poniedziałek, 30 czerwca 2014

Zaproszenie!!!!!

Na YouTube dodałam filmik-zaproszenie na mojego bloga. Zapraszam serdecznie do odwiedzenia tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=sEInUpBivwI

sobota, 28 czerwca 2014

UWAGA!!!!OGŁOSZENIE!!!!

Na tydzień wyjeżdżam na wakacje. Na razie zostawiam bloga. Raczej nie będę miała dostępu do internetu, ale gdy tylko tak się stanie od razu dodam nowy rozdział. Bardzo przepraszam wszystkich czytelników. Dzięki, za to ze jesteście <3
KlaudiaNFforever

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 7

    Isabell dopiero teraz ujrzała, że nie jest już ubrana w to co przed chwilą. Na sobie miała piękną, zieloną sukienkę. Włosy splątane były w kucyk z boku z wpiętą broszką w kształcie czterolistnej koniczyny. Na nogach miała zielone pantofle na obcasie. Na rękach miała rękawiczki.
-Każdy Władca ma 5 podstawowych Umiejętności Przywódczalnych.-zaczęła Elsa przechodząc długim korytarzem.-1.Znajomość etykiety.2.Umiejętność śpiewania jednego z 343 hymnów.3.Umiejętność grania go na jakimkolwiek instrumencie.4. Znajomość Nieznanych. I najważniejsze: 5.Zdolność wybrania opiekunów.Jakieś pytania-przystanęła na chwile i odwróciła się do Is.
-T...tak mam mnóstwo pytań.-powiedziała nieśmiało Isabell. Czuła się nieswojo w obecności Elsy. Ona, zwykła 16-latka miała zostać Władczynią? I jeszcze rządzić starszymi? Nie wiedziała, czy królowa jest na nią zła, za to, że to ona, a nie Elsa została wybrana. Jej twarz zalał rumieniec. Bała się o cokolwiek zapytać. Elsa to zauważyła i powiedziała:
-Wiesz co, chodź, zanim zaczniemy lekcję  wypijemy gorącą czekoladę.
  Dziewczyny przeszły do pomieszczenia, które wyglądało podobnie jak każde inne, które widziała, ale jedo co je wyróżniało, to to, że było ogromne. Ściany pomalowane na jasny pomarańcz z fioletowymi ornamentami. Nie było tam żadnych mebli, tylko dwa fotele i stolik przy dużym oknie. Usiadły na nich, a gdy Elsa klasnęła w ręce dwa razy pojawiła się służąca i przyniosła czekoladę.
-No to teraz spokojnie. Nie masz czego się bać. Nic ci nie zrobię...-nie dokończyła królowa.
-Nie jesteś zła, że to ja zostałam Władczynią?-powiedziała szybko Is i opuściła wzrok.
-Co?! Nie, posłuchaj. Przed kilka laty zostałam wybrana jako nauczyciel wszystkich Władczyń. Zgodziłam się i w zamian za to, ja i moja rodzina jest nieśmiertelna.  A mam tylko Annę. No ale mniejsza o to. Nie jestem zła, a wręcz zaszczycona. A teraz chcesz jeszcze o coś zapytać?
- Tak. Możesz mi wyjaśnić, te Umiejętności Przywódczalne.
-Dobrze a więc:
1.Znajomość etykiety. Nie jest długa zajmuje tylko obszar jak wejść na bal koronacyjny i jak jeść przy stole.
2.Umiejętność śpiewania jednego z 300 tysięcy hymnów. Ja znam je wszystkie i muszę cię nauczyć jednego, wybranego przez ciebie. Nie uczyłam się ich, po prostu, gdy zostałam wybrana otrzymałam umiejętność znajomości ich wszystkich.
3.Umiejętność grania go na jakimkolwiek instrumencie. Podczas koronacji będziesz musiała zagrać i zaśpiewać wybraną melodię. Instrument również wybierzesz sobie sama. Nie musi być on z tego świata.
4. Znajomość Nieznanych. Kiedy już będziesz gotowa spotkasz się z Nieznanymi. Nikt nie wie kim tak naprawdę są, ale każdy Władca musi się z nimi spotkać.
 5.Zdolność wybrania opiekunów. Godzinę przed koronacją musisz oznajmić, jakich opiekunów wybrałaś. Musisz wybrać mężczyznę i kobietę. Ja nie mogę być twoją opiekunką, bo jestem twoją główną nauczycielką.
-Wow. Mogę jeszcze jedno pytanie?
-Oczywiście.
-Dlaczego te obrazki pojawiają się na lewej ręce?
-Związane jest to z etykietą. Kiedy jesz widać ci przeważnie prawą rękę. Dlatego aby malowidła nie wzbudzały niepotrzebnych szeptów, noszone są na lewej ręce.
-Co to jest właściwie ta Łza Pradziadów. Moja mama stwierdziła, że ten naszyjnik kupił mi tata.
-Dawno temu Władczynią zabraniano pokazywać emocje. Miały tylko rządzić. Pewnego razu podczas koronacji-wstała.-Władczyni Wszelkich Światów Amelii Odetty Julii Samanty Andanty-usiadła.- Na bal przybył chłopak-Alan. Był to chłopak z jej świata. Zaczął się wygłupiać i Władczyni wybuchnęła śmiechem. Rada Starszych, kiedy jeszcze istniała, skazała ją za to na śmierć. Idąc do sali tortur odwróciła się do ''szefa'' Rady i powiedziała:''Kiedyś będę mogła się śmiać. Wtedy wy przestaniecie. Gdy kat obcinał jej głowę z jej oka popłynęła łza smutku. Osiadła na rękach Alana. Odwrócił się do Rady i powiedział: '' Nie umarła na darmo. Teraz wy poniesiecie karę.'' Amelia wróciła z zaświatów i jeszcze tego samego dnia umarła cała rada starszych. Alan założył Radę Pradziadów, która miała ochraniać Władczynie. Mówi się, że gdy Alan umarł zabrał ze sobą naszyjnik, który zrobił z Łzy. Zostawił wiadomość:''Następczyni odrodzi się z Łzą. Innej takiej nie będzie.''A co do twojej matki,oczywiście, że tak odpowiedziała. Przecież to oczywiste, bo nikt z świata, w którym się narodziłaś nie może o tym wiedzieć. Ty się urodziłaś z tą Łzą, ale do umysłu twoich rodziców wprowadzona została taka informacja.
-Dziękuję, teraz czuje się o wiele lepiej.
-No dobrze to teraz ja odpowiem ci na kilka pytań, których nie zadałaś:
