sobota, 30 maja 2015

Rozdział 22

                    ''Nie mogę jej pomóc''
-Jak to? Co się stało?-mówiła przerażona Is.
-Byliśmy tam...w Arendelle.-rzekł Czkawka wbijając wzrok w ziemię- Mieliśmy patrzeć na wszystko z góry i w razie czego atakować. Nie spodziewaliśmy się jednak, że te...stwory będą potrafiły latać. Nie można było ich zabić. Można było tylko uciekać. Goniły ją. Astrid nie zdążyła uciec i jeden z nich przeniknął ją, a potem całkiem zniknął. Wypadła z siodła, a ja ledwo co zdołałem ją złapać. Nie otwiera oczu i prawie nie oddycha. Gothi nie wie co jej jest. Proszę, uratuj ją. Błagam.
-Zrobię co w mojej mocy, ale nic nie obiecuję.
Uklękła przy łóżku Astrid. Złapała za rękę i chciała przenieść się myślami do jej ciała, by zbadać je od wnętrza. Gdy tylko zamknęła oczy ogromna siła zmusiła ją do opuszczenia ciała dziewczyny. Próbowała kilka razy, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Wstała i spojrzała na zmartwionego Czkawkę. Nic nie mówiąc, zasugerowała wyjście na na zewnątrz. Chłopak podszedł do Astrid, pocałował ją w dłoń, a potem w czoło i wyszedł.
-Przejdźmy się.-powiedziała Is.
Zamierzała spotkać się ze swoją smoczycą, której tak dawno nie widziała. Musiała po drodze wyjaśnić, co się stało. Właśnie zachodziło słońce. Było spokojnie i cicho.
-Powiesz mi w końcu co z nią?-zapytał zniecierpliwiony Czkawka.
-Nie mogę jej pomóc.
-Co? Ja...jak to?
-Nie wiem, co się stało, więc jak mam jej pomóc. Trzeba tu kogoś, kto potrafi badać magię z zewnątrz.
-Nieznane?
-Nie, działają na zasadach podobnych do mnie. To musi być ktoś, z poza świata. Ktoś, kogo poznałam bardzo dawno temu mimo, iż on nie poznał mnie.
-Nic nie rozumiem. Możesz mówić po ludzku.
-Och Czkawka, żeby ją uratować muszę złamać zasady i udać się do innego świata, by przyprowadzić kogoś, kto pomoże twojej ukochanej. Ale nikt, absolutnie nikt prócz ciebie, nie może się o tym dowiedzieć, jasne?
-Ale, co mam mówić, że już nas opuściłaś, bez pomocy?
-Nie. Powiesz, że wraz z Vansi wyruszyłam na wschód w poszukiwaniu człowieka, który jej pomoże. Ukryjecie gdzieś ją. Dacie radę. Ale pamiętaj mów tak tylko, gdy ktoś zapyta, jasne?
-Jasne, ale jeżeli ten człowiek nie pomoże....
-Pomoże. Uwierz. A teraz wybacz, chcę spotkać się z moim smokiem.
Vansi przywitała ją powaleniem na ziemię. Miło było zobaczyć tą smoczą mordkę. Potem leciały razem w przestworzach. Isabell czuła wiatr we włosach i wydawało jej się, że przez chwilę wszystkie problemy zniknęły. Ale to tylko marzenia. Zaraz musiała rozstać się z ukochaną smoczycą. I przeszła przez portal.Do królestwa Pantalonii.


Wiem, wiem to sobota a nie piątek. Ale wczoraj miałam ciężki dzień. Mam nadzieję, że wybaczycie i skomentujecie.

