poniedziałek, 31 sierpnia 2015

11. Dzień z Władczynią

   Eira nie mogła spać całą noc. Niestety nie mogła podsłuchać rodziców. W jej pokoju było całkiem cicho, a ona już rozmyślała o jutrzejszym dniu. A właściwie dzisiejszym. Zasnęła nad ranem, ale tylko na kilka krótkich godzin.
  Zaraz po przebudzeniu otarła oczy i poleciała do łazienki. Po porannej toalecie usiadła na łóżku.  Na przeciwko niego, w drugim końcu pokoju stało duże lustro. Dziewczyna przekręciła głowę i spojrzała na swoje odbicie. Podeszła bliżej. Faktycznie była ładniejsza od matki? Nie uważała siebie za piękność, ani za brzydulę. Była po prostu...odpowiednia. Podeszła jeszcze bliżej i usiadła po turecku tuż przy lustrze. Spojrzała w swoje oczy. Nie lubiła ich, bo nigdy nie mogła określić ich koloru. Raz były niebieskie, a raz wydawały się szare. Zamrugała kilka razy. Jej twarz nie miała żadnej skazy, była jasna i promienna.
  Eira zastanawiała się, czy się umalować. Z jednej strony robiła to zawsze. Ale z drugiej nie było jej to potrzebne. Przygryzła wargę. Podeszła do swojej toaletki przy oknie i otworzyła małą skrzyneczkę z kilkoma kosmetykami, które przyniosła z miasta. Beznamiętnie w niej grzebała. Odetchnęła głośno.
-No dobra, Eira-powiedziała na głos do siebie.-Zdecydujmy się na coś.
Wyciągnęła jasny, brzoskwiniowy cień. Nałożyła go odrobinę na palec, a potem delikatnie wklepała na każdą z powiek. Przejrzała się i uśmiechnęła się. Potem wyciągnęła tusz do rzęs, który ukra...pożyczyła od cioci Isabell. Ona ma ich dużo. Wytuszowała szybko rzęsy. Dopiero niedawno opanowała tą sztukę. Jej mama nie musiała tego robić. Jej rzęsy były długie, piękne i czarne. Niestety córka nie odziedziczyła tego po matce.
Złapała jeszcze jakąś koralową szminkę, pomalowała usta i schowała skrzyneczkę. Zaczęła rozpuszczać włosy na noc zaplecione w warkocza. Były pofalowane u dołu,a u góry proste. Przeczesała je kilka razy szczotkę, aby nabrały objętości. Spięła tylko grzywkę z boku, aby nie spadała na włosy i była gotowa. No prawie. Podeszła do szafy. Nie miała zbyt dużo ubrań. To znaczy miała, ale tylko takie, jakich w życiu by nie ubrała. Raz na pół roku brano z niej miary i stare suknie wyrzucano, a nowe wkładano do szafy. Szybko musiała jakoś to zmienić. Dlatego stare suknie zabierała do miasta, gdzie zanosiła je do krawcowej by je przerobiła. Zazwyczaj trwało to bardzo długo, dlatego w szafie miała jakieś 3 naprawdę fajne sukienki, które przede wszystkim dało się nosić. Przynajmniej według Eiry.
  Co miała ubrać? Czy to co zawsze i przypodobać się Isabell? Czy może tradycyjną, długą suknię i przypodobać się mamie? Przeglądała każdą kolejną suknię. Ta za długa, ta zbyt krótka, ta zbyt jasna, ta zbyt zielona...Miała już dość. Wyciągnęła ostatnią sukienkę. Nie była długa do ziemi, ani krótka do kolan. Sięgała do połowy łydek. Wykonana była z turkusowego tiulu u dołu. Gorset w tym samym kolorze wykończony był czarną koronką, która sięgała aż do dołu sukni. Wyglądało to trochę, jakby opleciona była ciemnymi kwiatami. Eira nie była zachwycona myślą ubierania się jak księżniczka, ale póki nie wychodzi poza mury zamku może przynajmniej trochę poudawać. Chciała ubrać się jak najszybciej mogła. Tyle że ubieranie się jak księżniczka bez służących i dam dworu jest cięższe niż myślała. Może i dała rade włożyć na siebie ciężką suknię, ale zawiązanie gorsetu z tyłu była bardzo trudne. Męczyła się i męczyła aż w końcu powiedziała dość. Stanęła  przed lustrem i zaczęła ściągać ubranie. Kiedy nagle coś w lustrze błysło. A właściwie coś, co się w nim odbijało. Eira obróciła się. Klamka. Zdobiona, złota klamka od drzwi prowadzących do sypialni rodziców. Pamiętała jak zawsze otwierała je i biegła do łóżka rodziców, kiedy przyśnił jej się jakiś koszmar. Wtedy była taka szczęśliwa. Życie było piękne. A teraz wszystko jest inaczej.
  Nawet nie spostrzegła się kiedy trzymała ową klamkę. Pełna niepewności nacisnęła ją i weszła do środka. Ujrzała matkę siedzącą na łóżku. Twarz miała czerwoną i opuchniętą, pozbawioną makijażu. Wpatrywała się w okno i zagryzała kciuk. Gdy tylko córka weszła poruszyła się jak oparzona.
-Eira-powiedziała Elsa niby uśmiechając się.-Cieszę się, że jesteś. Przepraszam...za mój wygląd.
-Mamo...ty i tata...-dziewczyna była zaskoczona. Nigdy nie widziała matki w takim stanie. Musiało stać się coś bardzo strasznego.
-Nie przejmuj się córeczko. To tylko...mała sprzeczka. Chciałaś coś?
-Tak, wyciągnęłam  z szafy jedną z sukni. Jest trochę...krótka, ale...mogłabyś mi pomóc zawiązać gorset z tyłu?
Elsa wstrząsnęła się na te słowa. Jej córka nigdy nie chciała ubierać się w te suknie i nigdy nie prosiła o pomoc. Dla serca matki te słowa były niczym klej łatający dziury. Uśmiechnęła się szczerze i pokiwała ręką aby podeszła.
Dziewczyna szybko stanęła tyłem do matki i odsunęła włosy. Nastała niezręczna cisza. Z każdą dziurką gorsetu stawało się jeszcze bardziej niezręcznie. To straszne, że matka i córka nie mają o czym rozmawiać.
-Idę się spotkać z ciocią Isabell-Eira przerwała ciszę.
-Domyśliłam się, że na pewno nie uciekasz. Cieszy mnie to. Co będziecie robić?
-Chciałam, by opowiedziała mi o jej świecie...rozumiesz?
-Jasne, idź. Ale nie rozczaruj się, proszę. Nie spodziewaj się, że Isabell opowie ci to, co będziesz chciała usłyszeć. No pokaż się.
Eira puściła włosy i odwróciła się do matki.
-I jak?-spytała.
-Wyglądasz jak księżniczka. Ta sukienka...nie jest taka zwykła. Gdybyś choć trochę zainteresowała się strojami zauważyłabyś, że ona nigdy nie znika z twojej szafy. Jest wyjątkowa. Uniwersalna. Dzięki temu zawiązywanemu gorsetowi z tyłu dopasowuje się do każdego. Staje się tylko krótsza. Ale ta jest idealna. Brakuje tylko...
Machnęła ręką. Na głowie dziewczyny pojawił się malutki, błękitny diadem. Był praktycznie niewidoczny, ale przyjemnie błyszczał. Dotknęła go.
-Mamo...
-No co? Nie włożyłam ci na głowę ogromnej korony wielkości słonia. To tylko mały diadem. Idealnie do ciebie pasuje.
Do oczu Elsy napłynęły łzy. Jej córka była taka piękna, mądra, może czasami zbuntowana. Ale tak ją kochała. Była jej najpiękniejszym skarbem.
-Idź już.-powiedziała.-Nie chcemy byś spóźniła się na spotkanie.
-Mamo?
-No już, zmykaj.
Eira kiwnęła głową i wybiegła z komnaty. Zachowanie mamy zmartwiło ją. Starała się jednak odgonić złe myśli. Wbiegła do kuchni i pochwyciła jedną kanapkę z niewielkiego stosu.
-Co tak późno?-spytała jedna z młodych kucharek-wysoka brunetka niewiele starsza od księżniczki.-Czyżby się dziś zaspało?
-Julia!-zaśmiała się.-Zdziwi cię to, ale nie idę dziś do miasta.
Wszyscy w kuchni zatrzymali swą pracę. Każdy kucharz, kucharka, służący, wszyscy stali jak słup soli wpatrując się w Eirę.
-Zwariowałaś?
-No...nie. Po prostu mam dziś inne plany.
-Eira, dziś miała być gotowa twoja sukienka. Od miesięcy nie mówisz o niczym innym. I tak po prostu...nie idziesz?!
-Och, czeka mnie dziś coś ciekawszego. Właśnie, muszę już lecieć. Wieczorem wam powiem jak było!
Wybiegła szybko z kuchni. Długo ludzie odprowadzali ją wzrokiem.
-Skoro nasza mała księżniczka nie chce iść po sukienkę-powiedziała jedna z kucharek-to musi chodzić o jakiegoś chłopaka.
Kilka minut potem...
 Eira czekała na Isabell przy jednej z wielu fontann. Wypatrywała na wszystkie strony Władczyni. W końcu na horyzoncie pojawiły się trzy osoby-kobieta i dwóch mężczyzn. Powoli zbliżali się do dziewczyny. Szybko rozpoznała owe osoby. Kobieta w środku to jej ciocia-Isabell. Ubrana w długą, satynową, jasną suknię. U góry przypięte miała małe, kolorowe motylki, które połyskiwały z każdym ruchem. Włosy spięte były w przepiękny kok, tak zmyślny, że wydawało się, że to nie ludzie ręce go uplotły. Dwie osoby po obu stronach Is to strażnicy. jednak w żadnym z nich nie dostrzegła Raphaela. Dziwne, przecież wszyscy wiedzieli, że byli nieodłączni. Eira zastanawiała się, czy ciocia była w takim samym stanie jak mama i dlaczego.
-Witaj, Eiro-odezwała się Isabell podchodząc do dziewczyny. Uśmiechała się, ale oczy miała czerwone i opuchnięte.-Możecie odejść-zwróciła się do strażników.
-Cześć...to znaczy...dzień dobry.
-Przejdźmy się, dobrze?
-Jasne!
-No więc...pytaj.
-Zaraz, o co?
-O wszystko, o czym tylko chcesz wiedzieć.
-No dobrze...nie wiem od czego zacząć.
-To może ja. Mój świat jest inny niż ten tutaj. Ciężko mi mówić o tym, czego już teoretycznie nie pamiętam. W praktyce jednak nie da się zapomnieć czegoś tak ważnego. Wiesz co, tutaj ciężko mi o tym mówić. Nie za dobrze się dziś czuję chodźmy do mojej komnaty, tam jest znacznie ciekawiej.
