poniedziałek, 2 czerwca 2014

                           Rozdział 3.
   Isabell siedziała jeszcze przez chwilę ja wryta. Kobieta, która siedziała na łóżku i trzymała ją za rękę miała jasne blond włosy, prawie takie jak śnieg. Były spięte w warkocza, który opadał jej na lewe ramię. Oczy miała spokojne, powieki pociągnięte filoetowym cieniem. Usta jej pomalowane były na mocno buraczkowy kolor. Ubrana była w błekitną, połyskującą suknię. Miała około 20 lat.
   Obok niej na półce, która wisiała nad łóżkiem Is, siedział chłopak. Miał siwe włosy, ale nie był w podeszłym wieku. Wyglądał na 17- 18 lat. Ubrany był w granatową bluzę z kapturem i brązowe spodnie. Nie nosił butów. Bawił się swoją drewnianą laską, która była skręcona na górze.
    Za łóżkiem dziewczyny stały dwie osoby- dziewczyna i chłopak. Mieli po około 15 lat.
       Dziewczyna miał blond włosy, spięte w warkocza, lecz ten opadał jej z tyłu. Na głowie miała opaskę, z której ''wychodziła'' grzywka opadajaca na lewe oko. Ubrana była w niebieską bluzkę. Na ramionach miała metalowe( a przynajmniej tak się wydawało Isabelli) naramienniki. Ręce miała oplecione jakimś materiałem, chyba jakimś sznurkiem. Nosiła czerwoną spódniczkę z ozdobnymi czaszkami na górze i ćwiekami schdzącymi ku dołowi. Na nogach miała ciemnozielone spodnie i zimowe buty.
       Chłopak miał kasztanowe włosy. Jego zielone oczy chyba najbardziej wpadały w wzrok przy tym świetle księżyca. Ubrany był w zieloną koszulę na którą narzuconą miał brązową kamizelkę. Na nogach miał brązowe spodnie i podobnie jak dziewczyna  zimowego buta na prawej nodze. Lewej nie miał i zamiast niej miał metalową  protezę.
  Elsa, Jack, Astrid i Czkawka. Wszyscy się na nią patrzyli. Spoglądali na jej blond włosy zwykle sięgajace do kolan,które teraz wydawały się jeszcze dłuższe. Wpatrywali się w jej  niebieskie oczy i małe usta. Oglądali jej cerę, delikatnie opaloną. Była zmieszana tymi wzrokami, ale nie zamierzała się odzywać pierwsza. Czekała aż oni podejmą pierwszy krok.
-Isabell, wiem że jesteś teraz zaskoczona, ale mam prośbę. Wysłuchaj mnie do końca.-powiedziała Elsa. Is skinęła głową na potwierdzenie. Chciała ich wysłuchać.- Nie jesteś taką zwykłą dziewczyną. Jesteś...-Tu wszyscy przybysze wstali, a Elsa wyrecytowała- Władczynią Wszelkich Światów: Isabellą Cornelią Anną Julią Cortez.-wszyscy usiedli, a królowa Arendelle dalej mówiła.-Ja jestem...
 I w tym momencie Isabella przerwała to przemówienie.
-Tak wiem kim jesteś i wiem kim jesteście wy-pokazała palcem na pozostałe postacie- Ty jesteś Elsa. To Czkawka, Astrid i Jack. Ale jak wy tu... To znaczy dlaczego...To sen....No tak to sen, ale niech się nie kończy...Co tam mówiłaś?
-Skąd...-Elsa była skołowana- Skąd ty to wiesz. To znaczy jesteś...-tu znowu wszyscy wstali-Władczynią Wszelkich Światów: Isabellą Cornelią Anną Julią Cortez...- i usiedli...-więc wiesz wszystko, ale według tradycji nasze imiona powinniśmy ci przedstawić. Skąd więc ty je znasz?
-Jak to skąd? Przecież wy jesteście bohaterami moich ulubionych bajek i kreskówek. Przecież wy jesteście moimi idolami...-opuściła wzrok, by ukryć zarumienienie-...moim życiem.
