Cornelia odeszła w dziwny i niewyjaśniony sposób. Po prostu zaczęła zanikać, a Isabell odzyskiwać odzyskiwała świadomość. Wydawało jej się, ze słyszy głosy, śmiechy i płacz. A może to nie były tylko zwykłe wyobrażenia.
Poczuła coś. Kłujący ból brzucha. Chciała się ruszyć, ale nie potrafiła. jedyne co mogła zrobić, to leżeć. Nie wiedziała ile to odrętwienie trwało, bo zasnęła. W końcu postanowiła spróbować otworzyć oczy. I chociaż bała się, co tam ją spotka musiała stawić temu czoło. Spodziewała się ujrzeć posadzkę lub sufit w sali audiencyjnej, ale zobaczyła oczy. To znaczy dopiero potem jak wzrok przestał być rozmazany.
-Hej.-szepnął Raphael, głosem cichym i zachrypniętym.
-Hej...-odpowiedziała Is. Gardło miała suche i zdarte przez co wydanie nawet zwykłego powitania okazało się trudne i bolesne.-Co...
-Ci...-uciszył ją i podał jej wodę do picia. Zimny napój rozlał się po przełyku i spowodował uśmierzenie bólu.-Powoli. Najważniejsze, że żyjesz i że jesteś bezpieczna.
W innych okolicznościach posłuchała by go, ale teraz...Nie, dobra, nie posłuchała by go. Gwałtownie podniosła się i od razu pożałowała tak szybkiego ruchu.
Krzyknęła z bólu. Przypomniała sobie, że Gab również ją zraniła. Dotkliwie. W jej głowie pojawiło się więcej pytań niż kiedykolwiek. Zawsze miała mnóstwo pytań, ale teraz jej głowa myślała tylko i wyłącznie o nich. Ból nie pozwalał jej trzeźwo myśleć.
-Co...się...stało...?-wystękała, kiedy mężczyzna znów kładł ją na łóżku. Odkrył jej brzuch i przez chwilę coś z nim robił.
-Spokojnie.-powiedział stojąc w "nogach" łóżka.-Wiem, masz dużo pytań, ale nie mogę ci teraz na nie odpowiedzieć. Musisz odpocząć.
Is poczuła złość.
-Jeżeli zaraz nie powiesz mi, co się stało, wstanę i wyjdę na korytarz, a potem poproszę pierwszą lepszą służącą, żeby poinformowała mnie co się do cholery stało?!
Raphael wyglądał na przerażonego. Podszedł do niej szybko i złapał ją za rękę.
-No dobra.-powiedział zataczając na wierzchu dłonie powolne kółka. Potem odetchnął i spuścił głowę, jakby wahał się nad tym, co miał powiedzieć.-Kiedy opie padłyście na posadzkę coś się stało. Nie mogę tego określić. To było...jak uderzenie wspomnień.-Podniósł głowę i spojrzał prosto w jej oczy.-Kręciło mi się w głowie i miałem ochotę paść na ziemię, ale cię pamiętałem. A właściwie przypomniałem. Podbiegłem do twojego ciała i zobaczyłem krew. Wiedziałam, ze nie jest dobrze. Obok ciebie leżała Gabriela. Wiedziałem, że nie żyła. Zabrałem cię do TWOJEJ komnaty. Ludzie byli równie skołowani jak ja i nie mogłem znaleźć żadnego lekarza. Opatrzyłem ranę najlepiej jak umiałem. Żyłaś, ale nie wiem ile to mogło potrwać. Kilka godzin potem służące zebrały się wokół ciebie i wygoniły mnie z pokoju. Nie wiem, co działo się potem. Wchodzili i wychodzili od ciebie jacyś ludzie. Przez tydzień nie miałem do ciebie wstępu. W tym czasie działo się mnóstwo niesamowitych rzeczy. Astrid i Elsa wróciły do zamku, gdzie przez kilka dni odpoczywały. Do nich też nie miałem wstępu. Wiem tylko, że na początku w ogóle nie mogły jeść i zwracały wszytko, co im się podało. A Czkawka i Jack do teraz chodzą z niewielkim skurczem. Wyglądali jakby cały czas się uśmiechali,ale bardzo ich to bolało. Od niedawna wszyscy wrócili do swoich codziennych obowiązków. Aha....I jest jeszcze Eira i James.
-Co z nimi nie tak?