środa, 27 maja 2015

Rozdział 21

                       "Brak czasu''
  Ból. Ale nie ból złożony ze smutku. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczuła ból głowy, kiedy wstała. Z trudem otworzyła oczy. 
-Au...-rzekła. Była w lesie. Wyraźnie czuła zapach igliwia i runa. Słyszała trzask ogniska.
-Cieszę się, że się obudziłaś. Nie, nie, nie! Nie wstawaj!-powiedział obcy, kobiecy głos.
-Mam z tobą rozmawiać, nawet nie wiedząc kim jesteś?! Pokaż się tchórzliwa....Ros?
-Isabell. Poczekaj. Zaraz złagodzę ból głowy. 
 Przyłożyła dłoń do skroni Władczyni. Ból ustał.
-Dzięki. Kiedy się tego nauczyłaś? I...jak?
-To nie jedyna umiejętność, którą nabyłam. A teraz zjedz coś. Wiem, że masz więcej energii, niż jakikolwiek człowiek, czy...stworzenie, ale niestety musisz jeść.
-Dobrze. Powoli zrobiłam się głodna, ale obiecaj, że potem opowiesz mi wszystko.
-Obiecuję.
 Zjadły śniadanie, a potem przeszły się w stronę strumyka. Isabell bawiła się swoją mocą, co chwilę zmieniając sukienki swoją i Ros. Śmiały się i bawiły, ale w końcu Is chciała poznać prawdę. Chciała wiedzieć, co takiego się wydarzyło, gdy straciła pamięć. 
Zanurzyły stopy w zimnej wodzie. Poczuły orzeźwiające zimno.
-A więc...-zaczęła Is-opowiesz mi?
-No dobra, od czego zacząć?
-Od początku.
-Elsa zaprowadziła Raphaela do tunelów pod zamkiem. Wszystko tak, jak kazałaś. A tak a propos nigdy nie waż się zostawiać nas samych z Raphaelem. Wiesz jak o tobie ględził? Chyba z tysiąc razy usłyszałam o tym, jakie masz piękne oczy, a jakie włosy. Doszło nawet do tego, że padałam na ziemię, albo w krzaki tylko po to, by go uniknąć. Wiesz ile mam teraz otarć i siniaków. Nigdy więcej facetów na boku. 
Znów zaczęły się śmiać. Myśl o tym, jak bardzo Raphael się zmienił sprawiła, że Is zaczerwieniła się. Pozwoliła jednak kończyć Ros.
-Kiedy wrócił, znów się zmienił. Zaczął planować wszystko, każdy krok. Pochłonęła go wola zemsty. Plan był prosty. Napadamy na Jasona, odciągamy go od ciebie, porywamy cię, Raphael ucieka z tobą na Berk, reszta tworzy magiczne mury wokół zamku tak, by żaden ze sług Jasona nie dostał się do pałacu i byś ty z Raphaelem mogła przeteleportować się do nas. Jednak nie było mowy bezpośredniego ataku na Syna Mroka. Niestety twój ukochany za bardzo się zagalopował i kazał mi cię zabrać na Berk, sam poszedł po zemstę. Kiedy Nieznane wytworzyły portal, musiały to zrobić bardzo szybko i zamiast bezpośrednio na Berk, przeniosło nas na drugi koniec wyspy. Dlatego zaraz musimy wyruszyć do wioski.
-Wow. Dużo informacji jak na jeden dzień, ale dam radę. Dlaczego nie rozmawiałyśmy?
-Byłaś zajęta. Nie chciałam przeszkadzać. 
-Wiem, to ten okropny brak czasu, ale musimy to nadrobić. Czeka nas długa droga i minęło dużo czasu. Dasz radę mi wszystko opowiedzieć.
-Jasne.
Spakowały się i wyruszyły na zachód, w stronę wioski. Czasem leciały wraz z wiatrem, czasem zjeżdżały z lodowej ślizgawki a czasem szły po prostu na nogach.
-No dobra. Gadaj. Co tam u ciebie?-powiedziała Is, kiedy wyszły na piękną i długą polanę.
-Za jakieś dwa miesiące, kiedy to wszystko się skończy, zostanę ambasadorką naszej rasy. Moje skrzydła staną się większe i szybsze, a moja moc wzrośnie.
-Mam nadzieję, że będziesz mnie odwiedzać,
-Oczywiście, że tak. Nie zostawiłbym przyjaciółki. A tak po za tym, jestem zaręczona.
-Naprawdę?!
-Tak. Idzie mi to na rękę, że zostaje ambasadorką, ponieważ rodzina mojego ukochanego jest dość wysoko postawiona i nie wydałaby go za pierwszą lepszą. 
-Och Ros!Tak się cieszę! 
-Ja też! Spójrz! Wioska! Czemu taka pusta i...ponura. 
-Nie wiem, ale sądzę, że to nie będzie nic dobrego. 
-Sprawdźmy.
Puste domy, ponuro pozamykane okna i drzwi i głosy, ciche śpiewy dochodzące z domu Czkawki. Weszły do niego i ujrzały chłopaka z głową o partą o ciemne oblicze Astrid.
-Czkawka?-powiedziała, idąc przodem Isabell.-Co jest? Co z Astrid? Czy ona...nie żyje?
-Żyje, ale nie jest dobrze.



DUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUŻO dialogów. No to dziś więcej Ros, troszkę Czkastrid, trochę zabawy. Myślę, że się spodobało. A w piątek czeka nas jeszcze jedna i ostatnia już chyba podróż. Ale nie mam zamiaru powiedzieć gdzie ;)
  

piątek, 22 maja 2015

Rozdział 20

                              '' W imię miłości''

-Zabierz ją!-krzyczał Raphael próbując przekrzyczeć szum.
-Ty miałeś to zrobić!-powiedziała Ros.
-Zabierz ją powiedziałem!-pocałował śpiącą Is i pobiegł w ogień walki.
-Co mam jej powiedzieć?! Raphael!!!
-Idź!-powiedziały Nieznane otwierając portal-Idź! Musimy go zatrzymać! Idź!
 
