Isabell chodziła po komnacie niespokojnie. Cała ta sytuacja działała jej na nerwy. Mimo iż Gabryiela się obudziła, byłą tak wystraszona, że nie chciała powiedzieć ani słowa. Leżała tylko całymi dniami wpatrując się w zegar.
Is przeszła kolejne kółko. Raphael spał, ale ona nie mogła. A chodzenie pomagało jej myśleć. Zagryzała nerwowo dolną wargę. Zawsze tak robiła, kiedy się czymś martwiła.
Kolejne kółko. Trochę kręciło się jej już w głowie, ale wolała to niż natłok myśli.
-Isabell, znowu?-usłyszała nagle męski głos i gwałtownie się zatrzymała.
-Och, obudziłam cię?-powiedziała z zatroskaniem, kładąc się obok niego. Objął ją ramieniem i przysunął do siebie.-Przepraszam...
-Nie przepraszaj, tylko powiedz o co chodzi. Co cię dręczy, ukochana?
-Przeszłość...
-Boże, Is! Przestań się nią zadręczać! Teraz ona się nie liczy. Ważna jest przyszłość. NASZA przyszłość. Nic nie rozumiesz?
-Nie, to ty nic nie rozumiesz-oburzona dziewczyna wstała z łóżka i znów zaczęła krążyć.- Codziennie rano wstaję i patrzę jak śpisz. Spoglądam na ciebie i wyobrażam sobie siebie z gromadką dzieci i tobą u boku. Pragnę z całego serca zapomnieć. Ale to wraca. Przez. Cały. Czas. Najpierw Jason. Teraz ona. Przeszłość jest moją przyszłością. Muszę się z tym zmierzyć. A ty powinieneś mnie w tym wspierać.
-Chodź tutaj. No chodź.-Raphael wyciągnął ręce, a Is potulnie do niego podeszła. Usiadła mu na kolanach i przytuliła.- A teraz posłuchaj. W chwili, gdy zostałem twoim Oficjalnym Partnerem musiałem zrezygnować ze wszystkiego, czego mnie uczono. Tego, że mężczyzna powinien iść zawsze przed kobietą, że powinien za nią decydować, chronić i opiekować się nią. Tymczasem jest zupełnie na odwrót. Musiałem zapomnieć o przeszłości i ty też w końcu będziesz musiała. Ale faktycznie ona nie chcę cię puścić. Będę czekał. Aż będziesz gotowa.
-Jesteś najukochańszy na świecie. Bardzo boli mnie to, że nie możesz być moim mężem.
-Ja nie. Nie chciałbym być na równi z osobą taką jak ty.
Zgrabnie obrócili się i wylądowali na łóżku w pozycji leżącej. Raphael całował jej szyję, a ona chichotała bezwstydnie.
Nagle oboje usłyszeli dzwony. Spojrzeli na zegar. 23:01. Cokolwiek dzieje się o tej porze, nigdy nie jest dobre. Is od razu zmieniła magicznie strój, a Raphael na szczęście potrafił bardzo szybko się ubierać. Oboje wybiegli do sali audiencyjnej.
-Co się dzieje?-spytała najbliższego strażnika, który wydawał się czymś...odurzony?
-Pa-pa-pa...ni Ga-ga-gabryiela-tyle zdążył wydukać i padł na posadzkę.
-Straż!-krzyknęła zaniepokojona. Zaraz pojawiło się około dwudziestu mężczyzn, którzy po kolei stanęli przed Is. Nikt jednak nie podchodził bliżej niż na pięć metrów. Takie były zasady.
Nagle wszystkie światła zgasły, a po chwili zapaliły się tylko boczne, dawno nie używane lampki. Zrobiło się mrocznie i tajemniczo. Isabell odruchowo zrobiła krok do tyłu i wpadła na Raphaela, który od razu złapał ją w swe ramiona.
-Nie podoba mi się to-szepnął.
Do komnaty weszła postać ubrana na czarno. Wyzywający strój, połączony z ciemnym płaszczem tworzył wrażenie czarownicy z bajek o księżniczkach. Jasna skóra i czerwone usta mocno wpasowały się w kobietę. Jedynie włosy, a właściwie ich kolor nie pasował. Postać szła powoli w ich stronę uśmiechając się ni to złowieszczo, ni przyjaźnie. Kiwnięciem ręki odurzała kolejnych strażników. Wyglądało to tak, jakby robiła to od niechcenia, jakby nie to ją interesowało. Im bliżej podchodziła, tym bardziej stawała się znajoma.
Kiedy minęła ostatnich strażników oboje wiedzieli już doskonale kto to.
-Gabryjela?-rzekła oszołomiona Is kurczowa trzymająca się Partnera.