-Do-do two-twojej kom-na-ty?
-Tak, czemu to cię tak dziwi?
-Nikt nie może do niej wchodzić. No chyba, że zaufana służba. I JA wejdę do twojej komnaty!
Is tylko zachichotała i ruszyła w stronę zamku. Zmierzyła dyskretnie wzrokiem dziewczynę.
-Bardzo ładnie dziś wyglądasz-rzekła.
-Dziękuję, ale to nie jestem prawdziwa ja.
-A jaka jest prawdziwa Eira? Hę?
Spuściła tylko głowę w odpowiedzi. No właśnie, jaka była? Bo na pewno nie ukochaną córką, przykładną księżniczką i uczciwym człowiekiem. Była całkowitym przeciwieństwem? I dlaczego to jest pytanie?
Dotarły przed drzwi komnaty szybciej niż obie przypuszczały. Isabell skłoniła głowę przed dwoma strażnikami pilnującymi, by nie dostały się tam nieodpowiednie osoby. Pokłonili jej się nisko i otworzyli drzwi. Is weszła pierwsza, a za nią wkroczyła Eira. Otworzyła szeroko usta i podziwiała piękno wnętrza.
 Po prawej były dwa wielkie okna, które wpuszczały światło. Między nimi stało biurko, na którym leżały jakieś kartki. W rogu, na stoliku stały świeże kwiaty.
Po lewej, przy ścianie stała duża, biała toaletka ze złotymi zdobieniami. Przy niej toaletka Eiry, którą zawsze uważała za dużą, wydawała się malutką półeczką. Obok niej stały drugie drzwi. Ciekawiło ją, dokąd prowadziły.
Na przeciwko niej stało łóżko. Ale nie takie zwykłe, albo z baldachimem. To było wspaniałe. Wykonane z jasnego drewna, które miejscami wyglądało jak złote. Z góry zwisały lekko beżowe firanki. Na nim leżało mnóstwo poduszek. Małe, duże średnie, kwadratowe, okrągłe...Każdy rodzaj. I było duże. Zajmowało prawie połowę pokoju.
-Stale coś tu zmieniam-z osłupienia wyrwał ją głos Isabell.-Ciągle czegoś mi tu brakuje.
-Jest...idealnie...
-Ha, ha-zachichotała.-Jeszcze nie widziałaś najlepszego. Nie ciekawi cię dokąd prowadzą te drzwi?
Eira uśmiechnęła się szeroko. Is popchnęła lekko drzwi. Ich oczom ukazał się korytarz. Nic specjalnego, kilka lamp i troje drzwi.
-Na przeciwko nas jest toaleta. A tutaj-wskazała na drzwi po prawej.-jest moje ulubione miejsce.-weszły do środka.-To sala kąpielowa.
Oczom Eiry ukazał się najpiękniejszy widok jaki widziała w życiu. Woda czysta i błękitna. Kamienie okalające basen miały niezwykłą fakturę i również były niebieskie. I tunel. Tajemniczy, prowadzący w nieznane miejsce.
-W moim świecie budowane są podobne baseny. Ludzie przychodzą się tam dla rozrywki. Ten tutaj służy mi do kąpieli. Pewnie zastanawiasz się, skąd tu ta woda. Zaraz ci to pokażę. Tylko...nie możemy wejść do wody w sukienkach. W moim świecie, kiedy było bardzo gorąco dziewczyny zakładały stroje kąpielowe.
-Co to takiego?
-Zaraz ci pokażę.
Isabell machała ręką dookoła. Chwilę potem Eira miała na sobie brzoskwiniowy, dwuczęściowy strój kąpielowy. Miał niewielkie falbanki i malutkie kryształy połyskujące przy każdym ruchu. Włosy spięte miała w wysokiego koka.
Sama wyczarowała sobie jednoczęściowy, zielony strój z czarnymi elementami. Również włosy miała spięte w koka.
-Jacie! To...to...dziwne i niesamowite-mówiła dziewczyna oglądając siebie w nowym stroju.-Gdyby mama to zobaczyła...
-No już, dosyć podziwiania, wchodzimy do wody.
Eira zanurzyła niepewnie nogę. Woda okazała się ciepła. Od razu weszła i zanużyła się cała.
-Umiesz pływać?-spytała Władczyni.
-Co?! Pływać? A to co takiego?
-Czyli nie, poczekaj, nauczę cię, bo musimy gdzieś popłynąć, a im dalej wejdziemy tym głębiej się zrobi. Dobra, machasz rękami i nogami-o tak.
Dziewczyna szybko nauczyła się tej sztuki. Po pewnym czasie zaczęła nawet nurkować. Płynęły do tajemniczej jaskini.
Kiedy były już wewnątrz im oczom ukazały się ciemne kamienie, kilka wodospadów i piękne, lodowe skały.
-Woda spływa z gór-tłumaczyła Is-wypływa tam i ucieka przez moją komnatę na pola uprawne. Te czarne kamienie są ogrzewane przez podziemne gejzery, dlatego woda jest taka ciepła.
-Tutaj jest pięknie i wspaniale i...
-...spędzam tu większość wolnego czasu mimo, iż mam go bardzo mało. Jeśli będziesz chciała poproś, a wpuszczę cię tu. Nigdy jednak nie wchodź tu sama, dobrze?
-Pewnie! Mogę cię o coś zapytać, ciociu?
-Pytaj.
-Kto to wszystko zrobił?
-Twoja mama i twój tata. Ale głównie mama. Zaplanowała całą moją komnatę, a tą salę zrobiła sama.
-Nie...
-Tak, dzięki niej i jej mocy możemy tu dziś siedzieć.
-Aha.-Eira posmutniała.
-Co się dzieje?
-Oj, no bo...wszyscy zachwycają się mocą lodu mamy. Och spójrz, jakie królowa Elsa ma niesamowite moce. I jak wspaniale się nimi posługuje. A jej córka. Nie ma żadnych. Rozumiesz? Nie chcę być postrzegana jako gorsza. Fakt, nie mam mocy, ale nie brakuje mi ich. Dlaczego ludzie nie chcą tego zrozumieć?
-Hm...To, że nie masz mocy nie znaczy, że jesteś gorsza. Ludzie mogą tak mówić i myśleć, ale nie będą tobą. Skoro ty się dobrze z tym czujesz, że nie masz mocy nie powinnaś zwracać uwagi na plotki.
-Dziękuję.
-Proszę, a teraz chodź. Mam ci jeszcze wiele do opowiedzenia.
Wysuszyły się i ''magicznie'' przebrały w poprzednie ubrania. Kiedy wyszły z sali skierowały się w stronę drzwi na przeciwko. Wewnątrz była garderoba Władczyni. Wszędzie pełno ciuchów i biżuterii, a po środku duże lustro podobne do tego, które miała Eira.
Is podeszła do niego i chwilę przesuwała po jego bocznej krawędzi. Usłyszały ciche ''pstryk!''.
-Nigdy nie używam tego pokoju.-powiedziała Is jakby nic nigdy się nie stało.-Po co mi to wszystko, kiedy mogę sobie wyczarować co tylko chcę.
-Moim zdaniem no marnotrawstwo-powiedziała Eira dotykając jednej z kolii.
-Tak?
-No tak. Tyle pięknych rzeczy się marnuje. Ta biżuteria...Jest piękniejsza niż cokolwiek na ziemi. A ubrania? Są bardzo łądne. Gdyby tylko je skrócić...-Eira spostrzegła się, że mówi o rzeczach Władczyni.-Przepraszam.
-Nie, to bardzo dobrze, że masz swoje zdanie. Powiedz, dlaczego wszystko wydaje ci się piękne? To tylko biżuteria i jakieś tkaniny.
-Hm. Może to dziwnie zabrzmi, ale widząc to wszystko mam przed oczami pewien widok, który czasami spotykam, gdy uciekam do miasta. Widzę kobiety, które starają się uzyskać jak najlepszy efekt. Przyszywają rożne kokardy, guziczki i kamienie. I mężczyzn, którzy starannie szlifują każdy kamień. To marnowanie ich czasu, pracy i pieniędzy.
-Cieszę się, że myślisz o tym w ten sposób. To bardzo dobrze. Ale rzadko marnuję pracę tych, o których mam dbać.
-Nie rozumiem?
-Już ci tłumaczę. Każda z tych rzeczy coś dla mnie znaczy. Każda z nich jest wykonana specjalnie dla mnie. Każda z nich opowiada inną historię. Niektóre z nich pochodzą od elfów inne od wróżek a jeszcze inne od wyjątkowych ludzi. Używam rzeczy tutaj tylko, gdy nadarza się szczególna okazja. I chowam tu pewne rzeczy.
Eira spojrzała na nią z błyskiem w oku.
-Wiedziałam, że cię to zainteresuje. W tym lustrze kryję to, co pozwolono mi przynieść z mojego świata, póki całkowicie nie zniknął. Nie ma tego dużo, a większość rzeczy jest dla mnie za mała. Pomyślałam, że może chciałabyś kilka wziąć.
Dziewczyna musiała się oprzeć żeby nie zemdleć z wrażenia. Kiedy Władczyni otworzyła lustro jej oczom ukazało się całkiem pojemne wnętrze pełne różnych ubrań i biżuterii.
-Nie mogę dać ci wszystkiego, ale wybiorę to, co mogę ci dać, a ty zabierzesz to, co chcesz. Zgoda?
-Z-zgoda...
Po kilku minutach przez dziewczyną leżała jedna para spodni, jedna bluzka, dwie sukienki i tenisówki. Oczywiście wzięła wszystko uradowana. Dostała jeszcze dwa pierścionki, naszyjnik i bransoletkę.
-Dziewczyny chodziły w spodniach?!
-Tak.
-To dziwne i niesamowite!
-Powiem więcej, te szkolne panienki wolały spodnie niż sukienki.
-Szkolne panienki? Jeszcze w życiu nie słyszałam takiego określenia.
-Chodzi o dziewczyny, które w szkole są królowe.
-A co to szkoła?
-Zapomniałam, że tu uczycie się w domu. Byłaś może kiedyś we wschodnim skrzydle?
-Nie. Powiedzieli mnie, że ta część zamku została przerobiona na sierociniec. Smutno robi mi się na myśl o tych biednych dzieciach.
-Błąd, że nie poszłaś. Faktycznie dzieci tam  nie mają rodziców. Ale nie są nieszczęśliwe. Chodzą do szkoły. Takiej jak jest w moim świecie.
-Chcę tam iść natychmiast.
-Czekaj! Dziś nie możesz tam iść. Szkoła jest zamknięta. Pójdziesz tam ze mną pojutrze, dobrze?
-Jak to możliwe, że mogłam być taka głupia.
-Nie jesteś głupia. Jesteś rozsądna. Przynajmniej w tej sprawie. Chodź, dam ci jeszcze coś i pożegnamy się dzisiaj.
-Dobrze.
Wróciły do sypialni.