 
Raphel przebijał się przez tłumy ludzi i potworów. W oczach miał dziwny błysk jakby jakiś zły duch go opętał i teraz nad nim panował. Wykopał drzwi wejściowe z zawiasów i zbliżał się w stronę balkonu, gdzie wcześniej widział Jasona. Ten jednak pojawił się szybciej
-Witam cię Raphaelu Vieranie! Witam serdecznie! Cieszę się, że...
-Zamknij się padalcu!-przerwał Synowi Mroka wojownik przykładając miecz do gardła.-Zapłacisz mi teraz za wszystko co jej zrobiłeś! Za to jak bardzo ją to bolało! Widziałem jakie ma rany na ciele. To te łańcuchy! Już nigdy w nie nikogo nie zakujesz!!!
Raphael ciął silnie, ale Jason odparowywał każdy kolejny cios swą ''laską''. Kilka razy prawie by oberwał, ale obronił się w czas. Nagle jego miecz ustawiony był w idealnym miejscu i a on był w idealnym czasie. Zabiłby go z pewnościom, gdyby nie krzyk Printemps.
-Nie!!!
Spojrzał się za siebie i to był jego błąd.

  Las. Ciemny gęsty bór. Na każdym drzewie, kamieniu....krew. Głos. Isabell. Noga, ręka... Rozczłonkowana Is leżała na kamieniu obok którego leżał krótki nóż. Myślał, że nie żyła. Poruszała oczami, mrugnęła i rzekła:
-M...Mogłe...ś...M...nie...Ura..tować....Pójść....ze...mn...ą....
Zamknęła oczy. Bał się jej dotknąć. Poczuł smutek, żal, ból, przerażenie, odrazę...Tysiące uczuć w jednym momencie. A potem ujrzał nóż w swych zakrwawionych rękach. Niewiadomą siłą zbliżały się w stronę twarzy dziewczyny. Nie chciał. Nie mógł zatrzymać. Nie mógł nic zrobić. Nóż wylądował na twarzy dziewczyny. Czuł i słyszał pękającą skórę, lejącą się krew....A potem poczuł oddech na plecach. Skrzypienie drzwi....
  
-Dobry jestem!-powiedział z zadowoleniem Jason -Nawet nie muszą zasypiać! Mmm...Jestem naprawdę dobry.
-Zabiję cię!-powiedział Raphael otrząsając się po koszmarze.
-Wiesz przecież nie możesz!-Printemps złapała go za rękę.-Dobrze o tym wiesz. Nie rób tego. Dla siebie. Dla Isabell.  W imię miłości.
-Hmf....
-A ty mały niedorobiony Synu Mroka-rzekła Hiver łapiąc Jasona swą szarfą-twój ojciec był naszym wrogiem, więc i ty nim jesteś!
-Super! Kocham takie starcia!
-Ale nie dziś, Synu Mroka!-wtrąciła się Ete.-Wycofać się! Do zamku!


No to piszcie co o nim myślicie. Jakie emocje wzbudził? Co ukrywa Raphael?


środa, 20 maja 2015

Rozdział 19

                       ''Krótko''
Posłuchała się go, a jakże. Dawała się pomiatać Jasonowi, słuchać jego długich przemówień na temat jego miłości i jej zdrady, a nawet ranić. Mimo, iż Jason już nie wpuścił jej do koszmaru, nadal się bała i bardzo mało spała. Dodatkowo niewygodne łańcuchy, które nosiła przez cały czas, obcierały ją i skóra piekła. Czekała i czekała, aż w końcu zapomniała o obietnicy Raphaela, bo miała własne problemy.
  Usłyszała krzyki, a raczej nawoływania dobiegające z podwórka. Jej ''komnata'' nie miała okien, ani balkonu, a sama nie mogła wychodzić. Jednak za wszelką cenę chciała się dowiedzieć, co się dzieje.
  Zaraz usłyszała jak ciemne istoty oddalają się z przerażającym szelestem. I nikt ją już nie pilnował. Użyła swej lodowej mocy (Jason i tak już ją posiadał) by wyważyć drzwi. Porwała się do głównego wyjścia. W holach, korytarzach i komnatach nie było nikogo. Była sama w całym zamku. Mogła teraz wybadać wszystkie zakątki i sekrety Jasona. Ale nie, musiała jednak dowiedzieć się, co jest przyczyną całego zamieszania i gdzie on właściwie jest.
  Pchnęła drzwi i ujrzała...swych przyjaciół. Walczyli z ciemnymi istotami, jedni w powietrzu, drudzy na ziemi. Tak dawno ich nie widziała, tak dawno nie słyszała. Mimo, iż nie widziała nigdzie Raphaela wiedziała, że gdzieś tam jest, dlatego od razu rzuciła się w ogień walki.
  Poczuła mrowiące zimno i odpłynęła w ciemną przestrzeń. Czyżby nowy koszmar?

Matko jaki krótki o_O Przepraszam was, ale brak weny i nawał pracy nie pozwolił mi napisać więcej. Mam nadzieję, że wybaczycie. Z dobrych wiadomości, zrobiłam już cały plan rozdziałów i będzie ich równo 30. No, to oceniajcie, chociaż chyba nie ma czego :(

niedziela, 17 maja 2015

I ankieta! Czy ostatnia w drugiej części?