Jack jest nauczycielem Władców. Tak wiem może jest trochę dzieciakiem, ale to jego wybrali na nauczyciela i powiem ci, ze każdy Władca był cudownym królem.
Tak będziesz miała moją moc.
Nie nie wiem kiedy spotkasz się z Nieznanymi.
No to na tyle idziemy do biblioteki-Elsa zaklaskała znów dwa razy w dłonie i służąca zabrała kubki.
  W bibliotece Is czytała o etykiecie. Potem stosowała ją w praktyce. Uczyła się bardzo szybko, z czego Elsa była zadowolona. Gdy już skończyły poszły do sali muzycznej.
-Teraz musisz wybrać sobie hymn spośród 343.-wyjaśniała królowa.- Kiedyś było ich o wiele więcej, ale kiedy każdy Władca wybiera sobie pieśń staje się ona jego pieśnią rodową. O, a tu masz księgę w której znajdują się wszystkie hymny. Przejeżdżaj po nich palcem, a kiedy któraś zaświeci, znaczy, że to twoja pieśń rodowa.
Isabell niepewnie otworzyła księgę i zaczęła przejeżdżać palcem po tekście. Żadna pieśń nie zaświeciła dopóki nie dotarła na 154 Hymn. Zaświecił, a Elsa go przeczytała:
''Zaczęło się wszystko niewinnie od łez,
Skończyło się na tym że  królową jest.
A kiedyś przyjdzie na bitwę czas,
I ona obroni wszystkich nas.
Z pomocą przyjaciół tylko uda się,
Więc rusz się z miejsca i pomóż jej.''
-Wow, nie no czemu taki dziwny?-zaczęła jęczeć Is. Teraz czuła się już pewniej w obecności Elsy.
-Niech nie zmylą cię pozory to wyjątkowa pieśń. Pieśń Przyszłości. Widzisz, pieśni podzielone są na takie jakby 4 grupy. Przyszłości, Przeszłości, Teraźniejszości i Śmierci. Najczęściej są to Pieśni Teraźniejszości i Przeszłości, Przyszłości zdarzają się bardzo rzadko.
-A co z tymi Śmierci.
-Yyy...no...tylko jedna osoba została wybrana do Pieśni Śmierci.
-Jaka?
-Czarny Pan.
-Mrok? Mrok był Władcą?
-Nie, został wybrany. Widzisz Pieśni Śmierci były tylko 2. Trzymane były osobno, ale były tak niebezpieczne, że kazano je zakopać. Wtedy odkrył je Mrok. Chociaż wtedy nazywał się James Arbacle(czyt. dżejms arbakl). Był zawistnym poszukiwaczem skarbów. Znalazł to i niechcący odkrył moc obu pieśni. Wtedy chciał zawładnąć światem. Władca Ludwik Arnold Jonatan Cause powstrzymał go. Oboje zginęli. To wtedy Mrok został...Mrokiem.
-Nie...nie wiedziałam.
-No to teraz wiesz. Dobra, koniec tej gadaniny. Wybierz instrument.-Elsa wskazała na lodową półkę. Były w niej różne instrumenty, a każdy podpisany.
-Berk, Arendelle, Przystań Elfów...-czytała Is.-Jak mam wybrać?
-Zastanów się, jaki instrument w świecie, w którym się narodziłaś lubiłaś.
-Gdy byłam mała tato zawsze siadał wieczorem i przy zachodzie słońca grał na gitarze...
''Żegnaj już  słoneczko, pora już spać,
ale chcę teraz ci zaśpiewać.
Witaj księżycu, w tę piękną noc,
Ja ciebie witam i otulona się w koc...''-zaczęła śpiewać Isabell.
-Piękna piosenka. Więc gitara, tak?
-Tak...
-Połóż tu ręke-Elsa wskazała na okrągły przycisk w kształcie płatka śniegu. Gdy Is ją położyła z góry zaczął prószyć delikatny śnieg. Po chwili na podłodze pojawiła się czarna gitara z białymi zdobieniami.
-To gitara mojego taty!
-Kondyrogencja znowu tu zadziałała. No to teraz musisz nauczyć się na niej grać.
-Myślę, że z tym nie będzie problemu. Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście.
-Kiedy będzie koronacja?
-Jak już mówiłam musisz spełnić 5 warunków. Najczęściej jest tak, że uroczysty bal koronacyjny organizowany jest po spotkaniu z Nieznanymi. Ale to Nieznane wybierają czas spotkania. Możesz się z nimi spotkać za tydzień albo za rok lub za 2 lata. Tylko Nieznane wiedzą, kiedy to będzie. No to...już chyba wiesz wszystko.
-Tak, teraz już tak.
-W takim razie czas pożegnać się z nauczycielką, a przywitać się z Elsą.
-Hę?
-Skoro wiesz wszystko o zadaniach Władczyni ja i Jack pokażemy ci co to znaczy być Władcami lodu. No chodź.
Dziewczyny wybiegły na tył pałacu. Elsa zaczęła wołać ''Jack!Jack!'' I już za chwilę na drzewie pojawił się Jack. Isabell nie czuła się pewnie w obecności chłopaków, ale na szczęście była tu jeszcze Elsa.
-Wołałaś?-powiedział Jack, jak to zwykle mówią służący. Królowa wyprostowała się, ukłoniła i powiedziała:
-O tuż oczywiście, że wzniosłam okrzyk, iż am zamiar pokazać naszej przyszłej Władczyni mą i twą moc władania lodem. Czyż nie po to jesteśmy stworzeni mój drogi Jack'u?
-Hę?
Elsa zaczęła się śmiać.
-Chodzi o to, ze musimy dokonać rytuału rozbudzenia mocy lodu.
-Aaaaa....I po co te trudne słowa?
-No to zaczynamy. Jack...zabierzesz nas stąd?
-Jak sobie życzysz kochana, ale może już teraz zaczniemy lekcje. Isabello.
-J..ja?-powiedziała nieśmiało Is.
-No a widzisz tu jeszcze jakąś inną Isabelle?
-Jack!-krzyknęła Elsa i odwróciła się do dziewczyny.-Isabello pamiętaj, że jego też się nie musisz bać. Astrid uczyła cię sztuk walki. Jeśli on cię denerwuje, zastosuje je w praktyce.
-No dobrze. Jack coś mówiłeś?
-No więc nauczę cię, jak latać na wietrze.
-Od czego mam zacząć?
-Stań na palcach, rozłóż ręce. Nie zaciskaj pięści. A teraz zawołaj wiatr.
