrążyła się w smutku. Jednak stworzyła mnie, nimfa bez cech, bezbronnego. Zamiast imienia nadała mi krzyk bólu, który okazał się moim imieniem. Krzyczała do Mroka: Vous allez le regretter cette décision, co oznacza: Pożałujesz tej decyzji! Całymi dniami przesiadywałem w komnacie, ciemnej i pustej. Jedynym towarzyszem był stary sługa-Ganfier. Latami uczyłem się historii i języków, o których ci się nawet nie śniło. Któregoś dnia Mrok wszedł do mojego pokoju i oznajmił. Nazywasz się Jason i zabijesz Władczynię! Widzisz portal był otwarty w pełnię. Musiałem do niego iść, a on dał mi sztylet, którym próbowałem cię zabić. Acha i o jeszcze jednym ci nie powiedziałem. Elfy są ja woda. Potrafią nauczyć się każdej cechy, każdej właściwości, wystarczy, że ktoś pokaże im to. Przebywając z nim stałem się zły. Przepraszam.
-A to?-Isabell wskazała na wisiorek.
-Ach to, Mrok powiedział, że możesz być niebezpieczna. Jest tu cała moc, jaką Mrok potrafi wytworzyć. I potrafi ustrzec i uleczyć wszelkie rany.
Is była zaszokowana. Jej świat się zawalił. Jej pierwsza miłość była tak naprawdę kłamstwem. Jej pierwsz miłość była jej wrogiem.
-Is?
-Posłuchaj, daj mi to przemyśleć. Porozmawiamy o tym jutro. Jeszcze to do mnie nie dotarło.


A teraz skomentuj! Czy Isabell Nie kocha już Jasona?

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 22

  Isabell cały dzień spędziła na słuchaniu opowieści Ros. Były takie niesamowite. Opowiadała o tym ja się narodziła, jak to dorastała, jak po raz pierwszy raz użyła skrzydeł i jak uratowała Polanę Narodzenia. Gdy historia się skończyła, było już  ciemno. Właśnie szły do domu Is, kiedy na schodach zobaczyły siedzącego chłopaka. Widząc je od razu wstał. Kiedy Is chciała przejść, złapał ją za rękę.
-Porozmawiajmy-powiedział głucho.
-Puść ją!-powiedziała ostro Ros.
-Bo co? A wiesz co idź sobie już. Chcę być z nią sam na sam.
-Nie...
-Ros...-powiedziała Isabell. Nie rozumiała zachowania tych dwóch. Byli jak dwa kocury walczące o terytorium.-możesz nas zostawić. Dziękuję ci za ten wspaniały dzień.
-Jak sobie życzysz. Uważaj tyko na niego.-powiedziała wróżka, a podchodząc do chłopaka wyszeptała do niego-Spróbuj jej coś zrobić. Jeszcze nie wiesz na co mnie stać.  Gdy już zniknęła z pola widzenia pary puścił ją. Obszedł ją kilka razy dookoła i powiedział:
-Zmieniłaś się. To dobrze. Chodź....
-Ros mówiła, żebym na ciebie uważała.
-Wierzysz komuś, kogo znasz kilka godzin, czy temu, którego pokochałaś?!
-Co ty wiesz o moich uczuciach?! Znikasz na dwa tygodnie i myślisz, że wybacze ci bratanie z wrogiem?! Wiesz jak nienawidzę Gab!
-Dobrze, a więc nigdzie nie idź, ale daj mi...daj sobie zawiązać oczy.
-Po co?
-Zobaczysz-wtedy chłopak wyciągnął z kurtki chustkę. Długą, fioletową chustkę. Na początku Isabell bała się. Było ciemno, nie widziała kompletnie nic już chciała przerwać tą zabawę, kiedy usłyszała cichy, lecz głęboki szept:
''A teraz wyobraź sobie, ze tak jest zawsze. Nie widzisz niczego, ani kolorów ani kształtów. Masz tylko mnie i tylko na mnie możesz polegać.''
-Jason to głupie, przestań.
''Nie, dotknij tego''  Nakierował jej małe dłonie na przedmiot w jego dłoniach. Przedmiot był mały, nie miał określonego kształtu. przewracała go kilka razy w dłoniach, ale nie mogła zgadnąć co to jest. W końcu, gdy bardzo się skupiła poczuła delikatne wypustki.
-Jason! Nie wiem co to jest zabierz to ode mnie.
Zabrał z jej dłoni i znów nastała cisza. Po chwili usłyszała:
''Otwórz usta'' A za chwilę poczuła delikatny i słodki smak. Smak truskawki, słodkiej truskawki.
''Gdybym nie nie poprowadził cię na właściwy trop, równie dobrze mogłabyś zjeść ślimaka. Potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.'' Zdjął jej chustkę z oczu i dotknął jej skór twarzy. Znów poczuła to przyjemne ciepło w sercu. Nie chciała już nigdy więcej kończyć tej chwili. Zamknęła oczy i poczuła ciepło na ustach. To był jej drugi w życiu pocałunek, ale nadal przeżywała go jakby był to jej pierwszy raz. Przytuliła się do niego. Poczuła zapach, jego zapach tak ciepły tak miły. Było jej dobrze. Jason znów wyszeptał:
''Jesteś moja na wieki.''  W tym momencie poczuła kłujący ból na plecach. Poczuła jak jej koszulka robi się z tyłu mokra. Krwawiła. Ostatnie co usłyszała to: ''Na moje wieki'' I bezwładnie opadła na ramiona ukochanego.

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 21

-Możesz mi powiedzieć co się stało?! Uraziłam cię?-krzyczała Is próbując dogonić koleżankę, ale ta przyspieszała i jeszcze bardziej płakała.- Powiesz mi o co chodzi? Ros?!
  Ta nagle stanęła, złapała Isabell za rękę i pociągnęła ją.
-Dokąd mnie prowadzisz?
-Zaraz się dowiesz.
Przeszły kilka uliczek i trafiły do opuszczonego budynku za parkiem. Tam Ros puściła rękę koleżanki i usiadła pod jedną, ze zniszczonych ścian. Is dotknęła ramienia znajomej i powoli i spokojnie powiedziała:
-A teraz spokojnie...Kim tak naprawdę jesteś? I co ja takiego powiedziałam?
-To wydarzyło się dawno temu. Naszą polanę zaatakowały dziwne istoty. Mówią, ze były ciemne i przerażające. Czegoś szukały, ale nie chodziło im coś, co jest na naszej polanie. Zniszczyły całą Polanę Narodzenia. Został tylko jeden kwiat, i tylko jedna matka mogła stworzyć istotkę podobną do siebie. Wszystkie były zgodne, że wybiorą moją matkę, była Najstarszą matką. Podobno moja matka włozyła całą swoją moc. Przez to obdarzono mnie nimi. One uzdrowiły całą polanę, ale potwory wróciły z ''polowania'' i moja matka nie mogła dokończyć stworzenia na polanie. Więc udała się tutaj. I przez to jestem taka wielka. Muszę dokończyć tu naukę, by móc powrócić do swojej ojczyzny.
-Zaraz zaraz...Kim są ONE? I co to za polana? Czym cię obdarzono? Kim jesteś Rosalindo?
-Widzisz ja nie jestem taka jak ty. To znaczy trochę jestem, ale nie do końca. Tak naprawdę jestem w połowie wróżką. Ludzie nie mogą się dowiedzieć o naszym istnieniu. Nawet nie wiesz ile razy opuszczałam przyjaciół i rodzinę zastępczą tylko po to, by chronić moją prawdziwą rodzinę. Po pierwszym odejściu zostawiłam chłopka, którego kocham do dziś i tęsknię za nim jak za nikim innym. Ale musiałam odejść. Teraz ty się dowiedziałaś i znów będę musiała odejść. Kolejny człowiek....
-Tylko że....nie wiem, czy ja się zaliczam do ludzi. To znaczy ja też urodziłam się tutaj, ale....nie wiem jak to wyjaśnić....
-Jesteś elfem? Nie zaraz przecież żaden z nich się tu nie urodził.... Zaraz jesteś na usługach zła?
-Nie....
-...więc kim?
W tym momencie Isabell wstała. Poczuła niesamowitą dumę, która wypowiedziała:
-Jestem Isabell Cornelia Anna Julia Cortez przyszła Władczyni Wszelkich Światów.
Ros była na początku trochę wstrząśnięta, nie wiedziała co zrobić, ani co powiedzieć, ale wreszcie wyszeptała:
-Udowodnij.
Ze wszystkich na świecie słowa te zadziwiły i zmartwiły ją najbardziej. Nie miała już swojej Kondyrogencji, ani znamion na ręce, ani nawet mocy. Ale miała jedną rzecz, która na pewno mogła udowodnić jej prawdomówność. Łza Pradziadów. Ściągnęła z szyi łańcuszek i usiadła na przeciwko Ros. Złapała ją za rękę i powiedziała: Jestem nią, podając wisiorek. To spojrzała na niego i od razu uklękła na jedno kolano.
-Wybacz pani, ale zło ma tu teraz wielu strażników musiałam się upewnić. Wybacz mi o najwspanialsza...
-Wstań i zamiast tego obiecaj, że stąd nie wyjedziesz...
Po czym obie się przytuliły.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział specjalny 20