-Popatrz-powiedziała Is wyciągając ręce przed siebie. Utworzyła się w nich kula połyskująca wszystkimi kolorami tęczy-To cała moja moc. Jest w niej tyle magicznych umiejętności ile ludzi na świcie. Mogę obdarować cię jedną z nich jednocześnie nadając ci tytuł mojej głównej asystentki. Jednak jest haczyk. Nie wiem jaka będzie to moc, a uaktywnisz ją dopiero, gdy zmienisz coś w swoim życiu i będziesz na nią gotowa.
-Nie ważne!-krzyknęła uradowana dziewczyna.-To spełnienie marzeń.
-Dobrze w takim razie...-podzieliła moc na dwie części. Mniejszą puściła w stronę Eiry.-...czekaj.


Dużo opisów, dużo obrazków. Rozdział raczej nudny. Zbliża się coś o czym każda z was wie i podczas tego czasu rozdziały pojawiać się będą raz na tydzień w weekend. Czyli jeszcze w tym tygodniu dostaniecie jeszcze jeden rozdział. Tymczasem piszcie co myślicie o tym rozdziale.
PS. Taka ciekawostka: Każda  (prawie) postać ma odpowiednik w moim świecie, oprócz Eiry. Ona jest wymyślona tak z niczego. Czy ma szanse grać kogoś ważnego?





sobota, 29 sierpnia 2015

Więc jednak będzie LA?

Nie, nie będzie. Mam przed sobą ciężki dzień i chciałam się nieco odprężyć odpowiadając na pytania. Nikogo nie będę nominować. I moje nominacje przyjmuję tylko od trzeciej części.

PIERWSZA NOMINACJA: Rivendell Jakson

1. Jak wyobrażasz sobie siebie w wieku 70 lat?
Podejrzewam, że będę siedziała na bujanym fotelu i czytała bajki wnukom.
2. Byłaś w tym roku gdzieś na wakacjach?

Tylko u kuzynki na tydzień i we Wrocławiu(ale tylko na jeden dzień do AquaParku) i tak to w domu
3. Znasz chłopaka, który bloguje? Podaj adres, bo ja osobiście jeszcze żadnego nie widziałam.

Nie, nie znam. Osobiście znam bardzo mało chłopaków.
4. Gdybyś miała wybrać broń to co by to było?

Łuk, ewentualnie długi miecz obusieczny. 
5. Ulubione słodycze?

Lody!
6. Na ile przejmujesz się swoim ubiorem?

8/10
7. Masz dużo zdjęć w pokoju?

Ani jednego jeśli chodzi o ścianę. Ale mam jakieś albumy w szafkach.
8.Ulubiony youtuber?

O matko! Mogę kilka? Olsikowa, Eleven, Banshee...
9. Tworzysz fabułę z rozmysłem czy na tak zwanego żywca?

Na początku nie planowałam nic i szłam na żywca, ale teraz i przy drugiej części wszystko mam zaplanowane.
10. Jedna para którą byś zmieniła w swojej ulubionej książce to?

Hm...nie do końca rozumiem pytanie, ale całkowicie nie podoba mi się Arianne i Marcus w "Dziewiątym magu" :/
11. Ostatnia rzecz, którą trzymałaś to? (myszka od komputera się nie liczy ;p)

Wydaje mi się, że był to mój rysunek....


DRUGA NOMINACJA: Mira
1. Ulubiona piosenka?
Co chwila zmienia mi się gust, ale ostatnio mam parcie na Human-Christina Perri
2. Najgłupsza rzecz twojego autorstwa?
Mój pierwszy w życiu blog....
3. Najładniejsze imię dla chłopaka oraz dziewczyny wg. ciebie?
Nie mam takiego :/
4.Polecisz mi jakiś fajny blog?
http://disney--fantasy.blogspot.com/
5. Mogę spytać o twoje imię?
Klaudia 
6. Lubisz konie?
Średnio
7. Zainteresowania?
Rysowanie, gra na gitarze, rysowanie, malowanie paznokci i...rysowanie!
8. Czytasz coś?
Aktualnie nie, szykuję się na lektury szkolne, ale wczoraj skończyłam ''Dziewczyna w czerwonej pelerynie"
9. Ulubiony kolor?
Błękitny.
10. Yhmm... O której wstajesz w wakacje?
9-10
11. Ciastka czy czekolada?
Zależy jaki rodzaj. Ale chyba czekolada.
TRZECIA NOMINACJA: Layla
1 Z jakiego woj. jesteś?
Opolskie
2 Co chcesz robić jak będziesz duza?

Jeszcze nie wiem dokładnie, ale to musi być coś związane z rysowaniem
3 Lubisz czekoladę? XD (kochammmm)

Bardzo!
4 Chodzisz na boso? (jak tak ciągle po domu na dworze dziwna dziwność :))

Zawsze, a mama się czepia, żebym ubierała kapcie 
5 Jaką liczbę naj. lubisz?
9, bo to podobno moja liczba przeznaczona przez gwiazdy
6 Hobby?

Rysowanie
7 Spać się ci chce?(mi tetaz tak)

Mi zawsze
8 Boże dużo jeszcze! Sport? (Ja nie cierpie)

Nie!
9 Plaża/góry? (góry)

Plaża
10 Zmienny charakter? :)

Czasami...
11 Sytuacja oczywista oczywistość.

Nie rozumiem, dlatego odpowiem....SCHAB!

Dziękuję za wszystkie nominacje. Kolejny rozdział pojawi się jeszcze na wakacjach, także wyczekujcie!

