Jaki jest początek końca? Co można napisać, skoro to i tak koniec? Pozostaje tyle pytań. Zajmijmy się jednym z nich. Co z Jamesem?
Isabell z dania na dzień czuła się coraz lepiej, ale i tak nie pozwolono jej wstawać. Denerwowało ją to szczególnie, że musiała zacząć działać. Musiała koniecznie coś wymyślić. Pewnego dnia kazała zawołać do siebie Jamesa i Eirę.
-Isabell!-dziewczyna podbiegła i przytuliła Władczynię.
-Eira, Eira!-zaśmiała się Is.-Udusisz mnie.
-Przepraszam...
-Nic się ie stało. Wiecie...po co was tu przysłałam prawda?
Spojrzeli na siebie. Eira podeszła do chłopaka i złapała go za rękę.
-Eira-powiedziała Isabell i uśmiechnęła się.-Zostaw nas samych. Ale nie odchodź za daleko.
Dziewczyna pokłoniła się i wyszła.
-Siadaj James. Jak ci się życie w nowym...wieku?
-Dziwnie-odpowiedział.-To znaczy dobrze. Ale...moi rodzice nie są zachwyceni.
-Tak, słyszałam o tym. Chcą, bym cofnęła cię w czasie.
-Dlatego kazałaś jej wyjść, prawda? Chcesz to zrobić teraz?
-Nie!-zaśmiała się.-Jestem całą sobą za tym, żebyś został w tej postaci.
-Co? Przecież....
-Posłuchaj, mogę wymienić ci co najmniej pięć powodów, dla których nie powinnam tego robić. Po pierwsze widzę jak patrzysz na Eirę. Nie miałabym serca cię przemieniać. Po drugie słyszałam, że pomogłeś Meridzie. Jesteś inteligentny i mógłbyś pomóc Berk. Po trzecie nie wiem, czy cofnięcie cię w czasie nie zmieni twojej osobowości, a także czy nie cofnie cię całkowicie w rozwoju. Po czwarte skoro rodzice cię kochają nie będą ryzykować. Po piąte...już się przyzwyczaiłeś do tego wieku. Do tego życia.
-Co...co mogę zrobić?
-Na razie nic. Zawołaj Eirę. I nie oddalaj się.
Kiedy zrobił to, o co go poprosiła do komnaty wpadła Eira.
-Nie oddam go.-powiedziała pewnie i usiadła tam, gdzie wcześniej James.
-Dlaczego?
-Bo...no dobra. Nie spodziewałam się tego pytania. To znaczy...Och...on wiele dla mnie znaczy. Jest pierwszym, do którego naprawdę coś poczułam. Mama mówi, że to tylko zwykłe młodzieńcze zauroczenie i że mi przejdzie jak spotkam jakiegoś przystojnego księcia. Ale ja nie chcę księcia. Chcę Jamesa.
Co Isabell mogła zrobić? Cornelia powiedziała:" Jedno nie będzie mogło żyć bez drugiego". Po co ratowały ich życie? Żeby teraz nie byli razem?
Namawianie rodziców trochę trwało, ale w końcu się udało. Mogli być razem do końca. I byli.
Isabell odzyskiwała siły. Jej głównym celem było przywrócenie wiary ludziom. Trwało to 285 lat. W tym czasie wybudowała zamek, patrzyła na ślub Jamesa i Eiry, zniosła zasadę "Władczyni nie może mieć męża", patrzyła jak jej córka dorasta. Rana zadana przez Gab sprawiła, ze nie mogła mieć więcej dzieci. Dlatego Destiny była jej oczkiem w głowie. Cóż można jeszcze napisać? Isabell była wspaniałą Władczynią. Ale i na nią przyszedł czas.
Leżała na morzu śmierci w otoczeniu przyjaciół i rodziny. Poczuła się senna. Zamknęła oczy.
Przepraszam, że taki krótki. Ale to nieoficjalne zakończenie, więc nie chciałam się rozpisywać.
Mam nadzieje, że nie jest oficjalne... może zrobiłabyś taki ciąg dalszy tylko, że główną bohaterką była by Destiny. Cóż więcej rzec? Sama byłam ciekawa jak to się skończy. Cieszę się, że James i Eira są razem <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
historianikol.blogspot.pl
Hej jest sprawa- szukałam nowego bloga do czytania, zaintrygował mnie twój link Ale jak wpisuje to wyskakują mi reklamy, albo to że nie istnieje. Możesz napisać mi go jeszcze raz na hang out albo w odp?
UsuńNo no...
OdpowiedzUsuńTrochę krótko, ale skoro to mylny end to wypaczam :-). Nie no żartuje- nie wybaczam bo nie ma czego :* :*. Fajnie, jak zwykle, dużo informacji na raz, i to jeszcze po krótce, ale mam wrażenie że po prostu nie chciałaś pominąć żadnego wątku, tylko ich ilość cię zjadła. Nie znaczy to ze rodzial jest zły- jest dobry, podoba mi się . Narobiłaś mi smaczku na kolejny, oficjalny end.