poniedziałek, 20 lipca 2015

2. Samotność uczy

    Isabell wsiadła na konia.
-Tylko...-powiedział Raphael łapiąc ją za dłoń.-...uważaj na siebie.
-Będę-odpowiedziała spokojnie.-Jak zawsze.
Popędziła galopem do lasu na północy Arendelle. Kiedy zrobiło się zimno założyła płaszcz.
''Jak ja mam teraz ją znaleźć''-zwątpiła Is. Przyjaciółka mogła być teraz wszędzie.
Na początku próbowała ją znaleźć na własną rękę, ale poszukiwania spaliły na panewce.
-Księżycu...-szepnęła cicho-pomóż odnaleźć to co zagubione....
Zamknęła oczy i dała ponieść się szumem lasu wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Otworzyła oczy. Była w zupełnie innym miejscu.
-Dziękuję-odrzekła cicho.
Zsiadła z konia i obejrzała chatkę przed którą stała. Mały, drewniany domek otoczony niewielkim ogrodem, zresztą zaniedbanym. Otaczał go niewielki płot.
Is popchnęła delikatnie furtkę. Powoli podchodziła do drzwi. Otworzyła je. Od wejścia poczuła zimno. Mimo, iż na dworze był środek dnia, wewnątrz panowała ciemność. Isabell dotykała ściany i szła najwolniej jak to możliwe by się nie przewrócić. Nagle ujrzała na końcu pokoju zakapturzoną postać leżącą na łóżku. Chciała już coś powiedzieć, przywitać się, gdy poczuła ogromny nacisk na głowę. Postać wstała i podeszła do Is.
-Kim jesteś?!-krzyczała.-Nikt nie ma prawa tu być.
Is nie słyszała jej głosu. Czuła, jakby ten głos był tylko w jej głowie.
-Isabell-szepnęła ostatkami sił dziewczyna i upadła na posadzkę mdlejąc.
Otworzyła powoli oczy, ból głowy zniknął. Leżała na łóżku, na którym wcześniej leżała postać. Wydawało się, że jest teraz jaśniej. Znów usłyszała głos w swojej głowie.
-Przepraszam. Nie wiedziałam kim jesteś.-postać była już łagodna, a w jej głosie była nutka smutku.-Po za tym...Tak bardzo się zmieniłaś.
-Czy ty...-rzekła oszołomiona Is.
-Telepatia-powiedziała już na głos postać.-Nauczyłam się tego niedawno, jeśli chcesz...mogę cię nauczyć.
-Tak...Nie. Nie przyszłam tu po to, by się uczyć.
-To po co tu przychodziłaś?! Wiesz, że niedawno już o tym wszystkim zapomniałam, teraz bolesne wspomnienia wróciły.
Isabell powoli sięgnęła dłonią w stronę postaci. Zdjęła jej kaptur i ujrzała umęczoną kobietę ze smutkiem na twarzy.
-Ros...?-rzekła oszołomiona.
-Nie nazywaj mnie tak. Ros odeszła, wraz ze skrzydłami, narzeczonym...
-Posłuchaj, przez jakieś 4 lata miałam depresje. Ryzykuję bardzo dużo przychodząc tu. Gdyby to nie było coś poważnego zostałabym w zamku. Rozumiesz? To ważne.
-No dobrze. Po co tu jesteś?
-Kiedy...wtedy po bitwie, Jason coś mi powiedział. Powiedział, że nie jest moim wrogiem, żebym się pilnowała. Powiedział, że poznam wroga.
-Po co do tego wracasz? Masz wspaniałe życie, partnera, przyjaciół. Nie rozdrapuj starych ran.
-Posłuchaj, ty też znałaś Jasona. Jesteś...byłaś wróżką, mądrą wróżką. Opowiedz mi coś o nim. Proszę.
-Co ja mogę? Wiem tyle ile ty, ale...No ok. Jason był synem nimfy. Wróżki i nimfy nie za bardzo się lubią, zresztą nimfy nienawidzą żadnej rasy. Syn u nimf jest rzadkością. Zresztą, kiedy nimfa się zakocha, musi to być przeznaczenie, coś, co musiało  się wydarzyć bez względu na wszystko.
-Jason...
-Tak, on też musiał się w tobie zakochać. Wiem to. Bardzo cię kochał. To było widać.
-To takie...dziwne rozmawiać o kimś, kogo już nie ma.
-Tak. Coś jeszcze?
- Nie, ale powiedz....Jak twoje...no wiesz...plecy?
-Dzieje się najgorsze, co może być.
-C-co...?
-Skrzydła...one...odrastają..
-To wspaniale!
-Nie! Jeżeli znów się nią stanę będę musiała wrócić. A wtedy...będę musiała patrzeć jak wszyscy są szczęścili, nawet mój narzeczony. Pewnie już dawno się ożenił.
-Co?! On? Masz pojęcie jak bardzo on cię kocha?! Na ostatnich moich urodzinach przybył ze swoją nową narzeczoną i wiesz co? Oficjalnie ją rzucił. I powiedział, że będzie na ciebie czekał, i zrobi wszystko, abyście byli razem.
-Kiedy miałaś urodziny?
-3-4 miesiące temu...
-Właśnie wtedy moje skrzydła zaczęły odrastać. To jego sprawka! Chce mnie uratować!
Ros zaczęła płakać. Przytuliła się do przyjaciółki i cały czas powtarzała, że jej narzeczony chce ją uratować. Na jej twarz powrócił uśmiech, a pokój od razu stał się jasny. Potem spędziły czas na nauce telepatii.


Rozdział masakrycznie ciężki do napisania. I pewnie jest mega nudny. Ale co tam, przynajmniej coś wyjaśnia. No to czekam na komentarze.
Zapraszam też na mojego drugiego bloga :http://wakacyjnyblogjelsy.blogspot.com/
Pa!

4 komentarze:

  1. Fajnie, że do Ros powraca szczęście. Oby na długo (znając ciebie i tak coś zrobisz ku zakłóceniu tej sielanki i to pewnie już niebawem). Czekam na ciąg dalszy
    Riv

    OdpowiedzUsuń
  2. To to nie do opisania... nie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Riv. Sama mówiłaś, że żadna postać nie powinna być idealna.
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ros już dużo przeszła. Nie uważacie, że zły los powinien ją już zostawić?

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!:*