Wydaje nam się, że kontrolujemy swoje życie. Dni są takie same, więc co miałoby się zmieniać? Nie zauważamy momentu, w którym nasz świat się zmienia, bo staje się on normalnością. Ale z czasem widzimy, że jednak się zmieniliśmy. I nagle ta zmiana rujnuje nas z przeszłości. Psychicznie. Teoretycznie.
Gdybyśmy jednak zastosowali to w praktyce, fizycznie, okazałoby się, że nasze życie to jedna wielka zmiana.
Isabell usłyszała odgłosy krzątania się w kuchni. Nie chciała otwierać oczu. Bała się. Ale musiała zmierzyć się z przyszłością. Powoli podniosła powieki i kilka razy mrugnęła przyzwyczajając się do światła. Usiadła i spojrzała przed siebie. Była teraz w kuchni w Arendelle. Kucharki nie zauważyły, że wstała, dalej krzątały się po pomieszczeniu. Co tu robi? Jak się tu znalazła? Co się stało? Gdzie Gab?
-Witaj.-odezwała się nagle jedna z kucharek.-Kim jesteś? Śpisz już od kilku dni. Pani cię oczekuje.
-Kim ja...-mówiła zdezorientowana Is.-Pani...Śpię...
-Och, kochana nie jest z tobą dobrze. Nie wiem, po co masz iść do pani, ale mam nadzieję, że wyjdziesz żywa...
-Żywa?-spytała, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo do kuchni wkroczył jeden ze strażników.
-Obudziła się?-powiedział.-Pani się niecierpliwi.
-Tak.-odpowiedziała ta sama kobieta, która rozmawiała wcześniej z Isabell.
Strażnik z groźnym wyrazem twarzy złapał Is za ramię i zaczął prowadzić przez korytarze zamku. Znała tą drogę. Ewidentnie szła do swojej komnaty. Tylko...dlaczego?
Drzwi otworzyły się i strażnik pchnął ją do środka. Następnie zamknęły się cicho. Spojrzała w stronę łóżka. Ktoś tam leżał. Raphael? Podeszła bliżej i usłyszała głos.
-Nareszcie-przepełniony był ironią.
-Gabriela? Co ty...? Co ja...? Co my tu robimy?
-My? MY?! Nie mamy ze sobą nic wspólnego. Powinnaś zapytać co JA tu robię. A aktualnie sobie leżę. Wygodne masz to łóżeczko. A właściwie JA mam wygodne łóżeczko.
-Co? Nie rozumiem.
-Wiem, słonko. Zawsze byłaś nieogarnięta. Już ci wyjaśniam. Ale najpierw...-szybko wyskoczyła z łóżko. Machnęła ręką i zmieniła piżamę w strój z dnia, kiedy pierwszy raz spotkały się w Arendelle.-Tak lepiej. A teraz słuchaj, bo nie chcę tego mówić dwa razy. Będę się streszczać. Zamieniłam nas rolami. No prawie. W każdym razie ja jestem teraz Władczynią, a ty...nikim. Zabrałam ci wszystko. Tak jak ty, zabrałaś wszystko mi. Nie masz mocy. Nie masz dziecka. Nie masz przyjaciół. A twoja miłość już cię nie kocha.
-Jak śmiesz...
-Raphael!-zawołała śpiewnie Gab. Zaraz zjawił się mężczyzna z twardym wyrazem twarzy. Ukląkł przed nią. Isabell rozpromieniła się na jego widok. Zaraz jednak uśmiech zszedł z jej twarzy.
Gabriela złapała go za brodę zmuszając by na nią spojrzał i wstał. Potem wpiła się w jego usta i spoglądając diabelsko na Is, całowała go przez jakąś minutę. Nie próbował się nawet bronić. Zatracał się w tym pocałunku. Dla Isabell świat już nie miał sensu. Chyba faktycznie wszystko, co mówiła Gab było prawdą. Po jej policzkach zaczęły ściekać słone łzy.
Kiedy ''zakochani'' odkleili się od siebie Gabriela spojrzała zwycięsko na płaczącą kobietę.
-Kotku, zabierz ją do celi. Tej mojej-powiedziała z uśmiechem.
Mężczyzna podszedł do Is i wyprowadził ją na zewnątrz. Nie opierała się i posłusznie szła za nim. Spoglądała na niego tak, jakby to było ostatnie spojrzenie. Chciała go zapamiętać. Bo chciała zapomnieć. Spostrzegł to i odwrócił się do niej.
