''Powitania dziwne, miłe i smutne''
Szybko zamrugała. W Arendelle była noc. Zamknęła oczy, by sprawdzić, czy to na pewno ona, a nie hologram, jest już w domu. Otworzyła oczy i odetchnęła. Była tak podekscytowana możliwością zrelacjonowania wszystkiego najbliższym. Nie chciała jednak budzić mieszkańców. Przeteleportowała się cicho do swojego pokoju. Chodziło o to, by straż nie zrobiła niepotrzebnej paniki.
''Nic tu się nie zmieniło''- pomyślała, przechadzając się po pokoju. Położyła się na łóżku i myślała. Och jak bardzo chciała usłyszeć śmiech małe Eiry, narzekania Czkawki i Astrid, jak bardzo się naraziłam i spokojne głosy Nieznanych. A co do tych ostatnich, kiedy lud dowiedział się o nich nazwał je Aprenti. Najbardziej jednak chciała zobaczyć Raphaela. Poczuć jego zapach, usłyszeć głos.
Leżała tak jeszcze chwilę, aż zamknęła na dobre oczy, by oddać się wizjami snów na jawie. Sen jednak nie trwał długo, bo nastał ranek. Przeciągnęła się i otarła zmęczone oczy. Potem starała się jakoś ''ogarnąć''. W końcu dała za wygraną i przemieniła strój, makijaż i ubranie magią. Otworzyła drzwi i ciepłym ''Dzień dobry'' przywitała straże czekający przed komnatą. Na ich twarzach wymalował się zdziwienie i strach. Is obróciła się i powiedziała:
-Jeżeli wzniesiecie alarm i ruszycie się z tego miejsca osobiście każę was wtrącić do lochu. Jasne?
Kiwnęli obaj głowami i nieco uspokojeni przyjęli poprzednią postawę. Isabell odkiwnęła i idąc, cicho nuciła jedną z pieśni usłyszanych w Asgardzie. Starała się omijać służbę, by niepotrzebnie nie wydała jej, a gdy już jakąś spotkała, prosiła o dotrzymanie dyskrecji. W końcu weszła do sali jadalnej i siadając przy stole, powiedziała:
-Dzień dobry! Jak się spało?-Elsa, Jack, Eira i Aperenti-wszyscy siedzieli tam jak zamurowani. Po jakichś 2 minutach Is zaczęła chichotać-Co się tak na mnie patrzycie? Tak wróciłam i nic mi nie jest.
Po tych słowach rzucili się na nią z coraz to nowymi pytaniami. Za chwilę, nie wiadomo jak do jadalni wpadli Astrid i Czkawka, co dało tylko więcej pytań. Gdy już na wszystkie odpowiedziała, odetchnęła głośno i zaczęła jeść. Z tego wszystkiego głód strasznie jej doskwierał. Gdy już zjadła usiadła wygodnie na krześle i powiedziała:
-No dobrze. A co działo się tutaj?
-Było...w miarę spokojnie.-mówiła nadal przejęta Elsa.- Kilka osób dziwiło się, dlaczego nie ma audiencji, ale po za tym nie działo się nic.
-A co w Berk?
-Dobrze. Vansi trochę tęskniła, ale inne smoki starały się dotrzymywać jej towarzystwa. Musisz koniecznie ją odwiedzić.
-Oczywiście. Też za nią tęskniłam.
-Zabierzesz mnie ciociu?-odezwała się nagle Eira, cichutkim i piskliwym głosikiem.
-Pewnie. Jutro wybierzemy się na Berk.
Dziewczynka uśmiechnęła się uśmiechem ciepłym i pogodnym.
-A gdzie Raphael? Nie przyszedł na śniadanie...
Nagle wszyscy, oprócz małej Eiry, która cały czas z uśmiechem bawiła się laleczką, pobledli. Elsa wstała. Podchodziła do Is, gdy Jack złapał ją za rękę. Kiwnęła i podeszła do Władczyni.
-Zaraz po twoim opuszczeniu Arendell-zaczęła.-zamknął się w swojej komnacie i nie wychodził przez kilka dni. Potem zniknął i nie było go tu już od dawna. Możliwe, ugh, możliwe, że powrócił do swoich rodzinnych stron.
Serce Isabell przebiła włócznia rozpaczy. Najbliższy jej serca przyjaciel ją opuścił.
-Och, kochanie. Na pewno wróci-powiedziała opiekuńczo Printemps.- Przecież ma szkolić innych Władców.
-Tak.-rzekła dziewczyna powstrzymując łzy. -Na pewno. A teraz chcę już wrócić do komnaty.
Potem tylko płakała. Wróciła z Asgardu, gdzie przeżyła ogromny ból, fizyczny i psychiczny, tylko po to, by tu znów go poczuć. Jak mógł ją opuścić? Jak mógł porzucić? Czy był tylko przyjacielem? Postanowiła, że nie da tak łatwo za wygraną. Kazała przyprowadzić najlepsze psy tropiące i ludzi, którzy mieli dowiedzieć się, gdzie był i co robił Raphael. Mieli go znaleźć.
Po co tyle zawodu? Może on jest ze swoją wybranką. Może już o niej zapomniał? Dlaczego teraz tak się zamartwiała?
Kochała go. Tak bardzo go kochała. Ale on jej nie kochał, skoro uciekł.
Rozpacz. Jak bardzo płakała, gdy czuła, że już nigdy go nie spotka. Że nie spotka przyjaciela jej serca.
Tropiciele nie znaleźli nic. Żadnego śladu, poszlaki tropu. Nic. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
I kiedy myślała, że to już koniec. Poczuła cichy podmuch wiatru w pokoju. Wyjrzała przez okno i ujrzała światło na samym środku ogrody. Chciała tam iść. Czuła, że teraz tam się musi znaleźć. Obeszła wszystkie grządki aż....zobaczyła go. Zobaczyła jak tam stoi i na nią patrzy. Tymi jego wielkimi, ślicznymi oczami. Uśmiechał się. Myślała, ze to sen i szybko do niego podbiegła. Oboje zanurzyli się w uścisku. Jego zapach, och jak to pięknie znów było poczuć jego zapach. Był taki....prawdziwy i nie był snem. Puściła go i jej wszystkie obawy, rozpacz i ból wymierzyły mu głośne uderzenie w twarz.
Z oczu Is popłynęły łzy.
-Jak mogłeś!-krzyknęła i głośno chlipiąc uciekła do pokoju.
No i wracamy do Arendelle. Rozdział miał być normalnie w środę, ale nie miałabym czasu dodać go, więc macie go teraz. Bardzo proszę komentarze, które tak licznie i wspaniale zostawiacie. Ślicznie wam za to dziękuję. Teraz możecie też wpisać się w księdze gości, o co też proszę.
Dziękuję i KOMENTUJECIE! :) ;) :* <3
Rozdział świetny!!! Nie wiedziałam że Is będzie z Raphaelem . Co teraz bedzie z Jasonem????
OdpowiedzUsuńDobra, może coś podpowiem. Jason wymazal jej pamięć ona go nie pamięta. Ale to nie znaczy, że nie wróci...
Usuńmoja wyobraźnia podpowiada mi że wróci gdy Is będzie z Raphaelem
UsuńNic nie powiem oprócz tego, że ''miłość'' wszystkich bohaterów w tej części będzie bardzo trudna...
UsuńA kolejny rozdział już w weekend. Będzie dużo obrazków :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJezu, jak ty pięknie piszesz♡
OdpowiedzUsuńfrecia
Wielkie dzięki ♥
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń