W sali zrobiła się straszny szum. Każdy przekrzykiwała siebie nawzajem. Tylko mały James stał i poprawiał pasek. Is nadal zastanawiała się nad słowami Gabrieli. Czy to możliwe, że już jest w ciąży? Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz.
-Cisza-mówiła pocierając skronie.-Spokój.-doprowadzało ją to do szału. W końcu nie wytrzymała i krzyknęła-SPOKÓJ!!!
Wszyscy zaprzestali swym kłótniom i odwrócili się w stronę Isabell. Ta spojrzała na nich i powoli rzekła:
-Tak lepiej. Jest już naprawdę późno i jestem zmęczona tak jak pewnie i wy. I pewnie tak samo zaskoczyły was słowa Gabrieli. Oczywiście ta sprawa musi się koniecznie rozwiązać. A więc zróbmy tak: Daję każdemu z was jeden dzień-dzisiejszy, abyście mogli sobie wszystko wyjaśnić. Na spokojnie. Pamiętajcie tylko, że ona chciała nas wszystkich poróżnić. Nie dajcie osiągnąć jej celu. Jutro spotykamy się tutaj, pogodzeni. A teraz idźcie spać. Nie wiele nocy zostało, ale musimy być wszyscy wypoczęci. Raphael, każ wysłać strażników razem z Astrid, Czkawką i Jamesem na Berk. Potem masz wolne. Będę w swojej komnacie.
Skinęła głową i udała się w stronę komnaty. Zatrzymała się jeszcze przy Eirze.
-Nie przeszkadzaj dziś rodzicom. Po śniadaniu czekaj na mnie w ogrodzie.
Dziewczyna przytaknęła szczęśliwa i udała się do swojej komnaty, która była zaraz obok pokoju rodziców. Czasami było to strasznie uciążliwe, ale w tym przypadku bardzo przydatne. Przynajmniej będzie mogła co nieco podsłuchać.
Astrid weszła zdenerwowana przez portal. Czkawka też nie był zadowolony, ale starał się nie wybuchać przy synku. Kiedy szli przez wioskę tylko ukradkiem na siebie spoglądali i w głowie planowali, co powiedzą drugiemu. Gdy tylko dotarli przed drzwi domu, mężczyzna złapał za rękę żonę.
-Za dziesięć minut. Nad Zatoczką. Ja położę Jamesa spać.
Astrid wiedziała, że będą musieli sobie wszystko wyjaśnić. Przytaknęła tylko i już szła w stronę swojej smoczycy-Wichury. Czkawka złapał syna za rękę i wprowadził do domu, gdzie czekała na niego jego matka-Valka. Już miał coś powiedzieć, kiedy poczuł, że James szarpie go za dłoń. Kucnął przy nim i spojrzał pytająco.
-Gdzie poszła mama?-spytał mały.
-Wiesz, że kłamstwo jest złe, prawda? I że kodeks wikingów mówi, że nie wolno kłamać. Z mamą złamaliśmy ten element i teraz musimy sobie wszystko wyjaśnić. Ale obiecuję, że jak teraz zaśniesz, a jutro się obudzisz mama będzie już z nami.
-Na pewno?
-Na pewno.
Chłopiec przytulił się do starszego. Czkawka przycisnął go do siebie bardziej. Nie wiedział, co by zrobił, gdyby go stracił. Kochał go ponad życie. Poczuł, że ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Wstał i popatrzył na matkę. Ta podeszła do wnuczka i powiedziała czule:
-Leć szybciutko na górę. Zaraz tam przyjdę i opowiem ci bajkę o smokach.
Chłopiec uśmiechnął się szczerze i szybko znalazł się w swoim łóżku.
-Co jest, synku?-Powiedziała Valka patrząc w oczy Czkawce.-Pokłóciliście się?
-Nie,tylko...musimy sobie coś wyjaśnić. Nie czekaj na nas. Nie wiem ile nam to zajmie. Dziękuję mamo.
Szybko wyszedł na podwórko i już leciał na Szczerbatku. Valka uśmiechnęła się z dumą. Weszła do środka i skierowała się na górę z myślą o historię, jaką opowie chłopakowi. Kiedy dotarła do jego pokoju ujrzała, że śpi już z otwartą buzią. Przykryła go tylko i pogłaskała po główce. Sama udała się do swojego pokoju i również szybko zasnęła.