-Wietrze!-zawołała cicho Is. Zamknęła oczy i za chwilę wiatr uniósł ją do góry. Otworzyła pomału oczy. Zobaczyła w dole zamek Elsy. Leciała bez niczyjej pomocy. Jack trzymał królową. Patrzyli się na siebie i uśmiechali się. Isabell postanowiła, ze nie będzie im przeszkadzać. Spojrzała ukradkiem do tyłu i zobaczyła jak Elsa przytula się do Jack'a. Usłyszała ich rozmowę:
"-I co Elsa mówiłem,że jej dobrze pójdzie.
-Tak szczerze, to trochę wątpiłam, że da radę. Przecież to jeszcze dziecko...
-Ale to nie jest zwykłe dziecko.
-No tak zapomniałam. Wiesz masz podejście do dzieci.
-No co ty nie powiesz''
Elsa westchnęła.
-To tutaj.-powiedział głośno Jack. Is zobaczyła zieloną łąkę. Była ogromna. Dookoła rosło kilka smukłych drzew.
-Jak mam się zatrzymać?!-krzyknęła panicznie dziewczyna.
-Spróbuj pomału składać ręce. A jakby się nie udało, spadniesz na miękką łąkę.-Powiedział Jack, a Elsa zachichotała. Ta parka trochę już denerwowała Is. Zachowywali się jak dzieci. Dziewczyna znów zamknęła oczy i zrobiła to, co kazał chłopak i o dziwo poczuła ciepłą trawę na stopach. Upadła na ręce i dotknęła ciepłego podłoża. Za chwilę pojawili się Elsa i Jack. Chłopak ostrożnie postawił królową, która podziękowała mu uśmiechem.
-No to ja lecę.-powiedział Mróz.
-A.A.A.Nie tak szybko. Mieliśmy jej coś pokazać.-powiedziała Elsa wymachując palcem.
-Ale... A właściwie co mi tam.
 Kiedy oni tak sobie rozmawiali Władczyni oglądała swoją rękę. Znowu zaczęła boleć, a jednocześnie swędzieć. Kiedy odwrócili się królowa szybko podbiegła do dziewczyny.
-Co się dzieje?-spytała.
-Ręka...-powiedziała Is przez łzy.
-O Boże! Jack, chyba za szybko wpaja naukę...-powiedziała Elsa. Ręka Isabell Była czerwona, a z następnego rysunku leciała krew. Jack dotknął kijem tego miejsca. Na początku dziewczyna zasyczała z bólu, ale potem poczuła ulgę.
-Jack, co ty zrobiłeś?-zapytała.
-Zamroziłem ranę Jej Wysokości.-odpowiedział Jack.
-To ci pomoże, a na razie, musimy trochę zmienić ciebie i otoczenie. Jack zajmij się miejscem.-rozkazała królowa.-Ja się nią zajmę.-chłopak od razu odleciał kawałek od nich.
-Ładna z was para.-powiedziała Isabell, gdy Elsa bandażowała jej rękę.
-Co?-zdziwiła się królowa.-My nie...Oj no wiem, ale on jest taki słodki.
-I pasujecie do siebie.
-Naprawdę?
-Naprawdę.
  Dziewczyny nawet się nie spostrzegły, że Jack zamroził całą łąkę i drzewa.
-Fiu fiu, niezła robota.-pochwaliła go Elsa.- Isabello, muszę....Muszę trafić cię lodem prosto w serce. Tak jak...jak trafiłam Annę.- Nastrój królowej zmienił się momentalnie.Ciężko było jej o tym mówić.
-Co?-zdenerwowała się Władczyni.
-Spokojnie tobie nic się nie stanie, po prostu muszę jakoś przekazać ci moc, a nie potrafię rzucać uroków. To, że jesteś Władczynią uchroni cię przed śmiercią.
-Nareszcie robi się ciekawie.-oznajmił Jack siadając na fotelu, który zrobił sobie z lodu.
-Jack!-krzyknęły chórem. Następnie odezwała się Elsa- Stań tam.-wskazała miejsce, które było delikatnie podniesione. Potem wycelowała lodem w dziewczynę. Ta opadła na Jack'a, który nie wiadomo jakim cudem się tam pojawił.
Buty od Jack'a
 Na początku Isabell nie czuła nic, za chwilę ból i strach, potem całe dotychczasowe życie przebiegło jej przed oczami. Na końcu zobaczyła dwie pary wpatrujących się w nią oczu. Wstała nagle, bo ból ustał.
-O nie! Złamałam obcas!-powiedziała smutnie. Spojrzała na Elsę, a ona spojrzała na Jacka. Uśmiechnął się i kazał jej ściągnąć buty. Kiedy to zrobiła dotknął jej stóp swą drewnianą laską. Is poczuła delikatne mrowienie, a zaraz na jej stopach pojawiły się pantofelki.
-Dziękuję.-powiedziała.
-Nie ma za co.-powiedział chłopak i wrócił na swój fotel. Królowa zaczęła lekcje. Małymi kroczkami pokazywała jak używać mocy. Jack czasami się wtrącał i poprawiał ją. Gdy słońce zachodziło lekcja się skończyła. Isabell spojrzała na rękę. Rysunek był gotowy! Narysowana była śnieżynka spadająca z ręki do ręki. Ale nie tylko ten został skończony. Obrazek z poprzedniej lekcji również został ''domalowany''-Miecz owinięty włócznią na tle tarczy.
-Widzisz, jeśli uczysz się powoli i rytuał wykonany jest wolniej S.K.R działa łagodniej.-wyjaśniła Elsa.
-S.K.R.?Co to jest?-zdziwiła się Is dalej oglądając rękę.
-S.K.R. to skrót od Skutki Kondyrogencji Rytualnej. To właśnie te rysunki na rękach. Od dziś tak będę to nazywać.
-A SKR z Berk? Najpierw się pojawił, później zniknął. Co jest grane?
-Nie ważne, czy zniknął. Kondyrogencja wpływa nie tylko na strój. Także na uczucia, otoczenie,  a przede wszystkim broni cię przed wrogami.
-Acha, czyli jeśli ktoś będzie mnie denerwował, zareaguję?
-Tak, to znaczy, że zrozumiałaś. Słyszałam, że masz zwiedzić Berk i porozmawiać z jego mieszkańcami?
-O Boże! Całkiem zapomniałam. Acha, jak mam to ukryć, bo gdy pójdę do szkoły...
-Masz tu szkatułkę. Znajduje się w niej lodowy pyłek. Kiedy posypiesz nim skórę, zakryje ona wszelkie SKR.
-Dziękuję! Cześć! Otworzysz portal?
-Na razie tak, ale już niedługo sama będziesz musiała sobie poradzić. Do Widzenia!
Elsa otworzyła portal i Is przeszła przez niego, jakby nigdy nic.
________________________________________________________________________________
Ogromnie was przepraszam, że musieliście tyle czekać. No ten jest trochę dłuższy, więc myślę, że mi wybaczycie!

