czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 14

           ''Koszmar''
    Obudziły mnie promienie słońca i pukanie do drzwi. Przetarłam oczy i krzyknęłam tak? Zdziwiłam się, bo mój głos nie brzmiał jak zwykle. Usłyszałam głos służącej:
Panienko Elso, rodzice panienki, oni....nie żyją. Zginęli na morzu.
Ale przecież moi rodzice....
Zaraz, mój głos, pokój śmierć rodziców? Znów poczułam jak nie panuję nad mocą, jak emocje biorą nade mną górę. Cofnęłam się w czasie?! Ale jak? Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz. Krzyczałam. Chcę wracać! Do Eiry! Ale nikt mnie nie słyszał. Łzy leciały i zaraz zamieniały się w małe lodowe kryształki. To nie dzieje się naprawdę! To jakiś koszmar!


Co jest? Jestem u Northa? Ale ja...zaraz to nie jest taki dom jaki zapamiętałem. Teraz pokrywa go kurz, wszystko jest ciemne...Gdzie Księżyc, chcę podlecieć do okna, ale nie mogę. Gdzie jest moja laska?! Wychodzę drzwiami. Widzę cztery nagrobki, kolejno podpisane:
North, Ząbek, Piasek, Zając
Na zawsze pozostaną w naszej pamięci?! Co to ma znaczyć?! Gdzie jest Księżyc?! Co się dzieje?! Chcę wracać do Elsy i Eiry! To jakiś koszmar!


Dlaczego jestem tutaj sama? Co się stało? Gdzie mama? Gdzie tatuś? Ja chcę do domu! Gdzie ciocia Isabell! Ratunku! To jakiś koszmar!

Coś jest nie tak....Nie możemy się ruszać. Żadna z nas. Ktoś nami manipuluje. Zaraz ktoś się zbliża...Mama? Czy to ty? Podbiegamy do niej...znika. Znów nie możemy się ruszać. Isabell może być w niebezpieczeństwie. Musimy wracać. Ale jak? To jakiś koszmar!


Isabell obudziła się. Spała może jakąś godzinę, a mimo to była wypoczęta. Nie obudziły ją promienie Słońca. Świat usłany był mgłą. Zeszła do jadalni. To co tam zobaczyła....byli przerażający. Siedzieli tak, jak zombie.
-Co się stało?-powiedziałam przerażona.
-Ja...nie mogę już iść spać. Nie chcę tam wracać...Jack-mówiła Elsa przytulając się do Strażnika i swojej córeczki.
-Ktoś...ktoś na nas wpływał...-powiedziała Printemps, tym razem nie optymistycznie.
-Kto....
Nie dokończyła, bo przed zamkiem zebrał się tłum ludzi którzy skandowali imię władczyni.l
-Witaj...Is-Jason ukłonił się ze złowieszczym uśmiechem na twarzy. Teraz wyglądał bardziej jak mroczny czarodziej, a niżeli nastolatek.-Zdziwiona? Popełniłaś wielki błąd robiąc sobie ogromnych wrogów z nimf i...mnie. Widzisz tych ludzi...powoli niszczę im życie....snami. Nawet nie wiesz jak śmieszne zamienianie jest słodkich snów dzieci na potworne wizje. Jesteś taką wielką Władczynią, a nie potrafisz pomóc własnemu ludowi.  Świetna decyzja Isabell.
-Cofnij to!-krzyknęłam.
-Ts ts ts-machnął palcem.-Może i już mnie nie kochasz, ale ja nadal kocham ciebie. Mam teraz odpowiedni wiek. 18 lat. Widzisz jak potężne są nimfy? Ale nie o tym chciałem...Posłuchaj jutro o tej samej porze masz wyjść przed zamek. Zabiorę cię do mojej siedziby, gdzie będziemy żyli długo i szczęśliwie. Wtedy cofnę zaklęcie. A teraz muszę już znikać.
I zniknął. Dosłownie. Isabell miała dzień na decyzję...



5 komentarzy:

  1. Wow ... czekam na kolejny rozdział weny :) /Mira

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaaaaacie jaki hard core. Podoba mi się biedna mała i el ; ( chce do wujaaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nie teraz już jest ok bo kolejny rozdział będzie.... no chyba MÓJ ulubiony. Dodam go może w sobotę, bo za szybko dodaje rozdzialy :/ ale i tak ciesze się, że nadazacie komentować! :* :D

      Usuń

Dzięki za komentarz!:*