Cześć!!! Obiecałam, więc jest! Poniżej macie przedstawione niespodzianki dla was:
1. Największe i najważniejsze pytanie, dla którego czyta to 98% to czy Isabell skończyła swe przygody? Po części tak, ponieważ za niedługo (a może nawet jutro) pojawi się specjalny rozdział 30, który będzie zwieńczeniem jej przygód. Potem nastąpi rozdanie nagród w konkursie ( o którym zaraz powiem). Następnie dodam kilka rozdziałów wprowadzających (bez numeru) i nastąpi całkowite przemienienie bloga i Isabell. Więc koniec był zaledwie początkiem :)
2. Dobra teraz o konkursie. Na razie przysłano mi tylko 2 prace (klaudianfforever@gmail.com), które na pewno zostaną nagrodzone. Pamiętajcie, ze to nie musi być obrazek, może to być jakaś dwu-wersowa rymowanka, piosenka albo cokolwiek innego. Z ogłoszeniem wyników czekam do godziny 15.00, więc macie jeszcze czas :). Zapytacie Jakie nagrody?! Proszę:
1 miejsce: Dowolnie wybrana nagroda, która może dotyczyć nie tylko bloga.
2 i 3 miejsce: Temat opowiadania napisanego dokładnie dla tej osoby.
3. Chciałabym przeprowadzić małą ankietę, która pomoże mi z lepszym prowadzeniem bloga:
Pyt.1: W jaki sposób przeglądasz teraz mojego bloga:
a) Komputer
b) Telefon
c) Inne
Pyt.2: Z którego urządzenia najczęściej oglądasz mojego bloga:
a) Komputer
b) Telefon
c) Inne
Pyt.3: Jak często odwiedzasz mojego bloga?
Pyt.4: Który rozdział (lub przygoda Is) podobała ci się najbardziej?
4. Dziękuje wam ze to, że jesteście. To w jaki sposób komentujecie moje posty, w jaki sposób mówicie Wow, albo łał, jest dla mnie bardzo ważny. Każdy komentarz jest dla mnie wyjątkowy. Wiecie co jest najgorsze? To, że wchodzę na mojego bloga co 15 minut i sprawdzam czy pod postem nie ma komentarza, ale pojawia się tam tylko 1-3 opinii. Nie wiem, czy po prostu tych wspaniałych ANONIMOWYCH użytkowników już nie ma, czy po prostu nie chce im się napisać tych kilku słów. Ale ci, którzy mają konto, są najwspanialsi. Bo zawsze pamiętają by skomentować. Dla was, a także dla wszystkich innych mam dziś prezent. Ja, autorka bloga, a także nasza bohaterka Isabell odpowiemy na każde zadane pytanie w komentarzu. Pytajcie o co chcecie, o coś, czego nie napisałam w rozdziale, albo o jakieś zwykłe pytanie co do życia. Jeśli chcecie zapytać mnie przed pytaniem napiszcie [K], a jeśli do Isabell [I]. Pytania zadawajcie do 1 stycznia 2015 roku. Dziękuję wam, to był wspaniały rok :)
5. Czas na wyniki konkursu!
1 miejsce: Dominika
środa, 31 grudnia 2014
niedziela, 28 grudnia 2014
Rozdział 29
Uwaga!!! 31 grudnia wyniki konkursu i od rana czeka was niespodzianka!
-Musisz odpowiedzieć.-powiedziała również lekko zaniepokojona Elsa.-Obiecywałaś.
-A więc...-Isabell stawała się coraz bardziej czerwona.-Ja...Kocham Jasona.
-A ja kocham ją-odpowiedział chłopak.
-Ach tak? A więc droga publiczności, skoro nasza...Władczyni sama się przyznała, czy nie jest to przypadkiem, że ten oto chłopak nie jest zwykłym synem nimfy, ale przede wszystkim jest to syn waszego...to znaczy naszego największego wroga-Mroka.
W sali rozległy się szepty. W końcu jeden głos męski spytał:
-O pani...To prawda? Czy bratasz się z wrogiem?
-Tak, ale Jason nie jest zły. On mi pomaga. Nie jest taki jak jego ojciec!
-A więc to zdrada! Zabić go! Ją też!
Ludzie zaczęli łapać co popadło i biec do przerażonej Is. Nie mogła uwierzyć, że ludzie mogli ją posądzić o coś takiego. Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę i odciąga jak najdalej od rozwścieczonego tłumu. Ostatnie co widziała to Elsa, która próbowała ich zatrzymać i jednocześnie krzyczała: ''Uciekajcie!''. Spojrzała na swoją rękę i zobaczyła Jasona ciągnącego ją w stronę drzwi. Biegła za nim, ale nadal słyszała krzyk ludzi. Schowali się w jakimś małym pomieszczeniu.
-Dlaczego? Co ja zrobiłam?-mówiła Is.-Co ja im takiego zrobiłam?
-Nic...-powtarzał Jason, cały czas ją przytulając.-Po prostu nie potrafią tego zrozumieć. Ucieknijmy.
-Co?
-No ucieknijmy. Ze mną będziesz bezpieczna.
-Nie, ja obiecałam że tu zostanę. Przysięgałam.
-Nie chcę cię opuszczać.
-Ja też nie chcę się rozstawać. Musimy coś wymyślić! Jason myśl!
-Jest...-nerwowo przełkną ślinę.-jest jeszcze jeden sposób, by nas ocalić. Widzisz ludzie muszą zapomnieć o mnie. Ty też. Ucieknę sam, ale przedtem wymarzę ci pamięć. Zapomnisz o mnie.
-Nie... To nie jest żaden sposób. Nie chcę o tobie zapominać!
-Musisz...Musimy, to jedyny sposób. Kiedy Mroka już nie będzie, wrócę i pokażę, że nie chciałem źle. Ludzie zobaczą jaka jesteś wspaniała.
-Dobrze..-Is płakała, a jej łzy spływały po policzku, który cały czas gładzony był przez Jasona.-Ale nie teraz. Dokładnie o północy wymażesz mi pamięć, ale przedtem wykonasz każde moje polecenie. Kiedy zegar wybije dwunastą, wykonasz swą powinność. Na razie pójdziemy do naszego świata.
-Jak?! Nie wiem czy zauważyłaś, ale goni nas rozwścieczony tłum. Wiesz, to może być mały problem.
-Tak rzeczywiście, chyba, że użyjemy tego.-dziewczyna pokazała chłopakowi Kulę Czasu. Złoty piach, znajdujący się w nim, drżał, przez drgania ręki Is.-To Kula Czasu. Pozwoli nam zatrzymać czas na jakieś 24 godz.
-Zaraz, więc będziesz czekała 24 godziny?! Czemu aż tyle?
-Wiesz myślę, że kula nie będzie tyle działać, bo czytałam, że działa tyle ile chcemy żeby działała, ale ten czas nie może przekroczyć 24 godzin. Dobra koniec gadania, trzeba zwabić wszystkich do sali balowej, tam rozbiję Kulę.
Byli najlepszym wabikiem na świecie. Ludzie chcieli ich zabić, więc bardzo łatwo było ich zwabić do sali. Tam Is rozbiła Kulę i wszystko stanęła w miejscu. Ludzie zachowywali sie, jakby moc Elsy zamroziła ich tak jak Annę. Przeszli szybko przez portal i znaleźli się w pokoju Is.
-No to co chcesz robić?-spytał Jason siadając luzacko na lóżku.
-Widzisz-mówiła Isabell szukając czegoś w szafie.-Nie wiem kiedy wrócisz, a ja będę rosła i rosła i rosła, a Czkawka i Astrid, moi opiekunowie zostaną w tym samym wieku. Dlatego pójdziemy do kina na Jak wytresować smoka 2, by mogli się zmienić...znaczy zmienić wiek.
-To bezpieczne?
-Nie wiem, nigdy ich nie zmieniałam o jest!-Isabell wyciągnęła z szafy materiał i owinęła się nim. Zamknęła oczy a po chwili materiał zaczął się zmieniać w krótką sukienkę, a także kurtkę.
-Co do?
-Ach to taki mały prezent. Nieważne. Chodź.
Na szczęście z mała pomocą magii zdążyli na seans. Is czuła jak Berk się zmienia, jak zmienia się ona. Było jej przykro, że już nigdy nie zobaczy Stoicka. Płakała. Po skończonym seansie błąkali się po parkach rozmawiając. 10 minut przed północą wrócili do domu.
-To już czas Is.
-Nie chcę!-krzyknęła dziewczyna i objęła ramionami chłopaka.
-Ja tez nie chcę, ale pamiętaj zniknę stąd...-wskazał na głowę-...ale nigdy stąd-wskazał na serce.-Pozostaje tylko jeden niewyjaśniony punkt. Widzisz muszę gdzieś ''schować'' twoje wspomnienia, abyś później, spoglądając na to mogła przywrócić pamięć. Co to ma być?
Is rozejrzała się po pokoju. W końcu złapała rękę Jasona. Dotknęła go palcem, a na ręce pojawił się mały wzór. Ciągnęła linię dalej, a na twarzy Jasona pojawił się grymas bólu.
-Już.-powiedziała, gdy skończyła. ''Tatuaż'' przedstawiał plątaninę linii i kształtów.-Gdybyśmy schowali moją pamięć w ''czymś'' mogłabym zobaczyć to przedwcześnie, przed twoim powrotem. Natomiast to unikatowe cacko będziesz posiadał tylko ty.
-Jesteś gotowa?
-Tak.
Jason wyciągnął dłonie w jej stronę. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej Is czuła się zmęczona. Jej powieki stawały się ciężkie, aż w końcu zamknęła oczy. Jednak nie widziała ciemności tak jak zwykle, ale wspomnienia, wszystkie sytuacje z Jasonem. Kłótnie, zgody, a nawet płacz. Krązyło to wokół niej, aż w końcu jedno wspomnienie po drugim znikało, aż nie zostało ani jedno. Opadła bezwładnie na jego ramiona. On położył ją na łóżku. Otworzyła jeszcze oczy i ujrzała mężczyznę o ciemnych włosach wychodzącego z jej pokoju, jednak była zbyt zmęczona, by zapytać o tożsamość owego człowieka. Spała.
Pozostało jedno pytanie: Co przeżyła Isabell?
KONIEC
-Musisz odpowiedzieć.-powiedziała również lekko zaniepokojona Elsa.-Obiecywałaś.
-A więc...-Isabell stawała się coraz bardziej czerwona.-Ja...Kocham Jasona.
-A ja kocham ją-odpowiedział chłopak.
-Ach tak? A więc droga publiczności, skoro nasza...Władczyni sama się przyznała, czy nie jest to przypadkiem, że ten oto chłopak nie jest zwykłym synem nimfy, ale przede wszystkim jest to syn waszego...to znaczy naszego największego wroga-Mroka.
W sali rozległy się szepty. W końcu jeden głos męski spytał:
-O pani...To prawda? Czy bratasz się z wrogiem?
-Tak, ale Jason nie jest zły. On mi pomaga. Nie jest taki jak jego ojciec!
-A więc to zdrada! Zabić go! Ją też!
Ludzie zaczęli łapać co popadło i biec do przerażonej Is. Nie mogła uwierzyć, że ludzie mogli ją posądzić o coś takiego. Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę i odciąga jak najdalej od rozwścieczonego tłumu. Ostatnie co widziała to Elsa, która próbowała ich zatrzymać i jednocześnie krzyczała: ''Uciekajcie!''. Spojrzała na swoją rękę i zobaczyła Jasona ciągnącego ją w stronę drzwi. Biegła za nim, ale nadal słyszała krzyk ludzi. Schowali się w jakimś małym pomieszczeniu.
-Dlaczego? Co ja zrobiłam?-mówiła Is.-Co ja im takiego zrobiłam?
-Nic...-powtarzał Jason, cały czas ją przytulając.-Po prostu nie potrafią tego zrozumieć. Ucieknijmy.
-Co?
-No ucieknijmy. Ze mną będziesz bezpieczna.
-Nie, ja obiecałam że tu zostanę. Przysięgałam.
-Nie chcę cię opuszczać.
-Ja też nie chcę się rozstawać. Musimy coś wymyślić! Jason myśl!
-Jest...-nerwowo przełkną ślinę.-jest jeszcze jeden sposób, by nas ocalić. Widzisz ludzie muszą zapomnieć o mnie. Ty też. Ucieknę sam, ale przedtem wymarzę ci pamięć. Zapomnisz o mnie.
-Nie... To nie jest żaden sposób. Nie chcę o tobie zapominać!
-Musisz...Musimy, to jedyny sposób. Kiedy Mroka już nie będzie, wrócę i pokażę, że nie chciałem źle. Ludzie zobaczą jaka jesteś wspaniała.
-Dobrze..-Is płakała, a jej łzy spływały po policzku, który cały czas gładzony był przez Jasona.-Ale nie teraz. Dokładnie o północy wymażesz mi pamięć, ale przedtem wykonasz każde moje polecenie. Kiedy zegar wybije dwunastą, wykonasz swą powinność. Na razie pójdziemy do naszego świata.