 Dobra. Czas na zwierzenia, przemyślenia, decyzje.... Ale po kolei. Część drugą zakończę przed wakacjami. Nie wiem jeszcze którego dnia dokładnie, ale możecie szykować się na czyjąś śmierć, dziecko i zagrożenie życia. Natomiast część trzecia....Hm....Będzie bardziej zaskakująca niż myślicie. Poznamy wtedy kogoś, kto od początku pociągał za sznurki wypadków Isabell. Ktoś, kogo znacie....Ale nic więcej nie powiem!
 Pamiętacie jak pisałam o tym, że chce zakończyć bloga? Wtedy wydawało mi się nudzące to, że Is cały czas płacze, dołuje, budzi się...Wydawało mi się, że jesteście już po prostu tym zmęczone. Ale dopiero potem czytając komentarze zdałam sobie sprawę z tego, że wy nie patrzycie na to, że czynności się powielają, ale na to, że Isabell budzi się gdzie indziej, płacze z innych powodów....I to was interesuje. Iza to dziękuję. Za to, że staracie szukać się drugiego dna w nudnych przygodach Is. Proszę nie zmieniajcie się i zostańcie ze mną :*
 Ok. A teraz anikietunia! Bardzo ważna, bo chyba ostatnia przed trzecią częścią. Odpowiadajcie szczerze...Aha i możecie wybrać tylko jedną odpowiedź!

                       Ankieta!

1. Jakie emocje najbardziej lubisz(wywoływane przez moje opowiadanie):
a)strach i przerażenie
b)smutek
c)radość
d) zaciekawienie miłosnym wątkiem
2.Jakiego parringu chcielibyście więcej?
a) Jelsy! (Jack + Elsa)
b) Czkastrid! (Czkawki + Astrid)
c) Isaphael! XD (Isabell + Raphael)
d) Isabson?! (Isabell + Jason)
e) Inny w komentarzu
3. Czytacie poprzednie komentarze?
a) Tak
b) Nie
4. Kogo nie lubicie najbardziej?
a) Wszystkich kocham!
b) Napisz w komentarzu!
5. Która postać jest według ciebie najbardziej warta uwagi?
a) Żadna
b) Napisz w komentarzu!
6. Za co lubisz moje opowiadanie?
a) Napisz w komentarzu!
7. Do jakich światów miałaby udać się jeszcze Isabell?
a)Napisz w komentarzu swoją propozycję!
b) Błagam niech już nigdzie nie idzie!
8. Wasze pytania!

A teraz już kończę, bo idę dziś do kina! Na Avengers: Czas Ultrona! Już nie mogę się doczekać! Trochę słaby pomysł przed próbnymi testami, ale co tam! W sumie zamiast to pisać, powinnam się uczyć :/

piątek, 15 maja 2015

Rozdział 18

            "Jeszcze kilka dni''