czwartek, 27 sierpnia 2015

10. Prawda początkiem kłótni

   W sali zrobiła się straszny szum. Każdy przekrzykiwała siebie nawzajem. Tylko mały James stał i poprawiał pasek. Is nadal zastanawiała się nad słowami Gabrieli. Czy to możliwe, że już jest w ciąży? Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz.
-Cisza-mówiła pocierając skronie.-Spokój.-doprowadzało ją to do szału. W końcu nie wytrzymała i krzyknęła-SPOKÓJ!!!
Wszyscy zaprzestali swym kłótniom i odwrócili się w stronę Isabell. Ta spojrzała na nich i powoli rzekła:
-Tak lepiej. Jest już naprawdę późno i jestem zmęczona tak jak pewnie i wy. I pewnie tak samo zaskoczyły was słowa Gabrieli. Oczywiście ta sprawa musi się koniecznie rozwiązać. A więc zróbmy tak: Daję każdemu z was jeden dzień-dzisiejszy, abyście mogli sobie wszystko wyjaśnić. Na spokojnie. Pamiętajcie tylko, że ona chciała nas wszystkich poróżnić. Nie dajcie osiągnąć jej celu. Jutro spotykamy się tutaj, pogodzeni. A teraz idźcie spać. Nie wiele nocy zostało, ale musimy być wszyscy wypoczęci. Raphael, każ wysłać strażników razem z Astrid, Czkawką i Jamesem na Berk. Potem masz wolne. Będę w swojej komnacie.
Skinęła głową i udała się w stronę komnaty. Zatrzymała się jeszcze przy Eirze.
-Nie przeszkadzaj dziś rodzicom. Po śniadaniu czekaj na mnie w ogrodzie.
Dziewczyna przytaknęła szczęśliwa i udała się do swojej komnaty, która była zaraz obok pokoju rodziców. Czasami było to strasznie uciążliwe, ale w tym przypadku bardzo przydatne. Przynajmniej będzie mogła co nieco podsłuchać.
   Astrid weszła zdenerwowana przez portal. Czkawka też nie był zadowolony, ale starał się nie wybuchać przy synku. Kiedy szli przez wioskę tylko ukradkiem na siebie spoglądali i w głowie planowali, co powiedzą drugiemu. Gdy tylko dotarli przed drzwi domu, mężczyzna złapał za rękę żonę.
-Za dziesięć minut. Nad Zatoczką. Ja położę Jamesa spać.
Astrid wiedziała, że będą musieli sobie wszystko wyjaśnić. Przytaknęła tylko i już szła w stronę swojej smoczycy-Wichury. Czkawka złapał syna za rękę i wprowadził do domu, gdzie czekała na niego jego matka-Valka. Już miał coś powiedzieć, kiedy poczuł, że James szarpie go za dłoń. Kucnął przy nim i spojrzał pytająco.
-Gdzie poszła mama?-spytał mały.
-Wiesz, że kłamstwo jest złe, prawda? I że kodeks wikingów mówi, że nie wolno kłamać. Z mamą złamaliśmy ten element i teraz musimy sobie wszystko wyjaśnić. Ale obiecuję, że jak teraz zaśniesz, a jutro się obudzisz mama będzie już z nami.
-Na pewno?
-Na pewno.
Chłopiec przytulił się do starszego. Czkawka przycisnął go do siebie bardziej. Nie wiedział, co by zrobił, gdyby go stracił. Kochał go ponad życie. Poczuł, że ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Wstał i popatrzył na matkę. Ta podeszła do wnuczka i powiedziała czule:
-Leć szybciutko na górę. Zaraz tam przyjdę i opowiem ci bajkę o smokach.
Chłopiec uśmiechnął się szczerze i szybko znalazł się w swoim łóżku.
-Co jest, synku?-Powiedziała Valka patrząc w oczy Czkawce.-Pokłóciliście się?
-Nie,tylko...musimy sobie coś wyjaśnić. Nie czekaj na nas. Nie wiem ile nam to zajmie. Dziękuję mamo.
Szybko wyszedł na podwórko i już leciał na Szczerbatku. Valka uśmiechnęła się z dumą. Weszła do środka i skierowała się na górę z myślą o historię, jaką opowie chłopakowi. Kiedy dotarła do jego pokoju ujrzała, że śpi już z otwartą buzią. Przykryła go tylko i pogłaskała po główce. Sama udała się do swojego pokoju i również szybko zasnęła.
  Astrid czekała w Zatoczce wpatrując się w wodę. Siedziała teraz obejmując swoje kolana. Myślami błądziła w zakamarkach umysłu. Nawet nie zauważyła, kiedy przysiadł się obok niej Czkawka i zaczął się w nią wpatrywać. Po chwili odwróciła się do niego i uśmiechnęła się smutno.
-Cokolwiek się teraz nie stanie-zaczął mężczyzna.-nie możemy pozwolić, żeby cierpiał James.
-Zdecydowanie. To...kto zaczyna?
-Merida?
-Moja kuzynka. Ze Szwecji. Daleko stąd. Dwa tygodnie temu oświadczyła, że wyrusza do nas z odwiedzinami. Ale to nie są takie zwyczajne odwiedziny. Jest księżniczką a jej królestwo, DunBroch jest nieźle skłócone z królestwem zachodnim i wschodnim. Jeżeli złączą siły, nie będzie szans by cokolwiek uratować. Co prawda mają jeszcze trzy ''zaprzyjaźnione'' klany, ale to zaledwie garstka.
-Dobrze, czyli przyjeżdża tu twoja kuzynka. Nie sądzę, że to koniec, prawda?
-Nie, jak już zaczęłam są na skraju wojny. Król i królowa wysłali Meridę do nas, bo sami ledwo co utrzymują pokój. Chodzi o to, że słyszeli o potędze naszych smoków. Myślą, że pomożemy im w wojnie, albo, że państwa przynajmniej przestraszą się i nie zechcą zaatakować.
-Rozumiem, że mamy polecieć w miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy, z czego nie wiadomo czy smoki dadzą radę w TAK ryzykownej i długiej podróży, gdzie mamy wywołać tylko widowisko?! Nie zgadzam się!
-I tu zaczynają się schody, bo...bo ja już się zgodziłam.
-ŻE. CO. ZROBIŁAŚ?!
-Oj, Czkawka! To moja rodzina. Merida pisała, że sytuacja jest naprawdę groźna. Zrozum, tu nie chodzi o widowisko, ale o życie ludzi. Pomyśl sobie, że nas atakuje Dagur i Albrecht razem wzięci, a my mamy do obrony tylko kilkadziesiąt wikingów. Smoki są bardzo potrzebne.
-Astrid...
-Ja wiem, to ca zrobiłam, bez twojej zgody...Nie da się tego wyjaśnić, ale...wysłuchaj jej tylko, dobrze? Dotrze tu za kilka dni. Kiedy się z nią spotkasz, wtedy zdecydujesz. Nie teraz. Zgoda?
-Zgoda.
-To...ty masz już powód, by być zły na mnie, ale je nie mam powodu, by złościć się na ciebie. Gadaj.
-Na pewno chcesz tego słuchać?
-Czkawka!
-Dobrze, już dobrze. Pamiętasz jak w dzień narodzin Jamesa obiecałem ci, że już nie będę latał dalej niż poza Archipelag?
-Pamiętam...
-Wytrzymałem...dwa miesiące...
-Czekaj, czekaj. Nie rozumiem...Czyli, że od jakichś 9 lat latasz w miejsca, które są tyle ryzykowne, co dalekie i narażasz własne życie wodza, ojca i męża?!
-Astrid, kochanie, to nie tak. Zawsze byłem inny i ty to wiesz. Nie potrafię być po prostu wodzem. Czy ty zrezygnowałabyś z wyścigów smoków?
-Ale to jest bezpieczne. Na Berk.
-Wcale nie jest. A jeśli...spadniesz? Albo ktoś specjalnie cię zepchnie?
-Zgrywasz się, nie?
-Nie, Astrid. Nie. To część mojego życia.
-No dobrze. Wiem, że to dla ciebie ważne. Lataj sobie, tylko...uważaj na siebie.
-Iiii...to nie wszystko.
-Nie?
-Nie. Pamiętasz jak powiedziałem, że lecę na Skraj z Jamesem. I jak ty ledwo się zgodziłaś? I jak wrócił z rozciętą wargą, a ja powiedziałem, że się potknął?
-Tak, pamiętam.
-No więc...Nie byliśmy wtedy na Skraju. Byliśmy na niezbadanych terenach i zaatakował nas Tajfumerang...
-CO?!
-Przepraszam, ale hej, nic się nie stało nie?
-Jasne, nic się nie stało. Tylko nasz syn o mało nie zginął. NIC SIĘ NIE STAŁO!
-Obiecuję, że już go nie zabiorę nigdy ze sobą. Astrid, nie gniewaj się.
-Narażaj siebie, ale nie syna.
-Wybacz mi, proszę. Pomyśl o nim. Nie może widzieć nas, jak się kłócimy.
-Dobra. Ale nie wspominaj już o jakichkolwiek lotach na Szczerbatku. Od dziś będzie latał tylko ze mną.
-Dobrze, kochanie. Zgodzę się na wszystko.
-A na...
-Nie, nie wyślę smoków do Szkocji.
       Elsa weszła do pokoju trzaskając drzwiami. Jack jak zwykle wszedł przez balkon. Elsa spojrzała na niego gniewnie. Nie była zła na niego, ale na sytuacje, w jakiej oboje się znaleźli. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, kiedy przyłożyła mu dłoń do ust. Potarła palce i wyczarowała kilka małych śnieżynek krążących wokół siebie, poleciały w górę. Z każdą chwilą zwiększały się i przylepiały do ścian i drzwi. Kilka minuta zajęło, aby zamknęły małżeństwo w szczelnej, lodowej kuli.