-Jak?! Nie wiem czy zauważyłaś, ale goni nas rozwścieczony tłum. Wiesz, to może być mały problem.
-Tak rzeczywiście, chyba, że użyjemy tego.-dziewczyna pokazała chłopakowi Kulę Czasu. Złoty piach, znajdujący się w nim, drżał, przez drgania ręki Is.-To Kula Czasu. Pozwoli nam zatrzymać czas na jakieś 24 godz.
-Zaraz, więc będziesz czekała 24 godziny?! Czemu aż tyle?
-Wiesz myślę, że kula nie będzie tyle działać, bo czytałam, że działa tyle ile chcemy żeby działała, ale ten czas nie może przekroczyć 24 godzin. Dobra koniec gadania, trzeba zwabić wszystkich do sali balowej, tam rozbiję Kulę.
Byli najlepszym wabikiem na świecie. Ludzie chcieli ich zabić, więc bardzo łatwo było ich zwabić do sali. Tam Is rozbiła Kulę i wszystko stanęła w miejscu. Ludzie zachowywali sie, jakby moc Elsy zamroziła ich tak jak Annę. Przeszli szybko przez portal i znaleźli się w pokoju Is.
-No to co chcesz robić?-spytał Jason siadając luzacko na lóżku.
-Widzisz-mówiła Isabell szukając czegoś w szafie.-Nie wiem kiedy wrócisz, a ja będę rosła i rosła i rosła, a Czkawka i Astrid, moi opiekunowie zostaną w tym samym wieku. Dlatego pójdziemy do kina na Jak wytresować smoka 2, by mogli się zmienić...znaczy zmienić wiek.
-To bezpieczne?
-Nie wiem, nigdy ich nie zmieniałam o jest!-Isabell wyciągnęła z szafy materiał i owinęła się nim. Zamknęła oczy a po chwili materiał zaczął się zmieniać w krótką sukienkę, a także kurtkę.
-Co do?
-Ach to taki mały prezent. Nieważne. Chodź.
Na szczęście z mała pomocą magii zdążyli na seans. Is czuła jak Berk się zmienia, jak zmienia się ona. Było jej przykro, że już nigdy nie zobaczy Stoicka. Płakała. Po skończonym seansie błąkali się po parkach rozmawiając. 10 minut przed północą wrócili do domu.
-To już czas Is.
-Nie chcę!-krzyknęła dziewczyna i objęła ramionami chłopaka.
-Ja tez nie chcę, ale pamiętaj zniknę stąd...-wskazał na głowę-...ale nigdy stąd-wskazał na serce.-Pozostaje tylko jeden niewyjaśniony punkt. Widzisz muszę gdzieś ''schować'' twoje wspomnienia, abyś później, spoglądając na to mogła przywrócić pamięć. Co to ma być?
Is rozejrzała się po pokoju. W końcu złapała rękę Jasona. Dotknęła go palcem, a na ręce pojawił się mały wzór. Ciągnęła linię dalej, a na twarzy Jasona pojawił się grymas bólu.
-Już.-powiedziała, gdy skończyła. ''Tatuaż'' przedstawiał plątaninę linii i kształtów.-Gdybyśmy schowali moją pamięć w ''czymś'' mogłabym zobaczyć to przedwcześnie, przed twoim powrotem. Natomiast to unikatowe cacko będziesz posiadał tylko ty.
-Jesteś gotowa?
-Tak.
Jason wyciągnął dłonie w jej stronę. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej Is czuła się zmęczona. Jej powieki stawały się ciężkie, aż w końcu zamknęła oczy. Jednak nie widziała ciemności tak jak zwykle, ale wspomnienia, wszystkie sytuacje z Jasonem. Kłótnie, zgody, a nawet płacz. Krązyło to wokół niej, aż w końcu jedno wspomnienie po drugim znikało, aż nie zostało ani jedno. Opadła bezwładnie na jego ramiona. On położył ją na łóżku. Otworzyła jeszcze oczy i ujrzała mężczyznę o ciemnych włosach wychodzącego z jej pokoju, jednak była zbyt zmęczona, by zapytać o tożsamość owego człowieka. Spała.
Pozostało jedno pytanie: Co przeżyła Isabell?
KONIEC
czwartek, 25 grudnia 2014
Rozdział 28
Uwaga! Ostatniego dnia grudnia od rana czeka was niespodzianka!
-Wszyscy już są?-pytała ciągle zniecierpliwiona Isabell.
-Nie, pani.-odpowiadał jej raz za razem nadworny sługa, na którego wołali Sumbaga-Brakuje tylko gości oficjalnie przez ciebie zaproszonych- panny Rosalindy i panicza Jasona.
-Ale posłaliście już po nich sługi?
-Tak, pani.
-Dobrze.
Is cała się trzepała, ni to z zimna, ni ze strachu. Bolał ją brzuch i cały czas powtarzała w myślach tekst swojej pieśni. Spojrzała przez dziurkę od klucza, by zobaczyć, co się dzieje na sali wypełnionej ludźmi. Brzy drzwiach stała pięknie ubrana Elsa. Obok niej, równie piękna Astrid. Witały ludzi, którzy wchodzili przez główne wejście. Zauważyła, że każda kobieta była ubrana inaczej, a każdy mężczyzna ubrany był identycznie. Była to tradycja, która mówiła, że płeć Władcy ma ubrać się strojnie, a płeć przeciwna ma ubrać się w tradycyjny strój. Nagle spostrzegła wchodzących przez salę główną Ros i Jasona. Szli obok siebie, ale widać było, że jeszcze się nie pogodzili. Nagle główne wejście się zamknęło. Is wiedziała, ze nadchodzi ten moment. Muzyka ucichła, a właściwie było słychać tylko ciche, samotne skrzypce. Na podium weszła Elsa.
-Panie! Panowie!-zaczęła.-Drodzy goście. Przybyliśmy tutaj, by uczcić dzień, w którym zostaliśmy obdarowani ochroną, jaką możemy sobie tylko wyobrazić. Walczymy ze złem już od kilkuset lat. Władcy chronili nas, byśmy dziś mogli powitać następczynie, która jest wyjątkowa, nie tylko ze względu na swój charakter, ale dlatego, że ma dopiero 16 lat. Jednak zgodziła się osiąść na tron w tak młodym wieku, byśmy mogli nadal żyć i towarzyszyć jej w każdej walce. Dziedziczka imion poprzednich władczyń: Isabell Cornelio Anno Julio Cortez.
Drzwi się otworzyły. Isabell poczuła podmuch powietrza. Pewnie wyszła z komnaty i zaczęła zbliżać się do schodów. Wyglądała nieziemsko, jakby płynęła w swej kreacji. Podeszła do orkiestry. Jedna z służących podała jej gitarę. Wiedziała, że to był jej moment, że musi zaśpiewać pieśń.
Zaczęło się wszystko niewinnie od łez,
Skończyło się na tym że królową jest.
A kiedyś przyjdzie na bitwę czas,
I ona obroni wszystkich nas.
Z pomocą przyjaciół tylko uda się,
Więc rusz się z miejsca i pomóż jej
Jej głos niósł się po całej sali. Słyszała szepty. Kiedy skończyła wstała i podeszła do tronu, obok którego stali już Elsa, Jack, Czkawka i Astrid. Usiadła na tronie, a wtedy ogromne okno na przeciwko niej zostało odsłonięte, a światło księżyca wpadło dokładnie na Isabell. Wtedy podszedł kapłan. Zdjął jej naszyjnik i wymierzył światło księżyca, padające dokładnie na Łzę pradziadów, na czerwoną poduszkę. Nagle poduszka zaczęła się świecić, aż w końcu pojawiła się tam wielka, srebrzysta tiara. kapłan wziął ją nad głowę Is i powiedział:
-Isabell Cornelio Anno Julio Cortez czy przysięgasz bronić swych poddanych?
-Przysięgam-odpowiedziała pewnie Isabell.
-Czy przysięgasz odstawić własne szczęście, na dobro ludzkości?
-Przysięgam.
-Czy bedziesz uczyła się do czasu, gdy skonczysz 18 lat?
-Będę.
-Czy będziesz zawsze prawdomówna?
-Będę.
-Czy będziesz rozwiązywała problemy innych?
-Będę.
-Czy będziesz odpowiadała na każde pytanie, zadane od poddanych?
-Będę.
-Przysięgałaś na moc Księżyca, więc niech on nie będzie ci wrogiem.
W tym momencie włożył jej koronę na głowę. Poczuła, ze lata, ze może wszystko. Wsłuchiwała się w rytm swojego serca. Kapłan mówił dalej:
-Otrzymujesz Dar Ziemi, po swojej przodkini Corneli, Dar Zgody od swej przodkini Anny, Dar Kreatywności od swej przodkini Julii. Pomnażaj swe umiejętności. Niech nigdy nie zabraknie ci sił.
Korona zniknęła i znów na jej szyi pojawił się naszyjnik. Już nie czuła tego, co przedtem. Był to jednak czas, by wygłosiła swą przemowę. Stanęła na mównicy.
-Drodzy moi! Nie chcę mówić do was poddani, bo nie chcę, byście stracili swą wolną wolę. Zostałam dzisiaj Władczynią i nie ważne, czy macie mały, czy duży kłopot. Pomogę wam. Jako opiekuna wybrałam Czkawkę i Astrid, ponieważ Elsa i Jack zrobili więcej niż ktokolwiek dla mnie....
-Kim jest dla ciebie ten młody człowiek?-spytał nagle ktoś z tłumu. Był zakapturzony.Wzkazywał na Jasona.-Odpowiedz mi o Pani! Jaką rolę pełni w twoim życiu?
Is poczuła się nieswojo. Wydawało jej się, ze to podstęp, ale wiedziała, że musi odpowiadać na każde zadane pytanie. Nerwowo obróciła głowę w stronę nauczycieli.
-Elso...?
-Wszyscy już są?-pytała ciągle zniecierpliwiona Isabell.
-Nie, pani.-odpowiadał jej raz za razem nadworny sługa, na którego wołali Sumbaga-Brakuje tylko gości oficjalnie przez ciebie zaproszonych- panny Rosalindy i panicza Jasona.
Jason |
-Tak, pani.
-Dobrze.
Is cała się trzepała, ni to z zimna, ni ze strachu. Bolał ją brzuch i cały czas powtarzała w myślach tekst swojej pieśni. Spojrzała przez dziurkę od klucza, by zobaczyć, co się dzieje na sali wypełnionej ludźmi. Brzy drzwiach stała pięknie ubrana Elsa. Obok niej, równie piękna Astrid. Witały ludzi, którzy wchodzili przez główne wejście. Zauważyła, że każda kobieta była ubrana inaczej, a każdy mężczyzna ubrany był identycznie. Była to tradycja, która mówiła, że płeć Władcy ma ubrać się strojnie, a płeć przeciwna ma ubrać się w tradycyjny strój. Nagle spostrzegła wchodzących przez salę główną Ros i Jasona. Szli obok siebie, ale widać było, że jeszcze się nie pogodzili. Nagle główne wejście się zamknęło. Is wiedziała, ze nadchodzi ten moment. Muzyka ucichła, a właściwie było słychać tylko ciche, samotne skrzypce. Na podium weszła Elsa.
Ros |
Drzwi się otworzyły. Isabell poczuła podmuch powietrza. Pewnie wyszła z komnaty i zaczęła zbliżać się do schodów. Wyglądała nieziemsko, jakby płynęła w swej kreacji. Podeszła do orkiestry. Jedna z służących podała jej gitarę. Wiedziała, że to był jej moment, że musi zaśpiewać pieśń.
Zaczęło się wszystko niewinnie od łez,
Skończyło się na tym że królową jest.
A kiedyś przyjdzie na bitwę czas,
I ona obroni wszystkich nas.
Z pomocą przyjaciół tylko uda się,
Więc rusz się z miejsca i pomóż jej
Księżycowa tiara |
-Isabell Cornelio Anno Julio Cortez czy przysięgasz bronić swych poddanych?
-Przysięgam-odpowiedziała pewnie Isabell.
-Czy przysięgasz odstawić własne szczęście, na dobro ludzkości?
-Przysięgam.
-Czy bedziesz uczyła się do czasu, gdy skonczysz 18 lat?
-Będę.
-Czy będziesz zawsze prawdomówna?
-Będę.
-Czy będziesz rozwiązywała problemy innych?
-Będę.
-Czy będziesz odpowiadała na każde pytanie, zadane od poddanych?
-Będę.
-Przysięgałaś na moc Księżyca, więc niech on nie będzie ci wrogiem.
W tym momencie włożył jej koronę na głowę. Poczuła, ze lata, ze może wszystko. Wsłuchiwała się w rytm swojego serca. Kapłan mówił dalej:
-Otrzymujesz Dar Ziemi, po swojej przodkini Corneli, Dar Zgody od swej przodkini Anny, Dar Kreatywności od swej przodkini Julii. Pomnażaj swe umiejętności. Niech nigdy nie zabraknie ci sił.
Korona zniknęła i znów na jej szyi pojawił się naszyjnik. Już nie czuła tego, co przedtem. Był to jednak czas, by wygłosiła swą przemowę. Stanęła na mównicy.
