środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 23

                                         "Ratunek''
  Rozdział dedykuję mojej ukochanej kuzynce, z którą mam spotkać się w wakacje. Napisany specjalnie dla niej :* 
   Pierwsze co ujrzała, to zielone, piękne pola. Była przy wyjściu z lasu, tam, gdzie zaczynała się opowieść. Wstała i otrząsnęła się. Kondyrogencja znów zadziałała i przemieniła jej strój, w długą, zdobioną sukienkę, taką, jak nosiły damy za dawnych czasów. Szła lasem, polami, drogami, aż w końcu ujrzała bramę do pięknego królestwa Pantalonii. Już od niej słyszała krzyki kupców, muzykę przydrożnych grajków i radosne śmiechy dzieci. Is również uśmiechnęła się na myśl o nich. Sama nie wiedziała dlaczego, ale spodobał jej się ten świat. Jakoś jej o czymś przypominał. Nie miała pojęcia o czym, ale to ''coś'' głęboko w niej tkwiło. 
   Odepchnęła te uczucia i skupiła się na celu. Nie wiedziała ile miała czasu, ale na pewno nie było go wiele. Zamknęła oczy i przeniosła się myślami do miejsca, do którego chciała się dostać. W mgnieniu oka je ujrzała i zaraz udała się tam. 
-Gospoda ''Orła cień''-mruknęła Is do siebie.-To chyba tutaj...
W środku tak, jak oczekiwała wewnątrz mnóstwo ludzi, zabawa śmiechy.... Ale nie tego szukała. Nie przeniosła się tu po to, by się bawić. 
-Szukam Natalii!-krzyknęła, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. No...prawie nikt.
-Witaj istoto, której nigdy wcześniej nie widziałem.-powiedział mężczyzna podchodząc i oglądając Isabell. Wyglądał bardzo dziwnie nawet, jak na ten świat. Przypominał maga, ale na pewno nim nie był. Raczej przypominał klauna.-Kim jesteś...? Albo nie mów! Sam zgadnę! Jesteś...Gertruda!!! I szukasz Natalii!!!
-Nie nie jestem Gertruda....
-I widzisz nie pomogłeś tej niewieście-mężczyzna zmienił nagle ton, a także postawę.
-...Ale w istocie szukam Natalii....
-Nie odzywaj się! Widzisz pomogłem jej!-mężczyzna znów przyjął poprzednią postawę.
Potem chyba...kłócił się sam ze sobą, albo z tym drugim sobą. Isabell w końcu nie wytrzymała i krzyknęła:
-Gdzie znajdę Natalię?!
-No polanie obok rzeki. A teraz nie przeszkadzaj!
I znów powrócił do swej.....kłótni. 
-Polana, rzeka. Rozumiem.
Kiedy dotarła na miejsce ujrzała kobietę huśtającą się na długiej huśtawce. Miała przymknięte oczy i uśmiechniętą twarz. Trzymała się za zaokrąglony brzuch, najwyraźniej była w ciąży. 
-Natalia?-spytała Władczyni po cichu, by jej nie spłoszyć.
-Tak, a ty nie atakuj mnie, bo wiem walczyć i nie pozwolę skrzywdzić mojego dziecka-powiedziała nawet nie drgając kobieta.
-Nie przyszłam tu walczyć. Muszę się zobaczyć z Ryśkiem, myślę, że go znasz...
-Jesteś z sąsiedniego królestwa?!-zerwała się nagle Natalia.-Potrzebują go? Kogoś z jego uczniów?
-Nie...to znaczy...tak jakby. Ale nie denerwuj się. Jestem Isabell Cornelia Anna Julia Cortez-Władczyni

