sobota, 25 października 2014

Rozdział 18

Gdy siedziały na ławeczce, podszedł do nich Jack. Szedł spokojnie i miarowo. Miał spokojny oddech. Na jego twarzy pojawiał się jednak smutek. Usiadł obok nich i chciał przytulić Elsę, ta jednak uciekła w stronę zamku. Przez chwilę panowała cisza. Może to była godzina, może dzień. Tak naprawdę nikt nie wiedział ile to tak naprawdę trwało. Oboje siedzieli zamyśleni.
-Co ci powiedziała?-spytał nagle Jack, spokojnie, lecz ostro.
-Że dziecko odbiera jej nieśmiertelność, ze nikt się nie może dowiedzieć, że nie chce tego dziecka, że wyjedzie...
-Nie powiedziała ci jeszcze jednego.
-Jak to czego?
-Dlaczego nie chce tego dziecka.
-Ale przecież...
-To nie chodzi o głupią nieśmiertelność! Ona...To dziecko...Ono jest nieślubne! Nawet gdybym miał je wychowywać, byłoby poniżane przez wszystkich. Dlatego po urodzeniu oddamy je do sierocińca.
-I tak po prostu porzucisz swe dziecko?
-Nie mam innego wyjścia. Poza tym życie bez Elsy...
-Dlaczego się z nią nie ożenisz?
-Bo jestem strażnikiem. Nawet teraz mogę otrzymać wezwanie od Mikołaja i już mnie tu nie będzie. Strażnicy godzą się na ten związek, bo mają do mnie zaufanie. Ale ślub to za dużo. Oni mają przynosić szczęście, a rozdzielenie męża i zony przyniesie tylko klęskę.
-Posłuchaj zrobię wszystko, co tylko się da, by uratować was przed jakąkolwiek rozłąką. Ale sama nie dam rady. Słuchaj uważnie, co masz zrobić. Pójdziesz teraz do Elsy i powiesz jej tak:
     ''Jak się czujesz? Nie odpowiadaj. Mam nadzieje że dobrze. Znam cię długo i wiem, ze nie porzucisz swego dziecka od tak. Wychowamy je razem, chodź bym sam musiał oddać ci swą nieśmiertelność. Mamy pomoc w Isabell, a ona przyrzekła mi, że pomoże nam bez względu na wszystko. Musisz nam tylko zaufać. Będziesz moją zoną, a ja twoim mężem. Sama Władczyni tak powiedziała. Jesteś moja i tylko moja. Nikt nie będzie zabierał mojej królowej. Od teraz wyjedziesz ze mną do Northa. Tam się zatrzymasz. Mieszkańcom powiemy, ze wyjeżdżasz w sprawach służbowych. Isabell postara się zdobyć wszystkie księgi mówiące o nieśmiertelności. Uratuje cię, rozumiesz? A kiedy się obudzisz, pomyślisz, że to sen, ale ja będę czekał w ogrodzie w samo południe. Jeśli się zgadzasz bądź tam.''
-Na koniec ją ucałuj.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>><<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<,
 Is obudziła się w swoim łóżku. Nie mogła spać całą noc, więc była strasznie przemęczona. Myślała...nie mogła przestać myśleć. Cały czas błądziła myślami. Cały czas była nieobecna. Wchodziła do szkoły i myślała. Aż nagle usłyszała głos. Głos, który już znała, głos, który był jej pocieszeniem, ale którego dawno nie słyszała. Męski głos...głos Jasona. Stał tam i był jakiś...inny. Śmiał się, a dookoła niego było tysiące dziewczyn. A przynajmniej tak się wydawało. Zachowywał się jak nie on. Isabell stała jak wryta, patrzyła na niego i czekała. Nie wiedziała na co, może na spojrzenie, może na jego dotyk...Aż w końcu on ją zauważył. Powiedział jakieś niezrozumiałe słowa, potem dotknął palcem nosów trzech dziewczyn i Zaczął do niej podchodzić szybkim krokiem. Złapał ją za biodra, delikatnie pochylił i pocałował ją w usta. Is nie poczuła tego, co czuła wcześniej, nic nie poczuła, tylko zdenerwowanie. Nie panowała nad tym co robi, zamachnęła się ręką, która z głośnym klaśnięciem wylądowała na twarzy chłopaka. On gwałtownie się odsunął i krzyknął z nieznaną Is złością:
-Za co?!
-Nie pojawiasz się przez tydzień, flirtujesz z innymi, a teraz to?!-Is płakała i chciała uciec. Albo najlepiej umrzeć. Nie obchodziło ją to, ze zaraz straci całą energię, tylko chciała uciec. Uciec do damskiej toalety. Tam jej nie znajdzie.
    On biegł za nią, co wywoływało u niej strach. Bała się Jasona. Kiedy była w toalecie słyszała jak krzyczy:
-Znajdę cię, jesteś moja. Należysz do mnie! Wyjdź.
Jednak ona płakała. Oddychała ciężko, a przed oczami widziała ciemność. Nagle krzyk ustał, a drzwi łazienki się otworzyły. Is zaczęła panikować, ale usłyszała ciepły i miły głos: ''Nie bój się''