-Żyby nikt nam nie przeszkadzał i nie podsłuchiwał-wyjaśniła Elsa spoglądając znacząco na drzwi prowadzące do pokoju ich córki.-Dobra, mów, co przede mną ukrywasz?
-Usiądź może-powiedział chłopak.-Chodzi o to, że...Nie pomogę Eirze. Nie mogę ofiarować jej nieśmiertelności.
-Co?
-Ostatnim razem bardzo naraziłem siebie. Mogłem naprawdę umrzeć. Potem musiałem iść na dywanik. Księżyc powiedział, że tym razem mi się udało, bo mi pomógł. Następnym razem już nic nie zrobi.
-Zaraz, a co z tym gadaniem o rozdzieleniu nieśmiertelności, co? A Roszpunka? Co z nią?
-Roszpunka otrzymała nieśmiertelność od Księżyca przeze mnie. Byłem wtedy tylko pośrednikiem. A o tym rozdzieleniu nieśmiertelności kłamałem. Chodziło o przekazanie tobie połowę mojego życia. Dlatego teraz można mnie zranić, muszę spać i jeść jak każdy inny człowiek.
-Więc oboje będziemy patrzeć jak nasza córka dorasta i umiera, tak?
-Nie mamy innego wyjścia. To jest dla mnie ciężkie tak samo jak dla ciebie...
-Nie, Jack! Ty nie wiesz jak to jest, jak ktoś ważny dla ciebie umiera! Nie wiesz, jak to jest stracić kogoś bliskiego!
-Tak się składa, że wiem! Myślisz, że jestem tylko dupkiem bez uczuć?! Tak się składa, że straciłem kogoś mi bardzo bliskiego! Moją siostrę! Tylko że ja w przeciwieństwie do ciebie, staram się o niej nie myśleć!
-Przepraszam. Nie chciałam...
-Już za późno. Zapomnijmy o tym. Potem porozmawiamy z Isabell i zapytamy się, czy nie da się zmienić jakoś naszej sytuacji. Ale nie teraz.
-Chyba ja mam przyznać się do kłamstwa, nie?
-Wypadałoby...
-Też chodzi o Eirę. A dokładnie o to, że nie podoba mi się to, że ona robi to, co chce.
-Tylko o to?
-Nie...Posłuchaj, kiedy ja byłam w jej wieku każda nieposłuszna księżniczka miała obowiązek udać się do specjalnej szkoły, gdzie z góry ustalane są rygorystyczne i surowe zasady. Wyjeżdża tam na trzy lata i jeśli po tym czasie zmienia swe zachowanie może wrócić do domu. Jeśli nie zostaje tam do osiemnastego roku życia. Wtedy jest wydawana za mąż i nie wraca do domu, tylko mieszka w domu małżonka. Tego obowiązku już nie ma, ale szkoła istnieje nadal. Miesiąc temu wysłałam dwóch strażników, aby dowiedzieli się o niej jak najwięcej. Okazało się, że szkoła nie zmieniła się ani trochę i przyjmują każdą księżniczkę.
-Zraz, dobrze rozumiem? Ty chcesz wysłać córkę na trzy lata w miejsce, gdzie będzie uczyła się dobrych manier, a jeśli jej zachowanie się nie poprawi nigdy więcej jej już nie zobaczymy?!
-Właśnie. To tylko trzy lata. A ona na pewno się zmieni.
-Jeszcze kilka minut mówiłaś, że nie wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego, a teraz sama się tak zachowujesz!
-Jack, Eira jest nieposłuszna. Musimy coś z tym zrobić!
-Nie, nie musimy. Ja też jestem jej rodzicem i absolutnie się nie zgadzam, a jeśli będzie trzeba zabiorę ją na biegun i nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie mógłbyś...
-Jesteś pewna?
   Jack rozbił lodową powłokę i wyleciał przez okno balkonowe. Elsa opadła bezwładnie na kolana i schowała twarz  w rękach. Była bezsilna. A Gabriela właśnie tego chciała.
   Isabell przebrała się szybko w koszulę nocną i usiadła przed swoją toaletką. Wzięła szczotkę i zaczęła czesać włosy. Patrzyła w lustro przed sobą i zastanawiała się nad dzisiejszym dniem. Faktycznie jej kłamstwo było tylko obawami. Bała się, że obawy spełnią się wraz z ujawnieniem prawdy przez Raphaela. Nadchodziło rano i Is wiedziała, że i tak nie zaśnie na te kilka godzin. Chciała jednak odpocząć. Usłyszała, że klamka porusza się, a drzwi skrzypią. Wstała i spojrzała Raphaelowi prosto w oczy. Tak bardzo je kochała. Kochała jego całego. Chciała się teraz do niego przytulić, pocałować, dotknąć, ale z trudem się powstrzymywała. Tylko stała i patrzyła.
Żadne z nich nie odważyło się podejść, odezwać, poruszyć. W końcu ciszę przerwał cichy szept Isabell:
-Co jest twoim kłamstwem, Raphael?
Mężczyzna spuścił wzrok i podszedł do okna. Przez chwilę wpatrywał się w jakiś odległy punkt myśląc od czego ma zacząć. Is w tym czasie usiadła na krześle od toaletki zwrócona twarzą do mężczyzny. Musiała usiąść, bo już teraz robiło jej się słabo. W końcu odwrócił się do niej i podszedł.
-Plotki, które o mnie krążą nie są prawdą. Nawet Nieznane jej nie poznały. Po pierwsze nie byliśmy skazani na dwie drogi-miłość i walka. Mogliśmy być tym kim chcieliśmy, mogliśmy walczyć i kochać. Prawdą jest, że wódz jednego z klanów zabił całą wioskę i że chciałem się zemścić. Spotkałem wtedy Nieznane, opowiedziałem im tą bajeczkę, a one postanowiły mi pomóc. Potem rozegrała się wojna między wróżkami i nimfami, a że byłem bardzo dobry w walce musiałem im pomóc. Faktycznie odniosłem ciężkie rany, ale bardzo szybko zregenerowałem siły i po kilku miesiącach od bitwy byłem gotowy do choćby kolejnej. To ludzie wmówili sobie, że byłem umierający. Nie chciałem tak. Wyruszyłem w podróż z dala od miejsca, gdzie ludzie uważali mnie za słabego rycerzyka. Długo wędrowałem przez lasy, góry, łąki. Zwiedziłem pół świata w poszukiwaniu czegoś lub kogoś, kto da mi szczęście. Pewnego dnia dotarłem do miejsca, gdzie ujrzałem piękną córkę rządzącej wtedy Władczyni. Była młoda i piękna, a ja stary i brzydki. Zakochałem się w niej, choć ona nie wiedziała o moim istnieniu. Wyruszyłem do tamtejszego lasu. Wróżka, której pomogłem w bitwie dała mi kamień życzeń. Wyciągnąłem go wtedy i zażyczyłem, by moje życie zaczęło się od nowa. Bym mógł się zakochać, założyć rodzinę itd... Wtedy nastąpiło coś, co nie mogę jakkolwiek nazwać był to wybuch, zatrzymanie czasu, nie wiem jak to określić. Narodziłem się od nowa i czekałem na swoją miłość. Był jednak warunek, który postawiła wróżka kiedy dawał mi kamień. Powiedziała, że mogę go użyć, ale nie będę mógł zabijać. Nikogo i nigdzie. Będę mógł zadawać rany, ale nie uśmiercać, bo za dużo krwi rozlałem. Pojawiłaś się ty. I na początku myślałem, że to tylko dla tego, że jesteś tak ważna czuję coś do ciebie. Okazało się, że to coś więcej jak tylko szacunek, to miłość. Tego dnia, kiedy uwolniliśmy cię z łapsk Jasona, chciałem go zabić bez względu na to, co się stanie. Nieznane zatrzymały mnie jednak. Nie wiedzą, że uratowały mi wtedy życie. Dzień po dniu coraz bardziej się w tobie zakochiwałem. Byłaś czymś, czego pragnąłem od zawsze. Jednak potrzebowałaś ochrony, której ja nie mogłem ci zapewnić. Bałem się, że któregoś dnia to ty zapłacisz a moją miłość. Ukrywałem to przed tobą bo się bałem. Bałem, że mnie znienawidzisz za to, że nie potrafiłbym cię ustrzec przed złem.
Isabell przewracała oczami tam i z powrotem. Jej umysł chciał przyswoić natłok informacji, ale było ich za dużó. Napłynęły jej do oczu łzy, a ona sama oddychała ciężko. Myślała, że ją nie kocha, a on ukrywał coś takiego. Teraz nie była już zauroczona i szczęśliwa z historii, ale wściekła.
-Jak mogłeś-powiedziała patrząc mu prosto w oczy.-Jak mogłeś ukrywać coś tak...ważnego i błahego zarazem. A ja myślałam, ze mnie nie kochasz! Myślałam, że zabrałam cię jakieś twojej ukrytej miłości! Że jesteś ze mną tylko dlatego, że to JA jestem kimś ważnym! Jak mogłeś okłamać kogoś takiego jak ja?! Jak mogłeś okłamać WŁADCZYNIĘ?!
-Tak się składa-teraz to on się zdenerwował.-że nie ożeniłem się z Władczynią, ale z Isabell i to ją kocham!
-Tak?! To w takim razie idź sobie na nią czekaj w swojej komnacie! I nie waż mi się wracać!
Wygoniła go z pokoju i zamknęła magicznie drzwi. Przez chwilę dobijał się do niej, ale ona nie chciała słuchać jego wyjaśnień. Opadła bezsilnie na podłogę i zaczęła płakać. Była zła na siebie, Raphaela, na cały świat. Nawet nie spostrzegła się, że zasnęła na podłodze, której dywan był mokry od łez.