Przeskakiwała z koszmaru do koszmaru. Raz widziała martwych przyjaciół, a za chwilę żyli i rozmawiali z nią. Nie wiedziała co było snem, a co prawdą.
Poczuła przejmujące zimno. Jeszcze w żadnym tak nie było. Przez jej gardło przepłynęła ciepła ciecz. Poczuła ulgę i otworzyła oczy. Ujrzała te istoty podlegające Jasonowi. nie zdziwiła się, bo często je widywała. Jednak to już nie był koszmar. Dopiero teraz naprawdę wiedziała, że żyje. Ciemna istota rozluźniła jej więzy tak, by Is mógł usiąść. Ta jednak nie chciała. Rozdygotana ze strachu, spocona ze zmęczenia, z gorączką i strachem, nie potrafiła nawet nic powiedzieć. Ale nie chciała spać. Była tylko głodna i spragniona. Dodatkowo każdy jej mięsień bolał jakby leżała w jednej pozycji przez kilka lat.
Powoli zaczęła się uspokajać i chociaż stworzenia zajmowały się nią doskonale, nadal im nie ufała i cały czas patrzyła się co robią.
Księżyc opowiadał jej co cię działo każdej nocy, a ona cieszyła się jego obecnością. Kiedy zaczął opowiadać, strach wrócił. Jednak chciała wiedzieć to, czego sama nie potrafiła pojąć. Po skończonych opowieściach, zauważyła, że nie było mowy o Raphaelu. Tak, jakby ktoś nie chciał, by się pojawił.
Rano znów do jej komnaty przyszły ciemne istoty. Dwie, nie jak zwykle jedna. Odpięli łańcuchy ze ściany i delikatnie pociągnęli. Zrozumiała, że ma wstać (pierwszy raz od długiego czasu). Nogi zapiekły. Znów pociągnęli za łańcuchy i znów wiedziała, że mam iść. Powłócząc nogami szła przez komnaty i korytarze. Nie patrzyła naprzód, tylko na nogi, zastanawiając się, gdzie ją prowadząc. Nawet nie się nie spostrzegła, kiedy ''rzuciły'' ją na posadzkę. Odgarnęła włosy szybkim ruchem głowy, które i tak spadły na oczy.
-Cieszę się, że doszłaś do siebie.-powiedział Jason, a jego głos odbił się echem w całej sali.
-Powiedzmy-mruknęła Isabell.
Uniosła głowę. Jason mówił bardzo pewnie, ale widać było, że był zdenerwowany. Szybko ruszał oczami i stukał palcami o tron.
-Myślę, że nie było ci zbyt miło tam...Prawda? Ustalmy zatem, że TY będziesz grzeczna i miła, a JA w zamian za to już nie pozwolę cię tam wpuścić. Jeżeli jednak mi się sprzeciwisz wrócisz tam i zobaczysz kogoś...kto jest dla ciebie ważny.
-Raphael...
-Tak, tak moja droga. Nie chciałem teraz tego robić, bo po pierwsze na to nie zasłużyłaś, a po drugie zabiło by to cię. Zgadzasz się?
-Nie mam wyjścia.
-Dobrze. Wracaj do komnaty.
Teraz była bezpieczna. Osunęła się w świat snu, bezpieczna, chroniona przez Księżyc.
Usłyszała szum morza, i zobaczyła światło pod podłogą. Odsunęła dywan i otworzyła wieko. Weszła cicho do środka. Było ciemno, ale w oddali zauważyła światło. Przestraszyła się, bo pomyślała, że to słudzy Jasona. Jednak to nie byli oni. Zobaczyła męską postać i już wiedziała, kto to jest.
Raphael upuścił lampę na ziemię. Wpatrywali się w siebie, nie ruszali się, teoretycznie nie oddychali. Żadne nie odważyła się mówić, podejść. Napawali się po prostu swoim widokiem. W końcu Isabell nie wytrzymała. Podbiegła do niego. I znów uczucia odżyły. Uściskom i pocałunkom nie było końca. Jednak dziewczyna nie odzyskała pełni sił i osunęła się na zimną posadzkę tunelu.
-Co ci jest?-wyszeptał Raphael.
-Jason...on...torturował mnie...tak jakby. Przez kilka dni umieścił mnie w koszmarze. Ale żyję. Na szczęście.
-Gdy tylko się z nim spotkam, zabiję go, a jego ciało spalę żywcem za to, co ci zrobił. Jednak wytrzymaj jeszcze kilka dni. Wtedy wszystko się odmieni. Możliwe, że już się nie spotkamy.
-Co? Tylko mnie nie opuszczaj. Proszę. Nie dam sobie sama rady. Raphael...Zabierz mnie stąd.
-Ciii...Jeszcze kilka dni. Potem...zobaczymy. I spokojnie, nie umrę. Nie teraz
Potem głaskał ją po włosach, a ona chciała zasnąć. Wiedziała, że musi wracać. I ten czas rozstania wreszcie nastał. I Is musiała wracać. I wytrzymać jeszcze kilka dni...

Dziś razem z grupą projektową zajęliśmy drugie miejsce (124/125 punktów). Dlatego między innymi rozdział tak szybko. I mam do was pytanko: Chcecie, abym skończyła część drugą przed, czy po wakacjach? To bardzo ważne. No i dzięki za komentarze. Bardzo je lubię ;) No to odpowiadajcie na moje pytanie, oceniajcie rozdział, piszcie teorie, co wydarzy się dalej i co planuje Raphael....

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 17

        "Uwięziona we własnym koszmarze''
Uwaga!!! Rozdział dość makabryczny i przepraszam za to wszystkich...Wina weny xD Dedykuję go Mirze i layli (dobrze odmieniłam?). Wybaczcie musiałam xD....

