piątek, 30 października 2015

20.Z innej perspektywy

Czytam ostatnio dużo książek. BARDZO dużo książek. Wszystkie są z narracją pierwszoosobową, którą osobiście pokochałam. Już dawno temu postanowiłam, że wplotę tu pewien wątek, który z pewnością się wam spodoba. A przynajmniej tak mi się wydaje. I wróciła mi wena, która przyszła wraz z waszymi pięknymi komentarzami. BARDZO BARDZO BARDZO wam za to dziękuję. Piszę taką notkę na początku, bo petem pewnie zapomnę, co chciałam wam przekazać. No, nie przedłużam tylko zapraszam :*


  Wszystko działo się tak szybko. Gabriela zabrała nas tak szybko. Nawet nie zdążyła pożegnać się z mamą i tatą. Na samą myśl o nich zakuło mnie w piersi. Czy...czy była taka możliwość, że już nigdy w życiu ich nie zobaczę? 
  Stałam w ciemnym pokoju, który bardziej przypominało mi pokój tortur niż miejsce do przebywania nastolatki i dwójki dzieci. 
-Idealna trójka-powiedziała Gab przysuwając się do nas. Bałam się jej, ale wyglądała jak...''panna lekkich obyczjów''. Boże, mama mnie zabije z takie określenia.-No prawie. Ty-wskazała na mnie.-jesteś odpowiednia. Ten bachor na twoich rękach też.
Faktycznie, cały czas trzymałam malutkie dziecko Is. Nie zdołała go obronić. Ja to zrobię. 
-Ale ty...-odwróciła się do Jamesa. Był mały i nie do końca rozumiał, co się stało. Był przestraszona i cały czas trzymał mnie mocno za sukienkę-Jesteś za młody. Musisz skończyć 15 lat. Jak ona.-znów wskazała na mnie.-No dobra, będzie mnie to kosztowało troszkę wysiłku, ale poświęcę się.
Zaczęła się delikatnie świecić, a jej ręce zaczęły pokrywać się małą warstwą czegoś, co przypominało kurz. W pewnym momencie pchnęła ''tym czymś'' z całej siły w małego tak, że teraz on pokrył się tym dziwnym pyłem. Zaczął się krztusić, a ja chciałam pomóc, ale musiałam przytrzymywać płaczące dziecko Isabell. Zamknęłam oczy, z których popłynęły łzy. Zagryzłam wargę tak, że poczułam w ustach smak krwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam, że Jamesa nie ma już przy nas. To znaczy...chyba. Dokładnie w jego miejscu stał chłopak w moim wieku. Świat był zamazany przez łzy, ale nie możliwe, żebym się przewidziała. Czy on właśnie...
-Koniec przedstawienia!-wrzasnęła Gab i wyjęła małą, fioletową fiolkę. Kiedy ją odkręciła wydawało mi się, że słyszę krzyk. Ale tylko mi się wydawało. Prawda?
  Przechyliła nad naszymi głowami zawartość fiolki. Przez chwilę nie działo się nic. Ale tylko przez chwilę. Potem poczułam ogromny ból. Na całym ciele czułam bolesne dreszcze. Czułam, jakby mi coś zabierano. Jakby to coś w fiolce pozbawiało mnie ostatniego tchnienia. A potem czułam rozdzieranie. Każda komórka mojego ciała powoli stawała się czystym bólem. A potem zamknęłam oczy. 
   Poczułam ciepłe dłonie na policzkach. To pierwsze co czułam od bardzo dawna. Już nie pamiętałam Gab i mamy. Były odległe. Otworzyłam oczy. W pokoju w którym byłam było ciemno, ale małe okno oświetlało postać pochylającą się nade mną. Widziałam oczy. Nie miały określonego koloru. Od źrenicy rozciągał się intensywnie zielony kolor, a reszta była zupełnie pochłonięta błękitem. Nie mogłam przestać w nie patrzyć, dopóki postać nie mrugnęła. Wtedy odwróciłam wzrok. Skupiłam się na oknie na przeciw mnie. Niewielkie, wpuszczające światło do...
Jasna cholera! Przecież Gabriela....James...Zaraz...W moim pokoju był jakiś chłopak. CHŁOPAK!
Usiadłam gwałtownie na łóżku, ale od razu pożałowałam ruchu.
-Leż spokojnie...-usłyszałam męski, ciepły głos i poczułam jak ktoś delikatnie pcha mnie na łóżko. Głowa bolała niemiłosiernie, ale starałam się tego nie pokazywać.-Zaraz ją zawołam. I wszystko będzie dobrze.
W jego głosie słyszałam niemal troskę. A może po prostu mi się wydawało?
Odetchnęłam głęboko kilka razy. Okej. Spokojnie. To tylko jakiś...chłopak o boskich oczach. A ja jestem...właściwie nie wiem, gdzie jestem, ani co tu robię. Zamknęłam oczy. 
-Obudziła się?-kiedy usłyszałam ten głos coś we mnie zamarło.-To dobrze. Pomożesz mi. Idź z drugiej strony łóżka.
Poczułam piekący ból w okolicy ramion. Sapnęłam i szybko otworzyłam oczy. Ból ustał równie szybko jak nadszedł. 
-James, muszę iść nad jezioro po wodę i po kilka ziół. Proszę, zajmij się nią. Może być trochę zszokowana, więc dozuj jej informacje.
-Co tu się dzieje?!-wykrzyknęłam, ale Ros wyszła z pokoju i znów zostawiła mnie samą z Jamesem. Zaraz...JAMESEM?!
-Cii...-pogłaskał mnie po ręce. Dopiero teraz mogłam się mu przyjrzeć baczniej. Miał ciemne, brązowe włosy z jasnymi refleksami, które wyglądały jakby ktoś przejechał po nich białą farbą. Na twarzy miał kilka prawie niewidocznych piegów. Spojrzałam dalej na jego usta. Przyjemnie się na nie patrzyło. Boże, co ja takiego wyprawiam?!
-James?-zapytałam przekrzywiając głowę. Uśmiechnął się, kiedy wymówiłam najwyraźniej jego imię. Mateńko, uśmiech to on miał doskonały. 
-Tak, to ja księżniczko.-powiedział, a ja zadrżałam na to ostatnie słowo.-Tylko...trochę starszy.

Kto zgadnie, kto opowiada? 
I bardzo proszę o ocenę, co myślicie :*

1 komentarz:

  1. Eira ;)
    Uuu... Wyczuwam ze między Jamesem a Eira coś się wydarzy.. :D
    Świetnie, choć jako czytelnik wolę narrację 3 osobową w czasie przeszłym (tzn. On powiedział, ona zrobiła itd.) ale tak też jest spoko. ;)
    Koffam
    Royalska

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!:*