niedziela, 28 września 2014

Rozdział 15

Znów się obudziła. Teraz spała bardzo dużo. Tym razem widok w pokoju zupełnie się zmienił. Właściwie pokój był podobny, ale to nie było to samo pomieszczenie. Ściany pomalowane były na delikatny, miętowy kolor. Ustawione w nim fotele, kanapy i stoliki były w kolorze ciemnym brązowym, a nawet czarnym. Ustawione w nim były rośliny, a właściwie białe kwiaty, miejscami przechodzące w różowy. Okna były jak zwykle duże, tym razem zasłonięte do połowy.
  Obok łóżka na fotelu, innym niż wszystkie siedziała Elsa. Tym razem miała mocno pomalowane błękitne powieki i fioletowe usta.  Włosy znów powróciły do swojego dawnego wyglądu i zostały uczesane w warkocza. Jej twarz była naprawdę promienna. Uśmiechnięta od ucha do ucha królowa powiedziała:
-Jak się czujesz słonko?
-Dobrze, chyba.-powiedziała lekko zdziwiona Is.-Chociaż, jeszcze dużo rzeczy muszę się dowiedzieć.
-Spokojnie, jak tylko się lepiej poczujesz wszystkiego się dowiesz.A teraz...Greta, Gertrude!
Po chwili do pokoju weszły do pokoju dwie uśmiechnięte kobiety, które widziała wcześniej. Podały jej jakieś lekarstwo do wypicia, potem trochę ją pookrywały i dygając przed nią wyszły z pomieszczenia. Zaraz potem Elsa odchodząc od okna, przy którym czekała, podeszła do Isabell i usiadła obok niej.
-Jesteś bardzo silna. Chyba najsilniejsza Władczyni jaką widziałam. Jestem z ciebie dumna. Twoja matka pewnie też.-powiedziała po chwili.
-Dziękuję, ale co z nią?
-Dojdziemy do tego za chwilę. A teraz, jesteś na tyle silna, by obejrzeć resztę swojego pokoju?
-Resztę...pokoju? To to miejsce w którym jestem to nie jest całość?
-Hahahaha....To dopiero początek.
   Elsa pomogła Is wstać. Z racji tego, że nikt ją nie przebierał od czasu jej przybycia do Arendelle, zaprowadziła ją do jej prywatnej łaźni. Było to pomieszczenie średniej wielkości, całe w kolorze delikatnego szmaragdu. Z góry zwisały przepiękne stalaktyty, na dole zaś znajdowało się ogromna ilość błękitnej, przejrzystej wody. Było bardzo parno do tego stopnia, że prawie w ogóle nie było widać podłogi. Powoli Isabell zdjęła z siebie ubranie i zamaczała się. Wchodziła coraz głębiej i głębiej i gry woda dotarła już do okolic szyi, wróciła się, bo dokładnie słuchała tego przed czym ją ostrzegła: ''Nie pływaj i nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. A gdyby coś było nie tak od razu wołaj.'' Kiedy umyła się zapachowymi mydełkami, których było naprawdę dużo, bo otaczały całą ''wannę'' wyszła z wody i zaczęła szukać jakiś ubrań, ale znalazła tylko różowe kapcie i niebieski szlafrok. Nie miała innego wyjścia ubrała się w niego i wyszła. Uderzyła ją fala zimnego powietrza. Zadrżała. Po chwili jednak przyzwyczaiła się i zaczęła rozglądać się po pokoju.
-Już jesteś, a więc może chciałabyś się w coś ubrać?- powiedziała Elsa stojąca w kącie.
-O tak, jeśli nie byłby to żaden problem...
-Problem? Kochanie jesteśmy na to przygotowani od bardzo dawna. Wszystko, co posiadają Władczynie i Władcy dziedziczą po poprzednich. A z każdym następnych rzeczy jest coraz więcej.
-Zaraz, to znaczy, że w tym pokoju i w tej łaźni kąpał się nie tylko poprzedni Władca, bądź Władczyni, ale każdy, kto nim był? Odlot!
-Tak, chyba tak, ale może zanim przejdziemy do tego wszystkiego może zechcesz zobaczyć swoją garderobę?
-O tak!
 Zaraz Elsa podeszła do blado niebieskich drzwi i zdecydowanie je popchnęła. W środku znajdowała się niezliczona ilość ubrań, a w szczególności sukienek. Oczywiście Is zaraz zaczęła przymierzać wszystkie po kolei, a także biżuterię, buty i inne dodatki. W końcu wybrała zieloną sukienkę i dobrała do tego rękawiczki a także jeden z wielu diademów. Potem Elsa zaprowadziła ją do jej prywatniej służki, którą teraz nazwalibyśmy po prostu stylistką. Zrobiła jej fryzurę, a także delikatny makijaż. Gdy była już całkowicie gotowa ona i królowa wybrały się na jej pałacowy ogród. Przechadzając się wieloma uliczkami Elsa opowiedziała jej wszystko, od jej przybycia:
-Zioła, które ci podałam, były środkami usypiającymi. Jednak stały się bardzo groźną trucizną, gdy przez przypadek się zgniotły. Z koloru żółtego zmieniły się w czarny. I tak dotarłaś tutaj, gdzie po przekroczeniu portalu  straciłaś ogromną ilość energii. Twoje ciało nie zdołało użyć Kondyrogencji przez co teraz nie będziesz mogła kontynuować swych rytuałów. Dodatkowo wszystkie poprzednie zostały cofnięte, więc już nie władasz lodem, nie będziesz też mogła latać z wiatrem, a każdy gwałtowny ruch pozbawi cię energii i zemdlejesz.
  W tym momencie obie przystanęły a w oczach Is pojawiły się łzy.
-Nie będę mogła nic? Ani trochę? A co ze...Co z lataniem na smoku? Czy kiedyś będę mogła polecieć wraz z Vansi?
-Niestety, ale...
-Więc będę zupełnie bezbronna? I jak mam walczyć z Mrokiem? Wasza przepowiednia się pomyliła....
-Ona nigdy się nie myli. Nie będziesz mogła wielu rzeczy, które potrafiłaś do tej pory, ale nadal będziesz mogła przenosić się do innych światów. A w każdym z nich będziesz miała tylu strażników ile zechcesz.
-Możemy usiąść? Trochę źle się poczułam.
-Oczywiście, siadajmy o tutaj na ławce.
 W tym momencie otworzył się portal przez który weszli Astrid i Czkawka.
-Już wiemy.-zaczęła dziewczyna.-To niesamowite, że tak długo spałaś.
-Zaraz a ile dokładnie?-zapytała zaciekawiona nagle Is.
-Z tego co mi wiadoma to dwa tygodnie.
-Zaraz, zaraz...Spałam dwa tygodnie?! Ale...
Na twarzy wszystkich pojawiły się uśmiechy i zaczęli się śmiać.