-Drodzy moi! Nie chcę mówić do was poddani, bo nie chcę, byście stracili swą wolną wolę. Zostałam dzisiaj Władczynią i nie ważne, czy macie mały, czy duży kłopot. Pomogę wam. Jako opiekuna wybrałam Czkawkę i Astrid, ponieważ Elsa i Jack zrobili więcej niż ktokolwiek dla mnie....
-Kim jest dla ciebie ten młody człowiek?-spytał nagle ktoś z tłumu. Był zakapturzony.Wzkazywał na Jasona.-Odpowiedz mi o Pani! Jaką rolę pełni w twoim życiu?
Is poczuła się nieswojo. Wydawało jej się, ze to podstęp, ale wiedziała, że musi odpowiadać na każde zadane pytanie. Nerwowo obróciła głowę w stronę nauczycieli.
-Elso...?
Astrid |
Elsa |
Isabell |
niedziela, 21 grudnia 2014
Rozdział 27
przypominam o konkursie! Na razie na e-mail i na blogu nie zgłosił się jeszcze nikt. Macie duże szanse! Przypominam mój e-mail to: klaudianfforever@gmail.com
Isabell opowiedziała Jack'u i Elsie, oczywiście nie wszystko, bo jak mówiła na przyjdzie czas. Potem wypytywała się Elsy czy dobrze się czuje, co było, gdy ich opuściła. Królowa mówiła, że to było jak we śnie, że czuła się samotna, mimo, ze otaczał ją sztab ludzi. Mówiła też, że nie czuła bólu. Właściwie to nic nie czuła, dlatego chciała poczuć go znów. Teraz czuła pieczenie i swędzenie na całym ciele, a szczególnie w miejscach zranień. Podczas jej opowieści Is spoglądała kątem oka na chłopaka, który ani na chwilę nie puszczał ręki Elsy, jakby była jego własnością. Elsa rzekła:
-Zaraz! Spotkałaś się z Nieznanymi! Nie przeszłaś jeszcze pełnego szkolenia, ale...Za trzy dni urządzimy ci Uroczystość Koronacji.
Isabell piszczała ze szczęścia.
-Dziękuję! Dziękuję!
-Możesz zaprosić trzy osoby ze świata, w którym się urodziłaś. Ale tylko trzy.
-Naprawdę, myślałam że...
-Dla ciebie zrobimy wyjątek.
-Dziękuję! Jeszcze raz! Kocham was!
Isabell otworzyła portal już własną mocą. Przed przejściem usłyszała głos Strażnika:''Mówiłem, ze nam się uda. Mrok już nam nie zaskoczy.'' Okazało się, że czas tu stał w miejscu i nadal była po lekcjach i po pamiętnym pogodzeniu z Jasonem. Zaczęła chodzić niespokojnie po pokoju. Myślała, czy powiedzieć Jasonowi i Ros teraz, czy poczekać do jutra. Usłyszała dźwięk kluczy. Jej mama wróciła. Właśnie co z mamą? Musi z nią iść, ale niczego nie będzie pamiętała. Nie będzie świadoma tego, że jej córka dostaje najważniejszą władzę...wszędzie. Tak mało czasu z nią spędzała. Powie im jutro, a teraz zostanie z mamą.
Cały dzień spędziły razem. Były na lodach i w kinie, po drodze poszły też do centrum handlowego. Oczywiście Isabell niczego nie kupowała, bo ze swoją ''magiczną tkaniną'' mogła wymarzyć sobie każdy możliwy strój. Pod koniec dnia, były już tak zmęczone, że obie padły do swych łóżek. Is jednak nie mogła zasnąć. Myślała o tym, co powie Jasonowi i Ros. Jak oni zareagują? Bała się. Już jej powieki powoli się zamykały, kiedy nagle usłyszała cichy męski śpiew pod oknem
''Kochana panieneczko!
Wyjrzyj przez okieneczko!
Pokaż mi się!
Chcę wciąż znajdować się!''
-Jason...Ciszej obudzisz mamę.-powiedziała wyglądająca przez okno dziewczyna. Poczuła mocne uderzenie wiatru. Włosy poleciały jej na wszystkie strony, a ona sama chciała unieść się do góry.
-Dobrze...chciałem tylko cię zobaczyć. Proszę zejdź tu do mnie.
Is tylko tego chciała. Już miała zejść na dół, ale przypomniała sobie, że przecież wróciły jej moce. Stanęła w oknie i niepewnie postawiła nogę w powietrzu, a potem cała ześliznęła się i...leciała. Wiatr delikatnie ją unosił, aż dotarła na wprost Jasona.
-Wow.-powiedział zaskoczony chłopak.-To było...niesamowite. Jak to jest? No wiesz, być jak ptak?
-To ty nigdy...-dziewczyna podniosła znacząca brew.-zaraz się przekonasz.
Odeszła kawałek od niego i szepnęła: ''Wietrze!'' Zaraz już była w górze, poczuła się z nim jednością i machnięciem ręki uniosła do góry chłopaka. Złapała go za rękę i polecieli w górę. Złapani za ręce płynęli w powietrzu-dwa niezależne ciała, które były złączone sercami. Wylądowali na polanie, gdzie w miłosnym uścisku pozostali do brzasku. Rano, gdy się obudzili, czas było się już pożegnać. Is wróciła do domu.
-Za dwa dni moja koronacja. Przyjdziesz?-spytała niepewnie dziewczyna stojąc w oknie.
-Mam wziąć to za zaproszenie?
-Tak...?
-Oczywiście, że przyjdę, nie opuściłbym takiej okazji. Przecież moja ukochana zostaje najpiękniejszym władcą
-Pa-powiedziała speszona i nieco zarumieniona dziewczyna.
Zaraz zadzwoniła do Ros.
-Halo? Ros? To ty?
''Tak. Kto mówi?!''
-Ja, to znaczy Is.
''Witam witam! Co tam?''
-Kochana! Zakochałam się! W Jasonie!
''W nim?!''
-Tak, gdybyś wiedziała...
''Dlaczego w nim?!''
-Ach Ros przesadzasz!
''Nie przesadzam, tylko wiem co mówię. Jesli dzwonisz tylko po to, by mi to powiedzieć, to najlepiej się rozłącz.''
-Nie, nie tylko dlatego. Za dwa dni koronacja. Chciałabyś przyjść?
''Aaaa...!!!To cudowne! Przyszłą Władczyni zaprasza mnie na Koronację! Na jej Koronację! To wspaniałe! Już się idę szykować! Pa! Matko co je włożę...''
-Pa
Is leżała na łóżku. Myślała o swojej koronacji. A co jeśli nie będzie dobra? Usłyszała głos jej służącej z Arendelle:
-Pani...
-Greta? Co ty tu robisz?
-Za dwa dni twoja koronacja, trzeba się przygotować.
-Zaraz? Dwa dni mam się przygotowywać?
-No tak, sam makijaż dwa 7 godzin, a do tego jeszcze obraz i wybranie sukni?
-Makijaż? 7 godzin? O nie moja droga. Mogę iść tam, ale poczekaj, zabiorę kilka kosmetyków.
Wzięła 2 czarne tusze do rzęs, 1 niebieski, 2 eyelinery, 3 podkłady, 5 lakierów do paznokci, róż do policzków, cienie do powiek szminki i błyszczyki. Od mamy pożyczyła pędzle i puder. W biegu złapała jeszcze lakier i żel do włosów. Tak obładowana wpadła do pokoju i przeszłą wraz z Gretą przez portal. W jej komnacie czekały już wszystkie służące, kobiety obładowane materiałami i Elsa. Widząc obładowaną dziwnymi rzeczami dziewczynę, zaczęły szeptać i chichotać między sobą. Jednak ta wytłumaczyła im wszystko, pokazała i wytłumaczyła, a także kazała zawołać najlepsze malarki w kraju. Potem przyszedł czas na wybranie sukni. Było ich tak wiele, ale tak naprawdę tylko jedna, ręcznie robiona suknia przypadła Is do gustu. Gdy malarki już przyszły kazała dobrać kolory i pomalować się. Była już prawie gotowa na swą uroczystość.
Czy sukienka będzie aż tak wspaniała? Czy Uroczystość przebiegnie bez szwanku? Czy Is będzie dobrą Władczynią?
Isabell opowiedziała Jack'u i Elsie, oczywiście nie wszystko, bo jak mówiła na przyjdzie czas. Potem wypytywała się Elsy czy dobrze się czuje, co było, gdy ich opuściła. Królowa mówiła, że to było jak we śnie, że czuła się samotna, mimo, ze otaczał ją sztab ludzi. Mówiła też, że nie czuła bólu. Właściwie to nic nie czuła, dlatego chciała poczuć go znów. Teraz czuła pieczenie i swędzenie na całym ciele, a szczególnie w miejscach zranień. Podczas jej opowieści Is spoglądała kątem oka na chłopaka, który ani na chwilę nie puszczał ręki Elsy, jakby była jego własnością. Elsa rzekła:
-Zaraz! Spotkałaś się z Nieznanymi! Nie przeszłaś jeszcze pełnego szkolenia, ale...Za trzy dni urządzimy ci Uroczystość Koronacji.
Isabell piszczała ze szczęścia.
-Dziękuję! Dziękuję!
-Możesz zaprosić trzy osoby ze świata, w którym się urodziłaś. Ale tylko trzy.
-Naprawdę, myślałam że...
-Dla ciebie zrobimy wyjątek.
-Dziękuję! Jeszcze raz! Kocham was!
Isabell otworzyła portal już własną mocą. Przed przejściem usłyszała głos Strażnika:''Mówiłem, ze nam się uda. Mrok już nam nie zaskoczy.'' Okazało się, że czas tu stał w miejscu i nadal była po lekcjach i po pamiętnym pogodzeniu z Jasonem. Zaczęła chodzić niespokojnie po pokoju. Myślała, czy powiedzieć Jasonowi i Ros teraz, czy poczekać do jutra. Usłyszała dźwięk kluczy. Jej mama wróciła. Właśnie co z mamą? Musi z nią iść, ale niczego nie będzie pamiętała. Nie będzie świadoma tego, że jej córka dostaje najważniejszą władzę...wszędzie. Tak mało czasu z nią spędzała. Powie im jutro, a teraz zostanie z mamą.
Cały dzień spędziły razem. Były na lodach i w kinie, po drodze poszły też do centrum handlowego. Oczywiście Isabell niczego nie kupowała, bo ze swoją ''magiczną tkaniną'' mogła wymarzyć sobie każdy możliwy strój. Pod koniec dnia, były już tak zmęczone, że obie padły do swych łóżek. Is jednak nie mogła zasnąć. Myślała o tym, co powie Jasonowi i Ros. Jak oni zareagują? Bała się. Już jej powieki powoli się zamykały, kiedy nagle usłyszała cichy męski śpiew pod oknem
''Kochana panieneczko!
Wyjrzyj przez okieneczko!
Pokaż mi się!
Chcę wciąż znajdować się!''
-Jason...Ciszej obudzisz mamę.-powiedziała wyglądająca przez okno dziewczyna. Poczuła mocne uderzenie wiatru. Włosy poleciały jej na wszystkie strony, a ona sama chciała unieść się do góry.
-Dobrze...chciałem tylko cię zobaczyć. Proszę zejdź tu do mnie.
Is tylko tego chciała. Już miała zejść na dół, ale przypomniała sobie, że przecież wróciły jej moce. Stanęła w oknie i niepewnie postawiła nogę w powietrzu, a potem cała ześliznęła się i...leciała. Wiatr delikatnie ją unosił, aż dotarła na wprost Jasona.
-Wow.-powiedział zaskoczony chłopak.-To było...niesamowite. Jak to jest? No wiesz, być jak ptak?
-To ty nigdy...-dziewczyna podniosła znacząca brew.-zaraz się przekonasz.
Odeszła kawałek od niego i szepnęła: ''Wietrze!'' Zaraz już była w górze, poczuła się z nim jednością i machnięciem ręki uniosła do góry chłopaka. Złapała go za rękę i polecieli w górę. Złapani za ręce płynęli w powietrzu-dwa niezależne ciała, które były złączone sercami. Wylądowali na polanie, gdzie w miłosnym uścisku pozostali do brzasku. Rano, gdy się obudzili, czas było się już pożegnać. Is wróciła do domu.
-Za dwa dni moja koronacja. Przyjdziesz?-spytała niepewnie dziewczyna stojąc w oknie.
-Mam wziąć to za zaproszenie?
-Tak...?
-Oczywiście, że przyjdę, nie opuściłbym takiej okazji. Przecież moja ukochana zostaje najpiękniejszym władcą
-Pa-powiedziała speszona i nieco zarumieniona dziewczyna.
Zaraz zadzwoniła do Ros.
-Halo? Ros? To ty?
''Tak. Kto mówi?!''
-Ja, to znaczy Is.
''Witam witam! Co tam?''
-Kochana! Zakochałam się! W Jasonie!
''W nim?!''
-Tak, gdybyś wiedziała...
''Dlaczego w nim?!''
-Ach Ros przesadzasz!
