-Możesz mi powiedzieć co się stało?! Uraziłam cię?-krzyczała Is próbując dogonić koleżankę, ale ta przyspieszała i jeszcze bardziej płakała.- Powiesz mi o co chodzi? Ros?!
Ta nagle stanęła, złapała Isabell za rękę i pociągnęła ją.
-Dokąd mnie prowadzisz?
-Zaraz się dowiesz.
Przeszły kilka uliczek i trafiły do opuszczonego budynku za parkiem. Tam Ros puściła rękę koleżanki i usiadła pod jedną, ze zniszczonych ścian. Is dotknęła ramienia znajomej i powoli i spokojnie powiedziała:
-A teraz spokojnie...Kim tak naprawdę jesteś? I co ja takiego powiedziałam?
-To wydarzyło się dawno temu. Naszą polanę zaatakowały dziwne istoty. Mówią, ze były ciemne i przerażające. Czegoś szukały, ale nie chodziło im coś, co jest na naszej polanie. Zniszczyły całą Polanę Narodzenia. Został tylko jeden kwiat, i tylko jedna matka mogła stworzyć istotkę podobną do siebie. Wszystkie były zgodne, że wybiorą moją matkę, była Najstarszą matką. Podobno moja matka włozyła całą swoją moc. Przez to obdarzono mnie nimi. One uzdrowiły całą polanę, ale potwory wróciły z ''polowania'' i moja matka nie mogła dokończyć stworzenia na polanie. Więc udała się tutaj. I przez to jestem taka wielka. Muszę dokończyć tu naukę, by móc powrócić do swojej ojczyzny.
-Zaraz zaraz...Kim są ONE? I co to za polana? Czym cię obdarzono? Kim jesteś Rosalindo?
-Widzisz ja nie jestem taka jak ty. To znaczy trochę jestem, ale nie do końca. Tak naprawdę jestem w połowie wróżką. Ludzie nie mogą się dowiedzieć o naszym istnieniu. Nawet nie wiesz ile razy opuszczałam przyjaciół i rodzinę zastępczą tylko po to, by chronić moją prawdziwą rodzinę. Po pierwszym odejściu zostawiłam chłopka, którego kocham do dziś i tęsknię za nim jak za nikim innym. Ale musiałam odejść. Teraz ty się dowiedziałaś i znów będę musiała odejść. Kolejny człowiek....
-Tylko że....nie wiem, czy ja się zaliczam do ludzi. To znaczy ja też urodziłam się tutaj, ale....nie wiem jak to wyjaśnić....
-Jesteś elfem? Nie zaraz przecież żaden z nich się tu nie urodził.... Zaraz jesteś na usługach zła?
-Nie....
-...więc kim?
W tym momencie Isabell wstała. Poczuła niesamowitą dumę, która wypowiedziała:
-Jestem Isabell Cornelia Anna Julia Cortez przyszła Władczyni Wszelkich Światów.
Ros była na początku trochę wstrząśnięta, nie wiedziała co zrobić, ani co powiedzieć, ale wreszcie wyszeptała:
-Udowodnij.
Ze wszystkich na świecie słowa te zadziwiły i zmartwiły ją najbardziej. Nie miała już swojej Kondyrogencji, ani znamion na ręce, ani nawet mocy. Ale miała jedną rzecz, która na pewno mogła udowodnić jej prawdomówność. Łza Pradziadów. Ściągnęła z szyi łańcuszek i usiadła na przeciwko Ros. Złapała ją za rękę i powiedziała: Jestem nią, podając wisiorek. To spojrzała na niego i od razu uklękła na jedno kolano.
-Wybacz pani, ale zło ma tu teraz wielu strażników musiałam się upewnić. Wybacz mi o najwspanialsza...
-Wstań i zamiast tego obiecaj, że stąd nie wyjedziesz...
Po czym obie się przytuliły.
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńHe amayzing :) super
OdpowiedzUsuń<3- nothing to say :3
OdpowiedzUsuńFajnie, jedno z jej imion jest moje. :D
OdpowiedzUsuńSuper. Przepraszam, że nie komentowałam. Muszę nadrobić czytanie. :>