Rozdział napisany specjalnie dla Marii. Miłość zwycięży.

Jack rozmyślał. Jego ukochana cierpiała. On cierpiał. Zaraz, gdy wyjawił jej miłość dostała kolejnego ataku i musiał odlecieć. Teraz już czuł tylko wiatr na swojej twarzy. Zastanawiał się. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek uda się jemu uratować Elsę. Ale nie mógł pozwolić jej umrzeć. Ale Isabell pomoże. Musi. Elsa...tylko to imię brzmiało w Jack'u jak dzwon, który zagłusza wszelkie inne dźwięki. Nie chce tego, ale uwalnia swą energię i tworzy coś...innego, coś niezwykłego innego niż wtedy, gdy uwalnia moc w złości. Mały przedmiot tętni życiem, a jednocześnie pozostaje w miejscu. Czym jest ten przedmiot? Jak on wygląda? Mała obręcz lśni w blasku księżyca. Miliony lodowych wzorów przyciągają uwagę chłopaka. Podnosi delikatnie pierścionek. Już chce z nim odlecieć, kiedy odwraca się szybko i spogląda na księżyc. Chowa pierścionek do kieszeni bluzy i mówi: ''Nie odzywałeś się, kiedy tego potrzebowałem, a teraz co jestem strażnikiem. Ale mógłbym  przetrwać twe milczenie całe swe istnienie, by tylko by uratować Elsę. Jeśli to jej pomoże, po prostu...nie właściwie nie mam ci co dać, ale wiedz że już do końca życie będę ci dłużny.''  Potem odlatuje, słyszy jak by głos Księżyca:''To twoja miłość'', jednak ignoruje go.  Leci  razu do pałacu. Zagląda przez i widzi jak służące kręcą się koło niej i coś jej poprawiają. Podlatuje do drzwi pałacu otwiera je i wchodzi do środka. Doskonale wie, gdzie jest pokój Elsy. Przypadkiem podsłuchuje jak dwie służące rozmawiają:
-Jeśli nie powie co jej jest...
-Uspokój się, przecież...
-Wiem, wiem, ale mam już tego dość. Tych jej krzyków.....Witaj Jack.
Jack odpowiedział dzień dobry, mimo, że dzień nie był dobry. Powoli podszedł do drzwi, otworzył je i wszedł. Na łóżku leżała śpiąca królowa. Wyglądała na wykończoną. Oddychała niespokojnie i ciągle przewracała się z boku na bok. Jack podszedł bliżej i złapał królową za rękę. Usiadł na skraju łóżka i delikatnie gładził rękę Elsy. Ta zaczęła oddychać coraz wolniej aż w końcu oddychała normalnie. Chłopak chciał już odejść ale ta uścisnęła rękę mocniej. jack spojrzał na królową. Miała otwarte oczy. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył.
-Obiecaj, że już nigdy tu nie przyjdziesz.-mówiła ze łzami w oczach.-Obiecaj!
-Nie mogę się na to zgodzić. Kocham cię, rozumiesz kocham.
-Ja też i dlatego musisz odejść. Ja nie przeżyję, a dziecko oddam do sierocińca.
-Przeżyjesz! Mam tu coś dla ciebie....
-Nie chcę twoich prezentów. Idź już stąd!
-Nie uciekniesz przed miłością! Przed miłością Anny nie uciekłaś więc przed moją też nie. Mogę stąd iść, ale dopiero, gdy będę pewny, że będziesz żyła. Zostaniesz z naszym dzieckiem. Tutaj w królestwie. Musisz tylko znaleźć jakiegoś partnera...
-Ale ja chcę ciebie!
-Wiem, ale tylko tak będziesz bezpieczna. Pamiętaj, że zawsze będziesz moja. Zawsze. A tutaj mam na to dowód. Ten pierścionek dał mi Księżyc. Księżyc rozumiesz nawet on chce tobie pomóc.
Elsa już nie wytrzymuje. Przytula się do chłopaka. Ten ją całuje. Widać że jej tego brakowało. Chłopak delikatnie wsuwa pierścionek na palec ukochanej. Nagle ona czuje nagły przypływ energii. Czuje niesamowite mrowienie w rękach. Dotyka Poduszki, a na niej pojawiają się delikatne mroźne wzory. Jeszcze raz przytula się do Jack'a i szepcze: ''Dziękuję.''


niedziela, 9 listopada 2014

Nagroda!

Dominiko Ś., tutaj możesz odebrać swoją nagrodę, a  Maria Pobłocka chce otrzymać rozdział tak? Proszę o szybką odpowiedź!

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 19

Ros
Konkursu niestety nie wygrał nikt, ale zgłosiły się tylko dwie uczestniczki i to one mogą wybrać sobie nagrodę. Są nimi: Maria Pobłocka i Dominika Ś. Gratulacje dziewczyny!
Mój nowy blog już jest! Znajdziesz go tutaj. Zmieniłabyś coś? Pisz!