_________________________________________________________-
No to jest następny. Naprawdę ciężko mi się go pisało, ale postanowiłam, ze się nie poddam. Bardzo bardzo wam dziękuję, za komentarze pod poprzednim postem. Mam do was prośbę, jeśli to czytasz to właśnie teraz napisz komentarz, jakikolwiek i się podpisz. Może to być twoje imię, lub po prostu jakiś ulubiony nick. Chcę widzieć po prostu ile was tu jest.

piątek, 19 września 2014

Rozdział 14

Zamiany cz.1 ! Jak zauważyliście, już się trochę zmieniło, a zmieni się jeszcze więcej! No to czytajcie!
 

-------------------------:)--------------------------------------------------------


     Teraz Isabell obudziła się w pełni świadoma. Już wiedziała, gdzie była- w pokoju gościnym w pałacu Elsy. Powoli obróciła głowę po pokoju. Wydawał się o wiele większy niż wcześniej. Okna, które były ogromne, zostały odsłonięte i do pokoju wpadało delikatne, różowe światło poranka. Leżała na dużym łożu w kącie. Było bardzo, bardzo wygodne, a kołdra wydawała się tylko puchem ogrzewającym jak słońce na plaży. Ze swojej pozycji widziała praktycznie cały pokój, w którym raczej nie było niczego. Był tam za to ktoś, a właściwie dwa ktosie.
     Elsa siedziała na dużym, bujanym krześle. Na twarzy widniały skutki zmęczenia i smutku. Jej makijaż już dawno zlał się z łzami i i pozostawił tylko niewielką poświatę na twarzy. Włosy, które wcześniej ułożone były w staranny warkocz, teraz zastąpił luźny kucyk, z białą kokardką. Ubraną miała białą sukienkę, z elementami błękitnych śnieżynek. Nie była to taka sukienka, jaką Elsa nosiła zazwyczaj, była to sukienka z długimi rękawami, przypominała trochę kożuch. Przykryta była bladoróżowym kocem, a na kolanach opierał głowę...Jack. Tak, spał jej na kolanach. Wyglądał jak mały piesek strzegący swej pani. On, w przeciwieństwie do Elsy w ogóle się nie zmienił. Wyglądał tak samo jak wcześniej.
    Isabell poczuła piekący ból w gardle. Rozejrzała się i zobaczyła wodę na stoliku. Sięgnęła po nią, lecz okazało się, że jest po za zasięgiem jej ręki. Przesunęła się więc trochę, ale szklanka z wodą dalej była za daleko. Więc posunęła się trochę dalej, i dalej, i dalej....Łup! Upadła z trzaskiem na ziemię. Nie wiedziała, że podłoga jest taka twarda. W łóżku było przecież tak miło. Teraz bolał ją łokieć, gdy na niego upadła. Jack i Elsa szybko się poruszyli, ze snu. Królowa przyłożyła ręce do ust i szybko zawołała: ''Greta! Gertrude!''. Zaraz do pokoju wtargnęły dwie kobiety ubrane na biało. Jack ani na chwilę nie wypuścił jej z objęć. ''Nic mi nie jest!''-mówiła Is, jednak sama czasami w to wątpiła. Kobiety szybko podniosły ją z podłogi, położyły na łóżku i zaczęły ją okrywać, podawać wodę i ogólnie się krzątać wokół niej. Ona jednak nadal powtarzała: ''Nic mi nie jest!''. W końcu jednak dała za wygraną i pozwoliła im działać. Po jakiś piętnastu minutach skończyły, odsunęły się od łóżka i skłoniły się przed nią. Potem Elsa rzekła:
-Zostawcie nas samych.-po czym podeszły do niej, skłoniły się tak jak poprzednio i wyszły. Królowa złapała Jacka, za ręce, a ten podniósł je do ust, pocałował je i wyszeptał: ''Jestem tutaj i zawsze będę'' tak, że Is prawie nie usłyszała. Elsa pomału odeszła od Strażnika i podeszła do łóżka. Z tego pokoju najbardziej bała się Isabell. ''Co ja znowu zrobiłam?!''-pomyślała dziewczyna. Gdy królowa podeszła do łóżka wzięła głęboki oddech i uklękła.Potem zamknęła oczy spuściła głowę i powoli wyrecytowała:
-Władczyni Wszelkich Światów: Isabello Cornelio Anno Julio Cortez...
Dopiero teraz Is zdała sobie sprawę, jak dawno nie słyszała tej nazwy. Elsa kontynuowała:
-...O pani... Doskonale wiem, jaki czyn popełniłam i wiem, jaka kara mnie czeka. Jestem gotowa przyjąć ją, nawet, gdy wiążę się to z utratą wszystkich mocy, dobytku i rodziny.''
-Elso, ale jaka kara? Za co chcesz być ukarana?
Dopiero teraz królowa podniosła się i Is zobaczyła, ze jej twarz jest zapłakana. Jednak nie dała niczego poznać po swoim głosie. Powiedziała:
-Moją niekompetencją zostało zagrożone twoje życie, a także życie twoich najbliższych. Dodatkowo zostałaś okaleczona na całe swe życie. To wszystko moja wina. Kodeks mówi, że powinnaś pozbawić mnie moich mocy, także nieśmiertelności i skazać na wieczne wygnanie. Wtedy, to Anna usiądzie na tronie, chyba, że  zarządzisz całkowicie kogoś innego.
Isabell zaczęła teraz bardzo intensywnie myśleć. Ta minuta, która według Elsy i Jack'a była minutą ciszy, dla niej krzyczała i piszczała strasznymi słowami. Śmierć, Skazana, Wygnanie....i wiele wiele innych. Gdy mordercza minuta minęła Is zobaczyła, że Elsa już jest nie tylko zapłakana, ale ma mokry od łez gorset. Spojrzała trochę dalej i zobaczyła chłopaka. Nie był to ten Jack, którego znała. Teraz płakał i wyglądał, jakby zaraz miał kogoś zabić i patrzy na tą osobę przed śmiercią. Nagle poderwał się z miejsca i podszedł do łóżka. Wypowiedział słowa, które Is zapamiętała już do końca swojego życia:
-Jak śmiesz zadawać jej takie cierpienie?!
Królowa nawet nie drgnęła, tylko dalej płakała. Jack natomiast mówił dalej:
-Nawet nie wiesz, jaki to dla niej ból. Ona nie może tego powiedzieć, ale ja wiem jak bardzo cierpi. Zakończ to już, proszę....
Dopiero teraz ujrzała, jaką miłość Jack darzy do Elsy. Zobaczyła to w jego oczach mokrych od łez. Teraz i ona się rozpłakała i spokojnie powiedziała:
-Gdybym straciła jakąś kończynę, zmysł, nawet kogoś z rodziny NIGDY nie skazała bym nikogo, nawet mego wroga na tak okrutną karę. Nie skarzę ciebie za przypadek. Mimo, że jestem okaleczona na zawsze, choć nawet nie wiem jak nie skażę Elsy. Nie zabiorę jej mocy, ani nieśmiertelności i nie wygnam jej.
W tym momencie stała się rzecz tak nieoczekiwana, że nawet Elsa przestała się trząść tylko popatrzyła na tą sytuacje z zaciekawieniem. Jack rzucił się na łóżko i przytulił Isabell jak siostrę. Ona poczuła ciepło, braterskie ciepło i przez chwilę wszystko nie miało znaczenia, tylko ramiona Jack'a. Z tego stanu ocknęły go słowa chłopaka, który powiedział: ''Dziękuję, że nie zabrałaś mi mojej królowej''. Ona odpowiedziała: ''Nie dziękuj i idź do niej. To ona cię teraz najbardziej potrzebuje.''
Jack szybko wyrwał się z objęć i podbiegł do królowej. Oboje upadli pomału na posadzkę w miłosnym uścisku. Elsa dalej płakała, tym razem ze szczęścia. Jack powtarzał:''Już wszystko jest dobrze. Nie płacz. Jestem tutaj.'' Ona tylko przytakiwała. Is nie widziała wcześniej szczęśliwszych ludzi. Opadła na poduszkę i zaczęła płakać. Po prostu płakać.