_________________________________________________________
Dawno mnie nie było, ale mam swoje usprawiedliwienia:
1.Wstaje rano o 5.30 kładę się spać o 22.00 i jestem piekielnie zmęczona.
2.Pojawiły się tylko 3 komentarze i czekałam na więcej. Już mnie nie lubicie? Spokojnie nie uśmiercę Elsy...Może...
Rozdział troszeczkę krótki, ale.....

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 17

   Przez tydzień Is była z Jasonem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jednak nadal ukrywali to, że są parą. Mimo to, nie było chwili, w której by o sobie nie myśleli. Każdego dnia Is po szkole, kiedy była w domu czekała na przybycie Elsy, by zmieniła jej opatrunek, ale nie przechodziła przez portal. Zastanawiała się, co takiego zaszło miedzy Jack'iem a nią. W czwartek przyszedł tylko Jack. Kiedy dziewczyna spytała gdzie podziewa się królowa, on odwarknął jej:''Nie twoja sprawa'' i przeszedł przez portal. Tylko czekała, aż wybuchnie. I czekała, aż jej wszystko wyjaśni.
  Minął weekend i przyszedł poniedziałek. Kiedy Is weszła do szkoły nikt nie czekał na nią przy drzwiach. Nie było go również na ławkach za szkołą. Nie było go cały dzień i drugi i trzeci i czwarty i piąty. W sobotę miały być jej urodziny. A jego nie było...Nie chodziło o to, że będzie jeden prezent mniej. Isabell chodziło o samą pamięć. A jej urodziny, były najboleśniejszym dniem na świecie. Nienawidziła swoich urodzin. Dlaczego? Bo zawsze o niej zapominali. Nikt, nikt o niej nie pamiętał. Oprócz rodziców. Zawsze dostawała od nich coś niesamowitego.
  Jednak on nie pamiętał. Nie było go. Była godzina 18.00. Mama wyszła do sąsiadki, a Is siedziała na łóżku w swoim pokoju. Przytulała poduszkę i zastanawiała się, czy nie wybuchnąć płaczem. Wtedy przez malutki portal wleciał biały gołąb. Is wpatrzyła się w niego i zauważyła wstążeczkę i kawałek papieru przy jego łapce. Odruchowo rozłożyła ręce, a ptak usiadł jej na dłoni.Zaczął  dziobać wstążeczkę, aż ją całkiem odwiązał. Wtedy wzięła do ręki kawałek papieru, na którym napisane było.
Cel: Arendelle.
  Gołąb wzniósł się i otworzył portal. Dziewczyna całkiem zapomniało o czyhającym niebezpieczeństwie wynikającym z przejścia przez portal. Szła jak zahipnotyzowana pięknem ptaka. Nagle znalazła się w Arendelle. Magia zniknęła, lecz pojawił się nowa, magia przyjaźni. W wielkiej sali balowej były ustawione stoły i krzesła, a wokoło nich zjawili się wszyscy ludzie z królestwa i Berk. Po krzyku:"Wszystkiego najlepszego'' rozpoczęła się wielka uczta. Od Astrid i Czkawki dostała bransoletkę z łuską Vansi, od Elsy i Jack'a- Lodową przypinkę do włosów. Udawali oni jednak szczęście, widziała w ich oczach smutek i frustrację.
Po kilku godzinach cudownego balu Is zauważyła Else samotnie stojącą na balkonie. Podeszła do niej i zobaczyła, że płacze. Przytuliła ją i chciała coś powiedzieć, lecz usłyszała:
-W ogrodzie.
Po czym obie ruszyły w stronę jej cudownych żywopłotów, kwiatów i fontann. Przez długi czas panowała cisza, więc dziewczyna odezwała się pierwsza.
-Co się dzieje? Elsa? Czy Jack...?
-To nie jego wina...-odpowiedziała szybko królowa, siadając na ławkę.
-Więc co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak. Jeśli zaraz mi nie powiesz będę biegła tak długo aż...
-Dobrze, ale wysłuchaj mnie do końca, nie przerywaj mi i nie pytaj o nic dopóki nie skończę. Obiecujesz?
-Oczywiście...mów.
-Posłuchaj, nawet nie wiesz jak dla mnie to wszystko jest ciężkie. Ja...ja sobie z tym nie radzę, nie dam rady rozumiesz? Nie mogę tak żyć, nie potrafiłabym....-po czym wybuchnęła płaczem.
-Elso miałam ci nie przerywać, ale musisz mi powiedzieć....
-Ja...Ja jestem w ciąży.
  Isabell wstrząsnął dreszcz. Jak to możliwe, że się nie domyśliła? Przecież to takie wspaniałe!-chciała krzyknąć, lecz królowa mówiła dalej.
-To stało się w dzień, a właściwie noc, w której mnie uniewinniłaś. Jack... Ja...Chodzi o to, że...Ja nie chcę tego dziecka.
  Dopiero teraz dziewczyna zrozumiała powagę sytuacji i do oczu napłynęły jej łzy.
-To najgorsze co mnie spotkało. Nikt nie może o tym wiedzieć. Macierzyństwo miło być takie piękne... Ale nie jest. Dlatego, ze jestem nieśmiertelna, mój czas nie mija. I dziecko nie może się rozwijać prawidłowo. Dlatego zdecydowałam, że je uratuje i oddam mu moją nieśmiertelność. Z każdą chwilą wzrostu odbiera mi część mojej duszy. Jack nie może się z tym pogodzić, z tym, ze będzie musiał wychowywać dziecko beze mnie. Dodatkowo dziecko wysysa ze mnie wszelki pokłady energii, więc teraz jestem taka jak ty. Pewnie zapytasz, jak je urodzę? Otóż w wiosce na biegunie południowym mieszka moja ciocia, więc wyruszę tam, a gdy już urodzę, Jack powie, że zdarzył się wypadek i ja nie przeżyłam. Isabell to ostatnie 9 miesięcy mojego życia....