   Stała przed nią nowa dziewczyna z klasy. Przyszła jakiś tydzień temu, zachowywała się dziwnie cały czas wszystkich obserwowała. Z drugiej strony była bardzo ''nastolatką''. Ubierała się jak one, jak ona i po części można było porównać ją do Gabryieli. A jednak było w niej coś innego coś tajemniczego. Teraz usiadła przed Is i poklepała ją po ramieniu. Potem pierwszy raz od pobytu w szkole uśmiechnęła się.
-Nareszcie ktoś pokazał mu, gdzie jego miejsce.-powiedziała dziewczyna bardzo ciepłym i delikatnym głosem.
-Co?-powiedziała zdziwiona Isabell.
-Ten chłopak, któremu dałaś z liścia. Gdyby nie ty, sama bym go uderzyła.
-A co on takiego zrobił?
-Jak to co? Przystawiał się do każdej dziewczyny i mówił tekst typu: ''Hej, bolało jak spadłaś z nieba?''. Kiedy do mnie coś takiego powiedział odwróciłam się i odeszłam. Potem zobaczyłam, jak cię całuje. Kto to w ogóle jest, że całuje obcą laskę?!
-No....można powiedzieć, że to mój chłopak....
-Co?! Zadajesz się z takim palantem?
-Niedawno zachowywał się normalnie. Nie wiem, co w niego wstąpiło....
-Jestem Roselinda. Ale możesz mi mówić Ros. Acha i skoro to taki ''normalny'' chłopak, to chyba już cię nie za bardzo lubi. Jak tu wchodziłam odchodziła z Gabryielcią i mówił rzeczy typu: ''Chyba jej przejdzie, a jak nie to ile jest tu jeszcze piękności.'' To znaczy do piękności nie jestem pewna, bo końcówki nie dosłyszałam.
  Isabell wybuchła płaczem. Jak Jason mógł zmienić się tak w dwa tygodnie?! To nie jest mój ukochany!
-Słuchaj, wiem, jak teraz cierpisz uwierz. Mam pomysł, uciekniemy przez okno.
-Zaraz na wagary?!
-Nie zadzwonimy do twojej mamy i opowiemy jej wszystko. Uwierz, zrozumie. Potem pójdziemy na lody i do kina. Co ty na to?
-No dobrze, ale co z plecakami?
-Wyjdę i je zabiorę. Powiem, że jest ci coś z niego potrzebne. Ale na 100% ten palant już tu nie stoi.
-Ok, ale wracaj szybko. Nie chcę być tu sama.
  Ros wybiegła szybko z łazienki po kilku minutach wróciła zdyszana. Niosła ze sobą dwa plecaki, ale wyglądała jakby tachała dwa ciężkie worki ziemniaków.
-On...Tam...Stoi...Czeka...-mówiła zdyszana.
-Kto?
-Ja...Jason...On cię kocha....Widzę to. Widziałam jak płakał. Gdy wychodziłam.
-Muszę do niego iść.
-O nie nie moja droga. Idziemy na lody. I do kina. Chcesz żeby mu uszło na sucho, podrywanie cudzych lasek?! Nich trochę pocierpi. Jak to mówią jak kocha, to poczeka.
-No...dobrze to idziemy.
  Ros i Is spędziły wspaniały dzień. Dziewczyny bardzo szybko zapomniały o tym, co się działo kilka godzin temu. Teraz siedziały w kawiarni i zajadały się lodami ciasteczkowymi. Nagle Isabell zobaczyła, ze pod kurtką Roselindy coś się świeci. To coś było różowe i nie sposób było by tego nie zauważyć. Kiedy spytała co to, Ros zaczęła szybciej oddychać, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Złapała szybko za plecak i wybiegła z kawiarni. Isabell pobiegła z a nią.

Kim jest Ros?!

sobota, 25 października 2014

Rozdział 18

Gdy siedziały na ławeczce, podszedł do nich Jack. Szedł spokojnie i miarowo. Miał spokojny oddech. Na jego twarzy pojawiał się jednak smutek. Usiadł obok nich i chciał przytulić Elsę, ta jednak uciekła w stronę zamku. Przez chwilę panowała cisza. Może to była godzina, może dzień. Tak naprawdę nikt nie wiedział ile to tak naprawdę trwało. Oboje siedzieli zamyśleni.
-Co ci powiedziała?-spytał nagle Jack, spokojnie, lecz ostro.
-Że dziecko odbiera jej nieśmiertelność, ze nikt się nie może dowiedzieć, że nie chce tego dziecka, że wyjedzie...
-Nie powiedziała ci jeszcze jednego.
-Jak to czego?
-Dlaczego nie chce tego dziecka.
-Ale przecież...
-To nie chodzi o głupią nieśmiertelność! Ona...To dziecko...Ono jest nieślubne! Nawet gdybym miał je wychowywać, byłoby poniżane przez wszystkich. Dlatego po urodzeniu oddamy je do sierocińca.
-I tak po prostu porzucisz swe dziecko?
-Nie mam innego wyjścia. Poza tym życie bez Elsy...
-Dlaczego się z nią nie ożenisz?
-Bo jestem strażnikiem. Nawet teraz mogę otrzymać wezwanie od Mikołaja i już mnie tu nie będzie. Strażnicy godzą się na ten związek, bo mają do mnie zaufanie. Ale ślub to za dużo. Oni mają przynosić szczęście, a rozdzielenie męża i zony przyniesie tylko klęskę.
-Posłuchaj zrobię wszystko, co tylko się da, by uratować was przed jakąkolwiek rozłąką. Ale sama nie dam rady. Słuchaj uważnie, co masz zrobić. Pójdziesz teraz do Elsy i powiesz jej tak:
     ''Jak się czujesz? Nie odpowiadaj. Mam nadzieje że dobrze. Znam cię długo i wiem, ze nie porzucisz swego dziecka od tak. Wychowamy je razem, chodź bym sam musiał oddać ci swą nieśmiertelność. Mamy pomoc w Isabell, a ona przyrzekła mi, że pomoże nam bez względu na wszystko. Musisz nam tylko zaufać. Będziesz moją zoną, a ja twoim mężem. Sama Władczyni tak powiedziała. Jesteś moja i tylko moja. Nikt nie będzie zabierał mojej królowej. Od teraz wyjedziesz ze mną do Northa. Tam się zatrzymasz. Mieszkańcom powiemy, ze wyjeżdżasz w sprawach służbowych. Isabell postara się zdobyć wszystkie księgi mówiące o nieśmiertelności. Uratuje cię, rozumiesz? A kiedy się obudzisz, pomyślisz, że to sen, ale ja będę czekał w ogrodzie w samo południe. Jeśli się zgadzasz bądź tam.''
-Na koniec ją ucałuj.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<,
 Is obudziła się w swoim łóżku. Nie mogła spać całą noc, więc była strasznie przemęczona. Myślała...nie mogła przestać myśleć. Cały czas błądziła myślami. Cały czas była nieobecna. Wchodziła do szkoły i myślała. Aż nagle usłyszała głos. Głos, który już znała, głos, który był jej pocieszeniem, ale którego dawno nie słyszała. Męski głos...głos Jasona. Stał tam i był jakiś...inny. Śmiał się, a dookoła niego było tysiące dziewczyn. A przynajmniej tak się wydawało. Zachowywał się jak nie on. Isabell stała jak wryta, patrzyła na niego i czekała. Nie wiedziała na co, może na spojrzenie, może na jego dotyk...Aż w końcu on ją zauważył. Powiedział jakieś niezrozumiałe słowa, potem dotknął palcem nosów trzech dziewczyn i Zaczął do niej podchodzić szybkim krokiem. Złapał ją za biodra, delikatnie pochylił i pocałował ją w usta. Is nie poczuła tego, co czuła wcześniej, nic nie poczuła, tylko zdenerwowanie. Nie panowała nad tym co robi, zamachnęła się ręką, która z głośnym klaśnięciem wylądowała na twarzy chłopaka. On gwałtownie się odsunął i krzyknął z nieznaną Is złością:
-Za co?!
-Nie pojawiasz się przez tydzień, flirtujesz z innymi, a teraz to?!-Is płakała i chciała uciec. Albo najlepiej umrzeć. Nie obchodziło ją to, ze zaraz straci całą energię, tylko chciała uciec. Uciec do damskiej toalety. Tam jej nie znajdzie.
    On biegł za nią, co wywoływało u niej strach. Bała się Jasona. Kiedy była w toalecie słyszała jak krzyczy:
-Znajdę cię, jesteś moja. Należysz do mnie! Wyjdź.
Jednak ona płakała. Oddychała ciężko, a przed oczami widziała ciemność. Nagle krzyk ustał, a drzwi łazienki się otworzyły. Is zaczęła panikować, ale usłyszała ciepły i miły głos: ''Nie bój się''



_________________________________________________________
Dawno mnie nie było, ale mam swoje usprawiedliwienia:
1.Wstaje rano o 5.30 kładę się spać o 22.00 i jestem piekielnie zmęczona.
2.Pojawiły się tylko 3 komentarze i czekałam na więcej. Już mnie nie lubicie? Spokojnie nie uśmiercę Elsy...Może...
Rozdział troszeczkę krótki, ale.....