-Kreskówek?-zdziwiła się Astrid.-Co to jest? Czy to jakiś gatunek smoka?
-Nie to nie gatunek smoka. To taki...Zaraz wy naprawdę nie wiecie co to jest kreskówka?
-Nie-odpowiedzieli chórem.
-Dlatego nie wiecie skąd znam wasze imiona...-Isabella powiedziała do siebie i odwróciła się do "idoli''- Dobra nie ważne co to jest. Więc jestem tą "Władczynią'', ale po co tu przybyliście i  co... Co mam teraz zrobić?
- Przybyliśmy tu bo jesteś wybrańcem. Raz na 10 lat rodzi się Władczyni Wszelkich Światów.
-Dlaczego nie wstaliście?- zapytała Is.
-Sam tytuł nic nie zanczy. Twoje niepełne imię też. Dopiero gdy ktoś wymawia tytuł i pełne imię, nie tylko twoje, ale też twoich poprzedników, obowiązek mówi, by wstać.
-Acha...No dobra na czym skończyliśmy.
-Posiadasz wszystkie moce i talenty, ze wszystkich światów jakie kiedykolwiek istniały. Na razie nie potrafisz ich używać, bo jeszcze nigdy nie zostały rozbudzone. Jeśli pójdziesz z nami postaramy się, o dobry rytuał rozbudzenia.
-Nie tak jak co 10 lat...-powiedział cicho Jack, by zdenerwować Else. Nie chciał, by Isabell usłyszała.
-Co to znaczy?-A jednak Is usłyszała- Co to znaczy "nie tak jak co 10 lat''?
-Ups...-powiedział Jack.
-Jack jak wrócimy do domu to przysięgam, że cię zabiję!-Elsa była wściekła.
-Sorry słonko jestem nieśmiertelny, a to chyba coś znaczy nie?- Jack był tak samo krnąbrny jak zawsze.
-Jesteś taki sam jak Sączysmark. Nie jesteście przypadkiem rodziną?-wtrąciła się Astrid, przez co powstała mała kłótnia między Astrid a Jack'iem.
-Spokój!-krzyknęła Elsa.-Może zajęlibyśmy się tym, po co tu przyjechaliśmy.-wszystkim było głupio, więc się uciszyli.-A więc przybyliśmy tutaj, nie tylko by powiedzieć ci, ze jesteś wybrańcem. Chcieliśmy cię prosić o pomoc.
-Mnie? O pomoc?-zdziwiła się Isabella.
-Tak, posłuchaj.Musisz się zgodzić. Mrok coraz bardziej rośnie w siłę i już sami nie dajemy rady. Wybrańcom mówi się o tym, że zostali wybrani, dopiero, gdy  ukończą 18 lat, ale ty jesteś wyjątkowa. Już dawno przepowiednie mówiły, że narodzi się Władca, który będzie wyjątkowy. Będzie miał Świadomość Kondyrogencji.
-Czego?
-Kondyrogencji. Będzie potrafił według uczuć i emocji dostosować się do otoczenia. Będzie znał imiona strażników. A co najważniejsze będzie posiadał Łze Pradziadów. Nasze imona znasz, więc mozliwe, że to właśnie ty.
-Zaraz, zaraz, zaraz. Że niby ja mam tą Kondyrogencję? Albo ta łza co to jest?
-Wygląda mniej więcej tak-I Elsa swoją mocą pokazała jej wisiorek, przypominający błękitną łzę.
-O Boże!-krzyknęła Isabell tak, że spadła z łóżka i upadła z wielkim hukiem.
-Is? Is co się dzieje?-uszłyszała głos mamy i kroki.
-Mama tu idzie nie moze was zobaczyć.-szepnęła przerażona Isabell.
-Chodź z nami.-powiedziała Elsa.
-No...-Isabell staneła i zaciskając wargi powiedziała-...dobrze.
   W tym momencie Elsa przekręcając nadgarstek otworzyła jakąś dziurę. Był to portal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!:*