Wszelkich Światów.
Natalia uklękła, a Isabell oczekiwała takiej reakcji i już się do niej przyzwyczaiła. Nie mogła jednak pozwolić, bo ciężarna kobieta przed nią klękała.
-Witam cię pani i wybacz za tą zniewagę....
-Natalio wstań i nie mów do mnie pani.
-Wejdźmy zatem do środka.
Dobrze im się rozmawiało. Natalia opowiedziała jej o tym jak razem z Ryśkiem wzięli ślub i dostali w prezencie tą chatkę. Potem mówiła, jak dużo zgłosiło się uczniów, by Rysiek mógł ich uczyć. Jak wieść o nim rozniosła się po wszystkich królestwach i jak co chwilę wzywali jej męża do obrony lub walki. W końcu zaczął wysyłać swoich uczniów.
 Isabell z opowiedziała jaki jest problem i kogo potrzebuje znaleźć. Na szczęście dowiedziała się, że szukana osoba żyje. Natalia śmiała się, bo powiedziała, że kiedy ''on'' umrze, ogłosi alarm, bo żyje już tak długo. 
Potem rozmawiały o dziecku, życiu, obowiązkach i tak czas mijał. Aż w końcu usłyszeli skrzypienie drzwi. Wszedł przez nie mężczyzna o wątłej budowie, z mieczem w dłoni. Położył go na parapecie i przytulił podbiegającą żonę. Następnie ją pocałował i spojrzeli na siebie z miłością. Coś do niej wyszeptał, a ona zachichotała i odpowiedziała mu. Potem Natalia podeszła do Isabell, a ta się przedstawiła, i znów Rysiek uklęknął. Potem przedstawiła mu cel przybycia. oczywiście zgodził się zaprowadzić do tej osoby.
  Kiedy dotarli do zamku Rysiek powiedział, że musi wejść tam sama. Otworzyła wielkie drzwi i weszła do środka. Paliły się tam pochodnie, przez które pomieszczenie wydawało się czerwone. Po lewej ujrzała posągi licznych rycerzy. 
-Morlin? Poszukuję Morlina.
-Kim jesteś dziecko? I z czymże tu przybywasz?-powiedział wysoki mężczyzna stojący na końcu sali.
-Jestem Jestem Isabell Cornelia Anna Julia Cortez-Władczyni Wszelkich Światów. Przybywam z bardzo pilną sprawą, którą może dokonać taki mag ja Morlin.
-Witam cię serdecznie, pani. Miło jest cię gościć w naszych skromnych progach. Jestem Morlin, powiedz, czym jest ta pilna sprawa?
-Chodzi o moją opiekunkę. Ostatnio mieliśmy problemy z czarną magią, przez co wstąpiło w nią coś, co zaburza jej czynności życiowe i nie pozwala na uleczenie jej od środka. Przybywam zatem do ciebie, byś przeniósł się ze mną na wyspę Berk, gdzie....
-Nie ma  mowy.
-Co?
-Nie ma mowy. Ogłuchłaś? Od lat nie podróżuję między światami i nie zamierzam ryzykować. Przykro mi nie mogę ci pomóc.
-Myślałam, że to tylko pogłoski, ale rzeczywiście. Ludzie mówią, ze tylko udajesz maga, że ten szaleniec z gospody bardziej by mi pomógł niż ty.
-Zaklętas?
-Nazywaj go jak chcesz, ale nawet nie wiesz ile mnie kosztowało to, żeby tu przybyć. Moich ludzi zaatakowały ciemne istoty, a jedna z nich wstąpiła w moją opiekunkę. Powinnam teraz walczyć z tymi stworami, ale jestem tu dla niej. Dla jej męża. A ty odmawiasz mi pomocy?! Nie jesteś godzien miana maga.
-Przeszłaś test.
-Co?!
-Musiałem sprawdzić, czy w twoim sercu jest dobroć. A jeżeli poświęcasz się z miłości, to wiedz, że nie ma większej dobroci niż miłość. Pójdę z tobą, ale nie mamy wiele czasu. Jeżeli zagnieździła się ta istota, to nie możemy pozwolić, by w niej rosła, ale by znikła.
Isabell stała tam jak wryta, ale była szczęśliwa, że dopięła swego. Potem pożegnała się z Ryśkiem i Natalią. I przeszli na Berk. Tam bardzo szybko dotarli do Astrid. Morlin badał ją, dotykał, smarował czymś. A potem wstał i rzekł:
-Istota wewnątrz jest potężna, ale da się ją usunąć. Dziewczyna jest teraz w decydującym stanie. Jutro powinna zacząć normalnie oddychać, może nawet otworzyć oczy. Drugiego dnia będzie starała się jakoś skontaktować, ale wątpię, by tego dokonała. Trzeci dzień będzie decydujący. Wstanie i jakby nigdy nic będzie mówiła i chodziła. Przez żadne jednak z tych dni nie wolno wam jest dać jej wody. Nie wolno jej się napić, choćby chciała się zabić. Istota, która w niej siedzi składa się głównie z wody, więc albo ją wysuszycie, albo urośnie w siłę i już nigdy jej nie zobaczycie. Pamiętajcie, pilnujcie ją dniami i nocami. A teraz wracam do siebie.
-Dziękuję.-powiedziała Isabell.
-I ja również-rzekł Czkawka, na którego twarzy pojawiła się ulga.
-Nie ma za co. I gratuluję przyszłemu ojcu.
-C..co?-chłopak pobladł.
-Nie wiedziałeś. Dziewczyna jest w ciąży. Będzie matką. Żegnajcie.
Kiedy Morlin przeszedł przez portal, Czkawka nadal stał tam jak wryty. W jego oczach widać było łzy radości, a także zmartwienia.
-Będę ojcem. Będę miał dziecko. Będziemy rodzicami.
-Tak.-dołączyła do niego Isabell-I dlatego musisz przypilnować Astrid-dla niej i dziecka-by nie wypiła ani kropli wody.


Długaśny ten rozdział, ale myślę, że się spodobał. Jeżeli tak, napisz komentarz, a jeżeli coś jest nie jasne, zapytaj mnie również w komentarzach. Ukryłam tu kilka podpowiedzi co do 3 części. Ciekawe czy je znajdziecie...








1 komentarz:

  1. A więc Rysiek lwie serce buhahaha oglądałam ;) Bladego pojęcia nie mam...
    Czkawka ojcem?
    Nie znajde mge jedynie przypuszczać...
    Czy wypije wode?
    Rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!:*