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 17

   Przez tydzień Is była z Jasonem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jednak nadal ukrywali to, że są parą. Mimo to, nie było chwili, w której by o sobie nie myśleli. Każdego dnia Is po szkole, kiedy była w domu czekała na przybycie Elsy, by zmieniła jej opatrunek, ale nie przechodziła przez portal. Zastanawiała się, co takiego zaszło miedzy Jack'iem a nią. W czwartek przyszedł tylko Jack. Kiedy dziewczyna spytała gdzie podziewa się królowa, on odwarknął jej:''Nie twoja sprawa'' i przeszedł przez portal. Tylko czekała, aż wybuchnie. I czekała, aż jej wszystko wyjaśni.
  Minął weekend i przyszedł poniedziałek. Kiedy Is weszła do szkoły nikt nie czekał na nią przy drzwiach. Nie było go również na ławkach za szkołą. Nie było go cały dzień i drugi i trzeci i czwarty i piąty. W sobotę miały być jej urodziny. A jego nie było...Nie chodziło o to, że będzie jeden prezent mniej. Isabell chodziło o samą pamięć. A jej urodziny, były najboleśniejszym dniem na świecie. Nienawidziła swoich urodzin. Dlaczego? Bo zawsze o niej zapominali. Nikt, nikt o niej nie pamiętał. Oprócz rodziców. Zawsze dostawała od nich coś niesamowitego.
  Jednak on nie pamiętał. Nie było go. Była godzina 18.00. Mama wyszła do sąsiadki, a Is siedziała na łóżku w swoim pokoju. Przytulała poduszkę i zastanawiała się, czy nie wybuchnąć płaczem. Wtedy przez malutki portal wleciał biały gołąb. Is wpatrzyła się w niego i zauważyła wstążeczkę i kawałek papieru przy jego łapce. Odruchowo rozłożyła ręce, a ptak usiadł jej na dłoni.Zaczął  dziobać wstążeczkę, aż ją całkiem odwiązał. Wtedy wzięła do ręki kawałek papieru, na którym napisane było.
Cel: Arendelle.
  Gołąb wzniósł się i otworzył portal. Dziewczyna całkiem zapomniało o czyhającym niebezpieczeństwie wynikającym z przejścia przez portal. Szła jak zahipnotyzowana pięknem ptaka. Nagle znalazła się w Arendelle. Magia zniknęła, lecz pojawił się nowa, magia przyjaźni. W wielkiej sali balowej były ustawione stoły i krzesła, a wokoło nich zjawili się wszyscy ludzie z królestwa i Berk. Po krzyku:"Wszystkiego najlepszego'' rozpoczęła się wielka uczta. Od Astrid i Czkawki dostała bransoletkę z łuską Vansi, od Elsy i Jack'a- Lodową przypinkę do włosów. Udawali oni jednak szczęście, widziała w ich oczach smutek i frustrację.
Po kilku godzinach cudownego balu Is zauważyła Else samotnie stojącą na balkonie. Podeszła do niej i zobaczyła, że płacze. Przytuliła ją i chciała coś powiedzieć, lecz usłyszała:
-W ogrodzie.
Po czym obie ruszyły w stronę jej cudownych żywopłotów, kwiatów i fontann. Przez długi czas panowała cisza, więc dziewczyna odezwała się pierwsza.
-Co się dzieje? Elsa? Czy Jack...?
-To nie jego wina...-odpowiedziała szybko królowa, siadając na ławkę.
-Więc co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak. Jeśli zaraz mi nie powiesz będę biegła tak długo aż...
-Dobrze, ale wysłuchaj mnie do końca, nie przerywaj mi i nie pytaj o nic dopóki nie skończę. Obiecujesz?
-Oczywiście...mów.
-Posłuchaj, nawet nie wiesz jak dla mnie to wszystko jest ciężkie. Ja...ja sobie z tym nie radzę, nie dam rady rozumiesz? Nie mogę tak żyć, nie potrafiłabym....-po czym wybuchnęła płaczem.
-Elso miałam ci nie przerywać, ale musisz mi powiedzieć....
-Ja...Ja jestem w ciąży.
  Isabell wstrząsnął dreszcz. Jak to możliwe, że się nie domyśliła? Przecież to takie wspaniałe!-chciała krzyknąć, lecz królowa mówiła dalej.
-To stało się w dzień, a właściwie noc, w której mnie uniewinniłaś. Jack... Ja...Chodzi o to, że...Ja nie chcę tego dziecka.
  Dopiero teraz dziewczyna zrozumiała powagę sytuacji i do oczu napłynęły jej łzy.
-To najgorsze co mnie spotkało. Nikt nie może o tym wiedzieć. Macierzyństwo miło być takie piękne... Ale nie jest. Dlatego, ze jestem nieśmiertelna, mój czas nie mija. I dziecko nie może się rozwijać prawidłowo. Dlatego zdecydowałam, że je uratuje i oddam mu moją nieśmiertelność. Z każdą chwilą wzrostu odbiera mi część mojej duszy. Jack nie może się z tym pogodzić, z tym, ze będzie musiał wychowywać dziecko beze mnie. Dodatkowo dziecko wysysa ze mnie wszelki pokłady energii, więc teraz jestem taka jak ty. Pewnie zapytasz, jak je urodzę? Otóż w wiosce na biegunie południowym mieszka moja ciocia, więc wyruszę tam, a gdy już urodzę, Jack powie, że zdarzył się wypadek i ja nie przeżyłam. Isabell to ostatnie 9 miesięcy mojego życia....



_____________________________________________________
Rozdział krótki, więc możecie pisać, co może wydarzyć się dalej. Może ktoś zgadnie....

piątek, 10 października 2014

Co was tak naprawdę interesuje?!

                               Hej

Dziś mam do was wyjątkowe pytanie: Co tak naprawdę lubicie w moim blogu? Jaki wątki, jakie elementy? Piszcie w komentarzach! Jeśli jednak nie macie pomysłu po prostu odpowiedzcie na na to:
                            

Jaki wątek lubisz najbardziej?:
1.Miłosny:
a)Isabell i Jasona
b)Jack'a i Elsy
c)Astrid i Czkawki.
2.Przygodowe.
3.Z atakami Mroka.
4.Z atakami Gabryieli.
5.Z Isabell jako Władczynią.
6.Inna odpowiedź wpisana w komentarzu.
Jakie elementy lubisz najbardziej?
1.Twoje rysunki.
2.Ankiety, opisy, spisy.
3.Postacie, które tworzysz w ubierankach(chodzi o obrazki za napisem ''Co przeżyła Isabell?'')
4.Inna odpowiedź w komentarzu.

Uwaga! Informacja dla ciekawskich! Po co mi to? Między innymi po to, by wiedzieć na czym opierać się najbardziej. Chodź historia Is jest już z góry zaplanowana, muszę wiedzieć, jakich rozdziałów pisać więcej. Z góry dzięki za wszystkie komentarze tutaj i za komentarze pod ostatnimi postami.

