Is cały dzień siedziała w swojej komnacie. Nie chciała się widzieć z nikim. Z jednej strony myśl o tym, że już nigdy mogła nie zobaczyć swoich przyjaciół cały czas skłaniała ją do wyjścia. Z drugiej- nie chciała się rozklejać i chciała uniknąć ckliwych pożegnań. Siedziała i kończyła książki dla Lokiego. Potem spakowała je wszystkie i przemknęła do Asgardu.
-Proszę.-powiedziała smutno.-To wszystkie 15 tomów. A teraz...powiesz mi po co ci one?
-Mhhhmmmm....-mruknął Loki.-Jesteś o wiele potężniejsza niż myślisz. Nie powinnaś się opierać takiemu chłopcu. Nie ważne. Widzisz twoje opowieści są swoistym portalem do świata opisanego w książce. Dzięki temu będę mógł rządzić nie tylko Asgardem, ale też 15 innymi światami. To dla mnie naprawdę wielka nagroda.
-Aaa...więc to była tylko żądza władzy? Tylko tyle? Dobrze....Muszę już iść...Żegnaj...
Ubrała długą zieloną sukienkę. Potem szukała odpowiedniego płaszcza. Aż wreszcie znalazła. Dostała go na 17 urodziny. Ciemno zielona tkanina ozdobiona była srebrnymi liśćmi. Ubrała jeszcze bransoletkę, a Łzę Pradziadów ukryła pod sukienką.Odetchnęła i podeszła do drzwi. Z oka poleciała jej jedna, samotna łza. Otarła ją i popchnęła pewnie drzwi. Ku jej zdziwieniu nie mogła przemknąć cicho do Jasona. Wszyscy jej przyjaciele i służba stali po obu stronach korytarza. Patrzyli na nią z troską i miłością. Oprócz jednej osoby. Ale o tym potem. Podchodziła do każdego i za każdym razem słyszała słowa, które w jakiś sposób ją zasmucały. Spoglądając na nich Isabell myślała o swojej przeszłości jako dobrze wykonanej robocie. Jednak przyszłość...Czy już na zawsze miała być niewolnicą miłości? Ale nie miała dla kogo walczyć. W końcu podeszła do Raphaela, który stał z głową spuszczoną w dół i zaciśniętymi pięściami. Ukłoniła się tylko.
Szła pierwsza a za nią ludność. Koszmary dręczące ludzi nadal ich męczyły, dlatego wyglądało to jak parada zombie. Na polanie zobaczyła stojącego Jasona, a wokół niego stały stworzenia nie przypominające niczego, co do tej pory widziała. Była w połowie drogi, gdy za sobą usłyszała męski krzyk:
Nie!
Obejrzała się mimowolnie za siebie i ujrzała biegnącego w jej stronę Raphaela. Włosy już nie były związane, tylko dawały się ponieść wiatrowi. Isabell nie wiedziała co to oznacza. Zamknęła oczy i poczuła ciepły uścisk. Znów poczuła znajomy zapach. Spoglądając w górę, otworzyła oczy. Zobaczyła tam zielone siatkówki, świecące się od łez.
-Nie pozwolę ci mnie zostawić.-powiedział Raphael.-Nie pozwolę, byś teraz do niego poszła.
-Co to znaczy?-powiedziała zdziwiona dziewczyna.
-Co? To, że nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Każdego dnia nie mogłem wziąć się w garść i ci to powiedzieć. Nie mogę wytrzymać jednego dnia, bez widoku twego uśmiechu. Bez widoku twych oczu. Wtedy, kiedy poszłaś do Asgardu uciekłem do maga, który miał pomóc mi przenieść się do ciebie. Jednak nie dał rady i nastąpiły pewne...powikłania. Ale to nie ważne. Posłuchaj mnie. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię.
Powoli przybliżył swoje usta do jej. Uczucie, które Is poczuła podczas pocałunku nie mogło się równać z żadnym pozytywnym i negatywnym uczuciem. Łzy ciekły jak nigdy dotąd. Ze szczęścia, bo nareszcie miała dla kogo walczyć, a ze smutku dlatego, że musi się z nim rozstać.
-Raphael....Ja nie chcę tam iść....ale muszę....
-Jak ja bez ciebie wytrzymam....jak wytrzymam bez tego zapachu, tych oczu, włosów....
Usłyszeli powolne klaskanie w dłonie:
-Brawo! Brawo!-powiedział Jason.-Piękne przedstawienie! Ooo...Ile uczuć....
-Odejdź od niej!-krzyknął Raphael.-Ona jest moja!
-Nie, posłuchaj....Ja muszę iść-dziewczyna odwróciła się do ludzi.-Główny strażnik ma iść ze mną.
-Co?-powiedział syn Mroka.-Idziesz sama! Albo...koszmary tamtych ludzi już nigdy nie zniknął.
-Posłuchaj mnie nędzny pomiocie grozy: Jestem silniejsza niż myślisz i w końcu znajdę sposób by zniszczyć to zaklęcia, a jeśli nie chociaż trochę je obniżyć, natomiast ty już zawsze pozostaniesz sam. Dlatego albo on idzie ze mną, albo nie idę.
-Ostra jesteś...to lubię. No dobrze bądź sobie z nim jeszcze chwilę. Będę miał większą radochę zabierając ci miłość.
Okazało się, że zrobił sobie siedzibę w starym zamku Elsy. Teraz jednak był ciemny i biła od niego ciemna aura. Na szczęście znała go doskonale i wiedziała co ma zrobić.
Kiedy ostatni raz przytulała się do Raphaela wyszeptała szybko:
Spotkajmy się jutro wieczorem w katakumbach. Elsa pokaże ci drogę.
Kiedy konie z Arendelle zniknęły za horyzontem Jason polecił stworom:
-Zakłuć ją.
No i na razie koniec. Piszcie co myślicie. I mam do was OGROMNE pytanie: Chcielibyście, abym założyła sklep z koszulkami? Więcej na mojej stronie, Serdecznie zapraszam! I wracamy już do normalnego pisania rozdziałów w środy i piątki.
Koszulkę zrobiłam sama. To nie rysunek, ale co tam... |
Nie mam pojęcia znajdzie se nowa? Sklep???
OdpowiedzUsuńCo kto lubi. Koszulka niezła.:)
Świetny rozdział i świetna koszulka :D Pozdrawiam i czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! :*
UsuńZamawiam taką koszulkę ! :D
Usuń