"Uwięziona we własnym koszmarze''
Uwaga!!! Rozdział dość makabryczny i przepraszam za to wszystkich...Wina weny xD Dedykuję go Mirze i layli (dobrze odmieniłam?). Wybaczcie musiałam xD....
Isabell obudziły promienie ciepłego Słońca. Wstała i ujrzała na sobie krótką zieloną sukienkę z przeźroczystą peleryną z tyłu. Nie była już u Jasona, w takim razie gdzie?
Najwyraźniej była to chatka, drewniana, mała chatka. Oprócz jej łóżka, drzwi i okna nie było tam nic. Nie zamierzała czekać i od razu wyszła z domu. Oślepiło ją światło, a zaraz potem ujrzała dwoje dzieci bawiących się w trawie.
Dziewczynka była zdecydowanie starsza i miała może 3-5 lat. Jej jasne włosy opadały na twarz, która wykrzywiona była w skupieniu. Plotła wianek ze stokrotek.
Chłopiec biegał niezdarnie po łące ganiając za motylem. Przewrócił się może ze dwa razy, ale za każdym razem wstawał poprawiał krótkie, blond włoski i biegł dalej.
Kiedy Is wyszła z domku dzieci podbiegły do niej i krzycząc: ''Mamo!'' przytulały się do jej nóg.
-Ja nie...nie jestem waszą mamą...ja nie mam dzieci-mówiła Isabell, ale dzieci jakby nie słuchały i przekrzykiwując się ciągnęły ją w przeciwne strony. W końcu zostawiły ''mamę'' i poszły zajmować się tym, co robiły wcześniej.
-Kogo to dzieci...?-powiedziała dziewczyna. Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź.
-Jak to kogo? To nasze dzieci.-powiedział Jason, który pojawił się jakby znikąd.
-Ach tak, to ty. Mogłam się spodziewać, że to twoja sprawka. Gdzie jesteśmy? Chcę wracać do celi...
-Ależ kochana...Cały czas w niej jesteś....
-Co...co ty mi zrobiłeś?!
-Dalej się nie domyślasz?! Myślałem, że jesteś bardziej bystra. Dobrze już tłumaczę. To jest sen. A dokładnie koszmar. A teraz zgadnij-do kogo należy? Tak, dobrze myślisz, do twojego....ukochanego? DO Raphaela. Powiem ci, że doskonale sobie nas razem wyśnił.
-Wyjdźmy stąd...
-Hej, ale nie płacz...Wiesz jak dużo czasu zajęło mi przenoszenie twojej świadomości do jego?! Zostajemy....
-Nie!
Pobiegła przed siebie. W dali słyszała już tylko głos: ''Zobaczymy teraz, czego ty się boisz'', ale ona go n ie słuchała. Biegła przed siebie, byle najdalej od tego miejsca. Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę. To były te dzieci.
-Dlaczego już idziesz...mamusiu?-powiedziała dziewczynka.-Nie chcesz zostać?
Jej oczy zmieniły się w czarne doły, z których zaczęła płynąć krew. Wyraz twarzy wykrzywił się w strasznym uśmiechu, zupełnie jak uśmiech chłopca. Skóra zaczęła się robić ciemna i dzieci zmieniły się w okropne stwory bez oczu.
Isabell była tak przerażona, że biegła przed siebie, ale nadal widziała ich twarze. Ich mordercze twarze. Za chwilę łąka zmieniła się w las. Zaczęła iść wolniej. Ujrzała ślady krwi. Podążając za nimi doszła do trupów Nieznanych. Makabrycznie pocięte ciała leżały jeden na drugim. Były przebite włóczniom prosto w serce. Nie chciała oglądać ich oglądać, więc z zakrytymi ustami ruszyła dalej. Jednak było jeszcze gorzej.
Zakrwawione ręce Jack'a i Elsy, a właściwie to, co po nich zostało splecione były jak zawsze. Do końca pozostali sobie wierni. Z ust kapała czerwona krew, która strugami lała się po nogach Is, gdziekolwiek by nie stanęła. Jednak mała Eira wyglądała najbardziej przerażająco ze wszystkich. Leżała pomiędzy rodzicami, miała rozcięte usta aż do uszu, oczy miała zamknięte. Sukienka była ubrudzona krwią, a w rękach trzymała gałki oczne. Jej gałki oczne.
Zakrywając oczy Władczyni poszła dalej. Ujrzała Astrid i Czkawkę. Nie wyglądali tak źle, jak poprzedni, ale... Zamiast swojej skóry kolczastym drutem przeszyte mieli skóry swych smoków-Szczerbatka i Wichury. Z głowy dziewczyny wystawały ''na siłę'' wbite kolce smoczycy, a ręce oplecione jej ogonem.
Chłopak uśmiechał się, a we wnętrzu widać było dwa, ogromne zęby Nocnej Furii.
Isabell nie mogła już tego wytrzymać. Potykając się biegła przez siebie aż w końcu pozbawiona siły upadła na kamienie. Płacząc, zauważyła ociekającą krew na swych dłoniach, a potem znów usłyszała głosy dzieci '' Cieszymy się, że z nami zostajesz...''
''Nie!''-krzyczała w myślach, kiedy jej sukienka wtapiała się w kamienie... Nie mogła się ruszać i została uwięziona...we własnym koszmarze.
Fajny pomysł z tym rozdziałem i ogólnie piękny ale smutno... Dzięki za dedykacje chociaż nie wiem za co :D. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMira jak możesz wstawiać pierwszy kom? No pytam się jak dlaczego? Biedna Layla. No a do rzeczy jak Is zobaczy martwego Raphaela to się załamie i ja też... Nie el i jack nie żyją w śnie. Smutam a ciekawe o co cho z tymi dzieciokomi
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, drugim razem na ciebie zaczekam ;)
UsuńJa tak żartuje przecież Mira:) A ty masz bloga bo pojawiłaś się u mnie i nie mam pojęcia czy masz? A jak masz to podaj nazwę.
UsuńPewnie, że mam bloga ale na razie tylko jeden rozdział ... Jego nazwa to
Usuńhistorianikol.blogspot.com
Jutro dodaje nexta, mam nadzieje że Ci się spodoba ;)
Witam i żegnam.
OdpowiedzUsuńChciałam tylko ogłosić, iż blog Pan i Pani Frost właśnie przestał istnieć.
Dziękuję wszystkim czytelnikom. Kocham was. Nie wiem jak zniosę rozłąkę z wami.
Moje wypociny będą teraz publikowane z innego konta- tematyką już nie będzie Jelsa której jednak pozostaję wierna.
Po szczegóły zapraszam na pip.frost@o2.pl
Rozdział świetny :D
Przepraszam że nie pisałam żadnych komentarzy ale walcze w szkole o jak najlepsze oceny, mam dużo imprez: 2 komunie, 3 urodziny (w tym moje :3). Ale blog jest naprawde cudowny. O wiele wiele wiele lepszy od mojego :D
OdpowiedzUsuń