piątek, 18 grudnia 2015

27. Zostaję

  -Isabell...
Usłyszała swoje imię. Ktoś je wypowiadał. Ocknęła się natychmiast. Mężczyzna. Ujrzała w krzakach postać. James? Nie, nie on. A jeśli nie on...O Boże, sługus Gab!
Zerwała się natychmiast. Nie miała broni. Wszystko zostało w domu. Ale nie mogła tam biec. Nie mogła narazić przyjaciół i córkę na niebezpieczeństwo. Musiała go zabić. Oby tylko był sam i nie przyprowadził przyjaciół. Krzyknął coś, a jego głos wydawał się dziwnie znajomy. Isabell była zdeterminowana i nie zamierzała odpuszczać. Zatrzymała się nagle, a ''ten ktoś'' wpadł na nią z impetem.
''Pamiętaj, co uczył cię Raphael"-powtarzała sobie w myślach.
Szkoda, że nie wiedziała, że leży na niej nie kto inny, a sam Raphael. Kiedy zaczęła atakować zauważył, że wykonuje JEGO ruchy. Wiedział jak się bronić. Bo przecież...to on te ruchy wymyślił.
Kiedy odwróciła się do niego twarzą...Raphael. Czyli to właśnie teraz miała go zabić? Nie chciała. Ale musiała. Dla Destiny. Jak ona jej to potem wyjaśni? Kochanie, zabiłam twojego ojca, bo lizał z inną panią i nie pamiętał mnie? W życiu.
Dopiero po chwili zrozumiała. Powtarzała ruchy, które on ją nauczył. O Boże, nie ma szansa pokonanie go.
-Nie chcę z tobą walczyć-odezwał się wreszcie. Nie chciał walczyć?
-Nie?-powiedziała Is gotowa do ataku.-To po co tu jesteś?!
-Kazałaś...kazałaś mi szukać odpowiedzi. A ja mam dużo pytań.
Spojrzała  na niego z ukosa. Pytań? Pytań?! Jakich pytań? I...i po co ona to w ogóle powiedziała?!
-Proszę..-rzekł podchodząc bliżej z opuszczonymi  dłońmi.-Wiem, że znasz odpowiedzi, na pytania na które sam nie potrafię odpowiedzieć.
-Masz godzinę. Odpowiem na twoje pytania, ale nie za darmo.
Zaśmiał się. Jak ona z tym tęskniła. Z pewnością by go teraz pocałowała, gdyby nie to, że jego wargi dotykały warg Gab.
Zignorowała go i ruszyła w stronę jeziora. Musiała wracać. Musiała nakarmić Destiny. Ale jeszcze bardziej musiała się dowiedzieć, co kombinuje i jak zaatakować Gabriel.
Usiadła na jednym z kamieni nad jeziorem i wpatrzyła się w jego taflę. W tym czasie Raphael usiadł obok niej i przyglądał się jej twarzy.
-Zagrajmy w grę.-odezwała się po chwili odwracając do niego głowę. Nie mogła jednak długo na niego patrzyć, bo nieodparta chęć pocałowania go tylko wzrosła.
-Grę?
-Tak, grę. Ty zadajesz pytanie, ja na nie odpowiadam. A potem na odwrót.
-Dobra, ale ja zaczynam.-powiedział i kontynuował, kiedy przytaknęła.-Nie wiem dlaczego, ale znam twoje imię. Gabriela nigdy go nie wymówiła. Dlaczego więc je znam?
-Może dlatego, że ja jestem twoją żoną?!-krzyknęła, ale natychmiast pożałowała tego. Zamrugała.-Po co tak naprawdę tu jesteś?
-Już mówiłem-chcę poznać odpowiedzi. Dlaczego twierdzisz, że jesteś moją żoną?
-Bo nią jestem. Gab coś zrobiła...I zapomniałeś. Wszyscy zapomnieli...Czy ona wie, ze tu jesteś?
-Nie. Raczej nie. Możesz to udowodnić? To co mówisz?