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 6

 Isabell przebudziła się bólem ręki. Spojrzała na zegarek. 10.45. Popatrzyła na rękę. Nic na niej nie było, ale piekła jakby była polana jakimś kwasem. Pamięta o wczorajszej nocy. Sama nie wie, czy to sen, czy to działo się na jawie. Opada na łóżko. Ma dzień wolny, więc pośpi trochę dłużej. Po chwili czuje jak coś ciągnie ją do ziemi. Jakby klatka piersiowa się jej zapadała. Siada i zaczyna szukać przyczyny. Teraz czuje jak coś ciągnie ją w dół za szyję. Spogląda pod bluzkę i zauważa świecący naszyjnik. Domagał się by go wyciągnęła i tak zrobiła. Dotknęła go. Był taki ciepły. Spojrzała na wisiorek i nagle zauważyła w nim głowę smoka. ''Vansi"-pomyślała w pewnej chwili. Skąd jej to przyszło do głowy. Nie wiedziała co robi, gdzie jest, ani kim jest, ale szybko opamiętała się i jej umysł wprowadził się w stan zamyślenia.''Wiem''-znów pomyślała.-''Wiem wszystko''. Wiedziała co ma robić. Ubrała się szybko i poleciała w dół do mamy. Zastała ją robiącą śniadanie.
-Dzień dobry śpiochu.-powiedziała mama z uśmiechem. Is uspokoiła się, a zarazem zdenerwowała i nie wiedziała, co ma robić.-Jak się spało?
-D...dobrze. Mamo...-odpowiedziała spokojnie-Mogę...cię o coś zapytać?
-Pytaj o co chcesz słonko.
-Skąd mam ten naszyjnik?
-Tato kiedyś kupił ci go gdy wyjeżdżał za granicę i od tamtej pory go nosisz.
-Naprawdę?
-Oczywiście. Idę do pracy, a ty pilnuj psa.
-To raczej on będzie pilnował mnie. Chodź Sifer-powiedziała dziewczyna do psa.-Idziemy się wykąpać.
    Isabell wzięła prysznic, a gdy wychodziła zauważyła, że na lewej ręce pojawia się jakiś rysunek. Odskoczyła, jakby się tego bała, choć dobrze wiedziała co to jest. Zaczęła śmiać się sama z siebie. Potem poszła do pokoju. Usiadła przed lustrem i zaczęła rozczesywać włosy. Zamknęła oczy i zaczęła nucić jakąś melodie. Otworzyła pomału oczy i zlękła się. Miała na sobie krótką, błękitną, połyskującą sukienkę. Pamięta ją. Jej mama miała ją ubraną gdy była mała. I ta melodia, którą nuciła. To przecież kołysanka, którą mama jej śpiewała.
-Co tu się dzieje?!-wykrzyczała.
-Spokojnie, spokojnie.-usłyszała męski głos i poczuła, że ktoś łapie ją za ramiona-Uspokój się, opanuj nerwy. Elsa to nie działa.
-Ja nie chcę..ja..-mówiła Is z przerażeniem w głosie.-Ja nie mam...ja chcę...
-Isabello spokojnie, nic ci nie grozi, jesteśmy tu z tobą.-usłyszała głos damski.
-Ja...-zdołała wyszeptać Is i opadła na podłogę.
  Obudziła się w swoim łóżku. Otworzyła oczy i zobaczyła Elsę i Jack'a stojących przed nią.
-Obudziła się-powiedziała Elsa.
-Co ty gadasz. Naprawdę.-powiedział przekornie Jack.
-Jack...uspokój się. Isabello jak się czujesz?
-Dobrze, ale co się...-powiedziała cicho dziewczyna.
-Nic, jesteś jeszcze za młoda i rytuał ma skutki uboczne. Rysunek , którą masz na lewej ręce nie potrafi namalować się, bo jesteś jeszcze za mała. Zajmie to trochę czasu, ale będziesz go posiadała. Jesteś gotowa, by odwiedzić moje królestwo w Arendelle?
-Tak, czuję się już dobrze.
-A więc chodźmy.-powiedziała Elsa i otworzyła portal, przez który wszyscy przeszli. Zapach i dotyk portalu uśmierzył wszelkie rany. Ani się spostrzegli, a byli już w królestwie Arendelle.
-Jack możesz iść.-powiedziała królowa do chłopaka.
-Nareszcie. Na razie kujonki.-krzyknął jeszcze, gdy wzlatywał wraz z wiatrem. Elsa patrzyła jeszcze chwilę za nim z uśmiechem.Potem otrząsnęła się, lekko zarumieniła i powiedziała:
-Na moich lekcjach nauczysz się wszelkich protokołów i tajemnic związanych z Władcami.Jeśli masz takie pytania, na które nie znasz odpowiedzi, pytaj o co chcesz. A na razie zapraszam cię do mojego pałacu.
  Isabell uśmiechnęła się i z radością poszła za królową.
_________________________________________________________________________________
Wiem, że jest trochę krótki, ale lekcja z Elsą zajmie mi 2 razy tyle więc opiszę ją osobno.