   Isabell obudziły promienie ciepłego Słońca. Wstała i ujrzała na sobie krótką zieloną sukienkę z przeźroczystą peleryną z tyłu. Nie była już u Jasona, w takim razie gdzie?
  Najwyraźniej była to chatka, drewniana, mała chatka. Oprócz jej łóżka, drzwi i okna nie było tam nic. Nie zamierzała czekać i od razu wyszła z domu. Oślepiło ją światło, a zaraz potem ujrzała dwoje dzieci bawiących się w trawie.
  Dziewczynka była zdecydowanie starsza i miała może 3-5 lat. Jej jasne włosy opadały na twarz, która wykrzywiona była w skupieniu. Plotła wianek ze stokrotek.
  Chłopiec biegał niezdarnie po łące ganiając za motylem. Przewrócił się może ze dwa razy, ale za każdym razem wstawał poprawiał krótkie, blond włoski i biegł dalej.
   Kiedy Is wyszła z domku dzieci podbiegły do niej i krzycząc: ''Mamo!'' przytulały się do jej nóg.
-Ja nie...nie jestem waszą mamą...ja nie mam dzieci-mówiła Isabell, ale dzieci jakby nie słuchały i przekrzykiwując się ciągnęły ją w przeciwne strony. W końcu zostawiły ''mamę'' i poszły zajmować się tym, co robiły wcześniej.
-Kogo to dzieci...?-powiedziała dziewczyna. Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź.
-Jak to kogo? To nasze dzieci.-powiedział Jason, który pojawił się jakby znikąd.
-Ach tak, to ty. Mogłam się spodziewać, że to twoja sprawka. Gdzie jesteśmy? Chcę wracać do celi...
-Ależ kochana...Cały czas w niej jesteś....
-Co...co ty mi zrobiłeś?!
-Dalej się nie domyślasz?! Myślałem, że jesteś bardziej bystra. Dobrze już tłumaczę. To jest sen. A dokładnie koszmar. A teraz zgadnij-do kogo należy? Tak, dobrze myślisz, do twojego....ukochanego? DO Raphaela. Powiem ci, że doskonale sobie nas razem wyśnił.
-Wyjdźmy stąd...
-Hej, ale nie płacz...Wiesz jak dużo czasu zajęło mi przenoszenie twojej świadomości do jego?! Zostajemy....
-Nie!
Pobiegła przed siebie. W dali słyszała już tylko głos: ''Zobaczymy teraz, czego ty się boisz'', ale ona go n ie słuchała. Biegła przed siebie, byle najdalej od tego miejsca. Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę. To były te dzieci.
-Dlaczego już idziesz...mamusiu?-powiedziała dziewczynka.-Nie chcesz zostać?
 Jej oczy zmieniły się w czarne doły, z których zaczęła płynąć krew. Wyraz twarzy wykrzywił się w strasznym uśmiechu, zupełnie jak uśmiech chłopca. Skóra zaczęła się robić ciemna i dzieci zmieniły się w okropne stwory bez oczu.
Isabell była tak przerażona, że biegła przed siebie, ale nadal widziała ich twarze. Ich mordercze twarze. Za chwilę łąka zmieniła się w las. Zaczęła iść wolniej. Ujrzała ślady krwi. Podążając za nimi doszła do trupów Nieznanych. Makabrycznie pocięte ciała leżały jeden na drugim. Były przebite włóczniom prosto w serce. Nie chciała oglądać ich oglądać, więc z zakrytymi ustami ruszyła dalej. Jednak było jeszcze gorzej.
 Zakrwawione ręce Jack'a i Elsy, a właściwie to, co po nich zostało splecione były jak zawsze. Do końca pozostali sobie wierni. Z ust kapała czerwona krew, która strugami lała się po nogach Is, gdziekolwiek by nie stanęła. Jednak mała Eira wyglądała najbardziej przerażająco ze wszystkich. Leżała pomiędzy rodzicami, miała rozcięte usta aż do uszu, oczy miała zamknięte. Sukienka była ubrudzona krwią, a w rękach trzymała gałki oczne. Jej gałki oczne.
  Zakrywając oczy Władczyni poszła dalej. Ujrzała Astrid i Czkawkę. Nie wyglądali tak źle, jak poprzedni, ale... Zamiast swojej skóry kolczastym drutem przeszyte mieli skóry swych smoków-Szczerbatka i Wichury. Z głowy dziewczyny wystawały ''na siłę'' wbite kolce smoczycy, a ręce oplecione jej ogonem.
 Chłopak uśmiechał się, a we wnętrzu widać było dwa, ogromne zęby Nocnej Furii.
 Isabell nie mogła już tego wytrzymać. Potykając się biegła przez siebie aż w końcu pozbawiona siły upadła na kamienie. Płacząc, zauważyła ociekającą krew na swych dłoniach, a potem znów usłyszała głosy dzieci '' Cieszymy się, że z nami zostajesz...''
''Nie!''-krzyczała w myślach, kiedy jej sukienka wtapiała się w kamienie... Nie mogła się ruszać i została uwięziona...we własnym koszmarze.

poniedziałek, 11 maja 2015

Gdy brak czasu....

Często mam tak, że kiedy zasiadam do komputera i wiem, że nadszedł czas na napisanie kolejnego rozdziału, nie chce mi się. Nie mam pomysłów, weny... I dziś chciałabym co nieco wytłumaczyć.
1. Znacznę od was.
Pośród was są osoby, które są takimi moimi ognikami utrzymującymi mnie przy życiu. Taką osobą jest np. layla. Komentuje każdy mój rozdział. Za to jestem jestem jej bardzo wdzięczna. Ale to nie o nią mi chodzi. Chodzi mi o osoby, które piszą jaki to mój rozdział jest boski, jaki fajny blog....a potem znikają. Zostawiają jeden komentarz i znikają. Mam do nich pytanie, skoro nie czytacie, dlaczego go zostawiłyście? Dlaczego dałyście nadzieję? A jeśli czytacie, dlaczego nie komantujecie? A może znikłyście? :\
2. Nudzi was już mój blog? Chcecie zmiany? Już tłumaczę. Mój blog,a właściwie historia Isabell miała mieć 3 części, ale moje rozdziały stają się coraz nudniejsze. Albo ja odnoszę takie wrażenie albo opowieść Isabell robi się jak flaki z olejem. Wydaje mi się że nie ma sensu pisać dalej. Czy wy też myślicie że powinnam zakończyć tego bloga? Myślicie że powinnam założyć nowego bloga nową historię, nowych bohaterów?czy chcecie być historia Isabell skończyła się szybciej?
3. Przepraszam za to że ten post mógł kogoś obrazić. Chciałam, żebyście wiedzieli, że maj będzie ciężki i nie wiem czy rozdziały będą regularnie. W księdze gości będę pisała kiedy owe będą. Ale skoro ja wywaliłam z siebie wszystko, teraz czekam na was. Krytykujcie mnie, pytajcie, wysuwajcie teorie...Piszcie to co chcecie, a ja w ramach przeprosin za brak rozdziału w miarę możliwości odpowiem na wszystkie komentarze.
Ps. Dzięki za 15000 wyświetleń! :*