                                                              KlaudiaNFforever

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 16

 Is stałą na balkonie i machała do ludzi w dole. Wszyscy mieszkańcy Arendelle zebrali się pod pałacem i teraz wiwatowali i klaskali. Nawet dzieci wyciągały główki wysoko do góry, by ujrzeć przyszłą Władczynię. Isabell patrząc na nich wszystkich poczuła nagłą troskę, a jednocześnie ból, że nie będzie mogła im służyć jak należy. Nagle świat przed jej oczami zaczął szarzeć, a potem czarnieć. Poczuła kujący ból w dłoniach. Elsa, która stała po jej prawej stronie podeszła do niej i zapytała jej się coś. Ta jednak nic nie usłyszała, prócz głuchych szmerów. Elsa szybko wyciągnęła ją za rękę do środka i posadziła na pierwszym lepszym krześle. Poczuła zimno w dłoniach, a potem ciepły, a jednocześnie cierpki napój w ustach. Zaraz potem świat odzyskał barwy i Is usłyszała krzyki ludności:'' Co się dzieje? Nie oszukujcie nas! I tak dowiemy się prawdy.'' Potem usłyszała głos królowej:
-Wszystko dobrze?
-Tak...To znaczy chyba-odpowiedziała niepewnie dziewczyna.-Co to było? Kolejny atak Mroka?
-Akurat to nie on...To...Ty. Rany na dłoniach również zużywają dużo energii. Zapomniałam ci o tym wspomnieć. Och pójdę uspokoić lud. Czekaj tu...
-Nie. Ja ich pójdę uspokoić. Wy tylko...stójcie obok mnie. Gdybym znowu miała...atak, to po prostu mnie złapcie.-powiedziała i powoli wstała. Kiedy zobaczyła tych wszystkich ludzi, którzy czekają co powie już miała odwrócić się do Elsy, by to ona powiedziała, ale odetchnęła głęboko i z zamkniętymi oczami powiedziała:
-Drodzy mieszkańcy! Przed chwilą byliście świadkami nieprzyjemnej sprawy, bo jak widzieliście prawie zemdlałam. Otóż prawda jest taka, że nie jestem już taka, jak wcześniej. Zdążył się wypadek i teraz zostałam pozbawiona wszystkich mocy i sił, a zwykłe machanie sprawia mi ból. Nie będę mogła służyć wam już tak jak dawnej, ale obiecuję wam, że będę robiła wszystko, byle byście byli bezpieczni. Mam dobrych opiekunów, którzy mi pomogą, a gdybyście mieli najmniejszy problem, wystarczy się zgłosić do mnie, ja na pewno wam pomogę. Dołożę wszelkich starań, by moja...niedyspozycja nie sprawiała nikomu zawodu. Proszę uszanujcie to, jest mi ciężko tak samo jak wam. Jeśli jednak nie dokonam tego, co powiedziałam, możecie wykonać na mnie najgorszą z kar.
  Po chwili ciszy wzniosły się okrzyki radości, potem Is powoli odeszła od okna.
-I co jak mi poszło?-spytała.
-Będziesz cudowną Władczynią.-odpowiedziała Elsa.-Posłuchaj wystarczy na dziś. Wracaj już do swojego świata. Acha i posłuchaj, pójdę z tobą. Jeśli przejście zabierze za dużo energii, pobierzesz ją ode mnie. Mam...
-Zaraz, Elsa. Ty nie idziesz.-wtrącił się Jack.
-O co ci chodzi?
-Już ty dobrze wiesz o co.
-Przecież nic mi nie będzie.
-Nieważne i tak nie idziesz. Tylko otwórz nam portal I zawołaj jej matkę.
  Gdy już to zrobiła, Jack złapał Is za rękę i powoli podchodził do portalu. Isabell zastanawiała się, o co mu chodziło. To musiało być coś poważnego.Teraz jednak przechodziła przez portali i znów czuła ból. Wychodząca z niej energia opuszczała ją tak szybko, że gdy tylko poczuła że jest w domu od razu zasnęła.
  Obudziła się rano. Leżała w łóżku i wiedziała, że ten dzień będzie inny niż wszystkie. Wstała, poszła do łazienki, skorzystała z toalety i umyła się. Wszystkie ruchy wykonywała powoli. Spojrzał na swoje odbicie. Wyciągnęła z szafki kosmetyczkę. Postanowiła, że nałoży delikatny makijaż, w sam raz do szkoły. Pomalowała oczy na delikatny róż, i potuszowała rzęsy. Spostrzegła, ze są ona bardzo długie i ze teraz jej oczy wyglądają bardzo dziewczęco. Pomalowała błyszczykiem usta  i przeczesała włosy. Kiedy chciała je związać stwierdziła,że zostawi rozpuszczone. Ubrała sukienkę i baletki, zabrała plecak i wyszła z pokoju na dół. Słyszała, ze mam krząta się w kuchni. Wstydziła się pokazać mamie więc szybko powiedziała:
-Dzień dobry!
Mama odpowiedziała to samo. Znów wszystko wróciło do normy. No prawie. Wyszła z domu i poszła na autobus. A potem pojechała prosto do szkoły. Na myśl, ze znów zobaczy się z Jasonem, serce waliło jej w piersi.  Jednak gdy weszła na korytarz szkolny nigdzie go nie spostrzegła. Gabryiela siedziała na tej samej ławce co poprzednio, jednak bez chłopaka. Idąc, myślała, że był tylko snem, kiedy poczuła czyjąś dłoń na łokciu. Była to dłoń jej byłej przyjaciółki.
-Cześć. Wow, co za...makijaż.-powiedziała dość szyderczo.-Malować się do szkoły? To niedopuszczalne.-zaczęła rechotać, choć sama miała nałożone tyle tapety....
-Zostaw mnie.
-Oj przestań Is, przecież byłyśmy przyjaciółkami....
W tym momencie wyjęła zza pleców kubek wody i oblała nią Is. Ta, z rozmytym makijażem, mokrymi włosami i ubraniem, spojrzała na nią i z łzami w oczach wybiegła ze szkoły. Przy drzwiach prawie się potknęła, zaczepiając o kogoś, lecz nie patrzyła kto to, tylko biegła dalej. Za szkołą, na ławce skuliła się i zaczęła płakać jeszcze głośniej. wtedy poczuła, że ktoś obejmuje ją ramieniem. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła tam Jasona, który uśmiechał się do niej, chcąc ją pocieszyć. Ta przytuliła się do jego klatki piersiowej i czując jego ciepły i miły zapach, starała się uspokoić.
-Nie przyjmuj się.-zaczął- Gabryiela po prostu ci zazdrości. To nie powód, by mnie martwić. Poza tym o mało mnie nie potrąciłaś, gdy wybiegałaś.
-Więc to byłeś ty?
Pokiwał głową.
-Mam jej dość, już niedługo wykończy mnie emocjonalnie
-Spójrz mi w oczy.-powiedział i popatrzył się w jej oczy swoimi jasno-zielonymi oczami. Były tak głębokie, że mogła by w nie patrzeć godzinami i odkrywać nieznane zakamarki jego świadomości.-Nie pozwolę, by ktokolwiek cię wykańczał. Będę cię chronił przed Gabryielą i jej świtą. Będę twoim aniołem stróżem.-W tym momencie zbliżył się do jej twarzy. Ona zamknęła oczy.  Gdy ich usta połączyły się w pocałunku, Is poczuła falę ciepła na twarzy. Czuła szczęście, radość, zadowolenie i od razu zapomniała o wszystkim, co się wcześniej stało. Był to jej pierwszy pocałunek, i chciała, by ta chwila trwała jak najdłużej, lecz szybko zorientowała się, ze całuje się z kimś, kogo nawet nie zna i szybko odsunęła się i obróciła się do chłopaka plecami.
-Jak to jest, że...
-Ja przepraszam....-próbował się tłumaczyć.- Ja po prostu...To znaczy...Nie...
-Daj mi dokończyć...Jak to jest, że znam cię zaledwie dwa dni, a zakochałam się w tobie do szaleństwa...
W tym momencie się odwróciła i przytuliła się do niego. Zostali w takiej pozycji, aż nie zadzwonił dzwonek.

