piątek, 6 listopada 2015

21. Błahe sprawy

  Eira
  Leżę w łóżku kilka dni. Co rano budzi mnie widok zabójczych oczu Jamesa i co wieczór kładę się spać słysząc jego głos. Śpi ze mną w jednym pokoju. Pech. A może nie...
   Całymi dniami opowiada mi co się wydarzyło. Na moje nieszczęście robi to tak, że każdego dnia dostaję tylko niewielki zlepek informacji. Czego dowiedziałam się do tej pory? Niewiele. Gabriela jest teraz Władczynią. Wykorzystała nas do stworzenia czegoś w rodzaju zaklęcia, które zamieniło miejscami ją i Is. Nie wiadomo, gdzie ona jest, ani gdzie są nasi rodzice. Wiem też, że kiedy Gab się zamieniła z Isabell coś spowodowało wybuch przez który mam tą okropną ranę na ramieniu.
  Przez cały czas James się uśmiecha. Jest dziwnie optymistyczny. Tylko kiedy wspomina o rodzicach milknie i zmienia temat.
   Zdrowieję bardzo szybko. Nie wiem, czy to zasługa leczniczych ziół Ros, czy kojący głos Jamesa. W każdym razie dziś wyjdę na dwór. W końcu. I idę tam z Jamesem. Los w końcu robi dla mnie coś dobrego.
   Moja sukienka jest podarta, brudna i umazana krwią. Nie chcę na nią patrzeć. Nie dlatego jak wygląda, ale dlatego co mi przypomina. Zamykam oczy i oddycham głęboko. Ros zostawiła mi na łóżku spodnie i jakąś koszulę. Nie chodziłam w spodniach. Są dla facetów. Ale muszę przyznać, że kiedy je wkładam czuję się dziwnie przyjemnie. A koszula nie ma gorsetu. Kolejny plus. Uśmiecham się. Wychodzę z pokoju i napotykam wzrok Ros. Siedzi przy stole w głębokim zamyśleniu. Kiedy siadam na przeciwko niej uśmiecha się do mnie niepewnie i łapie za dłoń.
-Jak się czujesz?-pyta.
-Ramię boli, ale tylko trochę. Ale mogę wyjść prawda?
-Jasne.-śmieje się.-Nie mogę cię tu trzymać wiecznie. Tylko pamiętaj, trzymaj się  Jamesa.
Uśmiecham się szeroko i wstaję od stołu. Podbiegam i otwieram drzwi i owiewa mnie fala świeżego powietrza. Rozpuszczone włosy, których nie potrafiłam spiąć muskają moją skórę. Zamykam oczy i oddycham. Wreszcie.
-Będziesz tam tak stała, czy wyjdziesz do mnie?-usłyszałam głos Jamesa i natychmiast otworzyłam oczy. Podeszłam do niego. Był ode mnie trochę wyższy. Ale tylko trochę.
-Gdzie idziemy?-spytałam spoglądając mu w oczy. Już je dziś widziałam, ale tu wyglądały jeszcze lepiej.
-Trochę tu...Trochę tam-mówi i wybucha śmiechem. Boże, jego śmiech jest cholernie zaraźliwy. A śmieje się cały czas.
-No to chodź tu, a potem tam.
  Chwilę idziemy w milczeniu. On cały czas się uśmiecha a ja podziwiam widoki. Nie, nie jego. Las w którym jesteśmy jest olśniewający. Każdy liść, każde źdźbło trawy, każdy krzak pasował tu idealnie. Mamie by się tu nie spodobało. Narzekała by na robactwo i brud. Tata wszystko by zamrażał. Dobrze, że ich tu nie ma. Nienawidzę zimy. Wiem, moi rodzice mają moc lodu i tak dalej. Ale zima jest nudna. Tylko biel. I zimno. I czyhające na życie ostre sople lodu. Z zamyślenia wyrywa mnie chichot chłopaka.
-Co?-pytam zdezorientowana.
-Nie, nic-odpowiada szczerząc się.-Po prostu...miałaś taką minę. Jakbyś znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące cię pytania.-nachyla się i czuję jego oddech na szyi.-Ale powiem ci w sekrecie, że las ci ich nie da.