środa, 6 maja 2015

Rozdział 16

            ''Pierwszy dzień niewoli''

  Gdy tylko weszli do środka, mroczne stwory zakuły ją w łańcuchy obok tronu. Tak, znajdował się tam teraz tron, schodów nie było. Siedziała na zimnej posadzce. Czuła przejmującą panikę, która z każdą chwilą stawała się coraz większa. Jason powoli podchodził do tronu, aż w końcu usiadł na nim w taki sposób, aby widzieć ją w pełnej okazałości.
-Skoro tak bardzo mnie kochasz-powiedziała Isabell przez zaciśnięte zęby-dlaczego kazałeś mnie zakuć?
-Moja droga-powiedział Jason przekręcając się na tronie.-może i cię kocham, ale ci nie ufam. Nie chcę, byś przez moją nieostrożność uciekła. Jak będziesz grzeczna, zaprowadzą cię do komnaty.
-Właśnie, kim oni są? Te...potwory?
-Ach widzisz. Ja jestem synem Mroka. Potrafię rozsiewać mrok tam, gdzie nie powinno go być. Dzięki zdolnościom odziedziczonym przez matkę potrafię go materializować w takiej postaci, jakiej zechcę.
-Czy to one ''psuły'' wszystkim sny?
-Nie! To ja...widzisz to nie takie trudne, a moc lodu przydała mi się jeszcze bardziej. Na początku musiałem zamrozić dobre i słodkie  sny. Na ich miejsce wstąpiły moje mroczne koszmary. Widzisz najgorzej było z dziećmi. Zabawne jest jak zwijają się z bólu, gdy zamiast sukienek i kwiatów widzą pustkę, bez rodziców, przyjaciół, miłości...
-Uważasz to za zabawne?! Pff! Jesteś taki sam jak twój ojciec!
-Nie waż się tak mówić! Nie jestem taki jak on!
-Spójrz na siebie. Sam w to nie wierzysz...
-Przestań! Zabierzcie ją stąd! Do lochu!
Tam spędziła kilka dni. Wiedziała, że go zraniła. Nie wiedziała tylko, jak teraz postąpi-czy dobrze, czy wprost przeciwnie dla jej sprawy. Mogła tylko czekać. W lochu wspominała Raphaela. Ciekawa była, czy on też o niej myśli.
Łańcuchy oplatały jej ręce i nogi. Obcierały ją z każdej możliwej strony. Mogła rozmawiać tylko z Księżycem. Tylko on był teraz jej wsparciem.



Wybaczcie, że teraz rozdziały będą krótkie i nudne. Mam teraz dość trudny okres w życiu i myślę, że do końca maja nie będzie się działo nic ciekawego. Może macie jakieś pomysły na rozdziały? Uprzedzam pytania o Ros, bo ona pojawi się niedługo i....sami zobaczycie. Zapraszam na mój sklep internetowy tutaj. Mało wzorów. Planuję więcej. No czekam na komentarze:)