Uf! Skończyłam! Chcę wam podziękować za komentarze pod poprzednim postem, bardzo mnie do tego zmotywowałyście, więc usiadłam i napisałam wam rozdział wyjaśniający. Ukryte są w nim smaczki, o których na pewno będzie mowa potem. Dodatkowo zmotywowała mnie też Love Lullaby, która znów przysłała mi fanarty. Postanowiłam stworzyć nową stronę na blogu i tam umieścić wszystkie wasze rysunki dla mnie. Cóż mogę powiedzieć o tych postaciach. Przede wszystkim mogę rzec, że są w stylu anime(tak to się piszę?). Nie jestem wielką fanką tego stylu, bajek, seriali (nie no na serio nie wiem), nie przepadam za anime(serio, napisałam to już trzeci raz?!), ale bardzo dziękuję za nie. I tak jestem wdzięczna. Najbardziej podoba mi się wizerunek Gab, Eiry i Ros(wszystkie trzy). Tutaj obczajcie sobie je.
Tymczasem piszcie, co myślicie o tym rozdziale, pełnym...Prawdy?

wtorek, 25 sierpnia 2015

9. Poznajemy prawdę V

 Isabell nie chciała słuchać każdego rozkazu Gabrieli. Z drugiej strony bała się, że zrobi coś jej przyjaciołom. Siedziała na tronie i pocierała skronie jedną z dłoni. Z zamkniętymi oczami lepiej jej się myślało. Oddychała powoli wsłuchując się w otoczenie. Z głębokiego zamyślenia wyrwał ją dotyk innej ręki. Otworzyła szybko oczy i ujrzała Raphaela szczerzącego się od ucha do ucha.
-No dobra, co jest?-rzekł.-Znowu Jason?
-Nie-odburknęła.-Ale mi o nim przypomniałeś.
Spuściła wzrok. Mężczyzna złapał ją za podbródek i kazał na siebie spojrzeć. Jej twarz od razu złagodniała. Przytuliła się do niego.
-Przepraszam. To przez Gabrielę. Po co kazała mi przyprowadzić wszystkich. I dzieci? Po co jej one?
-Posłuchaj mnie uważnie. Cokolwiek by nie planowała, damy sobie radę. Obiecuję. 
-Co powinnam zrobić?
-No wiesz-powiedział uwalniając się z objęć ukochanej.-Ja bym się śpieszył, nadchodzi godzina Gabrieli, pani.-ukłonił się.-Czekam na rozkazy.
Isabell uśmiechnęła się jak on wcześniej i również wstała z tronu. Wstąpiła w nią nowa energia. 
-No dobra, przyprowadzić rodzinę królewską, CAŁĄ! Aha i wyślij kogoś na Berk po rodzinę wodza. Bez matki. Wykonać! Natychmiast!
-Taką cię lubię...-powiedział Raphael tuż przed wyjściem. Is zarumieniła się i zaczęła chodzić po sali zastanawiając się jak ukoić nerwy. 
  Wystarczyło kilka minut i pierwszy pojawił się Jack.
-Co jest?-spytał opierając się na swojej lasce.
-Nic, nie martw się. 
Zaraz pojawiła się Elsa.
-Jack!-zawołała.-Gdzie Eira? Mówiła, że będzie z tobą.
-Nie...Mi powiedziała, że będzie z tobą.
-Znowu uciekła?-wtrąciła Isabell.
-No dobra.-westchnął Jack.-Polecę jej poszukać, ale chyba wszyscy wiemy, gdzie będzie.
-Isabell, ja już nie wiem co mam robić-jęknęła Elsa opadając ciężko na tron.-Nie nadaję się chyba na matkę.
-Nadajesz się idealnie. Tylko...trzeba do niej odpowiednio przemówić.
-Ta, jasne. Szkoda, że ja tak nie potrafię.
-Dobra, ja z nią pogadam, ale potem. Teraz musimy załatwić coś bardzo ważnego.
W tym momencie do sali dumnie wszedł Czkawka trzymający za rękę Astrid. Ta natomiast trzymała dziewięcioletniego chłopaka. Wpatrywał się w swoje stopy i uśmiechał się. Był bardzo dziwnie ubrany, nawet jak na Berk.
-Jesteście!-rzekła Is do przybyszy. Potem kucnęła przed chłopakiem.-Cześć James (dwie z was sugerowały, więc proszę :) 
-Cześć...-mruknął.
NIE PATRZCIE NA USZY :/
-Widzę, że jesteś dziś bardzo ciekawie ubrany. Mogę zapytać jaka jest okazja?
Chłopak popatrzył na nią przez chwilę i znów opuścił wzrok. Is wstała i spojrzała pytająco na rodziców.
-Mówi, że chce podróżować tak jak tato-rzekła Astrid uśmiechając się.
-I walczyć jak mama-dokończył Czkawka.
-I latać na smokach!-krzyknął mały z dołu.
-Tak, latać na smokach też. Ale dopiero gdy dorośniesz.-powiedział tata czochrając mu włosy.-Jest jakaś konkretna sprawa, czy robimy spotkanie rodzinne?
Chciała zacząć wyjaśniać, kiedy usłyszeli pisk. 
-Puść mnie!-krzyczała jakaś młoda osóbka.-Tato! Puść mnie, słyszysz?
Jack wylądował tuż przed Elsą. Trzymał na ramionach młodą księżniczkę-Eirę. Ze złości była cała czerwona, ale nawet taka dorównywała urodą matce.
 -Eira!-oburzyła się matka.-Co ty masz na sobie?!
-Mamooo...-jęknęła nastolatka.-Ale mi się podoba taki strój!
-Rozumiem, jest śliczny, ale ty jesteś KSIĘŻNICZKĄ. Powinnaś się ubierać w długie suknie, czesać w zmyślne fryzury, zakładać koronę, kręcić się wokół elity!
-Nie chcę! Chcę być jak ciocia Isabell!
Zamurowało wszystkich. Stali tak wpatrując się w nią. Nie lubiła tego. Nie lubiła być w centrum zainteresowania. Zdenerwowana fuknęła głośno i wybiegła na zewnątrz. Elsa chciała już do niej pobiec, ale Is przytrzymała ją.
-Mogę?-spytała niepewnie.
-Jeżeli to coś pomoże, proszę.
Is wyszła spokojnie na podwórko. Rozglądnęła się szybko. Było już ciemno, ale z łatwością ujrzała dziewczynę. Uśmiechnęła się i podeszła do niej. Siedziała skulona na ławce przed zamkiem. Ocierała łzy i cicho łkała.
-Eira...-powiedziała Władczyni siadając obok.-Co ci się takiego we mnie podoba? Rozumiem, Władczyni Wszelkich Światów, dość spory autorytet, ale...
-Och, to nie chodzi o to, że jesteś taaaaka sławna. To jest akurat słabe. Chodzi mi o to, jaka jesteś. Wychowałaś się w innym świecie. Gdzieś, gdzie wszystko było inne. Podróżujesz ze świata do świata. A na dnie szafy masz takie super inne ciuchy.
-Grzebałaś mi w szafie?!
-Co? Ja...przepraszam, ale to jest takie ciekawe. Tą sukienkę obcięłam tak, aby była taka jak twoja...
-Wiesz, że twoja mama...
-Ona się nie zna. Wychowała się jak PRAWDZIWA księżniczka. Wiem, tato to Strażnik. Kolejna osoba, która  podróżuje. A właściwie robiła to, dopóki się nie związała z mamą. Ty też stajesz się taka jak ona.
-A więc to o nią chodzi...Posłuchaj wiesz ile bym dała, aby mieć rodziców takich jak ty? Mojego ojca prawie nie znałam. Musiałam pozwolić mojej mamie odejść. Zostałam sama. Ale mam was. Także twoją mamę. Zawrzyjmy umowę. Ty postarasz się pogodzić z rodzicami, a szczególnie mamą, a ja poznam cię trochę z światem mojego narodzenia. Stoi?
-Ale opowiesz mi o wszystkim?
-O wszystkim. Spędzimy cały dzień na tym. Pokażę ci kilka rzeczy, spróbuję je odtworzyć...Tylko mama musi się zgodzić i musisz się z nią pogodzić.
-Obiecujesz?
-Obiecuję. A teraz chodź, zaraz przyjdzie Gabriela, muszę rzucić na was ochronne zaklęcie.
Is była bardzo zadowolona z tego, że poradziła sobie z kłótliwą nastolatką. Poczuła się trochę jak matka. To było bardzo przyjemne uczucie. Ciekawe jak by to było, kiedy to ona miała by córkę. Tylko młodszą. Zdusiła tą myśl w zarodku, bo to szło za daleko.
Eira była szczęśliwa jak jeszcze nigdy z tego, że wreszcie dowie się czegoś o świecie, o którym śni. Weszła uśmiechnięta do pałacu. Podbiegła do Elsy i przytuliła ją.
-Przepraszam, mamo. Już lecę się przebrać. Będzie tak jak chciałaś.
Matka była jeszcze bardziej zaskoczona niż wcześniej. Stała tam jak wryta opleciona przez ręce córki. Cudownie było patrzeć na taką rodzinę. Wypowiedziała bezgłośnie:
-Jak to zrobiłaś?
Is tylko wzruszyła ramionami i zachichotała.
-Nie ma czasu, Eiro-rzekła.-Musimy się przygotować na...
-...MNIE!-wtrąciła się jak zwykle pojawiająca się znikąd Gabriela. Uśmiechała się szyderczo i już kroczyła w stronę przyjaciół.
-Wszyscy pod tron. I trzymać dzieci.-wyszeptała do nich Isabell.-No dobra, Gab. Zakończmy w końcu te opowieści. Kończysz opowieść dziś, albo nigdy.
-Ha, ha, ha!-zaśmiała się głośno.-No, no, no...Is, nie wiedziałam, że gdy tylko pojawiają się jakieś słodkie mordki przyjaciół robisz się taka ostra! Brawo! Ale nie unoś się tak. I tak miałam dziś skończyć historię. Nie mam czasu tu tak do ciebie przychodzić co noc. Muszę szukać, znajdować, odwiedzać...A propos byłam dziś u twojego...przyjaciela? Boga oszustwa. Pamiętasz go jeszcze? Nie no, po co głupia pytam, przecież on odebrał ci książki...Jak mogłabyś zapomnieć...
-Coś jeszcze?
-Ależ oczywiście!  Chciałam porozmawiać o kłamstwie, Isabell. Czymś, co jest życiowym, ludzkim oszustwem. Mówicie o tym naginanie prawdy. Ale to i tak jest KŁAMSTWO. Jak myślisz, czy ktokolwiek tutaj kłamie? Czy ukrywa prawdę? Odpowiedz!
-Myślę, że nikt.
-Wszyscy! Wszyscy Isabell! Nawet ja. Ale po kolei, od kogo zaczniemy? Od...dzieci? Dorosłych? Wiem!
Zaczniemy od ciebie, koteczku...-błyskawicznie znalazła się obok Czkawki.-Mówisz prawdę żonie? Nie odpowiadaj, wiem że i tak skłamiesz...Bycie wodzem, to odpowiedzialna sprawa nie? A bycie mężem i ojcem? Jest jeszcze trudniej...Ale mógłbyś być szczery przynajmniej z żoną...A ty Astrid?-okręciła się wokół i już była przy kobiecie.-Czemu nie powiedziałaś Czkawusiowi o tej...jak jej tam...Meridzie?-Znów bardzo szybko znalazła się przy Jack'u-Och, Strażnik...nieśmiertelny, księżycowy. Nawet ty, ten który miał być przykładem dla dzieci kłamie. Oj, nie ładnie Jaksonie Overlandzie Froście. I jeszcze tak okłamywać rodzinę. Przecież masz CÓRKĘ...Jak to wygląda w jej oczach?-widać Gabriela bawiła się świetnie. Przyjaciele byli zaskoczeni, a może przytłoczeni prawdą? Gabriela znów obróciła się wokół własnej osi i teraz stała oko w oko z Elsą.-Ależ ty jesteś piękna! Szkoda, że nie tak piękna jak córka. O, patrz! Twoje kłamstewko też wiąże się z nią. Jak u mężulka!-podeszła wolno do Raphaela, zmierzyła go wzrokiem, parsknęła i podeszła do Jamesa.-Słodki jesteś. Identyczny jak tatuś. Tylko, że on był troszeczkę starszy. Z tobą nie będę rozmawiać o czymś, czego nie rozumiesz...-podeszła zgrabnym ruchem do Eiry.-I ty...Piękniejsza od matki, zbuntowana, bez mocy. Hm...no kto jak kto, ale ty to powinnaś kłamać tu najwięcej.-Podeszła do Raphaela.-Ale to twoje kłamstwo jest najgorsze, bo okłamujesz samą WIELKĄ Władczynię! Ding, ding, ding! Mamy zwycięzce konkursu na najgorsze kłamstwo!
-Ubawiłaś się?-wycedził przez zęby.
-Oczywiście, że nie zostałam jeszcze ja i Isabell. No właśnie, twoje kłamstwo, Is, jest wyjątkowe. Bo to bardziej obawy...No, nie będę cię męczyć, bo czas na mnie! Panie, panowie...ISABELL. Pamiętasz może jeszcze coś takiego jak kamień  z napisem ''widzę''? Albo Podstawowe Umiejętności Przywódczalne? A pieśni? Jak to się stało, że pamiętam więcej od ciebie, hę? Powiem ci dlaczego! Bo to wszystko to moja zasługa! To, co uczyła cię Elsa jest tylko moim małym kłamstwem! Musiałam cię jakoś zająć, abym ja mogła spokojnie bywać z tatą. W sumie, to nieźle cię wkręciłam, nie?
-E-elso?-Is odwróciła się do królowej.
-To kłamstwo!-oburzyła się.-Uczyłam ci tego, czego zawsze uczy się przyszłych Władców.
-Och, Elso, daj spokój-znów wtrąciła się Gabriela.-Kto ci kazał to zrobić? Widzisz, nikt. Kondyrogencja faktycznie była prawdziwa. I te znaczki na rękach też. A pieśń, której się uczyłaś, to kawałek przepowiedni. Isabell, tego powinna uczyć cię Elsa. Każdy Władca i Władczyni ma przepowiednię, która dokładnie mówi, co się stanie w przyszłości. Miałaś ją poznać, ale po co, jak przecież Elsa wolała cię uczyć czegoś niepotrzebnego. A teraz posłuchajcie mnie wszyscy. Wkrótce wasze życie zamieni się w koszmar. Będziecie rozpaczać, zapomnicie o sobie nawzajem. Stracicie te rozkoszne, małe bachory. A ty Isabell, ty stracisz wszystko. Nie chcę cię zabijać, bo to było by zbyt proste. Będziesz patrzeć na to, jaka jestem szczęśliwa i jeżeli nie umrzesz sama, popełnisz samobójstwo. Tak okropna będzie kara za odebranie mi mojego świata i ojca. Zrobiłabym to dawno temu, ale muszę mieć jeszcze jedną osobę. Dziecko. Twoje dziecko, Is. Potrzebuję go, ale ty nie chcesz mi zajść w ciążę. Już wystarczająco długo na to czekałam.
-A co, jeśli ja po prostu nie mogę mieć dzieci?
-Możesz moja droga, możesz. I będziesz je miała prędzej niż myślisz, a teraz żegnaj, Isabell.