Astrid czekała w Zatoczce wpatrując się w wodę. Siedziała teraz obejmując swoje kolana. Myślami błądziła w zakamarkach umysłu. Nawet nie zauważyła, kiedy przysiadł się obok niej Czkawka i zaczął się w nią wpatrywać. Po chwili odwróciła się do niego i uśmiechnęła się smutno.
-Cokolwiek się teraz nie stanie-zaczął mężczyzna.-nie możemy pozwolić, żeby cierpiał James.
-Zdecydowanie. To...kto zaczyna?
-Merida?
-Moja kuzynka. Ze Szwecji. Daleko stąd. Dwa tygodnie temu oświadczyła, że wyrusza do nas z odwiedzinami. Ale to nie są takie zwyczajne odwiedziny. Jest księżniczką a jej królestwo, DunBroch jest nieźle skłócone z królestwem zachodnim i wschodnim. Jeżeli złączą siły, nie będzie szans by cokolwiek uratować. Co prawda mają jeszcze trzy ''zaprzyjaźnione'' klany, ale to zaledwie garstka.
-Dobrze, czyli przyjeżdża tu twoja kuzynka. Nie sądzę, że to koniec, prawda?
-Nie, jak już zaczęłam są na skraju wojny. Król i królowa wysłali Meridę do nas, bo sami ledwo co utrzymują pokój. Chodzi o to, że słyszeli o potędze naszych smoków. Myślą, że pomożemy im w wojnie, albo, że państwa przynajmniej przestraszą się i nie zechcą zaatakować.
-Rozumiem, że mamy polecieć w miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byliśmy, z czego nie wiadomo czy smoki dadzą radę w TAK ryzykownej i długiej podróży, gdzie mamy wywołać tylko widowisko?! Nie zgadzam się!
-I tu zaczynają się schody, bo...bo ja już się zgodziłam.
-ŻE. CO. ZROBIŁAŚ?!
-Oj, Czkawka! To moja rodzina. Merida pisała, że sytuacja jest naprawdę groźna. Zrozum, tu nie chodzi o widowisko, ale o życie ludzi. Pomyśl sobie, że nas atakuje Dagur i Albrecht razem wzięci, a my mamy do obrony tylko kilkadziesiąt wikingów. Smoki są bardzo potrzebne.
-Astrid...
-Ja wiem, to ca zrobiłam, bez twojej zgody...Nie da się tego wyjaśnić, ale...wysłuchaj jej tylko, dobrze? Dotrze tu za kilka dni. Kiedy się z nią spotkasz, wtedy zdecydujesz. Nie teraz. Zgoda?
-Zgoda.
-To...ty masz już powód, by być zły na mnie, ale je nie mam powodu, by złościć się na ciebie. Gadaj.
-Na pewno chcesz tego słuchać?
-Czkawka!
-Dobrze, już dobrze. Pamiętasz jak w dzień narodzin Jamesa obiecałem ci, że już nie będę latał dalej niż poza Archipelag?
-Pamiętam...
-Wytrzymałem...dwa miesiące...
-Czekaj, czekaj. Nie rozumiem...Czyli, że od jakichś 9 lat latasz w miejsca, które są tyle ryzykowne, co dalekie i narażasz własne życie wodza, ojca i męża?!
-Astrid, kochanie, to nie tak. Zawsze byłem inny i ty to wiesz. Nie potrafię być po prostu wodzem. Czy ty zrezygnowałabyś z wyścigów smoków?
-Ale to jest bezpieczne. Na Berk.
-Wcale nie jest. A jeśli...spadniesz? Albo ktoś specjalnie cię zepchnie?
-Zgrywasz się, nie?
-Nie, Astrid. Nie. To część mojego życia.
-No dobrze. Wiem, że to dla ciebie ważne. Lataj sobie, tylko...uważaj na siebie.
-Iiii...to nie wszystko.
-Nie?
-Nie. Pamiętasz jak powiedziałem, że lecę na Skraj z Jamesem. I jak ty ledwo się zgodziłaś? I jak wrócił z rozciętą wargą, a ja powiedziałem, że się potknął?
-Tak, pamiętam.
-No więc...Nie byliśmy wtedy na Skraju. Byliśmy na niezbadanych terenach i zaatakował nas Tajfumerang...
-CO?!
-Przepraszam, ale hej, nic się nie stało nie?
-Jasne, nic się nie stało. Tylko nasz syn o mało nie zginął. NIC SIĘ NIE STAŁO!
-Obiecuję, że już go nie zabiorę nigdy ze sobą. Astrid, nie gniewaj się.
-Narażaj siebie, ale nie syna.