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 15

                                ''Ujawnienie''
  Is cały dzień siedziała w swojej komnacie. Nie chciała się widzieć z nikim. Z jednej strony myśl o tym, że już nigdy mogła nie zobaczyć swoich przyjaciół cały czas skłaniała ją do wyjścia. Z drugiej- nie chciała się rozklejać i chciała uniknąć ckliwych pożegnań. Siedziała i kończyła książki dla Lokiego. Potem spakowała je wszystkie i przemknęła do Asgardu.
-Proszę.-powiedziała smutno.-To wszystkie 15 tomów. A teraz...powiesz mi po co ci one?
-Mhhhmmmm....-mruknął Loki.-Jesteś o wiele potężniejsza niż myślisz. Nie powinnaś się opierać takiemu chłopcu. Nie ważne. Widzisz twoje opowieści są swoistym portalem do świata opisanego w książce. Dzięki temu będę mógł rządzić nie tylko Asgardem, ale też 15 innymi światami. To dla mnie naprawdę wielka nagroda.
-Aaa...więc to była tylko żądza władzy? Tylko tyle? Dobrze....Muszę już iść...Żegnaj...
Ubrała długą zieloną sukienkę. Potem szukała odpowiedniego płaszcza. Aż wreszcie znalazła. Dostała go na 17 urodziny. Ciemno zielona tkanina ozdobiona była srebrnymi liśćmi. Ubrała jeszcze bransoletkę, a Łzę Pradziadów ukryła pod sukienką.Odetchnęła i podeszła do drzwi. Z oka poleciała jej jedna, samotna łza. Otarła ją i popchnęła pewnie drzwi. Ku jej zdziwieniu nie mogła przemknąć cicho do Jasona. Wszyscy jej przyjaciele i służba stali po obu stronach korytarza. Patrzyli na nią z troską i miłością. Oprócz jednej osoby. Ale o tym potem. Podchodziła do każdego i za każdym razem słyszała słowa, które w jakiś sposób ją zasmucały. Spoglądając na nich Isabell myślała o swojej przeszłości jako dobrze wykonanej robocie. Jednak przyszłość...Czy już na zawsze miała być niewolnicą miłości? Ale nie miała dla kogo walczyć. W końcu podeszła do Raphaela, który stał z głową spuszczoną w dół i zaciśniętymi pięściami. Ukłoniła się tylko.
Szła pierwsza a za nią ludność. Koszmary dręczące ludzi nadal ich męczyły, dlatego wyglądało to jak parada zombie. Na polanie zobaczyła stojącego Jasona, a wokół niego stały stworzenia nie przypominające niczego, co do tej pory widziała. Była w połowie drogi, gdy za sobą usłyszała męski krzyk:
Nie!
Obejrzała się mimowolnie za siebie i ujrzała biegnącego w jej stronę Raphaela. Włosy już nie były związane, tylko dawały się ponieść wiatrowi. Isabell nie wiedziała co to oznacza. Zamknęła oczy i poczuła ciepły uścisk. Znów poczuła znajomy zapach. Spoglądając w górę, otworzyła oczy. Zobaczyła tam zielone siatkówki, świecące się od łez.
-Nie pozwolę ci mnie zostawić.-powiedział Raphael.-Nie pozwolę, byś teraz do niego poszła.
-Co to znaczy?-powiedziała zdziwiona dziewczyna.
-Co? To, że nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Każdego dnia nie mogłem wziąć się w garść i ci to powiedzieć. Nie mogę wytrzymać jednego dnia, bez widoku twego uśmiechu. Bez widoku twych oczu. Wtedy, kiedy poszłaś do Asgardu uciekłem do maga, który miał pomóc mi przenieść się do ciebie. Jednak nie dał rady i nastąpiły pewne...powikłania. Ale to nie ważne. Posłuchaj mnie. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię.
Powoli przybliżył swoje usta do jej. Uczucie, które Is poczuła podczas pocałunku nie mogło się równać z żadnym pozytywnym i negatywnym uczuciem. Łzy ciekły jak nigdy dotąd. Ze szczęścia, bo nareszcie miała dla kogo walczyć, a ze smutku dlatego, że musi się z nim rozstać.
-Raphael....Ja nie chcę tam iść....ale muszę....
-Jak ja bez ciebie wytrzymam....jak wytrzymam bez tego zapachu, tych oczu, włosów....
Usłyszeli powolne klaskanie w dłonie:
-Brawo! Brawo!-powiedział Jason.-Piękne przedstawienie! Ooo...Ile uczuć....
-Odejdź od niej!-krzyknął Raphael.-Ona jest moja!
-Nie, posłuchaj....Ja muszę iść-dziewczyna odwróciła się do ludzi.-Główny strażnik ma iść ze mną.
-Co?-powiedział syn Mroka.-Idziesz sama! Albo...koszmary tamtych ludzi już nigdy nie zniknął.
-Posłuchaj mnie nędzny pomiocie grozy: Jestem silniejsza niż myślisz i w końcu znajdę sposób by zniszczyć to zaklęcia, a jeśli nie chociaż trochę je obniżyć, natomiast ty już zawsze pozostaniesz sam. Dlatego albo on idzie ze mną, albo nie idę.
-Ostra jesteś...to lubię. No dobrze bądź sobie z nim jeszcze chwilę. Będę miał większą radochę zabierając ci miłość.
Okazało się, że zrobił sobie siedzibę w starym zamku Elsy. Teraz jednak był ciemny i biła od niego ciemna aura.  Na szczęście znała go doskonale i wiedziała co ma zrobić.
Kiedy ostatni raz przytulała się do Raphaela wyszeptała szybko:
Spotkajmy się jutro wieczorem w katakumbach. Elsa pokaże ci drogę.
Kiedy konie z Arendelle zniknęły za horyzontem Jason polecił stworom:
-Zakłuć ją.



No i na razie koniec. Piszcie co myślicie. I mam do was OGROMNE pytanie: Chcielibyście, abym założyła sklep z koszulkami? Więcej na mojej stronie, Serdecznie zapraszam! I wracamy już do normalnego pisania rozdziałów w środy i piątki.

Koszulkę zrobiłam sama. To nie rysunek, ale co tam...
Co dalej zrobi Jason?