''Nie przesadzam, tylko wiem co mówię. Jesli dzwonisz tylko po to, by mi to powiedzieć, to najlepiej się rozłącz.''
-Nie, nie tylko dlatego. Za dwa dni koronacja. Chciałabyś przyjść?
''Aaaa...!!!To cudowne! Przyszłą Władczyni zaprasza mnie na Koronację! Na jej Koronację! To wspaniałe! Już się idę szykować! Pa! Matko co je włożę...''
-Pa
Is leżała na łóżku. Myślała o swojej koronacji. A co jeśli nie będzie dobra? Usłyszała głos jej służącej z Arendelle:
-Pani...
-Greta? Co ty tu robisz?
-Za dwa dni twoja koronacja, trzeba się przygotować.
-Zaraz? Dwa dni mam się przygotowywać?
-No tak, sam makijaż dwa 7 godzin, a do tego jeszcze obraz i wybranie sukni?
-Makijaż? 7 godzin? O nie moja droga. Mogę iść tam, ale poczekaj, zabiorę kilka kosmetyków.
Wzięła 2 czarne tusze do rzęs, 1 niebieski, 2 eyelinery, 3 podkłady, 5 lakierów do paznokci, róż do policzków, cienie do powiek szminki i błyszczyki. Od mamy pożyczyła pędzle i puder. W biegu złapała jeszcze lakier i żel do włosów. Tak obładowana wpadła do pokoju i przeszłą wraz z Gretą przez portal. W jej komnacie czekały już wszystkie służące, kobiety obładowane materiałami i Elsa. Widząc obładowaną dziwnymi rzeczami dziewczynę, zaczęły szeptać i chichotać między sobą. Jednak ta wytłumaczyła im wszystko, pokazała i wytłumaczyła, a także kazała zawołać najlepsze malarki w kraju. Potem przyszedł czas na wybranie sukni. Było ich tak wiele, ale tak naprawdę tylko jedna, ręcznie robiona suknia przypadła Is do gustu. Gdy malarki już przyszły kazała dobrać kolory i pomalować się. Była już prawie gotowa na swą uroczystość.
Czy sukienka będzie aż tak wspaniała? Czy Uroczystość przebiegnie bez szwanku? Czy Is będzie dobrą Władczynią?
czwartek, 18 grudnia 2014
Rozdział 26
Hej! Zanim przeczytasz odwiedź mnie! Mowa tam o konkursie Z NAGRODAMI, więc warto sprawdzić.
Isabell miała dość. Dość szkoły, Jasona, Ros, Elsy i samej siebie. Skoro przytłaczają ją takie błahostki, to czy da radę rządzić tyloma ''postaciami''. Przez kilka dni była jak duch. Chodziła do szkoły, lecz jakby w ogóle tam jej nie było. Była w domu, ale nie dawała znaku życia. Mówiła, ale jakby nie wydawała głosu. W końcu nie dała rady. Wpadła do pokoju i legła na łóżko. Zaczęła płakać jak małe dziecko. Nagle ni stąd ni zowąd głośno otworzył się portal. Wpadli przez niego dwaj przerażeni i zmęczeni strażnicy z Arendelle.
-Pani!Pani!-zaczęli krzyczeć głośno dysząc.-Elsa! Chcę się z tobą widzieć. Cały czas woła cię i chyba odzyskuje świadomość! Wybacz, że przeszkadzamy, ale ona zachowuje się strasznie! Nie je, nie pije, nie mówi nic prócz ''Isabell...Zawołajcie tu ją.'' Teraz jeszcze krzyczy i rzuca przedmiotami we wszystkich! Błagamy chodź.
-Oczywiście.-Isabell nie mogła przecież zostawić jej samej. Otarła łzy i przeszła przez portal. Tam usłyszała głos tłuczonego szkła i krzyki: ''Wybiła okno!''. Isabell starała się szybko pójść do komnaty, gdzie zastała zakrwawioną Elsę i przerażonych strażników i służące. Podeszła do jednej z nich.
-Co z nią?-zapytała.
-Rozbija szkło, potem...potem łapie je w ręce i krzyczy do Strażnika Zabij mnie i idź do tej swojej laski! Gdzie Isabell?!.
Nie mogła czekać kazała wszystkim wyjść, mimo ostrzeń podeszła do leżącej na środku pokoju Elsy. Pobite szkło, wazony i krew tworzyły mroczną atmosferę. Dziewczyna ostrożnie podeszła do Elsy i złapała ją za ramię.
-Powiedział, że już jej nie ma. Że odeszła. Chcę to usłyszeć od ciebie. Chcę, byś przysięgła, że Roszpunka już nigdy tu nie wróci, a Jack będzie mój.
-Roszpunka już odeszła. Jack nigdy jej nie kochał on kocha tylko ciebie. Tylko z tobą chce być.
-To dlaczego nie uratuje dziecka! Dlaczego nie ofiaruje mu nieśmiertelności?!
-Jeśli będzie mógł to ofiaruje. Nie możesz się od niego odsuwać. On nie potrafi bez ciebie żyć. On cię kocha.
-I będzie mój na zawsze?-Elsa podniosła głowę. Wyglądała jak małą dziewczynka, która płacze nad zepsutą zabawką. No może poza krwią na twarzy i na włosach.
-Tak. Twój na zawsze. Idź się teraz odśwież. Porozmawiamy później.
Królowa posłusznie wstała i wyszła do swej łaźni. Została sama pośród rozbitego szkła, które....świeci?! Odłamek lustra obok jej stopy zaczął ewidentnie świecić. Potem następny i następny. Aż wokół niej pojawiło się miliony odłamków. Nagle wzleciały do góry. Odruchowo położyła się na ziemi, myśląc, że chcą ją zabić. One jednak zaczęły krążyć i krążyć wokół niej. Coraz szybciej i szybciej aż złączyły się w lustro. Ogromne lustro, które aż prosiło się, by przez nie przejść. Jakby wiedziona magiczną mocą Isabell przeszła przez nie. Poczuła ciepło. Zaraz zimno. Usłyszała szum. Szum drzew. Była w przepięknym lesie. Zaśmiała się i okręciła dookoła. Nagle pojawiły się przed nią trzy kobiety.
Pierwsza z nich stała na czele. Ubraną miała zieloną, długą suknię bez ramiączek. Na rękach miała rękawiczki w tym samym kolorze. Na ramieniu wisiał jej drewniany, prosty łuk. Uczesana była w kucyka. Z tyłu opadał jej płaszcz z liści.
Druga, stojąca po prawej, miała biały gorset z delikatnymi, różowymi kwiatami. Spódnica była koloru krwisto czerwonego. Na środku spoczywały małe, biało czerwone róże.Włosy związane miała w warkocza z powplatanymi, malutkimi stokrotkami.
Trzecia, po lewej stała w cieniu. Było ją naprawdę słabo widać. Is wydawało się, że ubrana jest w mocno czerwoną sukienkę. Włosy miała rozpuszczone, a na ramionach miała przeźroczysty szal.
Pierwsza zaczęła się do niej zbliżać. Kiedy podeszła blisko niespodziewanie uklękła na kolano i powiedziała:
-Witaj o wszechwładna. Czekałyśmy na ciebie. Rade jesteśmy, że możemy służyć tak wspaniałej...przyszłej władczyni.
-Acha...Kim jesteście?-spytała zdziwiona i lekko skrępowana dziewczyna.
-Jesteśmy Nieznane.-powiedziała stojąca tuż obok niej kobieta.-Zanim opowiemy ci naszą historię pozwól, że się przedstawimy. Jestem Ete-Władczyni lasu. Łuczniczka. Ta po prawej to Printemps-Strażniczka natury. Jest czarodziejką. A ta w cieniu to Hiver-Nocny obrońca, wojowniczka. Każda z nas jest inna. Ale może najpierw poznaj naszą historię. Widzisz dawno temu, mieszkała tutaj nasza matka- Reine. Nie lubiła towarzystwa ludzi, elfów, wróżek czy nimf. Wołała całe dnie wpatrywać się w naturę i rozmawiać ze zwierzętami. Jednak kiedy przychodzili do niej ludzie, którzy po prostu chcieli pomocy, nigdy im jej nie odmawiała. Pewnego dnia, przyszła do niej kobieta. Trzymała na swych rękach dziecko. Nie ruszało się ani nie oddychało. Dla matki nie był to problem, uzdrowiła je, ale kiedy widziała jak dziecko się uśmiecha zapragnęła mieć własne. Pewnej nocy zebrała różne przedmioty. Ułożyła je w małą kupkę, poprosiła Księżyc o dziecko i poszła spać. Księżyc nigdy nie dał jej żadnej nagrody, więc chciał dać jej coś, co będzie sprawiało, że już zawsze na jej twarzy będzie gościł uśmiech. Niestety Mrok postanowił pokrzyżować jego plany i zakrył sobą połowę serca dziewczynki. Rosła jak normalne dziecko, jednak w wieku 16 lat zapytała się mamy, dlaczego nie może być zła. Dlaczego musi robić tylko dobre uczynki. Mama tłumaczyła jej, ze takie jej przeznaczenie, ale ona cały czas twierdziła, że chce być zła. Mroczna strona brała górę. Zniszczyła cały las, zabijała zwierzęta. Jedyne co mogła zrobić Reine, to zabić swą własną córkę, a robiąc to jej matczyne serce złamało się. Kiedy obie umierały mama powiedziała: ''Lunes, aident et partagent le cœur de ma fille.'', co znaczy ''Księżycu, pomóż i podziel serce mej córki''. Wtedy jej serce rzeczywiście się podzieliło i powstałyśmy my. Księżyc dokładnie nam wszystko opowiedział. Widzisz Printemps dostała największą część serca dobrego, a przez to czasami naprawdę słodzi. Hiver dostała największą ilość serca złego, ale doskonale potrafi ją wykorzystywać w dobry sposób. A ja dostałam trochę tego i trochę tego. Cały czas miałyśmy pomagać ludzkości. Byłyśmy niepokonane i niezniszczalne, ale kiedy poznałyśmy Mroka, zauważyłyśmy, ze jest on i może nam zagrażać. Wytworzyłyśmy obronną sferę wokół lasu i mieszkałyśmy tutaj. Kiedy dowiedziałyśmy się o Władcach, postanowiłyśmy, ze tak możemy pomagać. Kazałyśmy nazywać nas Nieznanymi. Ale koniec z tym tchórzostwem. Ujawnimy się światu na twojej Uroczystości Koronacyjnej. Tylko najpierw musisz przejść krótkie szkolenie. Nauczymy cię czegoś, czego nigdy nie wyobrażali sobie ci twoi nauczyciele.
-Wow...To znaczy to wspaniale, nie właściwie nie, bo widzisz, ja...Ja nie mogę. Zostałam pozbawiona Kondyrogencji.
-Och przestań!-powiedziała trochę nadpobudliwa Printemps.-Mamy każdą moc, przecież cię uzdrowimy!
-Naprawdę.
W tym momencie Wszystkie położyły dłonie na głowie Isabell. Wypowiadały jakieś dziwne, niezrozumiałe słowa, a już za chwilę poczuła mrowienie i w końcu swędzenie na rękach. Zobaczyła, że rysunki powróciły. Chciała się rozpłakać ze szczęścia, ale nawet nie zauważyła, gdy była już z Printemps na polu rzepaku. Nauczyła się od niej kilku sztuczek, dowiedziała, że można pobierać energię od roślin i dowiedziała, że z ich pomocą może ukryć się w miejscu zwanym Hibernatum.
Potem wraz z Hiver miała zajęcia w nocy. Dowiedziała się, że żaden wojownik, prócz mrocznego nie może widzieć w ciemności. Nauczyła się patrzeć jak kot, wyciągać proszek z nocnego powietrza i za pomocą chusty Hiver walczyć. Okazało się, ze jest ona bardzo ostra, prawie tak jak najostrzejszy miecz.
Potem miała lekcje z Ete. Dowiedziała się, że dotykiem może zawołać zwierzęta, a nawet za jego pomocą może z nimi rozmawiać. Nauczyła się medytować i odzyskiwać przez to energię. Okazało się, ze Ete to doskonała przywódczyni i nauczycielka. Po kilku dniach nauki Isabell miała opuścić magiczny las. Stała teraz przy wyjściu.
-Dziękuje wam-powiedziała.-Dziękuję za wszystko.
-Nie to my dziękujemy.-powiedziała Ete.-Mimo swego młodego wieku jesteś niezwykle rozważna. Chcemy podarować ci prezent. A właściwie prezenty. Ode mnie dostaniesz coś na kształt telefonu. Tylko ze to wyświetla obrazy w 3D, hologramy i ludzi, których chcesz znaleźć. Dodatkowo, możesz z nim rozmawiać, bo ma sztuczną inteligencją. Acha i nigdy się nie tłucze.
-Ode mnie-odezwała się uradowana Printemps.-Dostaniesz materiał nabierający kształty i kolory. Popatrz, jeśli owiniesz sobie to w okołu rąk i wypowiesz np. Przeźroczysta rękawiczka ciepła jak puch, to własnie taka się stanie.