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 5

   Isabell patrzyła jak Czkawka przemywa czymś rany Vansi. Miała je na grzbiecie , przedniej prawej łapie i ogonie. Rany nie przypominały pazurów, więc nie zrobił tego inny smok. Był w nich piasek i trochę trawy.
-Ja już chyba wiem co się stało.-krzyczał nadlatujący Śledzik.-O, witaj pani. Czkawka, byłem w miejscu, gdzie ją znaleźliście-i tu wskazał na spokojnego smoka.- na urwisku są ślady krwi i odbite są pazury!
-To znaczy, że spadła z urwiska?-zaciekawiona Władczyni wstała i podaszła do smoka, bo zaczął sie niespokojnie szamotać.
-Dokładnie, o pani, a....-niedokończył Śledzik.
-Proszę mów do mnie Isabell, dobrze?
-Oczywiście Isabello, jak sobie życzysz. Na czym to ja...aaaa tak znalazłem to-Śledzik pokazł wszystkim kawałek jakiegoś, czerwonego....czegoś.- To jej skóra. Nie brał bym jej, gdyby nie było na niej kawałka jakiegoś metalu i to nie jest zwykły metal, on jest zupełnie ciepły. Cały czas.
-Jak to?
-Dotknij widzisz?
-Ale...On jest mokry i chyba...chyba coś jest na nim wyryte. Czekaj..W....I......D.....Z.....Ę.Widzę, ale kto?
-Nie wiem, ale zaraz zabiorę się do pracy i odgadnę tę tajemnicę.
-Spokojnie Śledziku. Oddychaj.
-Ale to jest tak....ekscytujące.
-Witamy cię moja droga na Berk.-I w tym momencie do Akademii wszedł Wódz.-Mogę poznać twoje imię, dziecko?
 Isabell wstała, wyprostowała się i już chciała powiedzieć, ale Czkawka ją wyprzedził i powiedział:
-Tato, oto...Władczyni Wszelkich Światów: Isabella Cornelia Anna Julia Cortez.
-A...to?-wskazał na smoka, który trochę się przestraszył i podszedł do Is.
-To jest Vansi.-powiedziała dziewczyna głaszcząc po głowie smoka.-Bardzo miło mi cię poznać, Wodzu.
-Mnie też cię miło poznać, o pa....
-Isabell, proszę do mnie mówić Isabell. Mogę mieć jedną prośbę?
-Proś o co chcesz.
-Chciałabym byś pozwolił mi porozmawiać w cztery oczy z niektórymi mieszkańcami Berk i...z tobą również.
-Oczywiście, ale może poczekasz do rana, teraz wszyscy śpią i...
-Tak, tak, pewnie, ale co mam w tym czasie robić?
-Wróć do domu. Do świata, w którym się narodziłaś.
-Dobrze, nawet nie chcę wiedzieć co teraz robi mama, pewnie już zadzwoniła na policję...
-Nie, kiedy wrócisz, będzie ten sam czas, w którym z tamtąd wyszłaś.-wtrącił się Czkawka.
-Więc nie minęła tam nawet sekunda?
-Nawet sekunda.
-No dobrze. Ale jak tam wrócę?
-Przez portal, który otworzysz Łzą, później już sama będziesz je otwierała. Po rytuale rozbudzenia, oczywiście.
-Och, za dużo tego. Mogę już iść.
-Oczywiście. Dotknij naszyjnika i pomyśl gdzie chcesz się znaleźć.
   Isabell zrobiła tak jak kazał jej Czkawka i po chwili otworzyła portal, a zaraz później znalazła się w pokoju. Mieli racje jej mama właśnie weszła do pokoju.
-Co się stało?-spytała.
-Nic, nic. Poprostu coś mi się śniło. Dobranoc.-odpowiedziała dziewczyna.
-Dobranoc, córeczko.
   Is położyła się do łóżka. Myślała o tym, co się wydarzyło. O Szczerbatku, Berk, Vansi... Nie potrafiła wyjaśnić tych wydarzeń. Ale jedyne co zapamiętała, to oczy pewnego smoka, z którym spotkania czekała całe życie. I z zarysem tych oczu, zasnęła
___________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ No to taki krótki. Wiem, może trochę za dużo dialogów, ale chcę już przekść do następnych rozdziałóa, które być może będą ciekawsze. Miłego czytania!:D

      KlaudiaNFforever

niedziela, 15 czerwca 2014

Liebster blog award

Nominowane blogi:
1.http://elsa-i-jack-love.blogspot.com/2014_05_01_archive.html
2.http://nowahistoriaberk.blogspot.com/
3.http://elsaijackfrost.blogspot.com/search?updated-max=2014-02-16T06:02:00-08:00&max-results=7&reverse-paginate=true
4.http://miimii-diy.blogspot.com/
 

    Zostałam nominowana przez Juliettę Stępień
1. Ulubione słodycze?
Czekolada i lody malinowe.
2. Lubisz sukienki?
Bardzo
3. Blondyn czy brunet?
Blondyn, zdecydowanie
4. Woda czy ogień?
Trudny wybór, ale jednak woda
5. Kolor oczu?
Błękitne, może odrobinę szare
6. Ulubiona książka?  (Jeśli masz)
Endymion Spring i Pamiętnik księżniczki(wszystkie części)
7. Ulubiona postać filmowa?
Jace z "Darów Anioła: Miasto popiołów"
8. Kot czy pies?
Pies
9. Biel czy czerń?
Czerń
10. Lubisz samotność?
Nie, ale bardzo często jestem samotna(z tego też powodu powstał mój blog :D)
11. Wolisz Elsę czy Jack'a Mroza? Dlaczego?
Okropnie trudny wybór i nie za bardzo wiem, jak do tego pytania podejść. Z jednej strony Elsa jest dla mnie malutkim natchnieniem, bo kocham takie postacie jak ona(i jeszcze ta jej sukienka ^_^). Z drugiej strony Jack podoba mi się jako chłopak, bardzo go lubię. Nie odpowiem na to pytanie, bo naprawdę nie mam jak.




Moje pytania:
1.Ile masz lat?
2.Świat fantazji, czy realny?
3. Smoki czy czarodzieje?
4.Książki czy internet?
5.W jakim świecie(może być fantastyczy) chciałabyś żyć?
6.Jesteś w realnym świecie popularna?
7.Masz przyjaciół?
8.Co daje ci szczęście?
9.Jaki jest twój ulubiony kolor?
10.Jesteś kreatywna?
11.Dlaczego założyłaś bloga?

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 4

                                              Rozdział 4.
  Isabell poczuła zimno, zaraz potem ciepło, upał i chłód. Tak jakby przechodziła przez pory roku. Bała się? Nie, wręcz przeciwnie była gotowa na to co się jej przyśni dalej. Nadal uważała to przeżycie za sen. Miała zamknięte oczy, ale gdy poczuła zapach trawy postanowiła je otworzyć. Spojrzała na miejsce w którym była. Widziała zachodzące słońce, ocean i piękne łąki. Przed nią stali Astrid, Czkawka, Elsa i Jack z otwartymi buziami. Wpatrywali się w nią.
-Co?-zapytała ich Is. Elsa wskazała palcem na jej strój.Włosy splecione miała w kucyka, który co chwilę był spleciony gumką, a przez który przechodził mały warkocz. Ubrana była w zieloną koszulę, na której była czarna bluzka na ramiączkach. Przy ramionach  miała małe czaszki-ozdoby.W biodrach miała duży pas przypominający związane pnącza. Ubraną miała również brązową spódniczkę i czarno brązowe spodnie. Na stopach jak Astrid i Czkawka miała zimowe buty.-Co? Ale ja nie...
-Widzisz? To zdolność kondyrogencji wpłynęła na twój strój. Czyli to ty nią jesteś.-powiedziała Elsa, podniosła z ziemi tarczę i podała ją Is. Była brązowa z ozdobnymi liśćmi na przodzie. Liście po przekątnej miały niebieskie kwiatki.-Ty jesteś Władcą, który ma Świadomość Kondyrogencji.
  Oszołomiona dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. trzymała tarczę w obu rękach by jej nie opuścić.
-Dlaczego gdy byliśmy w twoim pokoju krzyknęłaś "O Boże!"-zaczął Czkawka i podszedł do niej.
-Elso-Isabell odwróciła się do niej- Możesz jeszcze raz pokazać mi Łzę Pradziadów?
-Oczywiście jak sobie życzysz.- powiedziała pani lodu i znów soją mocą wykonała replikę wisiorka.-Oto ona.
   Isabell, cały czas patrząc na łzę zaczęła wyciągać coś spod bluzki. Był to łańcuszek  z wisiorkiem.
-To jest ta Łza Pradziadów?-spytała oszołomiona dziewczyna pokazując wszystkim naszyjnik.
-Tak to jest ona!-krzyknęła Astrid i podbiegła do Władczyni. Zaczęła oglądać wisiorek, ciągnąc go i szarpiąc. Kiedy go puściła, uklękła i powiedziała.-O pani wybacz mi!
-Spokojnie nic się nie stało.-Ściągnęła go z szyi i chciała go podać Astrid, lecz nagle zaczął świecić by w końcu zniknąć.-Gdzie on jest? Czy ja coś zrobiłam?
-Hej spokojnie. On nigdy nie zniknie. Kondyrogencja umieściła go we właściwym miejscu.-Powiedziała Elsa i wskazała na ucho Is.- Gdybyś miała naszyjnik przeszkadzał by ci w walce, a jako kolczyk będzie cię chronił.
    Isabell dotknęła ucha. Rzeczywiście tam był. Wyrwała się z dotyku i powiedziała:
-Co mam teraz zrobić?
-Pani...-zaczął Czkawka, lecz Władczyni mu przerwała.
-Proszę nie mówcie do mnie "pani". Mówcie do mnie Is.
-Nie możemy skracać twojego imienia pani.-Ciągnął Czkawka.
-To mówcie do mnie Isabell. Ale nie "pani'' ani '' władczyni''  dobrze?
-Oczywiście. Więc od teraz zaczniemy rytuał rozbudzania. Najpierw pójdziesz z Astrid i nauczysz się walki, potem przyjdziesz do mnie.
-A czego ty mnie nauczysz?
-Tego co mogę cię nauczyć. A teraz idź już idź. Acha i gdy skończymy musimy wstawić się u wodza.
       Is poczuła nagle jak ktoś łapie ją za rękę i ciągnie w dół Berk. O tej porze, kiedy zachodziło słońce, wyglądało tak prawdziwie. Prawie czuła jak słońce dotyka jej twarzy, kiedy biegła z Astrid. Wdychała zapach trawy i morza. Wyczuwała delikatną nutkę zapachu ryb. Ani się nie obejrzała, a znalazła się w lesie. Pustym lesie. Była tam tylko ona, Astrid i Elsa, do której Isabell czuła ogromne poszanowanie. Na drzewach były wyraźne ślady po jakiejś broni. Już wiedziała, że to miejsce, do którego przychodziła Astrid by się odstresować.
-Więc tak: rutuał rozbudzania nie boli, ale zostaje już na zawsze w sercu i ciele.-powiedziała Elsa.- Astrid teraz twoja kolej.
-Nareszcie. Więc nauczę cię...
    ...I Astrid zaczęła wszystko tłumaczyć. Jak trzymać tarczę, miecz topór. Jak się nią posługiwać. Jak robić fikołki i jak unikać ciosów. Okazało się, że najlepiej radzi sobie z mieczem potem z włócznią, a najgorzej z toporem. Nagle poczuła, że jej lewa ręka swędzi, a nawet boli. Odkryła je i mimo ciemności zobaczyła, że coś tam się pojawia.
-Co to?-spytała ze strachem w głosie.
-To znak, że rytuał został prawidłowo wykonany. Zostałaś naznaczona.-powiedziała Elsa.- Teraz po nabyciu talentu pojawi się kolejny znak.
   Pomału na jej ręce nad nadgarstkiem zaczął pojawiać się miecz, owinięty włócznią na tle jej tarczy. Uśmiechnęła się do Astrid, by podziękować za nową umiejętność.
-No to teraz do idziemy do Czkawki.- stwierdziła Astrid.
-Nie, wy idziecie do Czkawki. Ja muszę wracać do mojego królestwa. Do zobaczenie jutro.-pożegnała się Elsa i takim samym ruchem nadgarstka jak w pokoju otworzyła portal i do niego weszła.
- No to same idziemy do Czkawki-powiedziała Astrid i razem ruszyły do Akademii. Tam czekał już na nich chłopak.
-No nareszcie jesteście.-powiedział do dziewczyn.-Szczerbek chodź!
   Isabell poczuła nagle zaskoczenie mieszane ze szczęściem. Codziennie patrzyła na oczy smoka, codziennie się w nich zatapiała i to one pozwalały jej żyć dalej. Tylko patrząc w nie mogła się stu procentowo uspokoić. A teraz? Teraz te oczy wpatrywały się w nią, nie ona w nie. Nareszcie mogła zobaczyć jakiej Szczerbatek jest wielkości. Is zaczęła sie czuć, jakby była w niebie. "Ten sen jest tak rzeczywisty"-pomyślała.
  Nawet o tym nie wiedziała, że wpatruje się w smoka z uśmiechem i łzami w oczach. Szcerbatek zaczął się czuć nieswojo i powoli odwracał się do Czkawki. Gdy Władczyni to zauważyła wyrwała się z tego dziwnego transu i zaczęła przepraszać:
- Ja przepraszam...chodzi oto....o bo....och co dzień marzyłam o tym spotkaniu. A teraz mogę go zobaczyć naprawdę.
-Trochę to dziwne, no ale nic zaczynajmy. A więc na mojej dzisiejszej lekcji nauczę cię tresowania smoków. Dlaczego wybrałem tak późną porę? A to dlatego, że prawie wszystkie smoki śpią. Dzięki temu będziesz mogła swobodnie wybrać sobie jednego z nich. A raczej to on ciebie.
-Wybrać co? Ale...Przecież...-jąkała się Isabell robiła to wtedy, gdy się denerwowała.-Zawsze marzyłam o spotkaniu ze smokiem, ale nie o tym, by mieć własnego. Poza tym skąd będę widziała, że to ten właściwy? I skąd to on będzie wiedział?
-Spokojnie będziecie wiedzieli. Więc tak będziemy cię zostawiać na końcu każdej wyspy ze smokami, a ty będziesz musiała przejść na drugą stronę.
-A jeśli jakiś smoczek nie będzie chciał się ze mną...zaprzyjaźnić?
-Przecież nie puścimy cię bez broni. A Astrid będzie cię obserwowała z góry. W razie potrzeby podleci po ciebie.
-Nie no serio? Może jeszcze mam sobie wskoczyć do oceanu i oswoić sobie Wrzeńca, co?
-Jeśli inny ci się nie spodoba...
-Achhhh.......
-Nie denerwuj się najpierw poćwiczysz ze Szczerbatkiem.-powiedział Czkawka i odwrócił się do smoka-Choć przyjacielu ona ci nic nie zrobi.-Dobra Isabello, wyciągnij do niego rękę. O tak-I Czkawka wykonał ruch jaki zapoczątkował przyjaźń jego ze smokiem. Szczerbek wiedział co robić i od razu pozwolił się dotknąć chłopakowi, co go trochę uspokoiło. Smoka, nie chłopaka.
     Isabell zrobiła dokładnie to samo. Ze zdenerwowania, a może ze szczęścia, trzęsła jej się ręka. Miała zamknięte oczy, gdy nagle poczuła ciepło chropowatej, smoczej skóry. Otworzyła powoli oczy i ujrzała zadowolonego i uspokojonego smoka. Podeszła do niego ostrożnie i pogłaskała po głowie. Smok nawet się nie opierał.
-Tak chcę-powiedziała Władczyni.
-Przepraszam co?-zapytała Astrid.
-Tak, chcę mieć własnego smoka.-powiedział pewnie Is i odwróciła się do dziewczyny-I to teraz.
   Lecieli krótko. Władczyni leciała z Czkawką na Szczerbatku. Strach ją ominął. Już nie czuła się jak przerażona nastolatka, tylko jak wolna pani.
-No to jesteśmy na miejscu-powiedział chłopak i odstawił ją na ziemię.-Smocza wyspa. Tak, myślę, że coś sobie tu wybierzesz.
   Is popatrzyła w górę i widziała jak Szczerbatek odlatuje. Potem odwróciła się w stronę wyspy i poszła w głąb niej.Na tej wyspie niestety nie znalazła smoka, ani na kolejnej, ani kolejnej. W końcu dotarli na bezludną wyspę pokrytą lasem. Isabell nie łudziła się, że coś tu znajdzie. Ale szła do przodu. Obróciła się powoli wokół własnej osi i nagle spostrzegła oczy. Oczy smoka. Oczy dzikiego smoka. Jednak nie wyglądały na groźne. Wpatrywały się w nią z zaciekawieniem. Dziewczyna pamiętała, co mówił jej Czkawka. I co pokazywał. Jednak smok stał za blisko, by zrobić jakikolwiek ruch i by rozpoznać jaki to gatunek. Dlatego wpatrywali się w siebie przez kilka minut, gdy nagle smok odrobinę się cofnął i Władczyni zrozumiała, że to zmiennoskrzydły. Nie bała się. Teraz mogła już wykonać ten ruch. Smok nie opierał się. Pozwolił się dotknąć, pogłaskać, ale gdy próbowała na niego wsiąść on odrzucił ją z rykiem. I waśnie wtedy podleciała Astrid.
-Isabell, co się dzieje?-zapytała.
-Chyba znalazłam swojego smoka.-odpowiedziała.-Spójrz!-pokazała na smoka, którego nie było.
-Ale tu nic nie ma.
-Jest. Smoku wyjdź proszę. Ona ci nic nie zrobi. Ja też.
   I w tym momencie pojawił się. Posłuchał jej.
-Ach...! Przecież to...-nie dokończyła Astrid.
-Tak zmiennostrzydły. I on jest mój.-odpowiedziała z dumą Is.
-Chyba ona.-wtrącił się Czkawka.
-Ona?-spojrzała w górę i opuściła wzrok.-Nazwę cię Vansi(czyt.wanszi).
-Ocho...twoja przyjaciółka jest ranna.Trzeba jej pomóc.
-To dlatego nie pozwoliłaś mi na siebie usiąść.-powiedział Władczyni i przytuliła się do swojego smoka.
_________________________________________________________________________________
  Sorry, że tak długo. Wybaczcie, ale musiałam zastanowić się, jaki smok będzie pasował do naszej bohaterki.
                      NFforever