_____________________________________________________
Rozdział krótki, więc możecie pisać, co może wydarzyć się dalej. Może ktoś zgadnie....

piątek, 10 października 2014

Co was tak naprawdę interesuje?!

                               Hej

Dziś mam do was wyjątkowe pytanie: Co tak naprawdę lubicie w moim blogu? Jaki wątki, jakie elementy? Piszcie w komentarzach! Jeśli jednak nie macie pomysłu po prostu odpowiedzcie na na to:
                            

Jaki wątek lubisz najbardziej?:
1.Miłosny:
a)Isabell i Jasona
b)Jack'a i Elsy
c)Astrid i Czkawki.
2.Przygodowe.
3.Z atakami Mroka.
4.Z atakami Gabryieli.
5.Z Isabell jako Władczynią.
6.Inna odpowiedź wpisana w komentarzu.
Jakie elementy lubisz najbardziej?
1.Twoje rysunki.
2.Ankiety, opisy, spisy.
3.Postacie, które tworzysz w ubierankach(chodzi o obrazki za napisem ''Co przeżyła Isabell?'')
4.Inna odpowiedź w komentarzu.

Uwaga! Informacja dla ciekawskich! Po co mi to? Między innymi po to, by wiedzieć na czym opierać się najbardziej. Chodź historia Is jest już z góry zaplanowana, muszę wiedzieć, jakich rozdziałów pisać więcej. Z góry dzięki za wszystkie komentarze tutaj i za komentarze pod ostatnimi postami.

