Przez tydzień Is była z Jasonem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jednak nadal ukrywali to, że są parą. Mimo to, nie było chwili, w której by o sobie nie myśleli. Każdego dnia Is po szkole, kiedy była w domu czekała na przybycie Elsy, by zmieniła jej opatrunek, ale nie przechodziła przez portal. Zastanawiała się, co takiego zaszło miedzy Jack'iem a nią. W czwartek przyszedł tylko Jack. Kiedy dziewczyna spytała gdzie podziewa się królowa, on odwarknął jej:''Nie twoja sprawa'' i przeszedł przez portal. Tylko czekała, aż wybuchnie. I czekała, aż jej wszystko wyjaśni.
Minął weekend i przyszedł poniedziałek. Kiedy Is weszła do szkoły nikt nie czekał na nią przy drzwiach. Nie było go również na ławkach za szkołą. Nie było go cały dzień i drugi i trzeci i czwarty i piąty. W sobotę miały być jej urodziny. A jego nie było...Nie chodziło o to, że będzie jeden prezent mniej. Isabell chodziło o samą pamięć. A jej urodziny, były najboleśniejszym dniem na świecie. Nienawidziła swoich urodzin. Dlaczego? Bo zawsze o niej zapominali. Nikt, nikt o niej nie pamiętał. Oprócz rodziców. Zawsze dostawała od nich coś niesamowitego.
Jednak on nie pamiętał. Nie było go. Była godzina 18.00. Mama wyszła do sąsiadki, a Is siedziała na łóżku w swoim pokoju. Przytulała poduszkę i zastanawiała się, czy nie wybuchnąć płaczem. Wtedy przez malutki portal wleciał biały gołąb. Is wpatrzyła się w niego i zauważyła wstążeczkę i kawałek papieru przy jego łapce. Odruchowo rozłożyła ręce, a ptak usiadł jej na dłoni.Zaczął dziobać wstążeczkę, aż ją całkiem odwiązał. Wtedy wzięła do ręki kawałek papieru, na którym napisane było.
Cel: Arendelle.
Gołąb wzniósł się i otworzył portal. Dziewczyna całkiem zapomniało o czyhającym niebezpieczeństwie wynikającym z przejścia przez portal. Szła jak zahipnotyzowana pięknem ptaka. Nagle znalazła się w Arendelle. Magia zniknęła, lecz pojawił się nowa, magia przyjaźni. W wielkiej sali balowej były ustawione stoły i krzesła, a wokoło nich zjawili się wszyscy ludzie z królestwa i Berk. Po krzyku:"Wszystkiego najlepszego'' rozpoczęła się wielka uczta. Od Astrid i Czkawki dostała bransoletkę z łuską Vansi, od Elsy i Jack'a- Lodową przypinkę do włosów. Udawali oni jednak szczęście, widziała w ich oczach smutek i frustrację.
Po kilku godzinach cudownego balu Is zauważyła Else samotnie stojącą na balkonie. Podeszła do niej i zobaczyła, że płacze. Przytuliła ją i chciała coś powiedzieć, lecz usłyszała:
-W ogrodzie.
Po czym obie ruszyły w stronę jej cudownych żywopłotów, kwiatów i fontann. Przez długi czas panowała cisza, więc dziewczyna odezwała się pierwsza.
-Co się dzieje? Elsa? Czy Jack...?
-To nie jego wina...-odpowiedziała szybko królowa, siadając na ławkę.
-Więc co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak. Jeśli zaraz mi nie powiesz będę biegła tak długo aż...
-Dobrze, ale wysłuchaj mnie do końca, nie przerywaj mi i nie pytaj o nic dopóki nie skończę. Obiecujesz?
-Oczywiście...mów.
-Posłuchaj, nawet nie wiesz jak dla mnie to wszystko jest ciężkie. Ja...ja sobie z tym nie radzę, nie dam rady rozumiesz? Nie mogę tak żyć, nie potrafiłabym....-po czym wybuchnęła płaczem.
-Elso miałam ci nie przerywać, ale musisz mi powiedzieć....
-Ja...Ja jestem w ciąży.
Isabell wstrząsnął dreszcz. Jak to możliwe, że się nie domyśliła? Przecież to takie wspaniałe!-chciała krzyknąć, lecz królowa mówiła dalej.
-To stało się w dzień, a właściwie noc, w której mnie uniewinniłaś. Jack... Ja...Chodzi o to, że...Ja nie chcę tego dziecka.
Dopiero teraz dziewczyna zrozumiała powagę sytuacji i do oczu napłynęły jej łzy.
-To najgorsze co mnie spotkało. Nikt nie może o tym wiedzieć. Macierzyństwo miło być takie piękne... Ale nie jest. Dlatego, ze jestem nieśmiertelna, mój czas nie mija. I dziecko nie może się rozwijać prawidłowo. Dlatego zdecydowałam, że je uratuje i oddam mu moją nieśmiertelność. Z każdą chwilą wzrostu odbiera mi część mojej duszy. Jack nie może się z tym pogodzić, z tym, ze będzie musiał wychowywać dziecko beze mnie. Dodatkowo dziecko wysysa ze mnie wszelki pokłady energii, więc teraz jestem taka jak ty. Pewnie zapytasz, jak je urodzę? Otóż w wiosce na biegunie południowym mieszka moja ciocia, więc wyruszę tam, a gdy już urodzę, Jack powie, że zdarzył się wypadek i ja nie przeżyłam. Isabell to ostatnie 9 miesięcy mojego życia....
_____________________________________________________
Rozdział krótki, więc możecie pisać, co może wydarzyć się dalej. Może ktoś zgadnie....
Biedna Elsa... Od razu przyszedł mi na myśl Zmierzch xd
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na kolejny
(czyt. Wstawiaj szybko kolejny rozdział bo jak nie...;d)
Royal
Niech ona jednak przeżyje Prooooooszeeeeeeee
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
Czekam na nexta i życze duuuuuużoooooo weny
Jejku. Ten rozdział podoba mi się chyba najbatdziej ze wszystkich. Przeczuwam, że to Isabell odda swoją nieśmiertelność, ale to tylko domysły. :)
OdpowiedzUsuń