wtorek, 3 czerwca 2014

Hejka! :D

Tak na początku, to ostatnio słyszałam, że chcecie się dowiedzieć, nieco o mnie i o innych tematach. Jeśli macie do mnie jakieś pytania to śmiało. Po drugie mam mały problem. Dwa najlepsze blogi, które odwiedzam mają jedną wspólną cechę: wrogiem zawsze jest Mrok. Jeśli macie dość takiego wroga, lub po prostu wam się znudził, albo chcecie, by miał pomocników, chętnie przyjmę każdy komentarz.
          NFforever

poniedziałek, 2 czerwca 2014

                           Rozdział 3.
   Isabell siedziała jeszcze przez chwilę ja wryta. Kobieta, która siedziała na łóżku i trzymała ją za rękę miała jasne blond włosy, prawie takie jak śnieg. Były spięte w warkocza, który opadał jej na lewe ramię. Oczy miała spokojne, powieki pociągnięte filoetowym cieniem. Usta jej pomalowane były na mocno buraczkowy kolor. Ubrana była w błekitną, połyskującą suknię. Miała około 20 lat.
   Obok niej na półce, która wisiała nad łóżkiem Is, siedział chłopak. Miał siwe włosy, ale nie był w podeszłym wieku. Wyglądał na 17- 18 lat. Ubrany był w granatową bluzę z kapturem i brązowe spodnie. Nie nosił butów. Bawił się swoją drewnianą laską, która była skręcona na górze.
    Za łóżkiem dziewczyny stały dwie osoby- dziewczyna i chłopak. Mieli po około 15 lat.
       Dziewczyna miał blond włosy, spięte w warkocza, lecz ten opadał jej z tyłu. Na głowie miała opaskę, z której ''wychodziła'' grzywka opadajaca na lewe oko. Ubrana była w niebieską bluzkę. Na ramionach miała metalowe( a przynajmniej tak się wydawało Isabelli) naramienniki. Ręce miała oplecione jakimś materiałem, chyba jakimś sznurkiem. Nosiła czerwoną spódniczkę z ozdobnymi czaszkami na górze i ćwiekami schdzącymi ku dołowi. Na nogach miała ciemnozielone spodnie i zimowe buty.
       Chłopak miał kasztanowe włosy. Jego zielone oczy chyba najbardziej wpadały w wzrok przy tym świetle księżyca. Ubrany był w zieloną koszulę na którą narzuconą miał brązową kamizelkę. Na nogach miał brązowe spodnie i podobnie jak dziewczyna  zimowego buta na prawej nodze. Lewej nie miał i zamiast niej miał metalową  protezę.
  Elsa, Jack, Astrid i Czkawka. Wszyscy się na nią patrzyli. Spoglądali na jej blond włosy zwykle sięgajace do kolan,które teraz wydawały się jeszcze dłuższe. Wpatrywali się w jej  niebieskie oczy i małe usta. Oglądali jej cerę, delikatnie opaloną. Była zmieszana tymi wzrokami, ale nie zamierzała się odzywać pierwsza. Czekała aż oni podejmą pierwszy krok.
-Isabell, wiem że jesteś teraz zaskoczona, ale mam prośbę. Wysłuchaj mnie do końca.-powiedziała Elsa. Is skinęła głową na potwierdzenie. Chciała ich wysłuchać.- Nie jesteś taką zwykłą dziewczyną. Jesteś...-Tu wszyscy przybysze wstali, a Elsa wyrecytowała- Władczynią Wszelkich Światów: Isabellą Cornelią Anną Julią Cortez.-wszyscy usiedli, a królowa Arendelle dalej mówiła.-Ja jestem...
 I w tym momencie Isabella przerwała to przemówienie.
-Tak wiem kim jesteś i wiem kim jesteście wy-pokazała palcem na pozostałe postacie- Ty jesteś Elsa. To Czkawka, Astrid i Jack. Ale jak wy tu... To znaczy dlaczego...To sen....No tak to sen, ale niech się nie kończy...Co tam mówiłaś?
-Skąd...-Elsa była skołowana- Skąd ty to wiesz. To znaczy jesteś...-tu znowu wszyscy wstali-Władczynią Wszelkich Światów: Isabellą Cornelią Anną Julią Cortez...- i usiedli...-więc wiesz wszystko, ale według tradycji nasze imiona powinniśmy ci przedstawić. Skąd więc ty je znasz?
-Jak to skąd? Przecież wy jesteście bohaterami moich ulubionych bajek i kreskówek. Przecież wy jesteście moimi idolami...-opuściła wzrok, by ukryć zarumienienie-...moim życiem.
-Kreskówek?-zdziwiła się Astrid.-Co to jest? Czy to jakiś gatunek smoka?
-Nie to nie gatunek smoka. To taki...Zaraz wy naprawdę nie wiecie co to jest kreskówka?
-Nie-odpowiedzieli chórem.
-Dlatego nie wiecie skąd znam wasze imiona...-Isabella powiedziała do siebie i odwróciła się do "idoli''- Dobra nie ważne co to jest. Więc jestem tą "Władczynią'', ale po co tu przybyliście i  co... Co mam teraz zrobić?
- Przybyliśmy tu bo jesteś wybrańcem. Raz na 10 lat rodzi się Władczyni Wszelkich Światów.
-Dlaczego nie wstaliście?- zapytała Is.
-Sam tytuł nic nie zanczy. Twoje niepełne imię też. Dopiero gdy ktoś wymawia tytuł i pełne imię, nie tylko twoje, ale też twoich poprzedników, obowiązek mówi, by wstać.
-Acha...No dobra na czym skończyliśmy.
-Posiadasz wszystkie moce i talenty, ze wszystkich światów jakie kiedykolwiek istniały. Na razie nie potrafisz ich używać, bo jeszcze nigdy nie zostały rozbudzone. Jeśli pójdziesz z nami postaramy się, o dobry rytuał rozbudzenia.
-Nie tak jak co 10 lat...-powiedział cicho Jack, by zdenerwować Else. Nie chciał, by Isabell usłyszała.
-Co to znaczy?-A jednak Is usłyszała- Co to znaczy "nie tak jak co 10 lat''?
-Ups...-powiedział Jack.
-Jack jak wrócimy do domu to przysięgam, że cię zabiję!-Elsa była wściekła.
-Sorry słonko jestem nieśmiertelny, a to chyba coś znaczy nie?- Jack był tak samo krnąbrny jak zawsze.
-Jesteś taki sam jak Sączysmark. Nie jesteście przypadkiem rodziną?-wtrąciła się Astrid, przez co powstała mała kłótnia między Astrid a Jack'iem.
-Spokój!-krzyknęła Elsa.-Może zajęlibyśmy się tym, po co tu przyjechaliśmy.-wszystkim było głupio, więc się uciszyli.-A więc przybyliśmy tutaj, nie tylko by powiedzieć ci, ze jesteś wybrańcem. Chcieliśmy cię prosić o pomoc.
-Mnie? O pomoc?-zdziwiła się Isabella.
-Tak, posłuchaj.Musisz się zgodzić. Mrok coraz bardziej rośnie w siłę i już sami nie dajemy rady. Wybrańcom mówi się o tym, że zostali wybrani, dopiero, gdy  ukończą 18 lat, ale ty jesteś wyjątkowa. Już dawno przepowiednie mówiły, że narodzi się Władca, który będzie wyjątkowy. Będzie miał Świadomość Kondyrogencji.
-Czego?
-Kondyrogencji. Będzie potrafił według uczuć i emocji dostosować się do otoczenia. Będzie znał imiona strażników. A co najważniejsze będzie posiadał Łze Pradziadów. Nasze imona znasz, więc mozliwe, że to właśnie ty.
-Zaraz, zaraz, zaraz. Że niby ja mam tą Kondyrogencję? Albo ta łza co to jest?
-Wygląda mniej więcej tak-I Elsa swoją mocą pokazała jej wisiorek, przypominający błękitną łzę.
-O Boże!-krzyknęła Isabell tak, że spadła z łóżka i upadła z wielkim hukiem.
-Is? Is co się dzieje?-uszłyszała głos mamy i kroki.
-Mama tu idzie nie moze was zobaczyć.-szepnęła przerażona Isabell.
-Chodź z nami.-powiedziała Elsa.
-No...-Isabell staneła i zaciskając wargi powiedziała-...dobrze.
   W tym momencie Elsa przekręcając nadgarstek otworzyła jakąś dziurę. Był to portal.