wtorek, 14 października 2014

Rozdział 17

   Przez tydzień Is była z Jasonem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jednak nadal ukrywali to, że są parą. Mimo to, nie było chwili, w której by o sobie nie myśleli. Każdego dnia Is po szkole, kiedy była w domu czekała na przybycie Elsy, by zmieniła jej opatrunek, ale nie przechodziła przez portal. Zastanawiała się, co takiego zaszło miedzy Jack'iem a nią. W czwartek przyszedł tylko Jack. Kiedy dziewczyna spytała gdzie podziewa się królowa, on odwarknął jej:''Nie twoja sprawa'' i przeszedł przez portal. Tylko czekała, aż wybuchnie. I czekała, aż jej wszystko wyjaśni.
  Minął weekend i przyszedł poniedziałek. Kiedy Is weszła do szkoły nikt nie czekał na nią przy drzwiach. Nie było go również na ławkach za szkołą. Nie było go cały dzień i drugi i trzeci i czwarty i piąty. W sobotę miały być jej urodziny. A jego nie było...Nie chodziło o to, że będzie jeden prezent mniej. Isabell chodziło o samą pamięć. A jej urodziny, były najboleśniejszym dniem na świecie. Nienawidziła swoich urodzin. Dlaczego? Bo zawsze o niej zapominali. Nikt, nikt o niej nie pamiętał. Oprócz rodziców. Zawsze dostawała od nich coś niesamowitego.
  Jednak on nie pamiętał. Nie było go. Była godzina 18.00. Mama wyszła do sąsiadki, a Is siedziała na łóżku w swoim pokoju. Przytulała poduszkę i zastanawiała się, czy nie wybuchnąć płaczem. Wtedy przez malutki portal wleciał biały gołąb. Is wpatrzyła się w niego i zauważyła wstążeczkę i kawałek papieru przy jego łapce. Odruchowo rozłożyła ręce, a ptak usiadł jej na dłoni.Zaczął  dziobać wstążeczkę, aż ją całkiem odwiązał. Wtedy wzięła do ręki kawałek papieru, na którym napisane było.
Cel: Arendelle.
  Gołąb wzniósł się i otworzył portal. Dziewczyna całkiem zapomniało o czyhającym niebezpieczeństwie wynikającym z przejścia przez portal. Szła jak zahipnotyzowana pięknem ptaka. Nagle znalazła się w Arendelle. Magia zniknęła, lecz pojawił się nowa, magia przyjaźni. W wielkiej sali balowej były ustawione stoły i krzesła, a wokoło nich zjawili się wszyscy ludzie z królestwa i Berk. Po krzyku:"Wszystkiego najlepszego'' rozpoczęła się wielka uczta. Od Astrid i Czkawki dostała bransoletkę z łuską Vansi, od Elsy i Jack'a- Lodową przypinkę do włosów. Udawali oni jednak szczęście, widziała w ich oczach smutek i frustrację.
Po kilku godzinach cudownego balu Is zauważyła Else samotnie stojącą na balkonie. Podeszła do niej i zobaczyła, że płacze. Przytuliła ją i chciała coś powiedzieć, lecz usłyszała:
-W ogrodzie.
Po czym obie ruszyły w stronę jej cudownych żywopłotów, kwiatów i fontann. Przez długi czas panowała cisza, więc dziewczyna odezwała się pierwsza.
-Co się dzieje? Elsa? Czy Jack...?
-To nie jego wina...-odpowiedziała szybko królowa, siadając na ławkę.
-Więc co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak. Jeśli zaraz mi nie powiesz będę biegła tak długo aż...
-Dobrze, ale wysłuchaj mnie do końca, nie przerywaj mi i nie pytaj o nic dopóki nie skończę. Obiecujesz?
-Oczywiście...mów.
-Posłuchaj, nawet nie wiesz jak dla mnie to wszystko jest ciężkie. Ja...ja sobie z tym nie radzę, nie dam rady rozumiesz? Nie mogę tak żyć, nie potrafiłabym....-po czym wybuchnęła płaczem.
-Elso miałam ci nie przerywać, ale musisz mi powiedzieć....
-Ja...Ja jestem w ciąży.
  Isabell wstrząsnął dreszcz. Jak to możliwe, że się nie domyśliła? Przecież to takie wspaniałe!-chciała krzyknąć, lecz królowa mówiła dalej.
-To stało się w dzień, a właściwie noc, w której mnie uniewinniłaś. Jack... Ja...Chodzi o to, że...Ja nie chcę tego dziecka.
  Dopiero teraz dziewczyna zrozumiała powagę sytuacji i do oczu napłynęły jej łzy.
-To najgorsze co mnie spotkało. Nikt nie może o tym wiedzieć. Macierzyństwo miło być takie piękne... Ale nie jest. Dlatego, ze jestem nieśmiertelna, mój czas nie mija. I dziecko nie może się rozwijać prawidłowo. Dlatego zdecydowałam, że je uratuje i oddam mu moją nieśmiertelność. Z każdą chwilą wzrostu odbiera mi część mojej duszy. Jack nie może się z tym pogodzić, z tym, ze będzie musiał wychowywać dziecko beze mnie. Dodatkowo dziecko wysysa ze mnie wszelki pokłady energii, więc teraz jestem taka jak ty. Pewnie zapytasz, jak je urodzę? Otóż w wiosce na biegunie południowym mieszka moja ciocia, więc wyruszę tam, a gdy już urodzę, Jack powie, że zdarzył się wypadek i ja nie przeżyłam. Isabell to ostatnie 9 miesięcy mojego życia....



_____________________________________________________
Rozdział krótki, więc możecie pisać, co może wydarzyć się dalej. Może ktoś zgadnie....

3 komentarze:

  1. Biedna Elsa... Od razu przyszedł mi na myśl Zmierzch xd
    Świetny rozdział, czekam na kolejny
    (czyt. Wstawiaj szybko kolejny rozdział bo jak nie...;d)
    Royal

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ona jednak przeżyje Prooooooszeeeeeeee
    Rozdział świetny
    Czekam na nexta i życze duuuuuużoooooo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku. Ten rozdział podoba mi się chyba najbatdziej ze wszystkich. Przeczuwam, że to Isabell odda swoją nieśmiertelność, ale to tylko domysły. :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!:*