-Wybacz mi, proszę. Pomyśl o nim. Nie może widzieć nas, jak się kłócimy.
-Dobra. Ale nie wspominaj już o jakichkolwiek lotach na Szczerbatku. Od dziś będzie latał tylko ze mną.
-Dobrze, kochanie. Zgodzę się na wszystko.
-A na...
-Nie, nie wyślę smoków do Szkocji.
Elsa weszła do pokoju trzaskając drzwiami. Jack jak zwykle wszedł przez balkon. Elsa spojrzała na niego gniewnie. Nie była zła na niego, ale na sytuacje, w jakiej oboje się znaleźli. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, kiedy przyłożyła mu dłoń do ust. Potarła palce i wyczarowała kilka małych śnieżynek krążących wokół siebie, poleciały w górę. Z każdą chwilą zwiększały się i przylepiały do ścian i drzwi. Kilka minuta zajęło, aby zamknęły małżeństwo w szczelnej, lodowej kuli.
-Żyby nikt nam nie przeszkadzał i nie podsłuchiwał-wyjaśniła Elsa spoglądając znacząco na drzwi prowadzące do pokoju ich córki.-Dobra, mów, co przede mną ukrywasz?
-Usiądź może-powiedział chłopak.-Chodzi o to, że...Nie pomogę Eirze. Nie mogę ofiarować jej nieśmiertelności.
-Co?
-Ostatnim razem bardzo naraziłem siebie. Mogłem naprawdę umrzeć. Potem musiałem iść na dywanik. Księżyc powiedział, że tym razem mi się udało, bo mi pomógł. Następnym razem już nic nie zrobi.
-Zaraz, a co z tym gadaniem o rozdzieleniu nieśmiertelności, co? A Roszpunka? Co z nią?
-Roszpunka otrzymała nieśmiertelność od Księżyca przeze mnie. Byłem wtedy tylko pośrednikiem. A o tym rozdzieleniu nieśmiertelności kłamałem. Chodziło o przekazanie tobie połowę mojego życia. Dlatego teraz można mnie zranić, muszę spać i jeść jak każdy inny człowiek.
-Więc oboje będziemy patrzeć jak nasza córka dorasta i umiera, tak?
-Nie mamy innego wyjścia. To jest dla mnie ciężkie tak samo jak dla ciebie...
-Nie, Jack! Ty nie wiesz jak to jest, jak ktoś ważny dla ciebie umiera! Nie wiesz, jak to jest stracić kogoś bliskiego!
-Tak się składa, że wiem! Myślisz, że jestem tylko dupkiem bez uczuć?! Tak się składa, że straciłem kogoś mi bardzo bliskiego! Moją siostrę! Tylko że ja w przeciwieństwie do ciebie, staram się o niej nie myśleć!
-Przepraszam. Nie chciałam...
-Już za późno. Zapomnijmy o tym. Potem porozmawiamy z Isabell i zapytamy się, czy nie da się zmienić jakoś naszej sytuacji. Ale nie teraz.
-Chyba ja mam przyznać się do kłamstwa, nie?
-Wypadałoby...
-Też chodzi o Eirę. A dokładnie o to, że nie podoba mi się to, że ona robi to, co chce.
-Tylko o to?
-Nie...Posłuchaj, kiedy ja byłam w jej wieku każda nieposłuszna księżniczka miała obowiązek udać się do specjalnej szkoły, gdzie z góry ustalane są rygorystyczne i surowe zasady. Wyjeżdża tam na trzy lata i jeśli po tym czasie zmienia swe zachowanie może wrócić do domu. Jeśli nie zostaje tam do osiemnastego roku życia. Wtedy jest wydawana za mąż i nie wraca do domu, tylko mieszka w domu małżonka. Tego obowiązku już nie ma, ale szkoła istnieje nadal. Miesiąc temu wysłałam dwóch strażników, aby dowiedzieli się o niej jak najwięcej. Okazało się, że szkoła nie zmieniła się ani trochę i przyjmują każdą księżniczkę.
-Zraz, dobrze rozumiem? Ty chcesz wysłać córkę na trzy lata w miejsce, gdzie będzie uczyła się dobrych manier, a jeśli jej zachowanie się nie poprawi nigdy więcej jej już nie zobaczymy?!
-Właśnie. To tylko trzy lata. A ona na pewno się zmieni.
-Jeszcze kilka minut mówiłaś, że nie wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego, a teraz sama się tak zachowujesz!
-Jack, Eira jest nieposłuszna. Musimy coś z tym zrobić!
