-Wszyscy już są?-pytała ciągle zniecierpliwiona Isabell.
-Nie, pani.-odpowiadał jej raz za razem nadworny sługa, na którego wołali Sumbaga-Brakuje tylko gości oficjalnie przez ciebie zaproszonych- panny Rosalindy i panicza Jasona.
Jason |
-Tak, pani.
-Dobrze.
Is cała się trzepała, ni to z zimna, ni ze strachu. Bolał ją brzuch i cały czas powtarzała w myślach tekst swojej pieśni. Spojrzała przez dziurkę od klucza, by zobaczyć, co się dzieje na sali wypełnionej ludźmi. Brzy drzwiach stała pięknie ubrana Elsa. Obok niej, równie piękna Astrid. Witały ludzi, którzy wchodzili przez główne wejście. Zauważyła, że każda kobieta była ubrana inaczej, a każdy mężczyzna ubrany był identycznie. Była to tradycja, która mówiła, że płeć Władcy ma ubrać się strojnie, a płeć przeciwna ma ubrać się w tradycyjny strój. Nagle spostrzegła wchodzących przez salę główną Ros i Jasona. Szli obok siebie, ale widać było, że jeszcze się nie pogodzili. Nagle główne wejście się zamknęło. Is wiedziała, ze nadchodzi ten moment. Muzyka ucichła, a właściwie było słychać tylko ciche, samotne skrzypce. Na podium weszła Elsa.
Ros |
Drzwi się otworzyły. Isabell poczuła podmuch powietrza. Pewnie wyszła z komnaty i zaczęła zbliżać się do schodów. Wyglądała nieziemsko, jakby płynęła w swej kreacji. Podeszła do orkiestry. Jedna z służących podała jej gitarę. Wiedziała, że to był jej moment, że musi zaśpiewać pieśń.
Zaczęło się wszystko niewinnie od łez,
Skończyło się na tym że królową jest.
A kiedyś przyjdzie na bitwę czas,
I ona obroni wszystkich nas.
Z pomocą przyjaciół tylko uda się,
Więc rusz się z miejsca i pomóż jej
Księżycowa tiara |
-Isabell Cornelio Anno Julio Cortez czy przysięgasz bronić swych poddanych?
-Przysięgam-odpowiedziała pewnie Isabell.
-Czy przysięgasz odstawić własne szczęście, na dobro ludzkości?
-Przysięgam.
-Czy bedziesz uczyła się do czasu, gdy skonczysz 18 lat?
-Będę.
-Czy będziesz zawsze prawdomówna?
-Będę.
-Czy będziesz rozwiązywała problemy innych?
-Będę.
-Czy będziesz odpowiadała na każde pytanie, zadane od poddanych?
-Będę.
-Przysięgałaś na moc Księżyca, więc niech on nie będzie ci wrogiem.
W tym momencie włożył jej koronę na głowę. Poczuła, ze lata, ze może wszystko. Wsłuchiwała się w rytm swojego serca. Kapłan mówił dalej:
-Otrzymujesz Dar Ziemi, po swojej przodkini Corneli, Dar Zgody od swej przodkini Anny, Dar Kreatywności od swej przodkini Julii. Pomnażaj swe umiejętności. Niech nigdy nie zabraknie ci sił.
Korona zniknęła i znów na jej szyi pojawił się naszyjnik. Już nie czuła tego, co przedtem. Był to jednak czas, by wygłosiła swą przemowę. Stanęła na mównicy.
-Drodzy moi! Nie chcę mówić do was poddani, bo nie chcę, byście stracili swą wolną wolę. Zostałam dzisiaj Władczynią i nie ważne, czy macie mały, czy duży kłopot. Pomogę wam. Jako opiekuna wybrałam Czkawkę i Astrid, ponieważ Elsa i Jack zrobili więcej niż ktokolwiek dla mnie....
-Kim jest dla ciebie ten młody człowiek?-spytał nagle ktoś z tłumu. Był zakapturzony.Wzkazywał na Jasona.-Odpowiedz mi o Pani! Jaką rolę pełni w twoim życiu?
Is poczuła się nieswojo. Wydawało jej się, ze to podstęp, ale wiedziała, że musi odpowiadać na każde zadane pytanie. Nerwowo obróciła głowę w stronę nauczycieli.
-Elso...?
Astrid |
Elsa |
Isabell |
Wspaniały (jak zawsze)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak to się skończy :)
Jutro powinnam (ale nic nie obiecuje) wysłać prace na konkurs :D
Pisz szybko następny rozdział