czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 22

  Isabell cały dzień spędziła na słuchaniu opowieści Ros. Były takie niesamowite. Opowiadała o tym ja się narodziła, jak to dorastała, jak po raz pierwszy raz użyła skrzydeł i jak uratowała Polanę Narodzenia. Gdy historia się skończyła, było już  ciemno. Właśnie szły do domu Is, kiedy na schodach zobaczyły siedzącego chłopaka. Widząc je od razu wstał. Kiedy Is chciała przejść, złapał ją za rękę.
-Porozmawiajmy-powiedział głucho.
-Puść ją!-powiedziała ostro Ros.
-Bo co? A wiesz co idź sobie już. Chcę być z nią sam na sam.
-Nie...
-Ros...-powiedziała Isabell. Nie rozumiała zachowania tych dwóch. Byli jak dwa kocury walczące o terytorium.-możesz nas zostawić. Dziękuję ci za ten wspaniały dzień.
-Jak sobie życzysz. Uważaj tyko na niego.-powiedziała wróżka, a podchodząc do chłopaka wyszeptała do niego-Spróbuj jej coś zrobić. Jeszcze nie wiesz na co mnie stać.  Gdy już zniknęła z pola widzenia pary puścił ją. Obszedł ją kilka razy dookoła i powiedział:
-Zmieniłaś się. To dobrze. Chodź....
-Ros mówiła, żebym na ciebie uważała.
-Wierzysz komuś, kogo znasz kilka godzin, czy temu, którego pokochałaś?!
-Co ty wiesz o moich uczuciach?! Znikasz na dwa tygodnie i myślisz, że wybacze ci bratanie z wrogiem?! Wiesz jak nienawidzę Gab!
-Dobrze, a więc nigdzie nie idź, ale daj mi...daj sobie zawiązać oczy.
-Po co?
-Zobaczysz-wtedy chłopak wyciągnął z kurtki chustkę. Długą, fioletową chustkę. Na początku Isabell bała się. Było ciemno, nie widziała kompletnie nic już chciała przerwać tą zabawę, kiedy usłyszała cichy, lecz głęboki szept:
''A teraz wyobraź sobie, ze tak jest zawsze. Nie widzisz niczego, ani kolorów ani kształtów. Masz tylko mnie i tylko na mnie możesz polegać.''
-Jason to głupie, przestań.
''Nie, dotknij tego''  Nakierował jej małe dłonie na przedmiot w jego dłoniach. Przedmiot był mały, nie miał określonego kształtu. przewracała go kilka razy w dłoniach, ale nie mogła zgadnąć co to jest. W końcu, gdy bardzo się skupiła poczuła delikatne wypustki.
-Jason! Nie wiem co to jest zabierz to ode mnie.
Zabrał z jej dłoni i znów nastała cisza. Po chwili usłyszała:
''Otwórz usta'' A za chwilę poczuła delikatny i słodki smak. Smak truskawki, słodkiej truskawki.
''Gdybym nie nie poprowadził cię na właściwy trop, równie dobrze mogłabyś zjeść ślimaka. Potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.'' Zdjął jej chustkę z oczu i dotknął jej skór twarzy. Znów poczuła to przyjemne ciepło w sercu. Nie chciała już nigdy więcej kończyć tej chwili. Zamknęła oczy i poczuła ciepło na ustach. To był jej drugi w życiu pocałunek, ale nadal przeżywała go jakby był to jej pierwszy raz. Przytuliła się do niego. Poczuła zapach, jego zapach tak ciepły tak miły. Było jej dobrze. Jason znów wyszeptał:
''Jesteś moja na wieki.''  W tym momencie poczuła kłujący ból na plecach. Poczuła jak jej koszulka robi się z tyłu mokra. Krwawiła. Ostatnie co usłyszała to: ''Na moje wieki'' I bezwładnie opadła na ramiona ukochanego.

2 komentarze:

Dzięki za komentarz!:*