________________________________________________
I jak? Dziękuję wam za to, ze się podpisywałyście, chodziło mi tylko o użytkowników anonimowych, bo chciałam wiedzieć ile osób ''mnie'' czyta. Następny rozdział pojawi się...nie wiem kiedy. Na razie musicie zadowolić się tym :) Kocham was <3

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 15

Znów się obudziła. Teraz spała bardzo dużo. Tym razem widok w pokoju zupełnie się zmienił. Właściwie pokój był podobny, ale to nie było to samo pomieszczenie. Ściany pomalowane były na delikatny, miętowy kolor. Ustawione w nim fotele, kanapy i stoliki były w kolorze ciemnym brązowym, a nawet czarnym. Ustawione w nim były rośliny, a właściwie białe kwiaty, miejscami przechodzące w różowy. Okna były jak zwykle duże, tym razem zasłonięte do połowy.
  Obok łóżka na fotelu, innym niż wszystkie siedziała Elsa. Tym razem miała mocno pomalowane błękitne powieki i fioletowe usta.  Włosy znów powróciły do swojego dawnego wyglądu i zostały uczesane w warkocza. Jej twarz była naprawdę promienna. Uśmiechnięta od ucha do ucha królowa powiedziała:
-Jak się czujesz słonko?
-Dobrze, chyba.-powiedziała lekko zdziwiona Is.-Chociaż, jeszcze dużo rzeczy muszę się dowiedzieć.
-Spokojnie, jak tylko się lepiej poczujesz wszystkiego się dowiesz.A teraz...Greta, Gertrude!
Po chwili do pokoju weszły do pokoju dwie uśmiechnięte kobiety, które widziała wcześniej. Podały jej jakieś lekarstwo do wypicia, potem trochę ją pookrywały i dygając przed nią wyszły z pomieszczenia. Zaraz potem Elsa odchodząc od okna, przy którym czekała, podeszła do Isabell i usiadła obok niej.
-Jesteś bardzo silna. Chyba najsilniejsza Władczyni jaką widziałam. Jestem z ciebie dumna. Twoja matka pewnie też.-powiedziała po chwili.
-Dziękuję, ale co z nią?
-Dojdziemy do tego za chwilę. A teraz, jesteś na tyle silna, by obejrzeć resztę swojego pokoju?
-Resztę...pokoju? To to miejsce w którym jestem to nie jest całość?
-Hahahaha....To dopiero początek.
   Elsa pomogła Is wstać. Z racji tego, że nikt ją nie przebierał od czasu jej przybycia do Arendelle, zaprowadziła ją do jej prywatnej łaźni. Było to pomieszczenie średniej wielkości, całe w kolorze delikatnego szmaragdu. Z góry zwisały przepiękne stalaktyty, na dole zaś znajdowało się ogromna ilość błękitnej, przejrzystej wody. Było bardzo parno do tego stopnia, że prawie w ogóle nie było widać podłogi. Powoli Isabell zdjęła z siebie ubranie i zamaczała się. Wchodziła coraz głębiej i głębiej i gry woda dotarła już do okolic szyi, wróciła się, bo dokładnie słuchała tego przed czym ją ostrzegła: ''Nie pływaj i nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. A gdyby coś było nie tak od razu wołaj.'' Kiedy umyła się zapachowymi mydełkami, których było naprawdę dużo, bo otaczały całą ''wannę'' wyszła z wody i zaczęła szukać jakiś ubrań, ale znalazła tylko różowe kapcie i niebieski szlafrok. Nie miała innego wyjścia ubrała się w niego i wyszła. Uderzyła ją fala zimnego powietrza. Zadrżała. Po chwili jednak przyzwyczaiła się i zaczęła rozglądać się po pokoju.
-Już jesteś, a więc może chciałabyś się w coś ubrać?- powiedziała Elsa stojąca w kącie.
-O tak, jeśli nie byłby to żaden problem...
-Problem? Kochanie jesteśmy na to przygotowani od bardzo dawna. Wszystko, co posiadają Władczynie i Władcy dziedziczą po poprzednich. A z każdym następnych rzeczy jest coraz więcej.
-Zaraz, to znaczy, że w tym pokoju i w tej łaźni kąpał się nie tylko poprzedni Władca, bądź Władczyni, ale każdy, kto nim był? Odlot!
-Tak, chyba tak, ale może zanim przejdziemy do tego wszystkiego może zechcesz zobaczyć swoją garderobę?
-O tak!
 Zaraz Elsa podeszła do blado niebieskich drzwi i zdecydowanie je popchnęła. W środku znajdowała się niezliczona ilość ubrań, a w szczególności sukienek. Oczywiście Is zaraz zaczęła przymierzać wszystkie po kolei, a także biżuterię, buty i inne dodatki. W końcu wybrała zieloną sukienkę i dobrała do tego rękawiczki a także jeden z wielu diademów. Potem Elsa zaprowadziła ją do jej prywatniej służki, którą teraz nazwalibyśmy po prostu stylistką. Zrobiła jej fryzurę, a także delikatny makijaż. Gdy była już całkowicie gotowa ona i królowa wybrały się na jej pałacowy ogród. Przechadzając się wieloma uliczkami Elsa opowiedziała jej wszystko, od jej przybycia:
-Zioła, które ci podałam, były środkami usypiającymi. Jednak stały się bardzo groźną trucizną, gdy przez przypadek się zgniotły. Z koloru żółtego zmieniły się w czarny. I tak dotarłaś tutaj, gdzie po przekroczeniu portalu  straciłaś ogromną ilość energii. Twoje ciało nie zdołało użyć Kondyrogencji przez co teraz nie będziesz mogła kontynuować swych rytuałów. Dodatkowo wszystkie poprzednie zostały cofnięte, więc już nie władasz lodem, nie będziesz też mogła latać z wiatrem, a każdy gwałtowny ruch pozbawi cię energii i zemdlejesz.
  W tym momencie obie przystanęły a w oczach Is pojawiły się łzy.
-Nie będę mogła nic? Ani trochę? A co ze...Co z lataniem na smoku? Czy kiedyś będę mogła polecieć wraz z Vansi?
-Niestety, ale...
-Więc będę zupełnie bezbronna? I jak mam walczyć z Mrokiem? Wasza przepowiednia się pomyliła....
-Ona nigdy się nie myli. Nie będziesz mogła wielu rzeczy, które potrafiłaś do tej pory, ale nadal będziesz mogła przenosić się do innych światów. A w każdym z nich będziesz miała tylu strażników ile zechcesz.
-Możemy usiąść? Trochę źle się poczułam.
-Oczywiście, siadajmy o tutaj na ławce.
 W tym momencie otworzył się portal przez który weszli Astrid i Czkawka.
-Już wiemy.-zaczęła dziewczyna.-To niesamowite, że tak długo spałaś.
-Zaraz a ile dokładnie?-zapytała zaciekawiona nagle Is.
-Z tego co mi wiadoma to dwa tygodnie.
-Zaraz, zaraz...Spałam dwa tygodnie?! Ale...
Na twarzy wszystkich pojawiły się uśmiechy i zaczęli się śmiać.


_________________________________________________________-
No to jest następny. Naprawdę ciężko mi się go pisało, ale postanowiłam, ze się nie poddam. Bardzo bardzo wam dziękuję, za komentarze pod poprzednim postem. Mam do was prośbę, jeśli to czytasz to właśnie teraz napisz komentarz, jakikolwiek i się podpisz. Może to być twoje imię, lub po prostu jakiś ulubiony nick. Chcę widzieć po prostu ile was tu jest.

piątek, 19 września 2014

Rozdział 14

Zamiany cz.1 ! Jak zauważyliście, już się trochę zmieniło, a zmieni się jeszcze więcej! No to czytajcie!
 