-To może-odpowiadam odwracając głowę w jego stronę-ty mi je dasz.
Znów się śmieje. Znowu.
-Może...Ale tylko na jedno. Jedno jedyne. Iii...W zamian za to, że ty odpowiesz mi na jedno moje.
Poszło zbyt prosto.
-Dobra, ale pytam pierwsza-odpowiadam, a kiedy kiwa głową od razu pytam-Jak to jest, że jednego dnia masz 5 lat, a drugiego 15?
Patrzy na mnie, jakby co najmniej mu przyłożyła. A potem wybucha śmiechem. Który to już raz dzisiaj? Trzeci? Boże, czy ja to liczę?
-Mogłaś...mogłaś-próbuje przestać się śmiać. Z czasem mu się to udaje.-Mogłaś zapytać mnie o wszytko. O to, co wydarzyło się z Gab, a dziecko Isabell, o twoje ramię...A ty zapytałaś....o mnie?
Faktycznie, mogłam zapytać o coś innego. Ale i tak on interesował mnie najbardziej.
-Czy to już twoje pytanie? Najpierw odpowiedz na moje.
-Eira...-odetchnął. Wymówił moje imię może....drugi raz? Zawsze mówił do mnie księżniczka, a moje imię wymawiał...rzadko. Nawet, jeśli chodzi o te kilka dni. Ale to, jak podkreślał każdą literę, a szczególnie ''r'' sprawiało, że się rozpływałam. Złapał mnie za rękę. Złapał. Mnie. Za. Rękę. Posadził mnie na trawie i usiadł obok mnie.
-Ostatnia szansa-rzekł.-Naprawdę chcesz to wiedzieć?
Pokiwałam tylko głową.
-No dobrze księżniczko-wolę jak nazywa mnie Eira.-Zamknij oczy.
Wykonuję polecenie i czekam co dalej. Ale nic się nie dzieje. Jest zupełnie cicho. Zaraz...czy on sobie poszedł?! Jak go zobaczę to chyba nakopię mu...
-A teraz wyobraź sobie-odzywa się w końcu. Oddycham z ulgą i rozluźniam się.-że w tym momencie czas się zatrzymuje. Cały czas siedzimy razem tutaj, w środku lasu, ale czas już nie biegnie.
Czuję, jak odgarnia włosy z mojej twarzy. Pokrywam się gęsią skórką.
-Wyobraź sobie, że nagle otwierasz oczy. Ale nie ma tu mnie. Wokół ciebie biega gromadka dzieci. Twoich dzieci. A obok ciebie siedzi twój mąż. Jeszcze kilka chwil temu siedziałaś tu ze mną, a teraz wszystko się zmieniło.
Otworzyłam gwałtownie oczy. Zamrugałam gwałtownie. Nie chciałam męża. Nie chciałam dzieci. Chciałam jego. Chciałam lasu i rodziców. Chciałam tu zostać. Próbuję uspokoić oddech. Czy tak właśnie się czuł? Jakby mu wszystko zabrano?
-Czujesz?-pyta.-Wiesz już jak to jest?
-Zabrano ci teraźniejszość. Rodziców. Dzieciństwo.
-Nie, to nie tak. To znaczy...teraźniejszość jest teraz. Nigdy nikt nie mógłby mi jej zabrać. Dzieciństwo...miałem 5 lat dzieciństwa. A rodzice...nawet ich nie pamiętam...
-Nie?
-A, a, a...To już kolejne pytanie, księżniczko. Teraz ja.
Wzdycham. Tak wiele chcę się dowiedzieć. Ale zgadzam się, taka była umowa.
-No dobra, pytaj.-mówię w końcu.
-Potrafisz pływać?
Jego mina była zdziwiona? Mogę założyć się, że ja wyglądałam na bardziej zdziwioną. Mógł mnie zapytać o wszystko. Nawet o coś prywatnego, a on zapytał czy umiem pływać. Zatkało mnie. Po prostu mnie zatkało. Z drugiej strony zrobił to samo co ja...
-Przepraszam-chrząkam i prostuję się.-Zatkało mnie. Umiem pływać. Isabell mnie nauczyła.
-To bardzo dobrze, zaoszczędzimy czas.
Wstaje i pociąga mnie za sobą. A potem biegniemy przez las.


Podoba mi się ten rozdział. Naprawdę mi się podoba. A co wy o tym myślicie?


2 komentarze:

Dzięki za komentarz!:*