-Nie, nie musimy. Ja też jestem jej rodzicem i absolutnie się nie zgadzam, a jeśli będzie trzeba zabiorę ją na biegun i nigdy jej nie zobaczysz.
-Nie mógłbyś...
-Jesteś pewna?
Jack rozbił lodową powłokę i wyleciał przez okno balkonowe. Elsa opadła bezwładnie na kolana i schowała twarz w rękach. Była bezsilna. A Gabriela właśnie tego chciała.
Isabell przebrała się szybko w koszulę nocną i usiadła przed swoją toaletką. Wzięła szczotkę i zaczęła czesać włosy. Patrzyła w lustro przed sobą i zastanawiała się nad dzisiejszym dniem. Faktycznie jej kłamstwo było tylko obawami. Bała się, że obawy spełnią się wraz z ujawnieniem prawdy przez Raphaela. Nadchodziło rano i Is wiedziała, że i tak nie zaśnie na te kilka godzin. Chciała jednak odpocząć. Usłyszała, że klamka porusza się, a drzwi skrzypią. Wstała i spojrzała Raphaelowi prosto w oczy. Tak bardzo je kochała. Kochała jego całego. Chciała się teraz do niego przytulić, pocałować, dotknąć, ale z trudem się powstrzymywała. Tylko stała i patrzyła.
Żadne z nich nie odważyło się podejść, odezwać, poruszyć. W końcu ciszę przerwał cichy szept Isabell:
-Co jest twoim kłamstwem, Raphael?
Mężczyzna spuścił wzrok i podszedł do okna. Przez chwilę wpatrywał się w jakiś odległy punkt myśląc od czego ma zacząć. Is w tym czasie usiadła na krześle od toaletki zwrócona twarzą do mężczyzny. Musiała usiąść, bo już teraz robiło jej się słabo. W końcu odwrócił się do niej i podszedł.
-Plotki, które o mnie krążą nie są prawdą. Nawet Nieznane jej nie poznały. Po pierwsze nie byliśmy skazani na dwie drogi-miłość i walka. Mogliśmy być tym kim chcieliśmy, mogliśmy walczyć i kochać. Prawdą jest, że wódz jednego z klanów zabił całą wioskę i że chciałem się zemścić. Spotkałem wtedy Nieznane, opowiedziałem im tą bajeczkę, a one postanowiły mi pomóc. Potem rozegrała się wojna między wróżkami i nimfami, a że byłem bardzo dobry w walce musiałem im pomóc. Faktycznie odniosłem ciężkie rany, ale bardzo szybko zregenerowałem siły i po kilku miesiącach od bitwy byłem gotowy do choćby kolejnej. To ludzie wmówili sobie, że byłem umierający. Nie chciałem tak. Wyruszyłem w podróż z dala od miejsca, gdzie ludzie uważali mnie za słabego rycerzyka. Długo wędrowałem przez lasy, góry, łąki. Zwiedziłem pół świata w poszukiwaniu czegoś lub kogoś, kto da mi szczęście. Pewnego dnia dotarłem do miejsca, gdzie ujrzałem piękną córkę rządzącej wtedy Władczyni. Była młoda i piękna, a ja stary i brzydki. Zakochałem się w niej, choć ona nie wiedziała o moim istnieniu. Wyruszyłem do tamtejszego lasu. Wróżka, której pomogłem w bitwie dała mi kamień życzeń. Wyciągnąłem go wtedy i zażyczyłem, by moje życie zaczęło się od nowa. Bym mógł się zakochać, założyć rodzinę itd... Wtedy nastąpiło coś, co nie mogę jakkolwiek nazwać był to wybuch, zatrzymanie czasu, nie wiem jak to określić. Narodziłem się od nowa i czekałem na swoją miłość. Był jednak warunek, który postawiła wróżka kiedy dawał mi kamień. Powiedziała, że mogę go użyć, ale nie będę mógł zabijać. Nikogo i nigdzie. Będę mógł zadawać rany, ale nie uśmiercać, bo za dużo krwi rozlałem. Pojawiłaś się ty. I na początku myślałem, że to tylko dla tego, że jesteś tak ważna czuję coś do ciebie. Okazało się, że to coś więcej jak tylko szacunek, to miłość. Tego dnia, kiedy uwolniliśmy cię z łapsk Jasona, chciałem go zabić bez względu na to, co się stanie. Nieznane zatrzymały mnie jednak. Nie wiedzą, że uratowały mi wtedy życie. Dzień po dniu coraz bardziej się w tobie zakochiwałem. Byłaś czymś, czego pragnąłem od zawsze. Jednak potrzebowałaś ochrony, której ja nie mogłem ci zapewnić. Bałem się, że któregoś dnia to ty zapłacisz a moją miłość. Ukrywałem to przed tobą bo się bałem. Bałem, że mnie znienawidzisz za to, że nie potrafiłbym cię ustrzec przed złem.