                                                              KlaudiaNFforever

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 16

 Is stałą na balkonie i machała do ludzi w dole. Wszyscy mieszkańcy Arendelle zebrali się pod pałacem i teraz wiwatowali i klaskali. Nawet dzieci wyciągały główki wysoko do góry, by ujrzeć przyszłą Władczynię. Isabell patrząc na nich wszystkich poczuła nagłą troskę, a jednocześnie ból, że nie będzie mogła im służyć jak należy. Nagle świat przed jej oczami zaczął szarzeć, a potem czarnieć. Poczuła kujący ból w dłoniach. Elsa, która stała po jej prawej stronie podeszła do niej i zapytała jej się coś. Ta jednak nic nie usłyszała, prócz głuchych szmerów. Elsa szybko wyciągnęła ją za rękę do środka i posadziła na pierwszym lepszym krześle. Poczuła zimno w dłoniach, a potem ciepły, a jednocześnie cierpki napój w ustach. Zaraz potem świat odzyskał barwy i Is usłyszała krzyki ludności:'' Co się dzieje? Nie oszukujcie nas! I tak dowiemy się prawdy.'' Potem usłyszała głos królowej:
-Wszystko dobrze?
-Tak...To znaczy chyba-odpowiedziała niepewnie dziewczyna.-Co to było? Kolejny atak Mroka?
-Akurat to nie on...To...Ty. Rany na dłoniach również zużywają dużo energii. Zapomniałam ci o tym wspomnieć. Och pójdę uspokoić lud. Czekaj tu...
-Nie. Ja ich pójdę uspokoić. Wy tylko...stójcie obok mnie. Gdybym znowu miała...atak, to po prostu mnie złapcie.-powiedziała i powoli wstała. Kiedy zobaczyła tych wszystkich ludzi, którzy czekają co powie już miała odwrócić się do Elsy, by to ona powiedziała, ale odetchnęła głęboko i z zamkniętymi oczami powiedziała:
-Drodzy mieszkańcy! Przed chwilą byliście świadkami nieprzyjemnej sprawy, bo jak widzieliście prawie zemdlałam. Otóż prawda jest taka, że nie jestem już taka, jak wcześniej. Zdążył się wypadek i teraz zostałam pozbawiona wszystkich mocy i sił, a zwykłe machanie sprawia mi ból. Nie będę mogła służyć wam już tak jak dawnej, ale obiecuję wam, że będę robiła wszystko, byle byście byli bezpieczni. Mam dobrych opiekunów, którzy mi pomogą, a gdybyście mieli najmniejszy problem, wystarczy się zgłosić do mnie, ja na pewno wam pomogę. Dołożę wszelkich starań, by moja...niedyspozycja nie sprawiała nikomu zawodu. Proszę uszanujcie to, jest mi ciężko tak samo jak wam. Jeśli jednak nie dokonam tego, co powiedziałam, możecie wykonać na mnie najgorszą z kar.
  Po chwili ciszy wzniosły się okrzyki radości, potem Is powoli odeszła od okna.
-I co jak mi poszło?-spytała.
-Będziesz cudowną Władczynią.-odpowiedziała Elsa.-Posłuchaj wystarczy na dziś. Wracaj już do swojego świata. Acha i posłuchaj, pójdę z tobą. Jeśli przejście zabierze za dużo energii, pobierzesz ją ode mnie. Mam...
-Zaraz, Elsa. Ty nie idziesz.-wtrącił się Jack.
-O co ci chodzi?
-Już ty dobrze wiesz o co.
-Przecież nic mi nie będzie.
-Nieważne i tak nie idziesz. Tylko otwórz nam portal I zawołaj jej matkę.
  Gdy już to zrobiła, Jack złapał Is za rękę i powoli podchodził do portalu. Isabell zastanawiała się, o co mu chodziło. To musiało być coś poważnego.Teraz jednak przechodziła przez portali i znów czuła ból. Wychodząca z niej energia opuszczała ją tak szybko, że gdy tylko poczuła że jest w domu od razu zasnęła.