-------------------------:)--------------------------------------------------------


     Teraz Isabell obudziła się w pełni świadoma. Już wiedziała, gdzie była- w pokoju gościnym w pałacu Elsy. Powoli obróciła głowę po pokoju. Wydawał się o wiele większy niż wcześniej. Okna, które były ogromne, zostały odsłonięte i do pokoju wpadało delikatne, różowe światło poranka. Leżała na dużym łożu w kącie. Było bardzo, bardzo wygodne, a kołdra wydawała się tylko puchem ogrzewającym jak słońce na plaży. Ze swojej pozycji widziała praktycznie cały pokój, w którym raczej nie było niczego. Był tam za to ktoś, a właściwie dwa ktosie.
     Elsa siedziała na dużym, bujanym krześle. Na twarzy widniały skutki zmęczenia i smutku. Jej makijaż już dawno zlał się z łzami i i pozostawił tylko niewielką poświatę na twarzy. Włosy, które wcześniej ułożone były w staranny warkocz, teraz zastąpił luźny kucyk, z białą kokardką. Ubraną miała białą sukienkę, z elementami błękitnych śnieżynek. Nie była to taka sukienka, jaką Elsa nosiła zazwyczaj, była to sukienka z długimi rękawami, przypominała trochę kożuch. Przykryta była bladoróżowym kocem, a na kolanach opierał głowę...Jack. Tak, spał jej na kolanach. Wyglądał jak mały piesek strzegący swej pani. On, w przeciwieństwie do Elsy w ogóle się nie zmienił. Wyglądał tak samo jak wcześniej.
    Isabell poczuła piekący ból w gardle. Rozejrzała się i zobaczyła wodę na stoliku. Sięgnęła po nią, lecz okazało się, że jest po za zasięgiem jej ręki. Przesunęła się więc trochę, ale szklanka z wodą dalej była za daleko. Więc posunęła się trochę dalej, i dalej, i dalej....Łup! Upadła z trzaskiem na ziemię. Nie wiedziała, że podłoga jest taka twarda. W łóżku było przecież tak miło. Teraz bolał ją łokieć, gdy na niego upadła. Jack i Elsa szybko się poruszyli, ze snu. Królowa przyłożyła ręce do ust i szybko zawołała: ''Greta! Gertrude!''. Zaraz do pokoju wtargnęły dwie kobiety ubrane na biało. Jack ani na chwilę nie wypuścił jej z objęć. ''Nic mi nie jest!''-mówiła Is, jednak sama czasami w to wątpiła. Kobiety szybko podniosły ją z podłogi, położyły na łóżku i zaczęły ją okrywać, podawać wodę i ogólnie się krzątać wokół niej. Ona jednak nadal powtarzała: ''Nic mi nie jest!''. W końcu jednak dała za wygraną i pozwoliła im działać. Po jakiś piętnastu minutach skończyły, odsunęły się od łóżka i skłoniły się przed nią. Potem Elsa rzekła:
-Zostawcie nas samych.-po czym podeszły do niej, skłoniły się tak jak poprzednio i wyszły. Królowa złapała Jacka, za ręce, a ten podniósł je do ust, pocałował je i wyszeptał: ''Jestem tutaj i zawsze będę'' tak, że Is prawie nie usłyszała. Elsa pomału odeszła od Strażnika i podeszła do łóżka. Z tego pokoju najbardziej bała się Isabell. ''Co ja znowu zrobiłam?!''-pomyślała dziewczyna. Gdy królowa podeszła do łóżka wzięła głęboki oddech i uklękła.Potem zamknęła oczy spuściła głowę i powoli wyrecytowała:
-Władczyni Wszelkich Światów: Isabello Cornelio Anno Julio Cortez...
Dopiero teraz Is zdała sobie sprawę, jak dawno nie słyszała tej nazwy. Elsa kontynuowała:
-...O pani... Doskonale wiem, jaki czyn popełniłam i wiem, jaka kara mnie czeka. Jestem gotowa przyjąć ją, nawet, gdy wiążę się to z utratą wszystkich mocy, dobytku i rodziny.''
-Elso, ale jaka kara? Za co chcesz być ukarana?
Dopiero teraz królowa podniosła się i Is zobaczyła, ze jej twarz jest zapłakana. Jednak nie dała niczego poznać po swoim głosie. Powiedziała:
-Moją niekompetencją zostało zagrożone twoje życie, a także życie twoich najbliższych. Dodatkowo zostałaś okaleczona na całe swe życie. To wszystko moja wina. Kodeks mówi, że powinnaś pozbawić mnie moich mocy, także nieśmiertelności i skazać na wieczne wygnanie. Wtedy, to Anna usiądzie na tronie, chyba, że  zarządzisz całkowicie kogoś innego.
Isabell zaczęła teraz bardzo intensywnie myśleć. Ta minuta, która według Elsy i Jack'a była minutą ciszy, dla niej krzyczała i piszczała strasznymi słowami. Śmierć, Skazana, Wygnanie....i wiele wiele innych. Gdy mordercza minuta minęła Is zobaczyła, że Elsa już jest nie tylko zapłakana, ale ma mokry od łez gorset. Spojrzała trochę dalej i zobaczyła chłopaka. Nie był to ten Jack, którego znała. Teraz płakał i wyglądał, jakby zaraz miał kogoś zabić i patrzy na tą osobę przed śmiercią. Nagle poderwał się z miejsca i podszedł do łóżka. Wypowiedział słowa, które Is zapamiętała już do końca swojego życia:
-Jak śmiesz zadawać jej takie cierpienie?!
Królowa nawet nie drgnęła, tylko dalej płakała. Jack natomiast mówił dalej:
-Nawet nie wiesz, jaki to dla niej ból. Ona nie może tego powiedzieć, ale ja wiem jak bardzo cierpi. Zakończ to już, proszę....
Dopiero teraz ujrzała, jaką miłość Jack darzy do Elsy. Zobaczyła to w jego oczach mokrych od łez. Teraz i ona się rozpłakała i spokojnie powiedziała:
-Gdybym straciła jakąś kończynę, zmysł, nawet kogoś z rodziny NIGDY nie skazała bym nikogo, nawet mego wroga na tak okrutną karę. Nie skarzę ciebie za przypadek. Mimo, że jestem okaleczona na zawsze, choć nawet nie wiem jak nie skażę Elsy. Nie zabiorę jej mocy, ani nieśmiertelności i nie wygnam jej.
W tym momencie stała się rzecz tak nieoczekiwana, że nawet Elsa przestała się trząść tylko popatrzyła na tą sytuacje z zaciekawieniem. Jack rzucił się na łóżko i przytulił Isabell jak siostrę. Ona poczuła ciepło, braterskie ciepło i przez chwilę wszystko nie miało znaczenia, tylko ramiona Jack'a. Z tego stanu ocknęły go słowa chłopaka, który powiedział: ''Dziękuję, że nie zabrałaś mi mojej królowej''. Ona odpowiedziała: ''Nie dziękuj i idź do niej. To ona cię teraz najbardziej potrzebuje.''
Jack szybko wyrwał się z objęć i podbiegł do królowej. Oboje upadli pomału na posadzkę w miłosnym uścisku. Elsa dalej płakała, tym razem ze szczęścia. Jack powtarzał:''Już wszystko jest dobrze. Nie płacz. Jestem tutaj.'' Ona tylko przytakiwała. Is nie widziała wcześniej szczęśliwszych ludzi. Opadła na poduszkę i zaczęła płakać. Po prostu płakać.


Napiszesz komentarz? To bardzo motywuje :)

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 13(pechowy??)