-No dobrze, sprawdźmy, czy całkowicie wymazała mnie z twojego umysłu. Poznałam cię na arenie. Miałeś być moim nauczycielem. Miałam wtedy...16 lat? Kiedyś odwiedziłeś mnie w nocy. A ja cię uderzyłam, bo myślałam, że mnie zostawiłeś. Pierwszy raz powiedziałeś, że mnie kochasz kiedy Jason mnie zabierał. Potem spotkaliśmy się w katakumbach starego zamku.
Zaśmiał się i spojrzał na taflę jeziora.
-Dlaczego się śmiejesz?-spytała bliska płaczu Is.
-Bo...Bo mówisz mi o rzeczach, które pamiętam. Ale nie ma tam ciebie. Tam jest Gabriela. Ją widzę. To jej wyznaję miłość. To ją uczę. To z nią spotykam się w katakumbach. Ale to nie mogła być ona. To musiałaś być ty.
Spojrzała na niego. Teraz chciała go pocałować. BARDZO. Ale szybko zamknęła oczy. Uspokój się!-powtarzała sobie w myślach.
-Przed...tym całym cyrkiem-zaczęła wciąż z zamkniętymi oczami.-Pokłóciliśmy się. Bardzo. I...nie chciałam cię stracić. Ale są dla mnie ważniejsze rzeczy. Co planuje Gab? CO robi? Mówiła ci coś?
-W zasadzie to w ogóle się do mnie nie odzywa...
-Czekaj...jak to?
-No...ma innych...kochanków? Mnie wezwała pierwszy raz, kiedy ty się zjawiłaś.
-Ta suka zabrała mi ciebie i jeszcze śmie cię zdradzać?! Wydrapię jej oczy!-wstała i już chciała wracać. Ale przypomniała sobie, że Raphael może teraz wrócić do Gab i wszystko jej wygadać. A nawet, jeżeli nie będzie chciał i tak Gab to z niego wyciągnie. Nie mógł tam wrócić. Ale...czy mógł zostać?
-No dobra.-powiedziała do siebie i odwróciła się do niego.-Raphael, możesz być za nami i pomóc nam pokonać Gab, albo teraz lecieć jej to wszystko wygadać. Tylko wierz mi. Nie przeżyjesz pięciu minut, jeżeli wybierzesz tę drugą opcję.
-Zostaję. Zostaje z ''wami'' kimkolwiek ci ''wy'' jesteście.
-W takim razie chodź.
Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę domu. Oboje sobie zaufali. A to już był pierwszy krok, do pokonania Gab.
Kiedy przekroczyli próg domu. Pierwsze co ich zastało to zdenerwowana Eira. Ostatnio stała się super drażliwa. Kiedy tylko zobaczyła Raphaela co zrobiła? Wskoczyła na niego z dzikim okrzykiem.
-Czego tu chcesz, sługusie?!-krzyczała.-Zabiję cię! Zdradziłeś Isabell!
-Uspokój się Eira...-mówiła Is odciągając wściekłą dziewczynę.-On jest z nami. Chce...chce nam pomóc.
-Spróbuj zdradzić nas jeszcze raz, a twoje ciało zawiśnie w sali tronowej Zamku w Arendelle!-prychnęła i odeszła. Zdezorientowany Raphael spojrzał na Is pytająco.
-Księżniczka Arendelle-rzekła beznamiętnie wodząc wzrokiem za dziewczyną.-Jedna z nas. A teraz chodź.-Pociągnęła go na górę.-Chcę ci coś pokazać. Tylko...najprawdopodobniej zapomniałeś...
Pchnęła delikatnie drzwi. Podeszła do kołyski i wyciągnęła z niej Destiny. Zaraz podszedł do niej Raphael spoglądając nie nie zdezorientowany.
-Czy...czy to...-nie mógł się wysłowić.
-Tak.-wyszeptała.-Twoja córka. Nasza córka. Destiny.


Hej! Cały tydzień byłam chora, ale piszę rozdział dopiero w piątek! Taa....Ale cały tydzień rysowałam rysunki na zamówienie. I trochę się źle czułam. Ale rozdział w końcu dłuższy. I wiecie co? To prawie koniec. Jeszcze...tak do 10 rozdziałów i koniec. Koniec....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz!:*