-Ode mnie-powiedziała Hiver.-Dostaniesz Kulę Czasu. Jeśli rozbijesz ją w danym miejscu lub świecie, czas się zatrzyma na jakieś 24 godziny.
-Dziękuje wam Nieznane.
-Czy jest coś, co chciałabyś dostać?
-Tak, to znaczy to nie jest rzecz, a umiejętność.
-A jakaż to umiejętność?
-Chciałabym móc rozmawiać ze smokami.
-Hmm....Podejrzewałyśmy, że zapragniesz czegoś takiego. Ale niestety na razie nienmożemy ci tego dać najpierw przeczytaj to-Ete dała Is niebieską, trochę zniszczoną książkę, z podobizną smoka na okładce.-Jak to przeczytasz dostaniesz następną. Kiedy przeczytasz wszytkie, spotkasz się z kimś. Teraz już idź, czekają na ciebie.
-Do zobaczenia!-Krzyknęła Isabell i przeszła przez portal. Gdy tylko zobaczyła Arendelle, pobiegła uradowana, zobaczyć co z Elsą. Był już późny wieczór, a kiedy wpadła do jej komnaty zobaczyła Elsę siedzącą na fotelu bujanym i Jack'a, który łapał ją za rękę.
-Isabell? Gdzie byłaś? Martwiliśmy się.
Co będzie dalej?
Isabell miała dość. Dość szkoły, Jasona, Ros, Elsy i samej siebie. Skoro przytłaczają ją takie błahostki, to czy da radę rządzić tyloma ''postaciami''. Przez kilka dni była jak duch. Chodziła do szkoły, lecz jakby w ogóle tam jej nie było. Była w domu, ale nie dawała znaku życia. Mówiła, ale jakby nie wydawała głosu. W końcu nie dała rady. Wpadła do pokoju i legła na łóżko. Zaczęła płakać jak małe dziecko. Nagle ni stąd ni zowąd głośno otworzył się portal. Wpadli przez niego dwaj przerażeni i zmęczeni strażnicy z Arendelle.
-Pani!Pani!-zaczęli krzyczeć głośno dysząc.-Elsa! Chcę się z tobą widzieć. Cały czas woła cię i chyba odzyskuje świadomość! Wybacz, że przeszkadzamy, ale ona zachowuje się strasznie! Nie je, nie pije, nie mówi nic prócz ''Isabell...Zawołajcie tu ją.'' Teraz jeszcze krzyczy i rzuca przedmiotami we wszystkich! Błagamy chodź.
-Oczywiście.-Isabell nie mogła przecież zostawić jej samej. Otarła łzy i przeszła przez portal. Tam usłyszała głos tłuczonego szkła i krzyki: ''Wybiła okno!''. Isabell starała się szybko pójść do komnaty, gdzie zastała zakrwawioną Elsę i przerażonych strażników i służące. Podeszła do jednej z nich.
-Co z nią?-zapytała.
-Rozbija szkło, potem...potem łapie je w ręce i krzyczy do Strażnika Zabij mnie i idź do tej swojej laski! Gdzie Isabell?!.
Nie mogła czekać kazała wszystkim wyjść, mimo ostrzeń podeszła do leżącej na środku pokoju Elsy. Pobite szkło, wazony i krew tworzyły mroczną atmosferę. Dziewczyna ostrożnie podeszła do Elsy i złapała ją za ramię.
-Powiedział, że już jej nie ma. Że odeszła. Chcę to usłyszeć od ciebie. Chcę, byś przysięgła, że Roszpunka już nigdy tu nie wróci, a Jack będzie mój.
-Roszpunka już odeszła. Jack nigdy jej nie kochał on kocha tylko ciebie. Tylko z tobą chce być.
-To dlaczego nie uratuje dziecka! Dlaczego nie ofiaruje mu nieśmiertelności?!
-Jeśli będzie mógł to ofiaruje. Nie możesz się od niego odsuwać. On nie potrafi bez ciebie żyć. On cię kocha.
-I będzie mój na zawsze?-Elsa podniosła głowę. Wyglądała jak małą dziewczynka, która płacze nad zepsutą zabawką. No może poza krwią na twarzy i na włosach.
-Tak. Twój na zawsze. Idź się teraz odśwież. Porozmawiamy później.
Królowa posłusznie wstała i wyszła do swej łaźni. Została sama pośród rozbitego szkła, które....świeci?! Odłamek lustra obok jej stopy zaczął ewidentnie świecić. Potem następny i następny. Aż wokół niej pojawiło się miliony odłamków. Nagle wzleciały do góry. Odruchowo położyła się na ziemi, myśląc, że chcą ją zabić. One jednak zaczęły krążyć i krążyć wokół niej. Coraz szybciej i szybciej aż złączyły się w lustro. Ogromne lustro, które aż prosiło się, by przez nie przejść. Jakby wiedziona magiczną mocą Isabell przeszła przez nie. Poczuła ciepło. Zaraz zimno. Usłyszała szum. Szum drzew. Była w przepięknym lesie. Zaśmiała się i okręciła dookoła. Nagle pojawiły się przed nią trzy kobiety.
Pierwsza z nich stała na czele. Ubraną miała zieloną, długą suknię bez ramiączek. Na rękach miała rękawiczki w tym samym kolorze. Na ramieniu wisiał jej drewniany, prosty łuk. Uczesana była w kucyka. Z tyłu opadał jej płaszcz z liści.
Druga, stojąca po prawej, miała biały gorset z delikatnymi, różowymi kwiatami. Spódnica była koloru krwisto czerwonego. Na środku spoczywały małe, biało czerwone róże.Włosy związane miała w warkocza z powplatanymi, malutkimi stokrotkami.
Trzecia, po lewej stała w cieniu. Było ją naprawdę słabo widać. Is wydawało się, że ubrana jest w mocno czerwoną sukienkę. Włosy miała rozpuszczone, a na ramionach miała przeźroczysty szal.
Pierwsza zaczęła się do niej zbliżać. Kiedy podeszła blisko niespodziewanie uklękła na kolano i powiedziała:
-Witaj o wszechwładna. Czekałyśmy na ciebie. Rade jesteśmy, że możemy służyć tak wspaniałej...przyszłej władczyni.
-Acha...Kim jesteście?-spytała zdziwiona i lekko skrępowana dziewczyna.
-Jesteśmy Nieznane.-powiedziała stojąca tuż obok niej kobieta.-Zanim opowiemy ci naszą historię pozwól, że się przedstawimy. Jestem Ete-Władczyni lasu. Łuczniczka. Ta po prawej to Printemps-Strażniczka natury. Jest czarodziejką. A ta w cieniu to Hiver-Nocny obrońca, wojowniczka. Każda z nas jest inna. Ale może najpierw poznaj naszą historię. Widzisz dawno temu, mieszkała tutaj nasza matka- Reine. Nie lubiła towarzystwa ludzi, elfów, wróżek czy nimf. Wołała całe dnie wpatrywać się w naturę i rozmawiać ze zwierzętami. Jednak kiedy przychodzili do niej ludzie, którzy po prostu chcieli pomocy, nigdy im jej nie odmawiała. Pewnego dnia, przyszła do niej kobieta. Trzymała na swych rękach dziecko. Nie ruszało się ani nie oddychało. Dla matki nie był to problem, uzdrowiła je, ale kiedy widziała jak dziecko się uśmiecha zapragnęła mieć własne. Pewnej nocy zebrała różne przedmioty. Ułożyła je w małą kupkę, poprosiła Księżyc o dziecko i poszła spać. Księżyc nigdy nie dał jej żadnej nagrody, więc chciał dać jej coś, co będzie sprawiało, że już zawsze na jej twarzy będzie gościł uśmiech. Niestety Mrok postanowił pokrzyżować jego plany i zakrył sobą połowę serca dziewczynki. Rosła jak normalne dziecko, jednak w wieku 16 lat zapytała się mamy, dlaczego nie może być zła. Dlaczego musi robić tylko dobre uczynki. Mama tłumaczyła jej, ze takie jej przeznaczenie, ale ona cały czas twierdziła, że chce być zła. Mroczna strona brała górę. Zniszczyła cały las, zabijała zwierzęta. Jedyne co mogła zrobić Reine, to zabić swą własną córkę, a robiąc to jej matczyne serce złamało się. Kiedy obie umierały mama powiedziała: ''Lunes, aident et partagent le cœur de ma fille.'', co znaczy ''Księżycu, pomóż i podziel serce mej córki''. Wtedy jej serce rzeczywiście się podzieliło i powstałyśmy my. Księżyc dokładnie nam wszystko opowiedział. Widzisz Printemps dostała największą część serca dobrego, a przez to czasami naprawdę słodzi. Hiver dostała największą ilość serca złego, ale doskonale potrafi ją wykorzystywać w dobry sposób. A ja dostałam trochę tego i trochę tego. Cały czas miałyśmy pomagać ludzkości. Byłyśmy niepokonane i niezniszczalne, ale kiedy poznałyśmy Mroka, zauważyłyśmy, ze jest on i może nam zagrażać. Wytworzyłyśmy obronną sferę wokół lasu i mieszkałyśmy tutaj. Kiedy dowiedziałyśmy się o Władcach, postanowiłyśmy, ze tak możemy pomagać. Kazałyśmy nazywać nas Nieznanymi. Ale koniec z tym tchórzostwem. Ujawnimy się światu na twojej Uroczystości Koronacyjnej. Tylko najpierw musisz przejść krótkie szkolenie. Nauczymy cię czegoś, czego nigdy nie wyobrażali sobie ci twoi nauczyciele.
-Wow...To znaczy to wspaniale, nie właściwie nie, bo widzisz, ja...Ja nie mogę. Zostałam pozbawiona Kondyrogencji.
-Och przestań!-powiedziała trochę nadpobudliwa Printemps.-Mamy każdą moc, przecież cię uzdrowimy!
-Naprawdę.
W tym momencie Wszystkie położyły dłonie na głowie Isabell. Wypowiadały jakieś dziwne, niezrozumiałe słowa, a już za chwilę poczuła mrowienie i w końcu swędzenie na rękach. Zobaczyła, że rysunki powróciły. Chciała się rozpłakać ze szczęścia, ale nawet nie zauważyła, gdy była już z Printemps na polu rzepaku. Nauczyła się od niej kilku sztuczek, dowiedziała, że można pobierać energię od roślin i dowiedziała, że z ich pomocą może ukryć się w miejscu zwanym Hibernatum.
Potem wraz z Hiver miała zajęcia w nocy. Dowiedziała się, że żaden wojownik, prócz mrocznego nie może widzieć w ciemności. Nauczyła się patrzeć jak kot, wyciągać proszek z nocnego powietrza i za pomocą chusty Hiver walczyć. Okazało się, ze jest ona bardzo ostra, prawie tak jak najostrzejszy miecz.
Potem miała lekcje z Ete. Dowiedziała się, że dotykiem może zawołać zwierzęta, a nawet za jego pomocą może z nimi rozmawiać. Nauczyła się medytować i odzyskiwać przez to energię. Okazało się, ze Ete to doskonała przywódczyni i nauczycielka. Po kilku dniach nauki Isabell miała opuścić magiczny las. Stała teraz przy wyjściu.
-Dziękuje wam-powiedziała.-Dziękuję za wszystko.
-Nie to my dziękujemy.-powiedziała Ete.-Mimo swego młodego wieku jesteś niezwykle rozważna. Chcemy podarować ci prezent. A właściwie prezenty. Ode mnie dostaniesz coś na kształt telefonu. Tylko ze to wyświetla obrazy w 3D, hologramy i ludzi, których chcesz znaleźć. Dodatkowo, możesz z nim rozmawiać, bo ma sztuczną inteligencją. Acha i nigdy się nie tłucze.
-Ode mnie-odezwała się uradowana Printemps.-Dostaniesz materiał nabierający kształty i kolory. Popatrz, jeśli owiniesz sobie to w okołu rąk i wypowiesz np. Przeźroczysta rękawiczka ciepła jak puch, to własnie taka się stanie.
-Ode mnie-powiedziała Hiver.-Dostaniesz Kulę Czasu. Jeśli rozbijesz ją w danym miejscu lub świecie, czas się zatrzyma na jakieś 24 godziny.
-Dziękuje wam Nieznane.
-Czy jest coś, co chciałabyś dostać?
-Tak, to znaczy to nie jest rzecz, a umiejętność.
-A jakaż to umiejętność?
-Chciałabym móc rozmawiać ze smokami.
-Hmm....Podejrzewałyśmy, że zapragniesz czegoś takiego. Ale niestety na razie nienmożemy ci tego dać najpierw przeczytaj to-Ete dała Is niebieską, trochę zniszczoną książkę, z podobizną smoka na okładce.-Jak to przeczytasz dostaniesz następną. Kiedy przeczytasz wszytkie, spotkasz się z kimś. Teraz już idź, czekają na ciebie.
-Do zobaczenia!-Krzyknęła Isabell i przeszła przez portal. Gdy tylko zobaczyła Arendelle, pobiegła uradowana, zobaczyć co z Elsą. Był już późny wieczór, a kiedy wpadła do jej komnaty zobaczyła Elsę siedzącą na fotelu bujanym i Jack'a, który łapał ją za rękę.