I koniec naszej serii ''Poznajemy prawdę''. Sprawa wygląda tak, ostatni tydzień wakacji jest dla mnie strasznie ciężki, bardzo się stresuję. W końcu idę do trzeciej klasy gimnazjum :( Pisanie to najlepsza odskocznia od problemów, więc widząc mój dzisiejszy stan dostaniecie jeszcze z dwa, trzy przed szkołą. Tym czasem piszcie co myślicie o Eirze i Jamesie. Będą kimś ważnym? A co z kłamstwem???

czwartek, 20 sierpnia 2015

8.Wizyta

 Asgard...
-...a w północnej stronie zamku wzmocnić straże-starszy mężczyzna siedzący na tronie rozkazywał strażnikom.
-Tak jest panie!-mówił każdy z nich i biegł w odpowiednią stronę.
  Kiedy władca był już sam w sali odezwał się nagle:
-Zastanawia mnie tylko jedno: Czego chcesz?
Można by na początku stwierdzić, ze mówi sam do siebie, ale po chwili z cienia wyłoniła się zakapturzona postać.
-Czego, czego...Nie chciałbyś się najpierw dowiedzieć czegoś o mnie, o moich...planach?-mówiła.
-Choćbyśmy rozmawiali godzinami, zawsze pojawi się pytanie: Czego chcesz?
-No dobrze.-mówiła kłaniając się-Ale nie chcę rozmawiać z jakimś staruchem, tylko z tobą, Loki.
Odyn uśmiechnął się i zaraz zaczął się świecić i zmieniać się w przystojnego młodzieńca.
-Tak lepiej, ale...nie pasuje mi ten hełm...koziołku-zakapturzona postać uśmiechnęła się złowieszczo, machnęła ręką i Loki był już w bardziej nieoficjalnym stroju.-Uprzedzając pytanie: Tak, hologramy nie są dla mnie zagwostką od wielu lat.
-No dobrze skoro mnie już...rozebrałaś, może powiesz mi wreszcie, czego chcesz? Wysłała cię Isabell?
-Oboje wiemy, że to nie w jej stylu. Nie, nie wysłała mnie ale istotnie, to czego chcę ma z nią powiązanie.
Loki wstał z tronu i obszedł postać kilka razy dookoła. Potem stanął twarzą w twarz, a właściwie twarzą w kaptur.
-Zamieniam się w słuch.-rzekł.
- Wiem, że Isabell dała ci coś, co teraz bardzo mi się przyda. Chodzi o jej książki. A właściwie jedną. Pierwszą. Musze do niej na chwilę wejść i...zabrać coś.
-A co ja będę z tego miał, hę?
Postać przemknęła błyskawicznie i przykładała teraz sztylet do szyi Lokiego.
-Już to kiedyś przerabiałam. Masz władzę, bogactwo. Powiedzmy, że jeśli mnie zdradzisz, nie dasz mi tego, czego chcę, powiesz coś Isabell, SKŁAMIESZ- zabiję cię. Jeszcze nigdy nie zabijałam boga. Będzie bolało, więc nie próbuj.
Przeciągnęła nim i na gardle mężczyzny pojawiła się linia krwi.
-Już cię lubię. Zapraszam cię...
-Gabrielo.
-...Gabrielo do mojego ulubionego miejsca w zamku.
Szli korytarzami mieniącymi się złotem. Zakapturzona postać wydawała się cały czas być czujna. Rozglądała się co chwilę, spoglądała na Lokiego. Ten zdawał się jej nie widzieć, ale cały czas myślał, czy jej nastawienie jest dobre, czy złe. Mijali kolejne wrota, kolejne korytarze. Oboje stukali butami.
-Nie boisz się, że ktoś...''zmartwi się'', że wyrodny syn Odyna nagle zmartwychwstał i tak po prostu idzie sobie korytarzami Asgardzkiego zamku?-spytała nagle postać.
Loki przystanął zacisnął pięści, po czym odwrócił się i ze złowieszczym uśmiechem rzekł:
-Masz rację, Gabrielo.
Jego ciało znów zaczęło świecić i przybrało wygląd jednego z tutejszych strażników. Poszedł do Gabrieli, zakuł jej ręce z tyłu i do jej ucha szepnął:
-W tej postaci muszę mieć powód opuszczenia posterunku. Tym powodem jesteś ty. Będziesz moim jeńcem. I jeszcze jedno-zacisnął kajdany mocniej-nie jestem jego synem.
Postaci podobał się taki Loki. Zły, zdenerwowany, złośliwy. Uśmiechnęła się i potulnie poszła za strażnikiem. Kilka metrów dalej już spotkali innego mężczyznę ze straży, który pytał, co to za kobieta. Loki szybko rzekł, że niebezpieczny więzień i że jak najszybciej musi znaleźć się w celi. Szli tak jeszcze kilkadziesiąt kilometrów, aż w końcu dotarli do ślepego zaułku. Mężczyzna machnął ręką w powietrzu i ściana zaczęła się otwierać, pokazując wnętrze. Przybrał już od wejścia swój poprzedni wygląd i ściągnął Gabrieli kajdany.
Pomieszczenie było ciemne. Wszystko wokół wyłożone czarnym kamieniem, a światło padało tylko z bocznych miejsc. Loki szedł przed siebie dumnie.
-5, 4, 3...-wymieniał.-2 i 1. Proszę. Oto Pierwsza Księga, ale to teraz ja cię ostrzegam. Nie próbuj jej zniszczyć. I idę z tobą.
-Co do tego pierwszego, to spokojnie, nie zamierzam, za dużo mocy posiadają. Ale ze mną nie idziesz.
-Tak? No to proszę, jak się tam znajdziesz, hę? Proszę, popisz się.
Gabriela podeszła do księgi już chciała ją złapać, kiedy magiczna siła odepchnęła ją na przeciwległą ścianę. Szybko się otrząsnęła, znów podeszła do księgi, tym razem tylko się przyglądała. Potem podeszła do Lokiego z rękami z tyłu.
-No dobra. Ale mi nie przeszkadzaj-wycedziła przez zęby.
Mężczyźnie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Podszedł do księgi, i delikatnie jej dotknął. Rozbłysła jasnym światłem i znalazła się na jego dłoni. Powoli wyszedł z zaułku i skierował się do centralnej części pomieszczenia. Wyciągnął książkę na dłoniach przed siebie, a z podłogi zaczął wyłaniać się przepiękny pulpit. Złoto, z którego najwyraźniej był zrobiony bardzo odznaczał się w tym ciemnym pomieszczeniu. Małe aniołki wydawały się ożywać i czekały tylko aż księga znajdzie się na pulpicie. Kiedy już się tam znalazła stała się zupełnie złota i świeciła blaskiem jaśniejszym niż słońce. Gab spoglądała z zadowoleniem na ten spektakl. Loki wyciągnął rękę do niej niczym do wytwornej damy. Ona zapytała jeszcze:
-Powiedz mi jak jest tam u nich z czasem?
-Kiedy się wchodzi, bądź czyta zaczyna biec, a kiedy wychodzi zatrzymuje się.-usłyszała w odpowiedzi i podając rękę wkroczyła w świat książki.
Zaleźli się w miejscu, które przekraczało wszelkie pojęcie. Na każdej ze stron  panowała inna pora roku, a każda z nich była niczym doskonale narysowany obraz stworzony słowami. Odwracając się na każdą porę zdawało czuć się inne emocje, słyszeć inne odgłosy, widzieć inny świat.
Loki wydawał się nieco znudzony, a Gabriela mimo zachwytu nie dawała go po sobie poznać.
-Jestem pod wrażeniem.-rzekła tylko.
Nagle z każdej pory roku zaczęła wyłaniać się kobieta. Jedna piękniejsza była od drugiej.
    Kobieta ''wiosenna'' miała brązowe, jakby wyblakłe włosy, na których osadzały się  malutkie drobinki porannej rosy. Miała jasną cerę, a oczy wydawały się cały czas uciekać, rozglądać, czuwać. Nie była uśmiechnięta i wyglądała trochę, jakby przed chwilą się obudziła. Odziana w coś na kształt odradzającej się po zimie trawy przyozdobionej najróżniejszymi gatunkami kwiatów, na których siadały kolorowe motyle. Szła delikatnie, a kiedy to robiło wydawało się, jakby niebo się rozjaśniało, a świat budził się do życia.
Druga wyłoniła się z lata. Zdecydowanie nie była człowiekiem jak jej poprzedniczka, a wróżką. Zdradzały ją prześliczne skrzydła mieniące się w słońcu. Złote włosy pod wpływem wiatru latały na wszystkie strony. Ubrana w piękną złotą, krótką sukienkę dziewczyna wydawała się pełna życia. Delikatnie uśmiechnięta, opalona twarz wydawała bić się czystą radością. Leciała powoli, jakby chciała, aby nacieszyli nią oczy.
Kolejna kobieta, jesienna była elfką. Długie uszy wydawały poruszać się i nasłuchiwać otaczającą przyrodę. Cerę, jakby wyblakłą przyozdabiały rumieńce. Kręcone, brązowe włosy zdawały się lecieć razem z wiatrem i liśćmi wokół tańczących. Jeden z nich, wpięty we włosy dodawał jej uroku. Odziana była w coś na kształt wiatru i cały czas zmieniających pozycję liści.
 Ostatnia, zimowa kobieta była aniołem. Ogromne ciemno niebieskie skrzydła były większe od niej samej. Kobieta miała ciemne jak noc włosy, jasną cerę i długą białą suknię. Sunęła po ziemi . Spoglądając na nią wydawało się, że zasnęła. Tylko oczy stale otwarte i świecące zdradzały jej stan.