Isabell opadła na podłogę. Przeniesienie mamy przez portal okazało się jeszcze trudniejsze niż myślała. Energia, jaką musiała zużyć by przenieść mamę ulatywała z niej, jak gołębie. Gdy już dotarli na dwór Elsy, podbiegła do nich służba. Zaczęła dopytywać się, co cię stało, jak mają pomóc, co zrobić, lecz w odpowiedzi na te wszystkie pytania Jack krzyknął:
-Przyprowadźcie tu królową Elsę! Szybko!-Podchodząc do Is, zaczął sprawdzać tętno i oddech.-Nie umieraj.-mówił-Jeszcze nie teraz.
-Jack?-dziewczyna się ocknęła.-Gdzie jestem?-rozejrzała się wokoło i jej wzrok utknął na matce. Chciała się podnieś, jednak zamiast tego znów głucho opadła na podłogę, jak młode pisklę.-Pomóż jej! Mamo!-Zaczęła szlochać, lecz już nawet na łzy nie miała siły. W tym momencie pojawiła się Elsa, z dwoma służkami i służącym. Spojrzała na bryłę lodu, z kobietą w środku i na Is. Podbiegła do Jack'a, który nie zauważył królowej, bo starał się utrzymać Władczynie przy życiu.
-Jack co się stało?!-zapytała z przerażeniem Elsa.
-Nie wiem, Isabell podała jej matce lek, ale ta nie zachowywała się tak jak powinna. Zamiast tego nie oddychała i jej serce się zatrzymało. Więc zamknąłem ją w bryle, a ona ją przeniosła.
Teraz Elsa uklękła przed dziewczyną.
-Kochanie.-rzekła.-wiem, że jest ci teraz źle, ale...
-Pomóż mojej matce! Pomóż jej!-szeptała Is. Był to przerażający szept. Taki jaki wydają ludzie, gdy odchodzą. Elsę przeszedł dreszcz.
-Posłuchaj pomogę jej, ale musisz mi powiedzieć, jaki kolor miały zioła, wtedy pomogę twojej matce.
-One były....one...miały...czarny...
-Jesteś pewna? Miały czarny kolor?
-Tak...
-Jack pilnuj jej-wstała Elsa i powiedział do Jack'a. Potem zrobiła kilka kroków w stronę przerażonych i drżących służących.-Gary-powiedziała do mężczyzny.-przynieś szklankę wody.A wy-zwróciła się do kobiet.-Zawołajcie więcej mężczyzn i przynieście koce, kołdry i poduszki.
 Po kilku minutach pojawił się mężczyzna, a zaraz za nim szybko wkroczyła Elsa. Niosła duży kuferek z napisem: ''S.C.''. Położyła go na ziemi i sięgnęła po szklankę z wodą. Wsypała do niej jakiś proszek i podała go Jack'owi.
-Podaj jej to.-powiedziała i dalej zaczęła grzebać w kuferku. Na jej czole pojawiły się malutkie krople potu. Wreszcie wyciągnęła flaszeczkę z żółtym płynem i postawiła ją obok. Potem wyjęła jeszcze woreczek, taki sam, jaki dała Is, wzięła flaszeczkę i podeszła do Jack'a. Ten natomiast skończył już ''podawać'' wody Is, dzięki czemu ta leżała bez ruchu, nie mogła nic mówić.
-Tak będzie bezpieczniej-powiedział Elsa.-Jednak musimy się spieszyć, lekarstwo nie będzie działać długo.
-Dobrze, ale co ja mam robić?-spytał ogłupiały i trochę przestraszony Jack.
-A więc, kiedy odmrożę jej rodzicielkę, będziesz musiał ją złapać i położyć na kocach. Do licha! Gdzie one się podziewają?! Nie mamy dużo czasu, ona może umrzeć w każdej chwili!
 W tym momencie pojawiło się pięciu mężczyzn niosących koce. Za nimi przyleciały służące z czterema kołdrami. Elsa  zaczęła rozkazywać:
-Nareszcie! Koce połóżcie tam kołdry obok. Wy!-wskazała na mężczyzn. Będziecie mi potrzebni to przeniesienia ich do pokoi. Na razie się odsuńcie. Jack, gotowy?
Ten tylko kiwnął.
-Teraz!-krzyknęła Elsa i swoją mocą stopiła lód. Zajęło jej to jakieś 5 minut, bo lód był tak grubi. Gdy mama Is upadła na ramiona Jack'a ten załamał się lekko i ułożył ją wygodnie na kocach. Była sina, usta miała dziwnie wykrzywione, a całe ciało miała zziębnięte. Wyglądała jak roślina, której korzenie nie dosięgają do wody. Zmęczona Elsa uklękła momentalnie wlała płyn do ust kobiety.
-A teraz ściśnij jej gardło.-powiedziała królowa prawie szeptem. Zaskoczony Jack popatrzył  na kobietę. Miał właśnie dokonać...uduszenia na martwej osobie. Jakby tego było mało Isabell zaczęła się wybudzać. Cicho mówiła: Nie... co brzmiało jeszcze bardziej przerażająco niż wcześniej. Wszyscy, którzy znajdowali się w korytarzu zamarli z przerażenie. Wszyscy oprócz Elsy, która krzyknęła:
-Szybko, zanim jedna i druga umrą!
Jack już się nie zastanawiał. Ścisnął gardło starszej kobiety tak mocno, jak potrafił. Nagle poczuł ciepła w dłoniach. To nie było jego ciepło. Matka Is przewróciła się na bok i wypluła ciemną maź, która wydawała się wyciągnięta z piekielnych czeluści. Powoli otworzyła zmęczone oczy i już chciała coś powiedzieć, ale Elsa wepchnęła jej do buzi zielone listki. Oczy kobiety zrobiły się przerażająco zielone, a ona sama spojrzała na Elsę, która powiedziała:
-Śpij.-I kobieta zasnęła. W tym momencie Jack poczuł czyjąś dłoń na stopie. Obrócił się i zobaczył dziewczynę. Nie tą, którą widział kilka chwil temu. Dziewczynę, która była na tyle blada, że prawie zlewała się z dywanem. Usłyszał tylko:
-Opiekujcie się nią. Dziękuję.
Po czym Is opadła znowu na ziemię.
''Teraz słyszała tylko ciszę. Więcej-czuła i była tą ciszą. Była to cisza inna niż wszystkie. Ciemna i mroczna, jakby miała zaraz pożreć w całości. Zaraz jednak usłyszała ciepły głos:Będzie dobrze...''
 Obudziła się w małym pokoiku. Był biały i jedyne co tam było, to łóżko na którym leżała. Czuła się dziwnie niespokojnie i nie do końca wiedziała kim jest, co tu robi, ani co się stało. Drzwi były uchylone a jasne światło zdawało się byś białe w porównaniu do oświetlenia w pokoju. Usłyszała dwa głosy męski i żeński. Jack i Elsa. Rozmawiali:
-...mówiła, że wszystko będzie dobrze,ale ja tak się boję...
- Kochana uspokój się. Pamiętaj, ze ja zawsze będę przy tobie
Gdy oczy Is przyzwyczaiły się trochę do światła zobaczyła dwie przytulone do siebie postacie: kobietę i mężczyznę. Nagle mężczyzna podniósł głowę kobiety i otarł jej łzy. Ta w zamian pocałowała go. Nagle poczuła ból w klatce piersiowej chciała krzyczeć, jednak wydawało jej się, że z jej gardła wydobywa się głuchy pisk przeszyty przerażeniem. Ostatnie co zobaczyła, to twarz Elsy, która była zdesperowana od płaczu...
___________________________________________________________________
No macie tu następny :) Piszcie co o nim myślicie, proszę.