Isabell przewracała oczami tam i z powrotem. Jej umysł chciał przyswoić natłok informacji, ale było ich za dużó. Napłynęły jej do oczu łzy, a ona sama oddychała ciężko. Myślała, że ją nie kocha, a on ukrywał coś takiego. Teraz nie była już zauroczona i szczęśliwa z historii, ale wściekła.
-Jak mogłeś-powiedziała patrząc mu prosto w oczy.-Jak mogłeś ukrywać coś tak...ważnego i błahego zarazem. A ja myślałam, ze mnie nie kochasz! Myślałam, że zabrałam cię jakieś twojej ukrytej miłości! Że jesteś ze mną tylko dlatego, że to JA jestem kimś ważnym! Jak mogłeś okłamać kogoś takiego jak ja?! Jak mogłeś okłamać WŁADCZYNIĘ?!
-Tak się składa-teraz to on się zdenerwował.-że nie ożeniłem się z Władczynią, ale z Isabell i to ją kocham!
-Tak?! To w takim razie idź sobie na nią czekaj w swojej komnacie! I nie waż mi się wracać!
Wygoniła go z pokoju i zamknęła magicznie drzwi. Przez chwilę dobijał się do niej, ale ona nie chciała słuchać jego wyjaśnień. Opadła bezsilnie na podłogę i zaczęła płakać. Była zła na siebie, Raphaela, na cały świat. Nawet nie spostrzegła się, że zasnęła na podłodze, której dywan był mokry od łez.
Uf! Skończyłam! Chcę wam podziękować za komentarze pod poprzednim postem, bardzo mnie do tego zmotywowałyście, więc usiadłam i napisałam wam rozdział wyjaśniający. Ukryte są w nim smaczki, o których na pewno będzie mowa potem. Dodatkowo zmotywowała mnie też Love Lullaby, która znów przysłała mi fanarty. Postanowiłam stworzyć nową stronę na blogu i tam umieścić wszystkie wasze rysunki dla mnie. Cóż mogę powiedzieć o tych postaciach. Przede wszystkim mogę rzec, że są w stylu anime(tak to się piszę?). Nie jestem wielką fanką tego stylu, bajek, seriali (nie no na serio nie wiem), nie przepadam za anime(serio, napisałam to już trzeci raz?!), ale bardzo dziękuję za nie. I tak jestem wdzięczna. Najbardziej podoba mi się wizerunek Gab, Eiry i Ros(wszystkie trzy). Tutaj obczajcie sobie je.
Tymczasem piszcie, co myślicie o tym rozdziale, pełnym...Prawdy?
Kłutnie miały ich mocno osłabić ale myśle że prawda okazała się dla nich lepsza niż życie w kłamstwie. Myślę, że najbardziej załamana powinna być Elsa. Jej córka ma umrzeć na jej oczach gdy ona będzie żyć jeszcze tysiące lat wraz z Jackiem. Zatajanie prawsy o zamiarach w sprawie córki nie usprawiedliwia jej. Astrid mogła się domyślić a Czkawka no ufff ma ciężki orzech do zgryzienia. Mimo wszystko wydaje mi się iż to oni najmniej się pokłucili a najgorzej jest między Jelsą. Raphael zatajał prawdę to fakt ale nie jest ona najgorsza. Eria jest za bardzo lekkomyślna a James głodny przygód. To w takom krótkim skrucie :) weny czasu i obejrze rysunki i pozazdrośczę talętu ♡
OdpowiedzUsuńJa sądzę tak jak Lay xD i właściwie mogła bym napisać to samo.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał i weny
Ja tam kocham anime! Szczególnie horrory, jestem horroro maniakiem <3 . Przez to potwornie trudno mnie przestraszyć, ale co tam ;3 mange tak samo lubię, chociaż nie mam jej na własność niestety .. deprecha ;(
OdpowiedzUsuńRozdział całkiem fajny :D . Czekam na odrobinę rozlewu krwi (odezwała się mroczna strona Royal ^^) . Ejj, Elsa wyluzuj i zostaw Eire !
Przepraszam że się nie rozpisuje dzisiaj jednak trochę się spieszę :3
Koffam
C.K.