-Isabell? Gdzie byłaś? Martwiliśmy się.
Co będzie dalej?
Nieznane
poniedziałek, 15 grudnia 2014
Rozdział 25
Zanim przeczytasz! Wiem jest PONIEDZIAŁEK!!!! PONIEDZIAŁEK nie niedziela. Wybaczcie, ale cały weekend przesiedziałam u kuzynki i naprawdę nie miałam czasu na pisanie. Ten rozdział może być dziwny i nieskładny gramatycznie ale napisałam go przed kilkoma godzinami i nie za bardzo miałam nad czym myśleć. Za to wszystko podziękujmy kuzynce :) Pamiętajcie, że każdy może napisać komentarz, nawet, gdy nie jest zalogowany i nie ma konta! Wesprzyj mnie komentarzem!
Isabell nie mogła spać całą noc, którą spędziła w Arendelle. Słyszała kłótnie Jack'a i Elsy, przerywaną płaczem królowej. Nad ranem wszystko ucichło i Is zamknęła oczy, lecz nie na długo. Około godziny 8 rano usłyszała głośne dudnienie do drzwi i głośny, lecz niezrozumiały krzyk. Szybko wstała z łóżka i podeszła do ogromnych drzwi. Pociągnęła je i zobaczyła leżącą na podłodze, przerażoną Elsę.
-Mój Boże! Elso! Co się stało?! Chodź!-powiedziała zdenerwowana Is.
-Ona! Ona mnie osacza! Ona mnie zabije! Zabije nasze dziecko! Ja nie chcę umierać! Uratuj mnie! Zabierz ją!-krzyczała królowa jak opętana.
-Ale kogo? Powiedz co się stało?
-Kłóciłam się z Jack'iem. On mi powiedział. Powiedział, że Roszpunka. Że ona nie chciała z nim być. Że go zostawiła. Ale ja mu nie wierzyłam. On mnie oszukał. Wybiegłam. Wybiegłam ze swej komnaty. Żeby przywitać słońce. I pożegnać księżyc. Może żeby pobawić się i wyżyć. Wtedy się stało. Zrobiło się ciemno. Mgła wszędzie była mgła. Wtedy ten przerażający szept. ''On jest mój. Na zawsze mój.'' Wtedy pojawiła się ona. Była straszna. Złapała mnie za nadgarstek. Pociągnęła na nim paznokciami. Zrobiła mi krwawiące ślady. Złapała za brzuch. Mój brzuch. Krzyczałam. Wołałam Jack'a. On nie przyszedł. Już mnie nie kocha. Znów powiedziała: ''Jack jest mój. Kocha mnie. Nie zdołasz go zwabić na dziecko. Po za tym ona umrze, bo jack wolał oddać swą nieśmiertelność mi!'' Uciekłam. Bałam się jej. Przyszłam do ciebie. Proszę pomóż. Zabierz ich stąd.
Królowa zachowywała się jak psychicznie chora. Cały czas szeptała ''Zabierz ich stąd.'' Isabell zawołała służące. Kazała zająć się nią. Wychodząc usłyszała jeszcze cierpiący głos: ''Dokąd idziesz?''
-Muszę...coś załatwić. Śpij Elso. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.
Wyszła i zaczęła szukać Jack'a który siedział w parku bawiąc się swoją laską. Chciała podejść do niego i cała swoją mocą uderzyć go pięścią. Ale zauważyła Roszpunkę. Zobaczyła jak przytula chłopaka i przeczesuje rękami jego włosy. Kiedy spostrzegli ją, a spojrzenia Is i Roszpunki się spotkały nie wytrzymała. Znów użyła mocy zawartej w amulecie, by przygwoździć dziewczynę do podłogi. Jack wstał, a Władczyni przybliżyła się do niego.
-Jak śmiesz?!
-Ale...
-Nie przerywaj mi! Elsa wariuje, a dziecko jest zagrożone! A ty miziasz się tutaj wraz ze swoją nową panienką?! Posłuchaj będę broniła Elsę, nawet wtedy, gdy to oznacza wyrzucenie ciebie z królestwa! Jeśli tego nie chcesz masz natychmiast się jej pozbyć i iść do Elsy! Do swej miłości, pamiętasz ją jeszcze? A ty kochanieńka mów dla kogo pracujesz. Pewnie dla Mroka zgadłam? Mów żmijo!
-T..tak.-powiedziała dysząc głośno dziewczyna.
-Jakie było twoje zadanie? Mów albo cię zabiję!
-Dał mi odrobinę swej złej mocy. Miałam skłócić Elsę i Jack'a. Elsa miała dość do szału i stracić dziecko. Wtedy on chciałby się zemścić na Mroku i pozostawiłby cię bez obrony. Byłabyś łatwym celem.
-Po co to wszystko?
-On zabrał mi mojego męża-Julka. I powiedział, ze go nie odda póki nie wykonam zadania. Teraz już mi go nie odda.
-Posłuchaj. Pójdziesz teraz stąd do niego i powiesz, że wykonałaś zadanie, ale siła miłości tych dwoje jest inna niż wszystkie, ponadczasowa. Nawet on musi wywiązać się z danego słowa. Idź i nie wracaj! A ty Jack! Lec do swej królowej i błagaj o przebaczenie, nawet nie wiesz jak bardzo tego potrzebuje. Leć!
Isabell zrobiło się słaba. Kilka minut później w oknie zobaczyła ''Jelsę'' w oknie. Trzymali się za ręce, lecz ona nie dawała znaku życia wpatrywała się w jeden punkt w oddali. Jack pokazywał jej odchodzącą Roszpunkę. Ona nie reagowała.
Czy Elsa wyjdzie z obłędu?
Isabell nie mogła spać całą noc, którą spędziła w Arendelle. Słyszała kłótnie Jack'a i Elsy, przerywaną płaczem królowej. Nad ranem wszystko ucichło i Is zamknęła oczy, lecz nie na długo. Około godziny 8 rano usłyszała głośne dudnienie do drzwi i głośny, lecz niezrozumiały krzyk. Szybko wstała z łóżka i podeszła do ogromnych drzwi. Pociągnęła je i zobaczyła leżącą na podłodze, przerażoną Elsę.
-Mój Boże! Elso! Co się stało?! Chodź!-powiedziała zdenerwowana Is.
-Ona! Ona mnie osacza! Ona mnie zabije! Zabije nasze dziecko! Ja nie chcę umierać! Uratuj mnie! Zabierz ją!-krzyczała królowa jak opętana.
-Ale kogo? Powiedz co się stało?
-Kłóciłam się z Jack'iem. On mi powiedział. Powiedział, że Roszpunka. Że ona nie chciała z nim być. Że go zostawiła. Ale ja mu nie wierzyłam. On mnie oszukał. Wybiegłam. Wybiegłam ze swej komnaty. Żeby przywitać słońce. I pożegnać księżyc. Może żeby pobawić się i wyżyć. Wtedy się stało. Zrobiło się ciemno. Mgła wszędzie była mgła. Wtedy ten przerażający szept. ''On jest mój. Na zawsze mój.'' Wtedy pojawiła się ona. Była straszna. Złapała mnie za nadgarstek. Pociągnęła na nim paznokciami. Zrobiła mi krwawiące ślady. Złapała za brzuch. Mój brzuch. Krzyczałam. Wołałam Jack'a. On nie przyszedł. Już mnie nie kocha. Znów powiedziała: ''Jack jest mój. Kocha mnie. Nie zdołasz go zwabić na dziecko. Po za tym ona umrze, bo jack wolał oddać swą nieśmiertelność mi!'' Uciekłam. Bałam się jej. Przyszłam do ciebie. Proszę pomóż. Zabierz ich stąd.
Królowa zachowywała się jak psychicznie chora. Cały czas szeptała ''Zabierz ich stąd.'' Isabell zawołała służące. Kazała zająć się nią. Wychodząc usłyszała jeszcze cierpiący głos: ''Dokąd idziesz?''
-Muszę...coś załatwić. Śpij Elso. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.
Wyszła i zaczęła szukać Jack'a który siedział w parku bawiąc się swoją laską. Chciała podejść do niego i cała swoją mocą uderzyć go pięścią. Ale zauważyła Roszpunkę. Zobaczyła jak przytula chłopaka i przeczesuje rękami jego włosy. Kiedy spostrzegli ją, a spojrzenia Is i Roszpunki się spotkały nie wytrzymała. Znów użyła mocy zawartej w amulecie, by przygwoździć dziewczynę do podłogi. Jack wstał, a Władczyni przybliżyła się do niego.
-Jak śmiesz?!
-Ale...
-Nie przerywaj mi! Elsa wariuje, a dziecko jest zagrożone! A ty miziasz się tutaj wraz ze swoją nową panienką?! Posłuchaj będę broniła Elsę, nawet wtedy, gdy to oznacza wyrzucenie ciebie z królestwa! Jeśli tego nie chcesz masz natychmiast się jej pozbyć i iść do Elsy! Do swej miłości, pamiętasz ją jeszcze? A ty kochanieńka mów dla kogo pracujesz. Pewnie dla Mroka zgadłam? Mów żmijo!
-T..tak.-powiedziała dysząc głośno dziewczyna.
-Jakie było twoje zadanie? Mów albo cię zabiję!
-Dał mi odrobinę swej złej mocy. Miałam skłócić Elsę i Jack'a. Elsa miała dość do szału i stracić dziecko. Wtedy on chciałby się zemścić na Mroku i pozostawiłby cię bez obrony. Byłabyś łatwym celem.
-Po co to wszystko?
-On zabrał mi mojego męża-Julka. I powiedział, ze go nie odda póki nie wykonam zadania. Teraz już mi go nie odda.
-Posłuchaj. Pójdziesz teraz stąd do niego i powiesz, że wykonałaś zadanie, ale siła miłości tych dwoje jest inna niż wszystkie, ponadczasowa. Nawet on musi wywiązać się z danego słowa. Idź i nie wracaj! A ty Jack! Lec do swej królowej i błagaj o przebaczenie, nawet nie wiesz jak bardzo tego potrzebuje. Leć!
Isabell zrobiło się słaba. Kilka minut później w oknie zobaczyła ''Jelsę'' w oknie. Trzymali się za ręce, lecz ona nie dawała znaku życia wpatrywała się w jeden punkt w oddali. Jack pokazywał jej odchodzącą Roszpunkę. Ona nie reagowała.
Czy Elsa wyjdzie z obłędu?
czwartek, 11 grudnia 2014
Rozdział 24
Isabell nie mogła spać całą noc. Rozmyślała o wszystkim, a jednocześnie o niczym. Co powinna zrobić? Czy tak bardzo zależało jej na Jasonie? Zasnęła nad ranem. Niestety z błogiego snu wyrwał ją dzwonek budzika. Ubrała się w sukienkę i ruszyła do szkoły. Już od progu Ros zaczęła ją wypytywać o wczorajszy wieczór, ale w odpowiedzi słyszała tylko: ''Nie wiem'', ''Nie pamiętam''. Po piątej lekcji Is poszła się przewietrzyć. Ponieważ była to długa przerwa chciała usiąść na ławce i powtarzać do kartkówki. Już miała wyciągnąć książkę, kiedy podleciał do niej mały wróbelek.
-Co tam masz mały kolego?-spytała wyjmując z jego dzióbka papierek. Ptaszek zaraz odfrunął.
''Przyjdź za szkołę.''-Tak napisane było na kartce. Is szybko zabrała plecak i poszła za budynek. Cały ogródek zasypany był różami. Wszędzie widniał napis:''Kocham cię''. Na środku stał mały stolik, z kartką na stole. Na wierzchu napisane było:''Zabrała mnie baba od polskiego!'' Otworzyła czym prędzej kartkę i zaczęła po cichu czytać zawartość.
''Najdroższa Isabell!
Mam nadzieję, ze przemyślałaś wczorajszą rozmowę. Ostrzegam cię! Nie zamierzam rezygnować z twojej miłości. Pamiętaj, że już...''
-...zawsze będziesz moja.-dokończył Jason. Isabell podbiegła do niego i przytuliła go wytrącając mu z ręki grabie. Czekała na to. Czekała na jego uścisk, na jego zapach. Nagle wszystkie jej smutki przeminęły. Zaczęła się uśmiechać. Spojrzała na niego.
-Tylko to chciałem zobaczyć.-powiedział chłopak.
-Co?
-Twój uśmiech. Z nim jesteś jeszcze piękniejsza. Teraz już idź Jazułkowa kazała mi posprzątać ten bałagan.
Isabell wbiegła do szkoły. Była taka szczęśliwa. Zobaczyła Ros. Podbiegła do niej, złapała ją za rękę i szczęśliwie powiedziała:
-Chodź! Idziemy na kartkówkę!
-Skąd ta zmiana nastroju?-spytała zdziwiona dziewczyna.
-Nieważne chodź!
Cały dzień przesiedziała na lekcjach rozmyślając o ukochanym. Po lekcjach, kiedy była już w Arendelle, siedziała nad wielką mapą i starała się skupić na zadaniu. Jack odkrył, że w okolicy domu Is zwiększył się poziom ''zła''. Starali się oni znaleźć jego przyczynę. Jednak przyszli rodzice widzieli, że z dziewczyną jest coś nie tak. Już mieli przestać, kiedy do drzwi komnaty zapukał jeden ze strażników.