Napiszesz komentarz? To bardzo motywuje :)

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 13(pechowy??)

Isabell opadła na podłogę. Przeniesienie mamy przez portal okazało się jeszcze trudniejsze niż myślała. Energia, jaką musiała zużyć by przenieść mamę ulatywała z niej, jak gołębie. Gdy już dotarli na dwór Elsy, podbiegła do nich służba. Zaczęła dopytywać się, co cię stało, jak mają pomóc, co zrobić, lecz w odpowiedzi na te wszystkie pytania Jack krzyknął:
-Przyprowadźcie tu królową Elsę! Szybko!-Podchodząc do Is, zaczął sprawdzać tętno i oddech.-Nie umieraj.-mówił-Jeszcze nie teraz.
-Jack?-dziewczyna się ocknęła.-Gdzie jestem?-rozejrzała się wokoło i jej wzrok utknął na matce. Chciała się podnieś, jednak zamiast tego znów głucho opadła na podłogę, jak młode pisklę.-Pomóż jej! Mamo!-Zaczęła szlochać, lecz już nawet na łzy nie miała siły. W tym momencie pojawiła się Elsa, z dwoma służkami i służącym. Spojrzała na bryłę lodu, z kobietą w środku i na Is. Podbiegła do Jack'a, który nie zauważył królowej, bo starał się utrzymać Władczynie przy życiu.
-Jack co się stało?!-zapytała z przerażeniem Elsa.
-Nie wiem, Isabell podała jej matce lek, ale ta nie zachowywała się tak jak powinna. Zamiast tego nie oddychała i jej serce się zatrzymało. Więc zamknąłem ją w bryle, a ona ją przeniosła.
Teraz Elsa uklękła przed dziewczyną.
-Kochanie.-rzekła.-wiem, że jest ci teraz źle, ale...
-Pomóż mojej matce! Pomóż jej!-szeptała Is. Był to przerażający szept. Taki jaki wydają ludzie, gdy odchodzą. Elsę przeszedł dreszcz.
-Posłuchaj pomogę jej, ale musisz mi powiedzieć, jaki kolor miały zioła, wtedy pomogę twojej matce.
-One były....one...miały...czarny...
-Jesteś pewna? Miały czarny kolor?
-Tak...
-Jack pilnuj jej-wstała Elsa i powiedział do Jack'a. Potem zrobiła kilka kroków w stronę przerażonych i drżących służących.-Gary-powiedziała do mężczyzny.-przynieś szklankę wody.A wy-zwróciła się do kobiet.-Zawołajcie więcej mężczyzn i przynieście koce, kołdry i poduszki.
 Po kilku minutach pojawił się mężczyzna, a zaraz za nim szybko wkroczyła Elsa. Niosła duży kuferek z napisem: ''S.C.''. Położyła go na ziemi i sięgnęła po szklankę z wodą. Wsypała do niej jakiś proszek i podała go Jack'owi.
-Podaj jej to.-powiedziała i dalej zaczęła grzebać w kuferku. Na jej czole pojawiły się malutkie krople potu. Wreszcie wyciągnęła flaszeczkę z żółtym płynem i postawiła ją obok. Potem wyjęła jeszcze woreczek, taki sam, jaki dała Is, wzięła flaszeczkę i podeszła do Jack'a. Ten natomiast skończył już ''podawać'' wody Is, dzięki czemu ta leżała bez ruchu, nie mogła nic mówić.
-Tak będzie bezpieczniej-powiedział Elsa.-Jednak musimy się spieszyć, lekarstwo nie będzie działać długo.
-Dobrze, ale co ja mam robić?-spytał ogłupiały i trochę przestraszony Jack.
-A więc, kiedy odmrożę jej rodzicielkę, będziesz musiał ją złapać i położyć na kocach. Do licha! Gdzie one się podziewają?! Nie mamy dużo czasu, ona może umrzeć w każdej chwili!
 W tym momencie pojawiło się pięciu mężczyzn niosących koce. Za nimi przyleciały służące z czterema kołdrami. Elsa  zaczęła rozkazywać:
-Nareszcie! Koce połóżcie tam kołdry obok. Wy!-wskazała na mężczyzn. Będziecie mi potrzebni to przeniesienia ich do pokoi. Na razie się odsuńcie. Jack, gotowy?
Ten tylko kiwnął.
-Teraz!-krzyknęła Elsa i swoją mocą stopiła lód. Zajęło jej to jakieś 5 minut, bo lód był tak grubi. Gdy mama Is upadła na ramiona Jack'a ten załamał się lekko i ułożył ją wygodnie na kocach. Była sina, usta miała dziwnie wykrzywione, a całe ciało miała zziębnięte. Wyglądała jak roślina, której korzenie nie dosięgają do wody. Zmęczona Elsa uklękła momentalnie wlała płyn do ust kobiety.
-A teraz ściśnij jej gardło.-powiedziała królowa prawie szeptem. Zaskoczony Jack popatrzył  na kobietę. Miał właśnie dokonać...uduszenia na martwej osobie. Jakby tego było mało Isabell zaczęła się wybudzać. Cicho mówiła: Nie... co brzmiało jeszcze bardziej przerażająco niż wcześniej. Wszyscy, którzy znajdowali się w korytarzu zamarli z przerażenie. Wszyscy oprócz Elsy, która krzyknęła:
-Szybko, zanim jedna i druga umrą!
Jack już się nie zastanawiał. Ścisnął gardło starszej kobiety tak mocno, jak potrafił. Nagle poczuł ciepła w dłoniach. To nie było jego ciepło. Matka Is przewróciła się na bok i wypluła ciemną maź, która wydawała się wyciągnięta z piekielnych czeluści. Powoli otworzyła zmęczone oczy i już chciała coś powiedzieć, ale Elsa wepchnęła jej do buzi zielone listki. Oczy kobiety zrobiły się przerażająco zielone, a ona sama spojrzała na Elsę, która powiedziała:
-Śpij.-I kobieta zasnęła. W tym momencie Jack poczuł czyjąś dłoń na stopie. Obrócił się i zobaczył dziewczynę. Nie tą, którą widział kilka chwil temu. Dziewczynę, która była na tyle blada, że prawie zlewała się z dywanem. Usłyszał tylko:
-Opiekujcie się nią. Dziękuję.
Po czym Is opadła znowu na ziemię.
''Teraz słyszała tylko ciszę. Więcej-czuła i była tą ciszą. Była to cisza inna niż wszystkie. Ciemna i mroczna, jakby miała zaraz pożreć w całości. Zaraz jednak usłyszała ciepły głos:Będzie dobrze...''
 Obudziła się w małym pokoiku. Był biały i jedyne co tam było, to łóżko na którym leżała. Czuła się dziwnie niespokojnie i nie do końca wiedziała kim jest, co tu robi, ani co się stało. Drzwi były uchylone a jasne światło zdawało się byś białe w porównaniu do oświetlenia w pokoju. Usłyszała dwa głosy męski i żeński. Jack i Elsa. Rozmawiali:
-...mówiła, że wszystko będzie dobrze,ale ja tak się boję...
- Kochana uspokój się. Pamiętaj, ze ja zawsze będę przy tobie
Gdy oczy Is przyzwyczaiły się trochę do światła zobaczyła dwie przytulone do siebie postacie: kobietę i mężczyznę. Nagle mężczyzna podniósł głowę kobiety i otarł jej łzy. Ta w zamian pocałowała go. Nagle poczuła ból w klatce piersiowej chciała krzyczeć, jednak wydawało jej się, że z jej gardła wydobywa się głuchy pisk przeszyty przerażeniem. Ostatnie co zobaczyła, to twarz Elsy, która była zdesperowana od płaczu...
___________________________________________________________________
No macie tu następny :) Piszcie co o nim myślicie, proszę.