-Czemu tak mi się przyglądasz?-powiedział, a jego kąciki ust drgnęły w lekkim uśmiechu.
-Nie pamiętasz mnie, prawda?-rzekła spuszczając głowę.
-Amnezja? Dosyć...oryginalny pomysł.
-Co?
-No nie słyszałem jeszcze, żeby któraś z moich adoratorek mówiła o amnezji. Niezłe.
-Nie kłamię.-szepnęła do siebie.
Znaleźli się w lochach. Niegdyś pustych, teraz pełnych wołających o pomoc ludzi.
-Cisza!-krzyknął Raphael prowadząc ją obok krat więziennych. Isabell przyglądała się tym ludziom. Byli tu może kilka dni, ale wyglądali na wykończonych i głodnych. Przechodząc obok jednej z celi jakiś mężczyzna upadł. Is zerwała się do krat, ale Raphael złapał ją za ramię i pociągnął.
-Puszczaj!-krzyknęła wściekła i wyrywając się z rąk podbiegła do zemdlałego mężczyzny. Złapała go za rękę przez kraty. Dotknęła jego czoła.-Dajcie mu coś do picia! Szybko!
Raphael wpatrywał się w nią zaskoczony. Kiwnął ręką i zaraz ktoś przyniósł mały kubek z wodą w środku. Isabell przyłożyła ją do jego ust i wlała. Ocknął się niemal natychmiast.
-Dziękuję...-rzekł słabym głosem.
-Nie dziękuj. Oszczędzaj siły-rzekła uśmiechając się smutno. Wstała i wróciła na poprzednie miejsce. Raphael był zszokowany. Wpatrywał się w nią świdrującym wzrokiem.
Kiedy szli dalej ludzie wyciągali ręce w stronę Isabell, a ona je dotykała i pocieszała ludzi będących wewnątrz. W końcu w celach nie było już ludzi, ale oni szli dalej. Teraz to on wpatrywał się w nią, która kroczyła dumnie.
-Czemu tak mi się przyglądasz?-powiedziała cytując go.
Zaśmiał się.
-Czemu mu pomogłaś?-spytał w końcu.-Nie znasz go.
-To człowiek, a nie bezpański pies. Chociaż takiemu też bym pomogła. To, co robicie tym ludziom...
-To złoczyńcy...
-To ludzie! Z resztą nieważne. Nie będę cię tłumaczyła tego. Nie wiesz jak jest naprawdę.
-A jak jest?
-Nie ona jest Władczynią. Ja nią jestem.
-Ta jasne...-znów się zaśmiał. Tym razem śmiał się ktoś jeszcze. Głos pochodził z celi. Słychać było też płacz. Raphael otworzył drzwi i prawie wepchnął Isabell do środka. Potem zamknął celę i szybko się oddalił.
Odwróciła się w stronę głosów. Po jej prawej stronie, w świetle padającym z małego okna siedzieli wychudzeniu Czkawka i Jack. Śmiali się i cały czas kiwali. Pokazywali coś w powietrzu i szeptali. Potem znów się śmiali.
-Czkawka...Jack...-próbowała się z nimi porozumieć. Nawet nie zwrócili na nią uwagi. Odwróciła głowę w drugą stronę W ciemności siedziały dwie kobiety. Także wychudzone. Wpatrywały się w pustą przestrzeń i płakały. Szeptały coś jak oszalałe i kiwały się tam i z powrotem. Is opadła na podłogę. Z jednej strony płacz. Z drugiej śmiech. Wariatkowo....
Bardzo mi przykro, że piszę tak ważny rozdział wtedy, kiedy jestem zawalona pracą. Rozdział może być niedopracowany, ale nie mam czau pisać więcej. Mam fatalną sytuację w szkole. Dużo nadrabiania. Dwa konkursy plastyczne. Ale jutro przychodzą moje ukochane książki. Tylko z tego powodu utrzymuję jeszcze humor. Będę bardzo wdzięczna, jeżeli napiszecie mi, co sądzicie o tym rozdziale. Jest...nie nie wiem jaki jest, Same mi napiszcie. Pozdrawiam was wszystkie bardzo serdecznie!
O matko O.O, to było super. Po prostu jeden z najlepszych rozdzialów na blogu. Nic dodać, nic ująć. Fantastyczny!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś do zdrowia, powodzenia w konkursach :*