-Królowo.-powiedział.-U wrót stoi dziewczyna. Mówi, że koniecznie musi tu wejść!
-Wprowadzić.-Powiedziała królowa. Jack i Elsa wstali, więc Is również się poruszyła. Do komnaty weszła dziewczyna, która trzymała coś w rękach. Popchnięta przez strażnika wypuściła z rąk...włosy. Były jasne i długie. Jej oczy, które były bardzo duże, były zielone. Ubrana była w różową sukienkę. Miała bose stopy. Rozejrzała się po komnacie, a gdy jej wzrok skupił się na chłopaku, podbiegła, ciągnąc za sobą włosy.
-Jack! Nawet nie wiesz jak się stęskniłam!
-Jack? Kim jest ta dziewczyna?-spytała, ze stoickim spokojem na razie, Elsa.
-Ja...Nie...To znaczy...-zaczął jąkać się Strażnik.
-Kochanie.-przerwała mu Roszpunka.-Co to za kobieta? A z resztą. Widzi pani, Jack to mój chłopak.
Elsą wstrząsnęło to. Zaczęła się trząść. Is odruchowo do niej podeszła i objęła ramieniem. Roszpunka w tym czasie złapała Jack'a za rękę i powiedziała:
-Oddał mi swoją nieśmiertelność-dowód swej największej miłości.
Elsa osunęła się na nogach, jednak nie upadła. Wyszła szybkim krokiem z komnaty i szybko uciekła do swojej. Jack chciał z nią pobiec, ale mocny uścisk Roszpunki mu na to nie pozwalał. Isabell nie mogła w to uwierzyć. Spytała tylko:
-To prawda?
-Ja..Byłem inny...Nie znałem Elsy...
-Powiedz! Czy to prawda?!
-Tak.
Isabell zrobiło się słabo. Najdoskonalsza para we wszechświecie nagle miała się skończyć?! Dziewczyna wybiegła z komnaty w poszukiwaniu Elsy.
Czy Elsa wybaczy Jack'owi?
-Co tam masz mały kolego?-spytała wyjmując z jego dzióbka papierek. Ptaszek zaraz odfrunął.
''Przyjdź za szkołę.''-Tak napisane było na kartce. Is szybko zabrała plecak i poszła za budynek. Cały ogródek zasypany był różami. Wszędzie widniał napis:''Kocham cię''. Na środku stał mały stolik, z kartką na stole. Na wierzchu napisane było:''Zabrała mnie baba od polskiego!'' Otworzyła czym prędzej kartkę i zaczęła po cichu czytać zawartość.
''Najdroższa Isabell!
Mam nadzieję, ze przemyślałaś wczorajszą rozmowę. Ostrzegam cię! Nie zamierzam rezygnować z twojej miłości. Pamiętaj, że już...''
-...zawsze będziesz moja.-dokończył Jason. Isabell podbiegła do niego i przytuliła go wytrącając mu z ręki grabie. Czekała na to. Czekała na jego uścisk, na jego zapach. Nagle wszystkie jej smutki przeminęły. Zaczęła się uśmiechać. Spojrzała na niego.
-Tylko to chciałem zobaczyć.-powiedział chłopak.
-Co?
-Twój uśmiech. Z nim jesteś jeszcze piękniejsza. Teraz już idź Jazułkowa kazała mi posprzątać ten bałagan.
Isabell wbiegła do szkoły. Była taka szczęśliwa. Zobaczyła Ros. Podbiegła do niej, złapała ją za rękę i szczęśliwie powiedziała:
-Chodź! Idziemy na kartkówkę!
-Skąd ta zmiana nastroju?-spytała zdziwiona dziewczyna.
-Nieważne chodź!
Cały dzień przesiedziała na lekcjach rozmyślając o ukochanym. Po lekcjach, kiedy była już w Arendelle, siedziała nad wielką mapą i starała się skupić na zadaniu. Jack odkrył, że w okolicy domu Is zwiększył się poziom ''zła''. Starali się oni znaleźć jego przyczynę. Jednak przyszli rodzice widzieli, że z dziewczyną jest coś nie tak. Już mieli przestać, kiedy do drzwi komnaty zapukał jeden ze strażników.
-Królowo.-powiedział.-U wrót stoi dziewczyna. Mówi, że koniecznie musi tu wejść!
-Wprowadzić.-Powiedziała królowa. Jack i Elsa wstali, więc Is również się poruszyła. Do komnaty weszła dziewczyna, która trzymała coś w rękach. Popchnięta przez strażnika wypuściła z rąk...włosy. Były jasne i długie. Jej oczy, które były bardzo duże, były zielone. Ubrana była w różową sukienkę. Miała bose stopy. Rozejrzała się po komnacie, a gdy jej wzrok skupił się na chłopaku, podbiegła, ciągnąc za sobą włosy.
-Jack! Nawet nie wiesz jak się stęskniłam!
-Jack? Kim jest ta dziewczyna?-spytała, ze stoickim spokojem na razie, Elsa.
-Ja...Nie...To znaczy...-zaczął jąkać się Strażnik.
-Kochanie.-przerwała mu Roszpunka.-Co to za kobieta? A z resztą. Widzi pani, Jack to mój chłopak.
Elsą wstrząsnęło to. Zaczęła się trząść. Is odruchowo do niej podeszła i objęła ramieniem. Roszpunka w tym czasie złapała Jack'a za rękę i powiedziała:
-Oddał mi swoją nieśmiertelność-dowód swej największej miłości.
Elsa osunęła się na nogach, jednak nie upadła. Wyszła szybkim krokiem z komnaty i szybko uciekła do swojej. Jack chciał z nią pobiec, ale mocny uścisk Roszpunki mu na to nie pozwalał. Isabell nie mogła w to uwierzyć. Spytała tylko:
-To prawda?
-Ja..Byłem inny...Nie znałem Elsy...
-Powiedz! Czy to prawda?!
-Tak.
Isabell zrobiło się słabo. Najdoskonalsza para we wszechświecie nagle miała się skończyć?! Dziewczyna wybiegła z komnaty w poszukiwaniu Elsy.
Czy Elsa wybaczy Jack'owi?
niedziela, 7 grudnia 2014
Rozdział 23
Patrzyła na nią. Czuł jak odchodzi. Jej bezwładne ciało leżało na podłodze. Z oka popłynęła jej samotna, czysta łza. Musiał działać. Musiał coś zrobić. Ale co? Wiedział co, ale czy mógł. On się dowie, ale musiał zadziałać. Wyjął z pod koszulki ciemny kryształ na łańcuszku, zerwał go i włożył na szyję Is. Nie ruszła się. Nie zadziałało. Umarła? Nagle jej oczy gwałtownie się otworzyły. Szybko podniosła się tak, że teraz siedziała. Głośno oddychała.
-Isabell! Ty ży...- nie zdążył dokończyć chłopak. Jakąś nieznaną mocą przyszpiliła go do muru.
-Ty wężu! Jak śmiałeś! Dla kogo pracujesz? Dla Mroka? A może dla kogoś jeszcze straszniejszego? Gadaj!-nagle spostrzegła, ze używa mocy. Nie była to jej moc. Nie czuła mrowienia w rękach. W takim razie kogo była ta moc. Przerwała. Spojrzała na siebie. Zauważyła wisiorek.-Co to jest?!-krzyczała zrywając go z szyi. Gwałtownie zemdlała. Na szczęście słaby Jason zdążył ją złapać.
-Nie...nie zciągaj tego. Rany się jeszcze nie wygoiły.
-Puść mnie! Gadaj coś ty za jeden?
-Dobra, ale usiądź. A więc wszystko zaczyna się od tego, ze tak naprawdę nie jestem człowiekiem. Widzisz moja matka jest nimfem wodnym. Na pewno nie wiesz co to nimfy, co nie? Dobrze, a więc widzisz jest jeden portal, który przenosi do Elfique, świata, w którym żyją wróżki, elfy i nimfy. Zacznijmy od elfów, bo to one są najważniejsze. Widzisz są bardzo podobne do nas. No może oprócz długich kończyn, spiczastych uszu i różnych kolorów skóry. Są bardzo chude, w tym światku uznane byłyby za wychudzonych anorektyków. Swą mocą mogą bez wysiłku tworzyć tysiące cech, które wzajemnie się wkluczają. Mają swoją królową, najstarszą z rodu-Anciene. Jest surowa, ale od milionów lat utrzymuje elfy w nienaruszonym stanie. Króla wygnano, by błąkał się po wszystkich światach. Słyszałem, że jest wysoki obrany na czarno i nie ma twarzy, by już nigdy nie mógł okazywać uczuć.Elfy mieszkają w lesie, Dzielą się na Garconów i Fillie, u nas można uczynić to jako kobieta i mężczyzna. Są oczywiście nieśmiertelne, chyba, że ktoś ich zabije.
Wróżki to...wyjątkowo dziwne stworzenia. Właściwie wyglądają jak ludzie. No prawie. Z ich pleców wyrasta narośl, tak jak u ptaków. Oczywiście chodzi o skrzydła, które raczej ich nie przypominają. Są cieniutkie, przeźroczyste, ale ostre jak najostrzejszy miecz. Mieszkają na łąkach. Nie mają żadnej władzy, ale jest tam najstarsza z wróżek i najstarszy z wróżów. Jeśli ma się jakiś kłopot idzie się właśnie do nich. Mimo, że wydaje się, ze są wspaniałym ludem, dobrym i pięknym, ale w rzeczywistości tak nie jest. Sa wybuchowi, zawsze chętni do walki, a broń i umiejętności zdobywają własnym poświęceniem. Mieszkają na łące i również dzielą się na kobiety i mężczyzn, czyli po prost wróżki i wróżów.
Ostatni z ludów mieszkających w Elfique, to nimfy. Widzisz nie mają skrzydeł, spiczastych uszu, czy długich kończyn. Za to są bardzo piękne.Nie mają władcy. Są wolnym ludem, chociaż muszą przestrzegać swego prawa. Widzisz nimfy to tylko kobiety. Ich zadaniem jest wołanie błąkających dusz, albo zabieranie ich. Nie są złe, po prostu potrzebują ogromnej ilości miłości.Mieszkają w lasach, wodach, łąkach. Wszędzie. Widzisz każde z tych stworzeń rodzi się w ten sam sposób. Matka wybiera cechy i wygląd dziecka, a jeśli będą one dobrze wybrane, dziecko się rodzi. Widzisz moją matką jest młoda nimfka Asalinda. Była młoda, gdy poznała jego. Był młodym poszukiwaczem przygód. Przystojnym poszukiwaczem przygód. Od razu się w nim zakochała. Przychodziła do jego obozu każdej nocy. On też ją kochał. Ona nie chciała zabierać mu duszy, chciała być jego na zawsze. Ostatniej ''normalnej'' nocy obiecała mu, że zabierze go już na zawsze do Elfique. Jednak tej nocy coś się w nim zmieniło. Stał się bezlitosnym duchem bez uczuć. Przez Dolinę wróżek dostał się do mojej matki. Zażądał syna. Było to zabronione, ale zagroził, że zniszczy cały Elfique, jeśli tego nie zrobi. Wtedy pękło jej serce. Na jej ciele wypaliły się sceny bólu. A ona pogrążyła się w smutku. Jednak stworzyła mnie, nimfa bez cech, bezbronnego. Zamiast imienia nadała mi krzyk bólu, który okazał się moim imieniem. Krzyczała do Mroka: Vous allez le regretter cette décision, co oznacza: Pożałujesz tej decyzji! Całymi dniami przesiadywałem w komnacie, ciemnej i pustej. Jedynym towarzyszem był stary sługa-Ganfier. Latami uczyłem się historii i języków, o których ci się nawet nie śniło. Któregoś dnia Mrok wszedł do mojego pokoju i oznajmił. Nazywasz się Jason i zabijesz Władczynię! Widzisz portal był otwarty w pełnię. Musiałem do niego iść, a on dał mi sztylet, którym próbowałem cię zabić. Acha i o jeszcze jednym ci nie powiedziałem. Elfy są ja woda. Potrafią nauczyć się każdej cechy, każdej właściwości, wystarczy, że ktoś pokaże im to. Przebywając z nim stałem się zły. Przepraszam.
-A to?-Isabell wskazała na wisiorek.
-Ach to, Mrok powiedział, że możesz być niebezpieczna. Jest tu cała moc, jaką Mrok potrafi wytworzyć. I potrafi ustrzec i uleczyć wszelkie rany.
Is była zaszokowana. Jej świat się zawalił. Jej pierwsza miłość była tak naprawdę kłamstwem. Jej pierwsz miłość była jej wrogiem.
-Is?
-Posłuchaj, daj mi to przemyśleć. Porozmawiamy o tym jutro. Jeszcze to do mnie nie dotarło.
A teraz skomentuj! Czy Isabell Nie kocha już Jasona?
-Isabell! Ty ży...- nie zdążył dokończyć chłopak. Jakąś nieznaną mocą przyszpiliła go do muru.