 Przystanęły i popatrzyły po sobie. podeszły do siebie i jakby niepewnie złapały się za ręce. Każda zaczęła świecić innym, odpowiednim dla pory roku światłem, aż w końcu złączyły się w jedno ciało. Przed Gabrielą i Lokim stanęła kobieta piękniejsza od wszystkiego na świecie, uśmiechająca się stale i sunąca do przodu niczym na wodzie. Odziana we wszystkie pory roku biła ogromną mocą i autorytetem.
Na jej widok Lokiemu zabłysły się oczy, a usta utworzyły uroczy uśmiech.
Gabriela wpatrywała się w tą scenę i czuła się jak we śnie. Nie zdawała sobie sprawy, że Isabell będzie w stanie stworzyć coś tak pięknego.
 Mężczyzna ukłonił się, na co kobieta odpowiedziała tym samym. podeszli do siebie i złapali się za ręce. Patrzyli chwilę na siebie, aż w końcu spytała.
-Kogóż mi przyprowadziłeś Loki?-jej głos wydawał się cichym trelem połączonym z echem i szumem strumyka.
-Fusi to Gabriela, Gabriela to Pani Fusionne-królowa i władczyni tego świata.
-Witaj Gabrielo, powiedz, po co przybywasz tutaj, w miejsce gdzie nie mieszka nikt oprócz nas?
-Pani-dziewczyna ukłoniła się. Czuła, że musi to zrobić.-Przybywam tu po jedną rzecz z tego świata.
-Dobrze, ale po co ci ona?
-Znasz pani niejaką Isabell?
 -Nasza Stworzycielka-skinęła głową-bez niej byśmy nie istniały. Znam ja, aczkolwiek nigdy nie poznałam. Widuję ją w snach, ale nigdy jej nie widziałam.
-Pani, ona zabrała mi ojca, a ja chcę, by cierpiała, ale nie umrze. Obiecuję.
-Kieruje tobą żądza zemsty, ale dobrze. Weź to, co ci potrzebne i już nigdy więcej nie pokazuj się w mojej krainie, a ty Loki nie pozwól jej wejść do jakiejkolwiek z ksiąg.
Gabriela uklękła i zerwała kwiatka rosnącego obok niej.
-Dziękuję-rzekła tylko i już więcej się nie odzywała.
-Loki, zabierz ją stąd, natychmiast.
-Tak jest, pani-ucałował ją w rękę i jeszcze raz popatrzyli sobie w oczy. Potem razem z Gab wrócili do ciemnego pomieszczenia.
-Loki Laufeyson-zaczęła swą przemowę Gab-Król Asgardu, bóg chaosu, oszustwa, KŁAMSTWA. Taki zimny. Nieprzewidywalny. A zakochał się w postaci z książki.
-Wynoś się-usłyszała tylko i zniknęła.

Dobra powiem o co chodzi. Miała być prawda, a jest coś takiego.  Nie wiedziałam, że zajmie mi to tak dużo, więc kolejny rozdział i ostatni z serii ''Poznajemy prawdę'' dostaniecie już niedługo. Tymczasem możecie pisać mi propozycje imion dla syna Astrid i Czkawki. Aha no i piszcie co sądzicie o tym rozdziale, który pisałam jakieś 3-4 dni. Warto było?

niedziela, 16 sierpnia 2015

PFUUUU...!-czyli pogadajmy sobie!

Wiem, wiem. Rozdział miał być dziś. Ale mam dość poważny brak weny i totalnie i całkowicie się zamknęłam. Nie wiem co dalej, szczególnie, że czeka nas tak wiele.
Nie chciałam was zostawiać, dlatego dziś zrobimy sobie taki luźniejszy post. Najpierw zacznę od pewnego prezentu, potem opowiem o naprawdę super blogach, a na końcu pogadamy o moim.
Punkt 1.
Już kiedyś    napisała, że ma dla mnie fan art. Ucieszyłam się jak głupia, ale potem jakoś o tym zapomniałam. Następnie, w czasie kiedy mi go dostarczyła nie miałam internetu, więc dodaje rysunek tutaj i teraz.

Jak dla mnie jest mega super fajny. Bardzo tajemniczy, trochę smutny. Jeżeli dobrze interpretuję znalazła się tam nawet Łza Pradziadów. Naprawdę super robota i wielkie dzięki. 
Pierwszy raz dostałam fan arta ''tak o'' bez konkretnej przyczyny. Czuję się super zaszczycona. 
Oczywiście bardzo polecam wejść na jej bloga http://cora-mrozu-i-lodu.blogspot.com/
Jeszcze raz wielkie dzięki.

Punkt 2.
Przez ten czas, kiedy mój internet wysiadł byłam zdolna do wyszukiwania małych rzeczy i na szczęście również blogów. Zaczęłam z ciekawości, nudy, a skończyłam na mega dużym doświadczeniu, emocjach i wspaniałych snach. Pokaże wam teraz, co to za blogi, kto je prowadzi i kilka moich słów(kolejność przypadkowa).

Prowadzi go . Świetnie prowadzony blog, systematycznie, świetny kontakt z czytelnikami. Obrazki pojawiają się rzadko, ale kiedy już się to stanie są naprawdę wyczepiste! Między innymi przez tego bloga pokochałam Jelsę jako nastolatki, które chodzą do szkoły. Serdecznie polecam!
2.Jelsa-The Queen and her Guardian-http://believeinjelsa.blogspot.com/
Prowadzony przez   blog z zakończoną częścią I. Druga część przepowiedziana na wrzesień. Bardzo przyjemna opowieść. 45 rozdziałów idzie naprawdę szybciej niż się wydaje. Najlepsze jest to, że nie trzeba czekać na kolejne rozdziały, a cała historia jest już zakończona (w pewnym sensie)  i można samemu dozować sobie historię. Gorąco polecam!
Blog prowadzony przez  , zakończony w emocjonującym momencie. Kolejny blog, przez który polubiłam motyw z 1. Cóż mogę o nim powiedzieć? Wspaniały. Tylko tyle. Naprawdę polecam!
Trochę mnie zaskoczyło, ale prowadzony przez dwie użytkowniczki 
  • Hania Wiśniewska i Marti Frost blog, z naprawdę ciekawą historią. I znów blog z motywem z 1 i 3. Bardzo ciekawy, systematyczny, emocjonujący. Prócz tego zdjęcia i obrazki, które świetnie dopasowują się do bloga. Cóż jeszcze mogę rzec? Szczerze polecam!
Prowadzony przez Julię Gajdę blog. Inny, wyjątkowy, wspaniały. Jeden z blogów, które tak bardzo mnie urzekły, że śnią mi się po nocach. Doskonały, jeśli ktoś lubi opowieści nie tylko o Jelsie, ale także innych znanych parringach. Urzekł mnie też, że POWOLI przedstawiany jest tam parring Czkastrid (Czkawka+Astrid) a Merida jest tylko przyjaciółką. Bardzo cenię to, jak autorka opisuje trudne relacje bohaterów. Aha, no i najważniejsze. Różni się od innych znanych blogów tym, że to Anna jest główną bohaterką. Tak jakby. Oprócz tego motyw z 1,3 i 4. Jedynym i ogromnym minusem jest to, że rozdziały pojawiają się tylko 2 razy w miesiącu :( Wyjątkowo polecam!
Prowadzony przez . Równie dobry jak ten spod numeru 5. Totalnie Jelsowy blog, urzekający, piękny, emocjonujący. Mogłabym czytać cały czas. Niestety autorka skończyła 25 lutego tego roku na 11 rozdziale i jestem załamana. Tak świetna historia nie może być nagle przerwana. No cóż, mogę tylko czekać aż albo coś się pojawi, albo blog zostanie zawieszony. Aha no i znowu motyw z 1, 3, 4 i 5. Mimo chwilowego (mam nadzieję) zawieszenia Wciąż polecam!
Kolejny blog prowadzony przez . Sytuacja podobna jak z blogiem spod numeru 3. Zakończony w momencie...Ugh! Tylko tyle. Ale jest wspaniały. Naprawdę. Czytałam z zapartym tchem. Nie wiem co mam jeszcze pisać. Po prostu wspaniała blogerka i blog- Najszczerzej polecam!
Autor- Hm? Jedynie co mogę rzecz, musicie koniecznie zajrzeć. Ostatni rozdział-czytasz i ''sikasz ze śmiechu''. Całość super opisana. Super kontakt z czytelniczkami. Poczucie humor. Świetna grafika. Naprawdę trzeba zobaczyć ten blog. I motyw z punktów (chyba wiecie jakich nie? No przecież pisałam, że go polubiłam) Ciepło (a może właśnie zimno) polecam!
Jeszcze raz bardzo polecam wszystkie te blogi. A autorom gratuluję tak świetnych pomysłów. Teraz wy możecie pisać co o nich sądzicie ^^

Punkt 3.
Jak już zauważyliście, pojawiła się nowa bohaterka Gabriela. Co prawda miałam pisać o tym dopiero po rozdziale 8, no ale mój brak weny dobija, dlatego napiszę to teraz. Jest to postać, która na początku nie była kimś ważnym nawet dla mnie. Dopiero po drugiej części musiałam znaleźć Isabell kogoś równie mądrego i  potężnego. I proszę! Jest! Ma jeszcze dużo do ukrycia, dużo się dowie, dużo się zmieni. Ale na razie co wy o niej myślicie. Czy waszym zdaniem jest to po prostu s**a od początku, czy może jej zachowanie da się jakoś wyjaśnić?
I sprawa druga wolicie jak dodaję do rozdziałów jakieś zdjęcia, obrazki , czy jednak wolicie aby działała sama wyobraźnia?
I sprawa trzecia. Nie będę robiła LBA. jest to dla mnie naprawdę mnóstwo roboty, a wolę dla was dodać rozdział zamiast odpowiadania na pytania, które możecie mi napisać pod postami (np. tym). Mam nadzieję, że wybaczycie. A z resztą jeżeli ciekawi was, co czytam (nominacje) no to widzicie to w tym poście lub po lewej stronie na komputerowej wersji bloga.

Podsumowując...
Dziękuję Love Lullaby za fan arta, blogi, które mnie urzekły pod punktem 2, co myślicie o blogach i o Gab, co z grafiką, nie będzie LBA :D

Pozdrawiam was bardzo serdecznie i dziękuję, że czyta mnie choć taka mała grupka. Jesteście wspaniałe.