-Wszyscy mówili, ze zaraz po twoim powrocie do zdrowia cofniesz Jamesa do poprzedniego wieku. On...nie poznaje rodziców i więcej czasu spędza tu, niż na Berk. Spotyka się z Eirą, która oznajmiła, ze Jamesa nie da się przemienić. Ale to nie wszystko. Na Berk przypłynęła Merida. Przypłynęła tam z zamiarem zabrania kilku jeźdźców i ich smoków. Na szczęście spotkała Jamesa. Zaczął z nią po prostu rozmawiać i wypłynęła z Berk z własnym smokiem.
Isabell zdała sobie sprawę, że skoro tyle się wydarzyło musiała tu leżeć już bardzo długo.
-Ile dni już tu leżę?-spytała zakładając, że są to góra dwa tygodnie.
-Miesiąc. Prawie.-odpowiedział.
Prawie miesiąc. Popatrzyła przed siebie i się nie odzywała. Musiała to przemyśleć. Szkody jakie wyrządziła Gab musiały być duże i chciała je naprawić. Zamierzała też wprowadzić kilka zmian. A właściwie sporo zmian. Nawet nie zauważyła, kiedy Raphael odszedł od łóżka i wyciągnął z kołyski Destiny. Posadził ja przy Is.
-Kochanie...-rozpłakała się matka. Przytuliła córeczkę jak najmocniej mogła.
-Czekaliśmy na ciebie.-powiedział Raphael do Władczyni.-Kiedy leżałaś nieprzytomna przyprowadzałem tu Destiny. Łapała cię za rękę i przesuwała po niej palcami. Głaskała cię po twarzy i spoglądała na ciebie. Jest taka mądra.
Dziewczynka złapała za palca mamy i potrząsnęła nim.
-Raphael...-zaczęła Is wpatrując się w córkę jak w obrazek.-Chcę wszystko zmienić. Naprawić.
-Co dokładnie?
-Kiedy stąd uciekałam zdałam sobie sprawę, że to nie jest mój zamek. Naraziłam przyjaciół, bo to nie jest mój dom. Chcę wybudować zamek. Swój własny, gdzie Destiny będzie mogła dorastać. Ale to nie wszystko. Chcę znieść tą głupią zasadę mówiącą, że Władczyni nie może mieć męża. Raphael, ja nie chcę tak żyć. Chcę, by Destiny traktowała cię jak ojca, a nie...opiekuna.
Mężczyzna podszedł do okna. Przez chwilę wpatrywał się w dal, a jego twarz przybrała zamyślony wyraz.
-Nie.-odpowiedział szybko.
-Co?
-Nie. Nie zgadzam się. Ta zasada trwała od wieków. Nie zmienisz jej. Nie teraz.
-Tu nie chodzi o zasadę, prawda? Coś się stało, kiedy Gab się ze mną zamieniła. Przestałeś mnie kochać?
-Nie. NIE! Tylko...Isabell jesteś jedyną osobą, dzięki której moje życie ma sens. Kiedy zobaczyłem cię tam, umierającą...Nie mógłbym żyć bez ciebie. Powinienem ci to mówić każdego dnia, o każdej godzinie, w każdą minutę. Ale cię nie pamiętałem. Uważałem Gab za moją ukochaną. CAŁOWAŁEM się z nią, Is...
Widziała, że to trudny temat. Miała do wyboru albo się z tym zgodzić, albo walczyć.
-Pamiętasz, jak opowiadałeś mi o tej dziewczynie, w której zakochałeś się w poprzednim życiu? Tej córce Władczyni? Twojej pierwszej miłości?
-Isabell....
-Nie! Posłuchaj...To...ja byłam tą dziewczyną. Kochałeś mnie od początku. To...skomplikowane i nie mogę wszystkiego ci powiedzieć, ale musisz mi uwierzyć. Od początku byliśmy dla siebie stworzeni.
-To...niemożliwe. Ona...miała siostrę. Nie mogłaś być...
-Tak, miałam siostrę. Gabriel nią była. Ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć. I tak już wiele ryzykuję. Chcę, by Gab była pochowana tak jak należy. Ale w miejscu, którego nikt nie będzie znał. Nawet ja. I od tej chwili nigdy więcej o niej nie wspominajmy. NIGDY.
Omg... To nie jest koniec... Błagam powiedz ze to nie jest koniec! Ze bdz jeszcze jeden rozdział czy Special czy one shot czy cokolwiek... Błagam to nie może być koniec!! :* :////
OdpowiedzUsuń