  Obudziła się rano. Leżała w łóżku i wiedziała, że ten dzień będzie inny niż wszystkie. Wstała, poszła do łazienki, skorzystała z toalety i umyła się. Wszystkie ruchy wykonywała powoli. Spojrzał na swoje odbicie. Wyciągnęła z szafki kosmetyczkę. Postanowiła, że nałoży delikatny makijaż, w sam raz do szkoły. Pomalowała oczy na delikatny róż, i potuszowała rzęsy. Spostrzegła, ze są ona bardzo długie i ze teraz jej oczy wyglądają bardzo dziewczęco. Pomalowała błyszczykiem usta  i przeczesała włosy. Kiedy chciała je związać stwierdziła,że zostawi rozpuszczone. Ubrała sukienkę i baletki, zabrała plecak i wyszła z pokoju na dół. Słyszała, ze mam krząta się w kuchni. Wstydziła się pokazać mamie więc szybko powiedziała:
-Dzień dobry!
Mama odpowiedziała to samo. Znów wszystko wróciło do normy. No prawie. Wyszła z domu i poszła na autobus. A potem pojechała prosto do szkoły. Na myśl, ze znów zobaczy się z Jasonem, serce waliło jej w piersi.  Jednak gdy weszła na korytarz szkolny nigdzie go nie spostrzegła. Gabryiela siedziała na tej samej ławce co poprzednio, jednak bez chłopaka. Idąc, myślała, że był tylko snem, kiedy poczuła czyjąś dłoń na łokciu. Była to dłoń jej byłej przyjaciółki.
-Cześć. Wow, co za...makijaż.-powiedziała dość szyderczo.-Malować się do szkoły? To niedopuszczalne.-zaczęła rechotać, choć sama miała nałożone tyle tapety....
-Zostaw mnie.
-Oj przestań Is, przecież byłyśmy przyjaciółkami....
W tym momencie wyjęła zza pleców kubek wody i oblała nią Is. Ta, z rozmytym makijażem, mokrymi włosami i ubraniem, spojrzała na nią i z łzami w oczach wybiegła ze szkoły. Przy drzwiach prawie się potknęła, zaczepiając o kogoś, lecz nie patrzyła kto to, tylko biegła dalej. Za szkołą, na ławce skuliła się i zaczęła płakać jeszcze głośniej. wtedy poczuła, że ktoś obejmuje ją ramieniem. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła tam Jasona, który uśmiechał się do niej, chcąc ją pocieszyć. Ta przytuliła się do jego klatki piersiowej i czując jego ciepły i miły zapach, starała się uspokoić.
-Nie przyjmuj się.-zaczął- Gabryiela po prostu ci zazdrości. To nie powód, by mnie martwić. Poza tym o mało mnie nie potrąciłaś, gdy wybiegałaś.
-Więc to byłeś ty?
Pokiwał głową.
-Mam jej dość, już niedługo wykończy mnie emocjonalnie
-Spójrz mi w oczy.-powiedział i popatrzył się w jej oczy swoimi jasno-zielonymi oczami. Były tak głębokie, że mogła by w nie patrzeć godzinami i odkrywać nieznane zakamarki jego świadomości.-Nie pozwolę, by ktokolwiek cię wykańczał. Będę cię chronił przed Gabryielą i jej świtą. Będę twoim aniołem stróżem.-W tym momencie zbliżył się do jej twarzy. Ona zamknęła oczy.  Gdy ich usta połączyły się w pocałunku, Is poczuła falę ciepła na twarzy. Czuła szczęście, radość, zadowolenie i od razu zapomniała o wszystkim, co się wcześniej stało. Był to jej pierwszy pocałunek, i chciała, by ta chwila trwała jak najdłużej, lecz szybko zorientowała się, ze całuje się z kimś, kogo nawet nie zna i szybko odsunęła się i obróciła się do chłopaka plecami.
-Jak to jest, że...
-Ja przepraszam....-próbował się tłumaczyć.- Ja po prostu...To znaczy...Nie...
-Daj mi dokończyć...Jak to jest, że znam cię zaledwie dwa dni, a zakochałam się w tobie do szaleństwa...
W tym momencie się odwróciła i przytuliła się do niego. Zostali w takiej pozycji, aż nie zadzwonił dzwonek.

________________________________________________
I jak? Dziękuję wam za to, ze się podpisywałyście, chodziło mi tylko o użytkowników anonimowych, bo chciałam wiedzieć ile osób ''mnie'' czyta. Następny rozdział pojawi się...nie wiem kiedy. Na razie musicie zadowolić się tym :) Kocham was <3