-Ty wężu! Jak śmiałeś! Dla kogo pracujesz? Dla Mroka? A może dla kogoś jeszcze straszniejszego? Gadaj!-nagle spostrzegła, ze używa mocy. Nie była to jej moc. Nie czuła mrowienia w rękach. W takim razie kogo była ta moc. Przerwała. Spojrzała na siebie. Zauważyła wisiorek.-Co to jest?!-krzyczała zrywając go z szyi. Gwałtownie zemdlała. Na szczęście słaby Jason zdążył ją złapać.
-Nie...nie zciągaj tego. Rany się jeszcze nie wygoiły.
-Puść mnie! Gadaj coś ty za jeden?
-Dobra, ale usiądź. A więc wszystko zaczyna się od tego, ze tak naprawdę nie jestem człowiekiem. Widzisz moja matka jest nimfem wodnym. Na pewno nie wiesz co to nimfy, co nie? Dobrze, a więc widzisz jest jeden portal, który przenosi do Elfique, świata, w którym żyją wróżki, elfy i nimfy. Zacznijmy od elfów, bo to one są najważniejsze. Widzisz są bardzo podobne do nas. No może oprócz długich kończyn, spiczastych uszu i różnych kolorów skóry. Są bardzo chude, w tym światku uznane byłyby za wychudzonych anorektyków. Swą mocą mogą bez wysiłku tworzyć tysiące cech, które wzajemnie się wkluczają. Mają swoją królową, najstarszą z rodu-Anciene. Jest surowa, ale od milionów lat utrzymuje elfy w nienaruszonym stanie. Króla wygnano, by błąkał się po wszystkich światach. Słyszałem, że jest wysoki obrany na czarno i nie ma twarzy, by już nigdy nie mógł okazywać uczuć.Elfy mieszkają w lesie, Dzielą się na Garconów i Fillie, u nas można uczynić to jako kobieta i mężczyzna. Są oczywiście nieśmiertelne, chyba, że ktoś ich zabije.
Wróżki to...wyjątkowo dziwne stworzenia. Właściwie wyglądają jak ludzie. No prawie. Z ich pleców wyrasta narośl, tak jak u ptaków. Oczywiście chodzi o skrzydła, które raczej ich nie przypominają. Są cieniutkie, przeźroczyste, ale ostre jak najostrzejszy miecz. Mieszkają na łąkach. Nie mają żadnej władzy, ale jest tam najstarsza z wróżek i najstarszy z wróżów. Jeśli ma się jakiś kłopot idzie się właśnie do nich. Mimo, że wydaje się, ze są wspaniałym ludem, dobrym i pięknym, ale w rzeczywistości tak nie jest. Sa wybuchowi, zawsze chętni do walki, a broń i umiejętności zdobywają własnym poświęceniem. Mieszkają na łące i również dzielą się na kobiety i mężczyzn, czyli po prost wróżki i wróżów.
Ostatni z ludów mieszkających w Elfique, to nimfy. Widzisz nie mają skrzydeł, spiczastych uszu, czy długich kończyn. Za to są bardzo piękne.Nie mają władcy. Są wolnym ludem, chociaż muszą przestrzegać swego prawa. Widzisz nimfy to tylko kobiety. Ich zadaniem jest wołanie błąkających dusz, albo zabieranie ich. Nie są złe, po prostu potrzebują ogromnej ilości miłości.Mieszkają w lasach, wodach, łąkach. Wszędzie. Widzisz każde z tych stworzeń rodzi się w ten sam sposób. Matka wybiera cechy i wygląd dziecka, a jeśli będą one dobrze wybrane, dziecko się rodzi. Widzisz moją matką jest młoda nimfka Asalinda. Była młoda, gdy poznała jego. Był młodym poszukiwaczem przygód. Przystojnym poszukiwaczem przygód. Od razu się w nim zakochała. Przychodziła do jego obozu każdej nocy. On też ją kochał. Ona nie chciała zabierać mu duszy, chciała być jego na zawsze. Ostatniej ''normalnej'' nocy obiecała mu, że zabierze go już na zawsze do Elfique. Jednak tej nocy coś się w nim zmieniło. Stał się bezlitosnym duchem bez uczuć. Przez Dolinę wróżek dostał się do mojej matki. Zażądał syna. Było to zabronione, ale zagroził, że zniszczy cały Elfique, jeśli tego nie zrobi. Wtedy pękło jej serce. Na jej ciele wypaliły się sceny bólu. A ona pogrążyła się w smutku. Jednak stworzyła mnie, nimfa bez cech, bezbronnego. Zamiast imienia nadała mi krzyk bólu, który okazał się moim imieniem. Krzyczała do Mroka: Vous allez le regretter cette décision, co oznacza: Pożałujesz tej decyzji! Całymi dniami przesiadywałem w komnacie, ciemnej i pustej. Jedynym towarzyszem był stary sługa-Ganfier. Latami uczyłem się historii i języków, o których ci się nawet nie śniło. Któregoś dnia Mrok wszedł do mojego pokoju i oznajmił. Nazywasz się Jason i zabijesz Władczynię! Widzisz portal był otwarty w pełnię. Musiałem do niego iść, a on dał mi sztylet, którym próbowałem cię zabić. Acha i o jeszcze jednym ci nie powiedziałem. Elfy są ja woda. Potrafią nauczyć się każdej cechy, każdej właściwości, wystarczy, że ktoś pokaże im to. Przebywając z nim stałem się zły. Przepraszam.
-A to?-Isabell wskazała na wisiorek.
-Ach to, Mrok powiedział, że możesz być niebezpieczna. Jest tu cała moc, jaką Mrok potrafi wytworzyć. I potrafi ustrzec i uleczyć wszelkie rany.
Is była zaszokowana. Jej świat się zawalił. Jej pierwsza miłość była tak naprawdę kłamstwem. Jej pierwsz miłość była jej wrogiem.
-Is?
-Posłuchaj, daj mi to przemyśleć. Porozmawiamy o tym jutro. Jeszcze to do mnie nie dotarło.
A teraz skomentuj! Czy Isabell Nie kocha już Jasona?
czwartek, 4 grudnia 2014
Rozdział 22
Isabell cały dzień spędziła na słuchaniu opowieści Ros. Były takie niesamowite. Opowiadała o tym ja się narodziła, jak to dorastała, jak po raz pierwszy raz użyła skrzydeł i jak uratowała Polanę Narodzenia. Gdy historia się skończyła, było już ciemno. Właśnie szły do domu Is, kiedy na schodach zobaczyły siedzącego chłopaka. Widząc je od razu wstał. Kiedy Is chciała przejść, złapał ją za rękę.
-Porozmawiajmy-powiedział głucho.
-Puść ją!-powiedziała ostro Ros.
-Bo co? A wiesz co idź sobie już. Chcę być z nią sam na sam.
-Nie...
-Ros...-powiedziała Isabell. Nie rozumiała zachowania tych dwóch. Byli jak dwa kocury walczące o terytorium.-możesz nas zostawić. Dziękuję ci za ten wspaniały dzień.
-Jak sobie życzysz. Uważaj tyko na niego.-powiedziała wróżka, a podchodząc do chłopaka wyszeptała do niego-Spróbuj jej coś zrobić. Jeszcze nie wiesz na co mnie stać. Gdy już zniknęła z pola widzenia pary puścił ją. Obszedł ją kilka razy dookoła i powiedział:
-Zmieniłaś się. To dobrze. Chodź....
-Ros mówiła, żebym na ciebie uważała.
-Wierzysz komuś, kogo znasz kilka godzin, czy temu, którego pokochałaś?!
-Co ty wiesz o moich uczuciach?! Znikasz na dwa tygodnie i myślisz, że wybacze ci bratanie z wrogiem?! Wiesz jak nienawidzę Gab!
-Dobrze, a więc nigdzie nie idź, ale daj mi...daj sobie zawiązać oczy.
-Po co?
-Zobaczysz-wtedy chłopak wyciągnął z kurtki chustkę. Długą, fioletową chustkę. Na początku Isabell bała się. Było ciemno, nie widziała kompletnie nic już chciała przerwać tą zabawę, kiedy usłyszała cichy, lecz głęboki szept:
''A teraz wyobraź sobie, ze tak jest zawsze. Nie widzisz niczego, ani kolorów ani kształtów. Masz tylko mnie i tylko na mnie możesz polegać.''
-Jason to głupie, przestań.
''Nie, dotknij tego'' Nakierował jej małe dłonie na przedmiot w jego dłoniach. Przedmiot był mały, nie miał określonego kształtu. przewracała go kilka razy w dłoniach, ale nie mogła zgadnąć co to jest. W końcu, gdy bardzo się skupiła poczuła delikatne wypustki.
-Jason! Nie wiem co to jest zabierz to ode mnie.
Zabrał z jej dłoni i znów nastała cisza. Po chwili usłyszała:
''Otwórz usta'' A za chwilę poczuła delikatny i słodki smak. Smak truskawki, słodkiej truskawki.
''Gdybym nie nie poprowadził cię na właściwy trop, równie dobrze mogłabyś zjeść ślimaka. Potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.'' Zdjął jej chustkę z oczu i dotknął jej skór twarzy. Znów poczuła to przyjemne ciepło w sercu. Nie chciała już nigdy więcej kończyć tej chwili. Zamknęła oczy i poczuła ciepło na ustach. To był jej drugi w życiu pocałunek, ale nadal przeżywała go jakby był to jej pierwszy raz. Przytuliła się do niego. Poczuła zapach, jego zapach tak ciepły tak miły. Było jej dobrze. Jason znów wyszeptał:
''Jesteś moja na wieki.'' W tym momencie poczuła kłujący ból na plecach. Poczuła jak jej koszulka robi się z tyłu mokra. Krwawiła. Ostatnie co usłyszała to: ''Na moje wieki'' I bezwładnie opadła na ramiona ukochanego.
-Porozmawiajmy-powiedział głucho.
-Puść ją!-powiedziała ostro Ros.
-Bo co? A wiesz co idź sobie już. Chcę być z nią sam na sam.
-Nie...
-Ros...-powiedziała Isabell. Nie rozumiała zachowania tych dwóch. Byli jak dwa kocury walczące o terytorium.-możesz nas zostawić. Dziękuję ci za ten wspaniały dzień.
-Jak sobie życzysz. Uważaj tyko na niego.-powiedziała wróżka, a podchodząc do chłopaka wyszeptała do niego-Spróbuj jej coś zrobić. Jeszcze nie wiesz na co mnie stać. Gdy już zniknęła z pola widzenia pary puścił ją. Obszedł ją kilka razy dookoła i powiedział:
-Zmieniłaś się. To dobrze. Chodź....
-Ros mówiła, żebym na ciebie uważała.
-Wierzysz komuś, kogo znasz kilka godzin, czy temu, którego pokochałaś?!
-Co ty wiesz o moich uczuciach?! Znikasz na dwa tygodnie i myślisz, że wybacze ci bratanie z wrogiem?! Wiesz jak nienawidzę Gab!
-Dobrze, a więc nigdzie nie idź, ale daj mi...daj sobie zawiązać oczy.
-Po co?
-Zobaczysz-wtedy chłopak wyciągnął z kurtki chustkę. Długą, fioletową chustkę. Na początku Isabell bała się. Było ciemno, nie widziała kompletnie nic już chciała przerwać tą zabawę, kiedy usłyszała cichy, lecz głęboki szept:
''A teraz wyobraź sobie, ze tak jest zawsze. Nie widzisz niczego, ani kolorów ani kształtów. Masz tylko mnie i tylko na mnie możesz polegać.''
-Jason to głupie, przestań.
''Nie, dotknij tego'' Nakierował jej małe dłonie na przedmiot w jego dłoniach. Przedmiot był mały, nie miał określonego kształtu. przewracała go kilka razy w dłoniach, ale nie mogła zgadnąć co to jest. W końcu, gdy bardzo się skupiła poczuła delikatne wypustki.
-Jason! Nie wiem co to jest zabierz to ode mnie.
Zabrał z jej dłoni i znów nastała cisza. Po chwili usłyszała:
''Otwórz usta'' A za chwilę poczuła delikatny i słodki smak. Smak truskawki, słodkiej truskawki.
''Gdybym nie nie poprowadził cię na właściwy trop, równie dobrze mogłabyś zjeść ślimaka. Potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję ciebie.'' Zdjął jej chustkę z oczu i dotknął jej skór twarzy. Znów poczuła to przyjemne ciepło w sercu. Nie chciała już nigdy więcej kończyć tej chwili. Zamknęła oczy i poczuła ciepło na ustach. To był jej drugi w życiu pocałunek, ale nadal przeżywała go jakby był to jej pierwszy raz. Przytuliła się do niego. Poczuła zapach, jego zapach tak ciepły tak miły. Było jej dobrze. Jason znów wyszeptał:
''Jesteś moja na wieki.'' W tym momencie poczuła kłujący ból na plecach. Poczuła jak jej koszulka robi się z tyłu mokra. Krwawiła. Ostatnie co usłyszała to: ''Na moje wieki'' I bezwładnie opadła na ramiona ukochanego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)