-Witaj Is.-rzekła kobieta i ukłoniła się drwiąco.-Dawno mnie nie widziałaś, prawda? Ja za to, widywałam cię codziennie. Zanim zaczniesz zadawać idiotyczne pytania, pozwól, że powiem ci dlaczego tu jestem. Ale zacznijmy od początku. Od moich narodzin. A właściwie od mojego dzieciństwa. Wychowałam się w sierocińcu. Tak Is, w domu dziecka. Widzisz, nasza przyjaźń była tylko złudzeniem, bo nic o sobie nie wiedziałyśmy. To, co tworzyłyśmy przez lata było tylko...uprzejmością. Ale nie o tym chciałam mówić. Tam gdzie mieszkałam byli sami chłopcy. Jako jedyna z dziewczyn byłam wyśmiewana i nieakceptowana. Uważana za gorszą. Śniłam o dniu, w którym moje życie się odmieni, a ja znajdę rodzinę, którą tak bardzo pragnęłam mieć. Rosłam, stawałam się starsza i wiedziałam, że nikt nie zechce nastolatki. Coraz częściej myślałam o tym, że zostanę tam na zawsze, a dokładnie do moich osiemnastych urodzin. Aż w końcu nastąpiła ta noc. Śniło mi się, że magiczną mocą tworzę w swoim pokoju błękitno-fioletowego pegaza, a on niesie mnie z dala od sierocińca. Pamiętam dokładną godzinę: 23:07. I tak było każdej nocy. Nie było mowy o tym w dzień. Ale te sny, były tak prawdziwe, że pewnego ranka postanowiłam spróbować. Próbowałam czarować. I właśnie wtedy okazało się, że to nie były sny, lecz prawda. I tak co noc doskonaliłam coraz to nowe umiejętności. Telepatia, biała magia, żywioły, czytanie w myślach...Uczyłam się tego szybciej niż się spodziewasz. Byłam szczęśliwa, przestałam nawet myśleć o rodzinie. Moja magia zastępowała mi wszystko. Aż nastąpiła ta feralna noc. Jakiś zboczeniec z domu dziecka zamontował w moim pokoju kamerę. Chciał oglądać mnie jak się przebieram. Ale on odkrył coś innego. Odkrył moje czary. Od razu wszyscy wpadli do mojego pokoju i oskarżali mnie o pakt z diabłem, o to że mnie opętał. A ja płakałam, bo przecież nie robiłam nic złego. Byłam tylko zagubiona. Ze łzami w oczach spojrzałam na zegarek.Była dokładnie 24:01. Nie pozwoliłam się dotknąć. Wymazałam im pamięć. Wszystkim, a tego zboczeńca zabiłam od razu. Nie używałam już magii. O 23:07 mój koszmar samotności się skończył, a o 24:01 zaczął. Od dzisiejszego dnia będę do ciebie przychodziła o tej samej porze i o tej samej porze odchodziła. Spokojnie nie zrobię ci krzywdy, więc nie musisz męczyć straży. Muszą spać. A teraz żegnaj, Is.
Władczyni wpatrywała się w miejsce, gdzie przed chwilą stała Gabryjela. Po policzkach ciekły łzy, a ona powoli zdawała sobie sprawę, że ta historia będzie jeszcze gorsza z każdą nocą.
Mam nadzieję, że zadowolone. Bardzo dziękuję za komentarze bo naprawdę BARDZO pomagają w pisaniu. Cieszę się, że nie jest to puste ''Super'', ale prawdziwy komentarz pełen waszych emocji. Chcę też jeszcze raz przypomnieć o tym, że tu: http://wakacyjnyblogjelsy.blogspot.com/ czekam na jeszcze dwa komentarze. Jeszcze raz wielkie dzięki za to co robicie :*
Ten rozdział jest dziwny...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, wiedziałam, że coś tu jest nie tak. Gabriela pojawiająca się w zamku i wyglądająca jak siedem nieszczęść to nie codzienny widok. Myślałam, że może ten "zły człoiek stojący za nieszczęścismi Is" ją tam przeteleportował albo coś w tym stylu, więc mnie zaskoczyłaś.
Dobra... zaczął się Harry Potter... także ten...
Weny
Mira
Aha. Ps. U mnie nowe rozdziały ;)
Praga to piękne miasto. Zachęcam do zwiedzania, bo wczoraj byłam.
OdpowiedzUsuńRozdział dość ciekawy. Tylko czemu akurat jednorożec? Szczerze mówiąc trochę się jednak pogubiłam. Czemu Is nie może wyjść za mąż za Rapha? Po co Gab będzie przychodziła do Is? Nie załapałam, ale ja tak czasem mam ;)
Buziaki i dużo weny
Riv
Akurat tyle to mogę wyjaśnić.
Usuń1. W pierwszej bądź drugiej części o tym pisałam. Nikt nie może być tak samo ważny jak Władca/Wladczyni. Jeżeli królowa wychodzi za mąż, jej mąż to król. I żądzą razem. Tutaj nie może tak być.
2. Będzie jej opowiadała.
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie ;*
UsuńZostałaś nominowana do LA!
OdpowiedzUsuńWiecej u mnie historianikol.blogspot.com
Zapraszam na: cora-mrozu-i-lodu.blogspot.com po fanarta :)
OdpowiedzUsuńGenialne!!!! Zapraszam na mojego bloga o Jacku i Elsie: "Goshia2003.blog.interia.pl". :*
OdpowiedzUsuń